„Mój były to cham i despota, który miga się od płacenia na własne dzieci. Nikt nie jest idealny, a ja... wciąż go kocham”

matka z dziećmi fot. Adobe Stock, natalialeb
„Wierzyłam, że wciąż mam na niego wpływ i jeśli się postaram, potrafię zatrzymać zło, jakie się między nas wkradło. Nie chciał się spotkać, nie odbierał telefonów i wreszcie, przez wspólnego kolegę zapowiedział, że jeśli nie przestanę go dręczyć, założy sprawę o nękanie”.
/ 17.02.2022 05:25
matka z dziećmi fot. Adobe Stock, natalialeb

Było tak, jakby szedł wyrzucić śmieci. Kiedy zapytałam, po co mu ta wielka torba, odparł, że wyprowadza się z domu. Nie dotarło to do mnie od razu…

– Gdzie się wyprowadzasz? Kiedy?

– Teraz. Po resztę rzeczy przyjadę kiedy indziej – odparł, zapinając płaszcz.

– Ale co ty gadasz? Zwariowałeś?

Wtedy powiedział, że poznał kobietę, właściwie dziewczynę, i że się zakochał.

– Mam tylko jedno życie – oznajmił. – Chcę być szczęśliwy!

– A ja? A dzieci? Co z nami?!

– Będę płacił. Dzieciakom wytłumaczę, co i jak. A ty dasz sobie radę.

Coś się we mnie wtedy przekręciło, jakby mi tchu zabrakło, jakbym szła pod wodę, na samo dno… Myślałam, że nigdy się z tego nie pozbieram!

Wzięliśmy ślub, bo Darek nalegał.

– Mamy dwoje dzieci – mówił. – Tyle lat jesteśmy razem. Czego się boisz?

Ja nie chciałam. Kochałam go, ale… widziałam plamy na swoim Słońcu. Mój partner był porywczy, zamknięty w sobie, uparty. No i tak przystojny, że mi go zazdrościły wszystkie koleżanki. To niby nie jest wada, ale często miałam dosyć tych maślanych spojrzeń i zaczepek. Teraz babki nie mają skrupułów; jak im się facet podoba, nie patrzą, czy wolny, czy zajęty. Biorą jak swojego!

Ja też jestem dość atrakcyjna, jednak przy Darku gasłam… Kiedy gdzieś razem wychodziliśmy, musiałam się nastarać, żeby mu dorównać. To mnie zawsze męczyło! Utyć nie wolno, nawet w ciąży trzeba uważać, bo on nie lubi grubych.

Jest strasznym czyściochem, więc na pysk padałam, żeby było jak w pudełku, bo zaraz się krzywił i marudził; dzieciom też się obrywało. W końcu tak je wytresował, że na pół godziny przed jego przyjściem z pracy przestawały się bawić i siedziały sztywno w kącie. Widziałam to i próbowałam tłumaczyć, że dzieci to dzieci, więc mają prawo bałaganić, jednak do Darka nic nie trafiało.

Wciąż mi zarzucał, że je rozpuszczam.

– Włażą ci na głowę! Ktoś musi wprowadzać dyscyplinę w tym domu! – mówił.

Synek tak się go bał, że aż się trząsł, żeby tylko nie mówić tacie, kiedy coś przeskrobał. Wiem, że to niepedagogiczne, ale ukrywałam wybryki dzieci ze strachu o nie. Wprawdzie Darek ich nie bił, jednak tak wrzeszczał i wymachiwał rękami, jakby zaraz miał je lać. Więc kłamałam, że są idealne. To się też obróciło przeciwko mnie, bo często były niegrzeczne, wiedząc, że i tak się im upiecze. Błędne koło.

Też mam udział w tym idiotycznym wychowaniu, bo najpierw straszyłam:

– Zobaczysz, przyjdzie tata, ciekawe, co powie – a później kłamałam, że wszystko jest w porządku.

Dzieciaki nie wiedziały, co im wolno, ja chodziłam wiecznie podminowana, jednym słowem – horror.

Teraz żałuję, ale byłam wygodna i leniwa, wolałam, żeby Darek załatwiał trudniejsze sprawy, spychałam z siebie każdy problem. Myślałam, że jeśli posprzątam, ugotuję, poceruję, popiorę, to już mam z głowy obowiązki żony i mamy.

Przez chwilę poczułam się lepiej

Powinno mi było ulżyć, kiedy się wyprowadził, ale ja zastygłam jak w jakimś szoku! W głowie mi się nie mieściło, że mógł tak zwyczajnie nas wykopać na boczny tor. Z dnia na dzień odejść! Byliśmy rodziną, może nieidealną, ale gdzie takich szukać? Wszyscy mają jakieś problemy!

