Jest wiele miejsc na świecie uznawanych za bardzo romantyczne – Paryż, Wenecja, Dubrovnik, Hawaje, Taj Mahal w Indiach. Wszystko jednak zależy od indywidualnego postrzegania i rozumienia słowa „romantyczne”...
Paryż nie wywarł na mnie dużego wrażenia. Owszem, wieża Eiffla jest kolosalna i pięknie prezentuje się w nocy, kiedy to zapala się na niej tysiące światełek. Wenecja, nie wiem co może być romantycznego w zatłoczonym mieście i równie zatłoczonym gondolami kanale. Dubrovnik jak najbardziej zasługuje na miano Perły Adriatyku. Można by tak w nieskończoność debatować nad tym, które miejsce na świecie jest mekką zakochanych. Ale tak jak już wspomniałam, wszystko zależy od naszych upodobań.
Dwa lata temu, spędzając z moim narzeczonym wakacje na Krecie, postanowiliśmy zwiedzić sąsiednią wyspę, Santorini, zniszczoną około 1450-1500 roku p.n.e. przez potężną erupcję wulkanu oraz tsunami. Santorini podobnie jak Paryż czy Wenecja jest powszechnie uznawane za bardzo romantyczne i niepowtarzalne miejsce na świecie. Podchodząc krytycznie do miejsc publicznie rozreklamowanych, nie spodziewaliśmy się niczego nadzwyczajnego. Po dwóch godzinach w szybkim katamaranie, dopływając do portu, naszym oczom ukazuje się widok postrzępionej wyspy. To świadectwo tragedii, jaka rozegrała się tutaj tysiące lat temu. Po dopłynięciu do portu i postawieniu stóp na lądzie, nasze, a raczej moje pesymistyczne nastawienie, przemieniło się diametralnie w zachwyt. To faktycznie wyspa inna niż wszystkie, które do tej pory zwiedziliśmy.
Nie marnując czasu, wyruszamy na odkrywanie jej uroków. Im dalej wjeżdżamy w ląd, tym więcej niezwykłych i przepięknych widoków cieszy nasz wzrok. Po kilkunastu minutowej podróży niezwykle krętymi drogami, docieramy do słynnego z pocztówek i kalendarzy Oia, miasteczka położonego na północy wyspy. Kręte, wąskie uliczki, białe, wapienne domki, turkusowe morze, to wszystko znajdziemy niemal na każdej greckiej wyspie. Jednakże, kiedy naszym oczom ukazują się słynne, białe kapliczki z niebieskimi kopułkami, kolorowe domy zbudowane na klifach, jak również domy i hotele wydrążone w jaskiniach, wtedy już jesteśmy przekonani, iż Santorini bez wątpienia jest jedyną w swoim rodzaju wyspą.
Wspinając sie wyżej po wapiennych schodach, docieramy na sam szczyt miasteczka, z którego rozciąga się zapierający dech w piersiach widok na kalderę i na niezwykły kształt wyspy. To właśnie z Oia można podziwiać spektakularny zachód słońca. Niestety, tym razem nie jest nam dane tego doświadczyć, bo czas ucieka, a mamy jeszcze kilka miejsc do odwiedzenia. Zjeżdżając w dół, mijamy skały pokryte brunatną i czarną lawą. Gdzieniegdzie tylko widać drzewa i roślinność.
Docieramy do stolicy wyspy, Fira. Tutaj podobnie jak w Oia, witają nas przepiękne i niepowtarzalne widoki. Podobnie jak w Oia, mijamy nowożeńców z całego świata, którzy albo właśnie się pobrali, albo przyjechali tutaj specjalnie na sesję zdjęciową. Mamy jeszcze do odwiedzenia czarną i czerwoną plażę powulkaniczną, ale już obydwoje jesteśmy pod silnym wrażeniem i urokiem Santorini. Dzień szybko dobiega końca, żal opuszczać tą zaczarowaną wyspę, ale przyrzekamy sobie, iż za rok tutaj wrócimy, aby przypieczętować naszą miłość!
Dokładnie rok po naszej pierwszej wizycie na Santorini, wracamy tam ponowie, już nie jako turyści na jednodniową wycieczkę, ale jako narzeczeni, którzy wypowiedzą magiczne słowa przysięgi małżeńskiej w tym niezwykłym miejscu. Mając tym razem cały tydzień, zwiedzamy niemal każdy zakątek wyspy i za każdym razem odkrywamy jej piękno na nowo.
Dzień naszego ślubu był taki, jaki sobie zaplanowaliśmy – piękna pogoda, zatykające dech w piersiach widoki, obcy ludzie gratulujący nam, wszędzie witają nas uśmiechnięte twarze. Po sesji ślubnej siadamy na tarasie widokowym i czekamy na rozsławiony na całym świecie zachód słońca. Wsłuchując się w Cztery Pory Roku Vivaldiego, widzimy jak słońce zanurza się w Morzu Egejskim, a wyspę spowija czerwień.
Teraz już wiemy, dlaczego Santorini nazywane jest wyspą wampirów. Wiele w swoim życiu widzieliśmy zachodów słońca. Nigdy jednak nie doświadczyliśmy czegoś tak fenomenalnego. Łzy szczęścia spływają po policzkach, nie tylko dlatego, iż kilka godzin wcześniej zostaliśmy małżeństwem, ale dlatego, że było nam dane cieszyć zmysły niepowtarzalnym pięknem Santorini.
Nie bez powodu, wyspa nazywana jest przez Greków ‘’Kalliste’’, co znaczy najpiękniejsza. Dla nas zdecydowanie Santorini jest numerem jeden w rankingu najromantyczniejszych miejsc na świecie.