„Brzydzę się mężem. Wyszłam za faceta pachnącego francuskimi perfumami, a żyję z brudasem”
„Jego brzuch obwisł, włosy straciły dawny blask i często były tłuste, paznokcie za długie, a zapach? Kiedyś była to woń drzewnych nut, teraz to mieszanina potu, resztek jedzenia i dresu, który nosi niemal codziennie”.

Kiedyś nie mogłam oderwać od niego wzroku. Maks był tym typem mężczyzny, na którego kobiety oglądały się na ulicy – wysoki, wysportowany, zawsze świetnie ubrany i pachnący drogimi perfumami. Gdy poznaliśmy się na studiach, wydawało mi się, że trafiłam na ideał. Był pewny siebie, zabawny, a przy tym czuły i troskliwy. Uwielbiałam, gdy mnie obejmował, przyciągał do siebie i szeptał mi do ucha coś zabawnego.
Zmienił się
Dziś, gdy patrzę na niego, widzę innego mężczyznę. Zmęczonego, zaniedbanego faceta, który przestał się przejmować sobą i mną. Jego brzuch obwisł, włosy straciły dawny blask i często były tłuste, paznokcie za długie, a zapach? Kiedyś była to woń drzewnych nut, teraz to mieszanina potu, resztek jedzenia i starego dresu, który nosi niemal codziennie.
Starałam się nie myśleć o tym, ale coś się we mnie wypaliło. Każdy jego dotyk sprawiał, że spinałam się. Nie chciałam, żeby mnie przytulał, nie chciałam czuć jego skóry na swojej. Wieczorami udawałam zmęczenie, zasypiałam zanim zdążył położyć się obok mnie. Czasem miałam wrażenie, że nawet zapach jego ciała przenika moje ubrania i sprawia, że czuję się brudna. Nie mówiłam tego głośno. Nie chciałam go ranić. Ale jak długo można udawać?
– Nie wiem, co robić – zwierzyłam Natalii, mojej przyjaciółce.
– Może powinnaś z nim porozmawiać? Powiedzieć, że się od siebie oddaliliście?
Patrzyłam na nią i czułam, jak coś we mnie się zaciska.
– A jeśli to już nie ma znaczenia? Jeśli już go nie kocham?
Czułam, że to było najbliżej prawdy.
Wyczuwał to
Któregoś dnia krzątałam się po kuchni. Kroiłam warzywa do sałatki, chociaż wcale nie byłam głodna. Chciałam tylko uniknąć momentu, gdy Maks obejmie mnie i pocałuje. Zdarzało się to coraz rzadziej, ale czasem jeszcze próbował.
– Pachnie pyszniście – powiedział, wchodząc do kuchni.
Nie odpowiedziałam od razu. Wzięłam głęboki oddech i dopiero wtedy uniosłam głowę, starając się uśmiechnąć. W jego oczach zobaczyłam coś, co kiedyś sprawiało, że moje serce biło szybciej – ciepło, troskę, może nawet tęsknotę. Tyle że teraz nie czułam nic, tylko napięcie i ochotę, by się odsunąć.
– Dzięki – mruknęłam.
Maks podszedł bliżej i położył dłoń na mojej talii. Dawniej ten gest sprawiał, że moje ciało drżało, a teraz miałam ochotę odskoczyć. Zmusiłam się, żeby nie sztywnieć, ale on i tak to poczuł.
– Magda… – zaczął cicho, a ja wiedziałam, że zaraz padnie pytanie, na które nie mam dobrej odpowiedzi. – Czemu zawsze zasypiasz, gdy tylko próbuję cię pocałować?
Zamrugałam szybko, odwróciłam się i zajęłam się szufladą, szukając czegoś, czego wcale nie potrzebowałam.
– Przesadzasz, po prostu jestem zmęczona.
Usłyszałam, jak wypuszcza powietrze nosem. Wiedziałam, że to nie koniec.
– Nie przesadzam. Jeszcze rok temu nie zasypiałaś tak wcześnie… – powiedział cicho, jakby sam się bał tej rozmowy.
Poczułam wyrzuty sumienia
Przecież musiał dostrzegać, że coś jest nie tak, że od miesięcy uciekam przed jego dotykiem. Nie byłam dobra w oszukiwaniu.
– Po prostu… czasy się zmieniają – rzuciłam.
