- Chcę to powiedzieć moim kolegom. Nie będę kablem i donosicielem, można mi grozić czymkolwiek, nie będę władzom PiS donosił, o czym rozmawiałem z byłymi posłankami PiS. Pewnie mnie wyrzucą - powiedział w TVN 24 w programie "Tak jest" europoseł PiS Michał Kamiński. Burza medialna wybuchła chwilę później.
Kamiński tak skomentował swoje wcześniejsze oświadczenie, wedle którego zadzwonił do niego ktoś z szefostwa PiS-u, obiecując mu immunitet w partii, w zamian za dokładne sprawozdanie z prywatnego spotkania z Joanną Kluzik-Rostkowską. Inaczej miało grozić mu wydalenie z Prawa i Sprawiedliwości. Wygląda na to, że po jego komentarzu sprawa wydaje się przesądzona.
Kamiński najprawdopodobniej dołączy do Pawła Poncyljusza, który już od kilku dni krytycznie wypowiada się o prezesie i zarządzie partii. Obaj panowie jednoznacznie skrytykowali kierunek polityki, jaki obrał prezes Kaczyński wraz ze Zbigniewem Ziobro, mimowolnie chyba stając solidarnie z Joanną Kluzik-Rostkowską i Elżbietą Jakubiak. Pozytywnie wypowiedzieli się też o sposobie prowadzenia kampanii prezydenckiej, mimo przegranej ich kandydata uznając ją za sukces.
Przyjdzie im za to zapłacić. Prezes znany jest z braku jakiejkolwiek tolerancji na odmienne niż swoje poglądy, dlatego reperkusji można się spodziewać na dniach. I pewnie niespodzianki nie będzie a obaj panowie zasilą szeregi osób wyrzuconych z partii.
Kto dalej? W kuluarach politycznych mówi się o Adamie Bielanie, znanym z osobistej znajomości z Kamińskim. Czy dojdzie do zapowiadanego przez niektórych rozłamu w Prawie i Sprawiedliwości, jeszcze zobaczymy. Pewnie przed wyborami nie ma liczyć na większe ruchy w partii Jarosława Kaczyńskiego, ale kto wie. W końcu w polityce też wszystkie chwyty są dozwolone.