Po tym wydarzeniu Cullenowie wyjeżdżają z miasta, zaś Edward porzuca ukochaną. Głęboko zraniona dziewczyna na długie miesiące popada w przygnębienie. Szczęśliwie przyjaciel Belli z dzieciństwa – Jacob – pomaga jej odzyskać równowagę. Młodzi czują do siebie coraz większą sympatię. Jednak Jacob również skrywa mroczną tajemnicę… [Źródło: filmweb.pl]
Jak to zwykle bywa z kolejnymi częściami pewnej serii, na film wybierałam się z mieszanymi uczuciami. Wszak rzadko kiedy kontynuacja dorównuje pierwszej części. Jednak klapa 2 części zwykle wynika z tego, że realizatorom filmu zabrakło pomysłu na fabułę, tu zaś o czymś takim nie mogło być mowy, gdyż 2 część sagi „Zmierzchu” także była ekranizacją książki, a więc solidną fabułę miała już z założenia. Znając jednak treść książkowego „Księżyca w nowiu” nadal miałam obawy, czy film dorówna „Zmierzchowi”, gdyż w mojej subiektywnej ocenie była to najsłabsza część sagi Stephenie Meyer.
W kinie jednak spotkało mnie miłe zaskoczenie. Reżyser doskonale poradził sobie z największą – w moim odczuciu - wadą powieści, a konkretnie dłużącą się czytelnikowi niemiłosiernie rozpaczą Belli. Być może zredukował ją aż za bardzo i nie jest ona tak dojmująca, jak być powinna, jednak dzięki temu zrealizowany przez niego film jest naprawdę dynamiczny, czego o książce powiedzieć nie można.
Znakomite efekty (moment przemiany w wilka przedstawiony naprawdę imponująco) i chwilami zawrotne tempo akcji sprawiają, że podczas seansu nie można się nudzić. Nie zabrakło również momentów wzruszenia i śmiechu, a żeńska część publiczności kilkakrotnie miała okazję wydać westchnienie zachwytu na widok umięśnionych ciał członków wilczej sfory z Jacobem Black’iem na czele. Z seansu „Księżyca w nowiu” jako fanka sagi „Zmierzchu” wyszłam usatysfakcjonowana i na nowo zafascynowana historią Edwarda i Belli.
Urszula Skowrońska