Reklama

To był początek września, wybrałyśmy się z przyjaciółką na koncert do miasta oddalonego od naszego o 100 km, i tak wybornie się bawiłyśmy, że zapomniałyśmy o upływie czasu i spóźniłyśmy się na ostatni pociąg. Jako, że nie chciałyśmy denerwować rodziców, postanowiłyśmy, że dotrzemy same do domu. Przyznam, że miałyśmy ogromnego pietra, ponieważ robiło się już ciemno, i łapanie stopa przez dwie młode dziewczyny nie było najlepszym pomysłem. Byłyśmy załamane ponieważ nikt nie chciał się zatrzymać, a i przejeżdżających aut o tej porze nie było zbyt wiele.

Po upływie godziny, załamane, chciałyśmy się ugiąć i zadzwonić po pomoc do rodziców. Jednak nagle, niespodziewanie zatrzymało się auto pełne facetów. Przyznam szczerze, że serce mało mi nie wyskoczyło z piersi, strasznie się bałam wsiadać do samochodu z tyloma mężczyznami w dodatku nieznajomymi. Przed oczami miałam już najgorsze wizje. Mimo wszystko po ich zapewnieniach, że dojedziemy całe i nic nam się nie stanie, postanowiłyśmy wsiąść. Okazało się, że chłopcy są bardzo w porządku, a jeden z nich wysoki brunet z najpiękniejszymi błękitnymi oczami, jakie widziałam, jest niezwykle przystojnym i miłym facetem. Całą drogę rozmawialiśmy jakbyśmy znali się całe życie, ja skrycie w duchu, żałowałam, że pewnie już nigdy go nie zobaczę...Ale kiedy dotarłyśmy na miejsce, On wysiadł za mną i poprosił o numer telefonu! Byłam w siódmym niebie. Pożegnaliśmy się, a ja cała w skowronkach poszłam spać, mając przed sobą jego obraz. Rano czekał na mnie sms, właśnie od niego z pytaniem czy dziś się zobaczymy. Dowiedziałam się, że mieszka w mieście obok, i już nie może doczekać się naszego spotkania! Oczywiście zobaczyliśmy się, i tak zaiskrzyło, że dziś... po 6 latach jesteśmy szczęśliwym małżeństwem!

Nigdy nie zapomnę tej niesamowitej i wyjątkowej dla mnie podróży samochodem, to dzięki temu, że do niego wsiadłam, mimo wielu oporów, poznałam miłość swojego życia. Dziś już wiem, że ta przejażdżka była moim PRZEZNACZENIEM

Reklama
Reklama
Reklama