Animowany serial Bartka Kędzierskiego przedstawia perypetie dwóch doniczkowych roślin – Bazylego i Lucka. Uziemione na jednym z osiedlowych parapetów rośliny obserwują otaczający je świat, oddają się filozoficznym rozmyślaniom, przechodzą doniczkową szkołę życia.
„Parapet” to pierwszy serial twórcy kultowej kreskówki „Włatcy móch”. Cykl ten emitowano na antenie TVP w latach 2004-2006 i myślę, że wielu z was, podobnie jak ja, do tej pory nie miało zielonego pojęcia o jego istnieniu. Na jednym DVD zebrano 67 odcinków. Całość trwa lekko ponad godzinę. Można powiedzieć, że to taka rodzima odpowiedź na kreskówki Pixara. Niektóre odcinki z powodzeniem można by wyświetlać w kinie przed właściwym seansem, zwłaszcza te z serii Gry i zabawy. Większość jest niestety mało śmieszna, a po pewnym czasie dosyć irytująca. Czy warto sięgnąć po DVD?
Mam mieszane uczucia. Jakkolwiek główni bohaterowie, w tym krzykliwy pisklak Wujas, wzbudzają sympatię, po pewnym czasie dopadło mnie znużenie. Materiał filmowy podzielono na siedem rozdziałów, lecz tylko trzy pierwsze ogląda się z dużą przyjemnością. Im dalej w las tym gorzej. Może nie powinno się oglądać wszystkich odcinków naraz. Może należałoby je sobie dawkować. Może nie włączać ich bez browawa w ręce. A może po prostu są tak słabe, że tak czy siak trzeba uzbroić się w zapałki do podpierania opadających powiek. Tylko niektóre odcinki z tych końcowych rozdziałów wywołują na twarzy ledwo dostrzegalny grymas układający się w niewielki uśmiech.
W odbiorze tej kreskówki przeszkadza fakt, że w tle słychać czasem charakterystyczną dla „Włatców móch” muzykę, że Lucjan w gruncie rzeczy przemawia „czesiowym” głosem. Dopiero teraz widać, że „Włatcy móch” to taki „Parapet” tylko z czterema uczniami podstawówki zamiast dwóch doniczkowych roślin w roli głównej. Taka powtórka z rozrywki, tylko że w dłuższym wydaniu. Może świat Lucka i Bazylego ogranicza się do parapetu, jednak ich dywagacje podobne są do problemów uczniów IIb. Nie ma więc najmniejszego sensu rozwodzić się nad tym serialem. Jeśli nie lubicie „Włatców móch” nie polubicie też „Parapetu”. Jeśli jesteście fanami Czesia i spółki, być może perypetie Lucka i Bazylego przypadną wam do gustu. Ani nie polecam, ani nie odradzam. Bo jak się mówi są gusta i guściki.