Stał jeszcze chwilę, jakby czekał, że dodam coś więcej. Potem odwrócił się i wyszedł z kuchni. Dopiero wtedy odważyłam się spojrzeć w jego stronę. Szedł powoli, ciężko, jak ktoś, kto nie chce przyjąć do wiadomości prawdy, która wisi w powietrzu.
Nie poddał się tak łatwo. Przez kilka dni chodził przygaszony, ale potem znów zaczął próbować. Zagadywał mnie, przynosił moje ulubione ciastka. Czułam, że próbuje mnie odzyskać, choć wcale nie wiedział, że już dawno mnie stracił.
– Może byśmy gdzieś wyszli w weekend? – zagadnął pewnego wieczoru.
– Mhm – mruknęłam.
– Serio – usiadł obok mnie, zbyt blisko, przez co odruchowo przesunęłam się kawałek dalej. – Może do kina? Albo na kolację?
Wiedziałam, że powinnam się zgodzić. Może gdybyśmy spędzili trochę czasu razem, coś by się zmieniło, może znowu bym poczuła to, co kiedyś. Tylko że nie chciałam próbować.
– Nie wiem, czy dam radę – rzuciłam wymijająco. – Praca mnie dobija, czuję się wykończona.
Powiedziałam to
Maks milczał przez chwilę, ale widziałam po jego twarzy, że nie był przekonany.
– Od jakiegoś czasu zawsze jesteś zmęczona – powiedział w końcu.
– Bo jestem – westchnęłam.
– Nie chodzi o pracę, prawda?
Nie odpowiedziałam.
To był pierwszy raz, kiedy powiedział to wprost. Do tej pory omijał temat, jakby liczył, że to coś przejściowego, że wszystko samo się ułoży.
– Magda, przecież widzę, co się dzieje! – uniósł głos. – Widzę, jak mnie unikasz, jak się odsuwasz, jak nie chcesz nawet, żebym cię dotknął! Czemu mnie odpychasz? Co się z nami stało?! – jego głos się załamał, jakby nagle wszystko do niego dotarło.
Wstałam gwałtownie, nie mogąc już dłużej tego słuchać.
– Bo mnie obrzydzasz – wyrzuciłam z siebie, zanim zdążyłam się ugryźć w język.
Patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, jakby nie wierzył w to, co właśnie powiedziałam. Widziałam, jak drga mu szczęka, jak zaciska dłonie w pięści, jak przez sekundę nie wie, co zrobić. Ja też nie wiedziałam.
Było mi głupio
Po tych słowach Maks stał jak zamrożony. Patrzył na mnie długo, ale nie powiedział nic. Nie krzyczał, nie próbował się bronić. Jakby czekał, aż dodam coś jeszcze, coś, co złagodziłoby ten cios. Ale nie miałam już nic do powiedzenia.
Odwrócił się wolno i wyszedł. Przez chwilę myślałam, że zaraz wróci i znów zacznie rozmowę, że będzie chciał mnie przekonać, że jeszcze można coś naprawić. Ale nie wrócił. Tego wieczoru położyłam się spać sama. Nie sprawdzałam, gdzie jest, nie nasłuchiwałam. Wiedziałam, że nie wejdzie do sypialni.
Dopiero w nocy, kiedy przebudziłam się z uczuciem dziwnego niepokoju, usłyszałam go. Kręcił się na kanapie, przewracał z boku na bok, raz po raz wstawał i chodził po mieszkaniu. Po chwili poszedł do kuchni, otworzył lodówkę, ale nic z niej nie wyjął. Słyszałam, jak otwiera szuflady, jak nalewa sobie wody, jak siada ciężko na krześle. Nie spał całą noc. Ja też nie.
Rano, kiedy weszłam do kuchni, siedział przy stole, wciąż w tych samych ubraniach, z łokciami opartymi o blat i wzrokiem wbitym w filiżankę kawy. Nie spojrzał na mnie. Nie powiedział ani słowa.
Przygotowałam sobie herbatę i usiadłam naprzeciwko niego. Chciałam coś powiedzieć, ale w głowie miałam pustkę. Co mogłam mu powiedzieć? Że nie chciałam? Że powiedziałam to w złości? To nie była prawda.
Oddaliliśmy się
Maks w końcu się odezwał.
– Wiesz, co jest najgorsze? – jego głos był zmęczony. – Że nie byłem na to gotowy.
– Przepraszam – powiedziałam, ale wiedziałam, że to słowo nic nie znaczy.
