Sudoku odkryłam rok temu. Wybierając się w dłuższą podróż pociągiem, w kiosku z gazetami zwróciłam uwagę na kosztującą tyle co bilet autobusowy niewielką książeczkę z planszami wypełnionymi częściowo cyframi. Zaintrygowała mnie, więc chwilę później zaciekawiona poznawałam reguły tej japońskiej krzyżówki logicznej - dużo zresztą czasu nie potrzebowałam, by się na dobre wciągnąć w grę.
Zasady sudoku są proste: należy ułożyć 81 kartoników w kwadracie, gdzie w każdym rzędzie, każdej kolumnie i każdym bloku (składających się z 9 pól), każda cyfra od 1 do 9 może wystąpić tylko raz. Tyle! Wciąż to samo, a jednak za każdym razem inaczej.
Co takiego jest w sudoku, że tyle osób lubi układać te cyferki? Nie wiem! Znajdując pod choinką pudełko z grą ucieszyłam się, że zamiast ślęczeć nad kartką papieru, będę planszę uzupełniać małymi kwadracikami. Z pewnością wygodniej, a firma Trefl, producent „Sudoku”, zadbał o staranne wykonanie tej łamigłówki. W pudełku znajduje się plansza (szkoda, że nikt nie pomyślał o drugiej!), 5 kolorowych zestawów po 81 elementów, klepsydra do odmierzania czasu, instrukcja w wielu językach oraz książeczka z zadaniami o trzech różnych poziomach trudności.
Zabawę można zaczynać! „Sudoku” nie ma jednych sztywnych zasad, więc reguły gry można nieco zmieniać – ważne, by 81 kosteczek trafiło na właściwe miejsca. To świetna rozrywka na samotne wieczory, ale i warto namówić znajomych na wspólne układanie - klepsydra odmierza nam czas, a my, pochyleni nad planszą, zapominamy o całym świecie. Są jedynie cyfry, i… magia tej, tak zwykłej, a niezwykłej gry.
Na naszym rynku są i wersje sudoku dla najmłodszych, przykładowo „Moje pierwsze sudoku” firmy KOD KOD (gdzie dzieci mogą układać elementy według kolorów, kształtów, liczb i obrazków), czy też urocza, bajkowa edycja Disneya. Wybór jest większy, każdy więc może znaleźć coś dla siebie. Kto zabawę zna, tego z pewnością namawiać nie trzeba - kto jeszcze sudoku nie poznał, może czas sięgnąć po łamigłówkę, która kilka lat temu tak zachwyciła świat?
Anna Curyło