W rocznicę tragedii wspominajmy

10 kwietnia, 2010. Sobotni poranek. Niektórzy powoli budzili się do życia, niektórzy korzystali z możliwości dłuższego pospania. Kilka minut przed tragedią. Nieliczni oglądali wiadomości.
/ 11.04.2011 07:01

10 kwietnia, 2010. Sobotni poranek. Niektórzy powoli budzili się do życia, niektórzy korzystali z możliwości dłuższego pospania. Kilka minut przed tragedią. Nieliczni oglądali wiadomości.

Pierwsze telefony rozdzwoniły się przed dziewiątą, kilkanaście minut później przeciążone linie nie łączyły już połączeń. Wszyscy przekazywali sobie szokujące wiadomości, wciąż niedowierzając, mimo bardziej niż oczywistych dowodów. Po kolei włączaliśmy telewizory, a wstrząsające wydarzenia powoli zaczynały zadomawiać się w naszej świadomości. Spadł prezydencki samolot, a 96 osób straciło życie. Młodych, starszych, ojców, żon, matek. Tamtego feralnego dnia rozpadały się kolejne rodziny. Polska stała w miejscu. W szoku. W poczuciu niewiarygodnej tragedii.
Rok po tamtych wydarzeniach, emocje są dalej silne. Czasami zbyt silne, zwłaszcza dla tych bezpośrednio zaangażowanych w katastrofę. Rok później pamięć o tym tragicznym dniu znika niestety w kampanii wyborczej. Obchody dostatecznie pokazały, że katastrofa smoleńska jest doskonałym narzędziem w rękach niektórych polityków, chętnych do przekonania nas, że to im najbardziej należy się żałoba. Patetyczne i w większości puste gesty służą jedynie własnym celom. Dzielą ludzi. Pogłębiają podziały społeczne, wzbudzają niepokoje. Szkoda.

Szkoda, bo przecież rok wcześniej staliśmy w żałobie wspólnie. Wspominaliśmy. Płakaliśmy nad śmiercią, celebrowaliśmy życie. A teraz? Może warto byłoby przypomnieć sobie tamte czasy, kiedy pamiętaliśmy stracone życia i ludzi, niezależnie od opcji politycznych jakie reprezentowali? Tamtego dnia zginęli cywile i wojskowi, przedstawiciele kościoła, ateiści i agnostycy. Mężczyźni i kobiety, młode dziewczyny, które dopiero rozpoczynały swoje dorosłe życie. Nie było nikogo lepszego czy gorszego. Wszyscy razem przeszli próg i spotkali to, co każdy spotyka po śmierci. Wszyscy za wcześnie. Nie miała znaczenia opcja polityczna czy wyznawane poglądy. Tak jak i rok później nie powinna.

Przypomnijmy sobie tamte chwile. Minuty, kiedy z niedowierzaniem przyjmowaliśmy nieprawdopodobne wiadomości. Wspomnijmy ludzi. Zapomnijmy o konfliktach. Niech politycy robią swoje, my róbmy swoje. Może w końcu się uspokoją, może kiedyś posłuchają zwykłych ludzi. Pomyślmy o ludziach i ich rodzinach, które powoli stają się częścią medialno – politycznej szopki. Może dajmy im spokój? Niech w spokoju przeżywają swój ból. To ich cierpienie jest największe. Nie podsycajmy idiotycznych kłótni. Nie ośmieszajmy się. Od tego mamy niektórych polityków. Czy naprawdę podzielamy ich poglądy?

fot. mwmedia

Redakcja poleca

REKLAMA