Siedem miesięcy po katastrofie smoleńskiej, medialno-polityczny show przeżywa kolejną odsłonę. Zintensyfikowana przez trwającą kampanię wyborczą, pamięć o zmarłych w Smoleńsku sprowadzona jest do politycznych przepychanek i manifestacji. Wszystko zaś opakowane jest w kolejne podsycanie wzajemnej nienawiści.
Już z samego rana odsłonięto na Powązkach pamiątkowy pomnik. W uroczystościach uczestniczył prezydent i przedstawiciele rządu. Zaproszony na ceremonię Jarosław Kaczyński odmówił, twierdząc, że właśnie wtedy zamierza składać kwiaty pod pałacem prezydenckim. Otoczony kamerami i najbliższymi poplecznikami, Kaczyński jak co miesiąc przyniósł pod pałac wieniec, dopiero później pojechał na Powązki, upewniając się tym samym, że nie trafi na prezydenta ani jakiegokolwiek posła PO.
Nikogo chyba nie zdziwiło, że prezes zrobi wszystko, aby nie spotkać się z prezydentem. Przecież już od miesięcy odmawiał zaproszenia na spotkania z Bronisławem Komorowskim, nie chcąc ryzykować konieczności odwzajemnienia gestu, gdyby prezydent, nie daj Boże, podał mu dłoń. Prezes przekonał się za to do wszelakich mediów, każdemu szczodrym gestem serwując swoje poglądy, szerząc kolejne teorie spiskowe do kwietniowych tragicznych wydarzeń.
"Demokracja jest w Polsce zagrożona" mówił prezes, jednoznacznie sugerując, że prezydent i premier są w sekretnym układzie z najwyższymi władzami Rosji. Już od 7 miesięcy on i jego najbliżsi współpracownicy jednoznacznie sugerują, że to zamach był powodem katastrofy. Ten sam zamach miał mieć na celu usunięcie z drogi politycznej Lecha Kaczyńskiego. Jak wieść głosi, zniechęcony niepowodzeniami w kraju, prezes wysłał do Stanów Zjednoczonych Antoniego Macierewicza i Annę Fotygę, aby wśród amerykańskich kongresmenów szukali zwolenników walki z Rosją. Liczy się cel. Liczy się władza. A jak pokazują ostatnie sondaże, Kaczyński nie ma co marzyć na wygraną i powrót na stanowisko premiera.
Pozostaje więc podsycanie niepokojów społecznych. Zwolennicy prezesa, 10 listopada zorganizowali pod pałacem prezydenckim kolejną manifestację. Kolejni zwolennicy Kaczyńskiego przynieśli flagi i krzyże, aby wspólnie śpiewać patriotyczne pieśni i krzyczeć hasła głoszące poszukiwanie tej prawdziwej prawdy i te wsparcia prezesa, jako tego prawowitego prezydenta. Wśród nich Jarosław Kaczyński, kreujący się na symbol prawowitości i wszelkich zachowań godnych Polaka. Tego prawdziwego Polaka oczywiście. To przecież prezes ma monopol na prawdziwą prawdę, na patriotyzm i to on byłby dla nas najlepszym z najlepszych przywódców. Szkoda tylko, że Polacy wybrali już na ten stołek kogoś innego. Jak twierdzi prezes przez pomyłkę. Uff.. Myślicie, że po kampanii będzie troszkę lepiej?