Polska premiera jednego z najbardziej wyczekiwanych filmów lata, „Epoki lodowcowej 3”, już za nami. Po całym dniu lejącego się z nieba żaru postanowiłam, biorąc przykład z tysięcy widzów w całym kraju, znaleźć schronienie w klimatyzowanej sali kinowej.
Animacja o epoce pokrytej lodem, choćby ze względu na tytuł, wydała mi się doskonałym sposobem na ochłodzenie i ucieczkę przed palącym słońcem. A jednak? Wyszłam z kina mocno rozczarowana – czy to ja już za bardzo nie nadążam za tempem współczesnych bajek, czy też powielany humor przestaje mnie śmieszyć, nie wiem. W każdym razie, odniosłam wrażenie, że twórcom zabrakło ciekawego pomysłu na kolejny odcinek przygód uroczej gromadki. Jest widowiskowo i efektownie, co sprawdzić się powinno w technice 3D, jednak oglądając bajkę w tradycyjnym kinie, szybko zaczęłam się nudzić. Niestety, humor słowny przegrywa tu z dynamiką sekwencji, a akcja okazuje się ważniejsza niż treść.
Zaczyna się świetnie. Znów Wiewiór goni żołędzia, a ten wymyka mu się wciąż z łapek. Tylko że teraz smaczny kąsek ma konkurencję, w postaci… atrakcyjnej i kuszącej Wiewiórowej! Idąc za zapachem, Scrat dostrzega rudą kitę i długaśne zalotne rzęsy. Chwilę później trzyma w ręku obiekt swoich marzeń. Nie, nie piękną wiewióreczkę, a żołądź, na którego tyle polował. Tylko że żołądź, jak to żołądź, lubi toczyć się i toczyć, umykając wciąż temu, co ma na niego chrapkę. Czyli, sławnej wiewiórce. A raczej, wiewiórkom, bo tym razem walka o jedzonko zaczyna przypominać odwieczny konflikt płci…
Sceny pogoni za uciekającym żołędziem przeplatają wątek główny. Zwierzęta w epoce lodowcowej czekają na powiększenie się stada. Nie co dzień rodzi się małe mamuciątko, więc prawie wszystkim udziela się nieco zniecierpliwienie Mańka. Wielki mamut żyje wypatrywaniem swojego potomka, nie mogąc się doczekać, aż pokaże maleństwu piękny plac zabaw, który zdążył już przygotować. Dawni przyjaciele mamuta czują się nieco odtrąceni. Sid zaczyna powoli rozumieć, że zawadza, więc… postanawia założyć własną rodzinę. Leniwiec jednak ani myśli znaleźć sobie partnerkę do pary. Po co? Gdy tak rozejrzeć się na boki, może się okazać, że ktoś potrzebuje zastępczej mamy. Ot, choćby trzy wielkie jajka, porzucone i niechciane, które aż proszą się o przygarnięcie. Sid bez chwili zastanowienia decyduje się wychować stworzenia, jakie się wyklują – choćby to nawet były… dinozaury!
Leniwiec nie będzie jednak miał możliwości nacieszyć się „swoim” uroczym potomstwem. Do krainy śniegu i lodu wkrótce zawita groźna, i dość dużych rozmiarów, wcale nie wyglądająca na wymarłą, przedstawicielka tyranozaurów (czy innych prehistorycznych gadów). Odbierze dzieci i… zabierze Sida ze sobą.
Można się domyślić, że Maniek i Ela ruszą uratować przyjaciela. Pod ziemią, gdzie zamieszkują dinozaury, w krainie niebezpiecznych, pożerających wszystko, roślin, nasi bohaterowie spotkają przypominającą Jacka Sparrowa („Piraci z Karaibów”) jednooką łasicę o imieniu Buck. Zresztą, cała „Epoka lodowcowa 3: Era dinozaurów” to jedno wielkie nawiązanie do znanych przebojów kinowych. Niestety, fabuła tutaj jest wyjątkowo słaba, a kilka śmiesznych dialogów i wysoka jakoś wykonania nie ratują animacji. Czy efekt 3D poprawia odbiór treści, czy też nic nie wnosi do filmu, nie wiem.
Wytrwałam do końca, ale bawić się tak dobrze jak na pierwszej części nie bawiłam. Biorąc pod uwagę, że w sali kinowej tylko kilka razy usłyszałam głośny śmiech, odniosłam wrażenie, że ten humor męczył nie tylko mnie.
Na szczęście, Wiewiór wciąż w wysokiej formie!
Fot. Filmweb