DVD "Seks w wielkim mieście" - We-Dwoje.pl recenzuje

Niedawno ukazało się ekskluzywne wydanie DVD z filmem „Seks w wielkim mieście”. Piękne różowe opakowanie imitujące krokodylą skórę zachęciło mnie po sięgnięcie po film. No i w końcu udało mi się obejrzeć ten wielki kinowy przebój sprzed dwóch lat. O ile serial uważam za majstersztyk – jeszcze nikt nigdy tak nie obnażył seksualnego życia mieszkańców wielkich metropolii (i nie tylko), o tyle teraz pytam się: gdzie ten seks?
/ 19.05.2010 21:18

Niedawno ukazało się ekskluzywne wydanie DVD z filmem „Seks w wielkim mieście”. Piękne różowe opakowanie imitujące krokodylą skórę zachęciło mnie po sięgnięcie po film. No i w końcu udało mi się obejrzeć ten wielki kinowy przebój sprzed dwóch lat. O ile serial uważam za majstersztyk – jeszcze nikt nigdy tak nie obnażył seksualnego życia mieszkańców wielkich metropolii (i nie tylko), o tyle teraz pytam się: gdzie ten seks?

Minęły cztery lata od wydarzeń ukazanych w ostatnim odcinku szóstego sezonu. Carrie Bradshaw stała się wziętą pisarką, wspólnie z Mr. Bigiem wije gniazdko na Manhattanie oraz planuje ślub marzeń. Miranda i Steve mieszkają na Brooklynie i wychowują swojego pięcioletniego synka Brady’ego. Charlotte cieszy się z uroków macierzyństwa odkąd razem ze swoim mężem Harrym adoptowała małą chińską dziewczynkę Lilly. O dziwno nawet najbardziej wyzwolona spośród czterech przyjaciółek Samantha utknęła w monogamicznym związku z aktorem Smithem Jarrodem. Wszystkie bohaterki są tak przeszczęśliwe, że aż robi się od tego niedobrze. Stan permanentnej radości wkrótce zostanie jednak przerwany, bowiem nad głowami wszystkich bohaterek (no może poza wiecznie szczęśliwą Charlotte) zgromadzą się ciemne chmury Nowego Jorku!

Żeby widzowie nie znudzili się nadmiarem lukru, postanowiono dostarczyć im trochę dramaturgii. Z domniemanego happy endu uczyniono punkt wyjściowy do dalszych perypetii naszych bohaterek, które niestety okazały się nudne jak flaki z olejem. Przede wszystkim gdzie podziały się trafne spostrzeżenia Carrie Bradshaw na temat seksu i błyskotliwe dialogi, które zapewniły serialowi olbrzymi sukces? Przenosząc serial na duży ekran zatracono jego istotę. Stworzono naprawdę niestrawną komedię romantyczną. Fabuła filmu jest naprawdę żenująca, skupmy się więc na pozytywnej stronie tego filmu, czyli modzie.

„Seks w wielkim mieście” jest pod tym względem naprawdę fenomenalny. Wspaniale ogląda się ten bajeczny, nieosiągalny dla zwykłego człowieka świat metek z nazwiskami największych kreatorów mody sprytnie zestawiony z ciuchami vintage. Bohaterki naprawdę wyróżniają się z tłumu i to nie tylko za sprawą zniewalających kreacji i dodatków, co intensywnych, soczystych kolorów, których nie brak w ich garderobach. Nie byłoby „Seksu w wielkim mieście” bez mody i stojącej za nią Patricią Field. Dlatego też uważam, że zawarty na płycie dodatek WSPANIAŁA MODA I SEKS W WIELKIM MIEŚCIE ucieszy wszystkie miłośniczki serialu. 

Nie jestem fanatyczną wielbicielką „Seksu w wielkim mieście”. Nie oznacza to jednak, że go nie lubię. Kocham Carrie, Samanthę i Mirandę. Moją ulubienicą jest Charlotte (może dzięki temu, że uwielbiam jej styl a'la Jackie Onasis). Strasznie się cieszyłam, że w końcu zobaczę je w pełnometrażowej produkcji. Rozczarowałam się, bowiem film nie dorównuje serialowemu pierwowzorowi. Może to tylko moje odczucia, może innym film ten spodoba się bardziej niż mnie. Parafrazując jeden z dialogów mam jednak wrażenie, że przenosząc serial na duży ekran twórcy się nieźle "spoughkeepsiali".

Fot. Filmweb.pl

Redakcja poleca

REKLAMA