– Nie przepraszaj – pokręcił głową. – W końcu powiedziałaś, co naprawdę myślisz.
Znów zapadła cisza, ale tym razem była inna. Cięższa. Jakbyśmy oboje wiedzieli, że coś się skończyło.
Tego dnia wróciłam z pracy i zastałam kanapę zasłaną jego kocem i poduszką. Żadnego komentarza, żadnej rozmowy. Po prostu się tam przeniósł. To było jak cichy koniec. Nie było kłótni, wrzasków, łez. Tylko pustka i coraz większa odległość między nami.
Przez kolejny tydzień prawie się do siebie nie odzywaliśmy. Maks unikał mnie, ja unikałam jego. Kiedy wchodził do kuchni, ja akurat miałam coś do zrobienia w łazience. Kiedy ja włączałam telewizor, on wychodził do sypialni. Wieczorami kładłam się sama, a on zasypiał na kanapie.
Nie pytał, czy zmienię zdanie. Nie próbował mnie przekonać, że możemy to naprawić. Może miał nadzieję, że powiem coś pierwsza, ale ja milczałam. Aż któregoś wieczoru wróciłam z pracy i zobaczyłam go przy drzwiach z walizką.
Po prostu odszedł
Stał oparty o ścianę, w tej samej skórzanej kurtce, którą nosił od lat, z torbą sportową przewieszoną przez ramię.
– Co robisz? – zapytałam, chociaż odpowiedź była oczywista.
– Wyprowadzam się – odpowiedział spokojnie.
– Już podjąłeś decyzję? – zapytałam.
Maks uśmiechnął się smutno.
– Ty podjęłaś ją pierwsza.
Przez chwilę myślałam, że powinnam go zatrzymać. Że powinnam powiedzieć cokolwiek, co sprawiłoby, że się zawaha. Ale nie potrafiłam.
– Nie musisz nic mówić. Wszystko wiem – dodał, jakby czytał w moich myślach. – Nie martw się. Teraz już nie będziesz musiała na mnie patrzeć.
Złapał walizkę, otworzył drzwi i wyszedł. Usłyszałam, jak schodzi po schodach, jak zatrzaskują się drzwi na dole, a potem nastała cisza.
Usiadłam na środku salonu i rozejrzałam się wokół. Wszystko wyglądało tak samo, ale czułam, że coś się zmieniło. Jakby brak jego rzeczy nagle odsłonił miejsca, których wcześniej nie zauważałam.
Na krześle wciąż leżała jego stara koszula, ta, w której czasem chodził po domu. Nagle wydała mi się samotna, jakby czekała, aż ktoś ją zabierze. Jego kubek wciąż stał na kuchennym blacie.
Zostałam sama
Złapałam się na tym, że czekam, aż wróci. Aż nagle otworzą się drzwi i powie, że zapomniał czegoś zabrać. Że to wszystko było pomyłką, że musimy porozmawiać jeszcze raz. Ale drzwi pozostały zamknięte.
Wstałam i zaczęłam sprzątać. Zebrałam koszulę i wrzuciłam ją do torby z rzeczami, które zamierzałam mu oddać. Sięgnęłam po jego kubek, ale zamiast go schować, usiadłam przy stole i zaczęłam obracać go w dłoniach. Coś we mnie ścisnęło się boleśnie.
Czy mogłam to rozegrać inaczej? Czy gdybym powiedziała mu to łagodniej, może by coś zrozumiał? A może już dawno byliśmy dla siebie obcymi ludźmi i tylko odwlekaliśmy to, co było nieuniknione? Nagle poczułam, jak oczy zaczynają mnie piec.
Przez ostatnie tygodnie wydawało mi się, że czuję tylko ulgę, że przecież tego chciałam, że nie mogłam dłużej udawać. Ale teraz, kiedy w końcu zostałam sama, ogarnęła mnie pustka.
Nie dlatego, że go kochałam. Tylko dlatego, że to był koniec czegoś, co kiedyś było ważne.
Magda, 30 lat
Czytaj także:
„Moje małżeństwo było zimne jak Suwałki w lutym. W zimowe wieczory rozpalały mnie myśli o tym, co zrobił mój szwagier”
„Kelnerka zamiast deseru podała mi tajemnice o moim facecie. To co powiedziała, w ogóle mi się nie spodobało”
„Chciałem zostać rozwodnikiem, a stałem się wdowcem. Cała rodzina twierdzi, że to ja ją wykończyłem”