Długo trwało, zanim udało mi się jako tako pozbierać. Mówiłam wszystkim, że Darek wyjechał służbowo i chyba sama w to wierzyłam. Dlatego o mało się nie przewróciłam z wrażenia, kiedy zobaczyłam go w markecie robiącego zakupy. Pchał wyładowany wózek, a obok dreptała młodziutka, ładna dziewczyna w zaawansowanej ciąży.

Zauważyłam, że zanim włoży do kosza jakiś produkt zdjęty z półki, patrzy pytająco na Darka i czeka, co on zdecyduje. Jeśli kiwnął głową na tak, ona się uśmiechała i zakup lądował w koszu, jeśli się skrzywił, szybciutko odstawiała wszystko na miejsce. Znałam te momenty! Bez zgody pana męża nawet gwoździa nie mogłam kupić. Dareczek się nie zmienił; usłyszałam, jak strofuje swoją partnerkę.

– Zostaw te lody! Już wyglądasz jak mors, chcesz się opychać słodyczami?!

– Ale mam taką ochotę na te truskawkowe – prosiła. – Aż mi ślina leci. Tylko łyżeczkę bym zjadła…

– Mowy nie ma! Brakuje ci silnej woli. Jak zaczniesz się napychać, nie przestaniesz, aż opróżnisz pojemnik! Ja cię znam!

Nadal był chamem i egoistycznym prostakiem, tylko ja nagle to zauważyłam! Moja wściekłość i żal wezbrały jak nagła fala, nie mogłam jej opanować. Tak mocno walnęłam go wózkiem w tyłek, że aż się zachwiał. Odwrócił się z zamiarem zrobienia awantury, ale zobaczył mnie i zdębiał.

– Czego się gapisz, palancie? – fuknęłam na niego. – Nie tarasuj przejścia!

Stał z rozdziawioną gębą. Zrozumiał, że jestem gotowa na wszystko i się przestraszył. Znałam tę cechę jego charakteru, zawsze ustępował przed silniejszymi, stawiał się tylko słabszym od siebie.

– Drań! – powiedziałam bardzo głośno do otaczających nas ludzi. – Pastwi się nad kobietą w ciąży!

Ulżyło mi tylko na chwilę. Wkrótce wróciła tęsknota. Zmył się, zanim tłum zaczął gęstnieć. Ludzie lubią widowiska, więc komentarze na jego temat latały jak osy. Jeszcze chwila, a dostałby za swoje… A ze mnie jakby nagle spadły jakieś łańcuchy, taka się poczułam lekka i wolna!

„Jakie to szczęście, że się uwolniłam od tego debila! – pomyślałam. – Dlaczego ja tak rozpaczałam?”. Ale to tylko na chwilę tak mi ulżyło. Przede mną było jeszcze wiele ciężkich chwil…

Najgorzej wspominam walkę z Darkiem o alimenty. Mój były przedstawił plik zaświadczeń, że stracił stałą pracę, że choruje i masę kasy wydaje na leki, nawet recepty przedstawił jako dowody. Ale ja wiedziałam, że to kpina ze sprawiedliwości, bo jak się ma znajomych lekarzy, to oni zapiszą, co się chce! Był zdrów jak byk, udawał załamanie nerwowe i alergię na wszystko. Wychodziło na to, że głównie na własne dzieci!

Jego adwokat argumentował, że ja zostałam w naszym wspólnym mieszkaniu. A gdzie niby miałam pójść z dwójką małych dzieci? Pod most?! Takie pytanie zadałam na rozprawie:

– Gdzie się mieliśmy podziać, kiedy mąż i tatuś oznajmił, że ma nas dosyć?

Sędzia kazała adwokatowi Darka odpowiedzieć, ale on zamącił, że są cywilizowane sposoby podziału lokalu mieszkalnego, i że wobec takiej sytuacji mój były mąż jest pokrzywdzony.

– Za chwilę pozwanemu urodzi się następne dziecko! – argumentował adwokat. – Musi mieć środki na to, żeby zabezpieczyć los nowej rodziny… Jego aktualna sytuacja materialna nie pozwala na takie świadczenia alimentacyjne, o jakie wnioskuje powódka!

Nie ma co, ten podlec dobrze się przygotował do sprawyNie zmieniłam zamków w drzwiach, a on nadal miał klucze, więc kiedyś przylazł cichcem i wyniósł z łazienki moje kosmetyki – jako dowód, ile mam kasy i na co ją wydaję. Sfotografował wnętrze lodówki, że niby stać mnie na soki, wędlinę, owoce, serki i tym podobne. Zrobił zdjęcia mojej biżuterii, tylko zapomniał dodać, że oprócz pierścionka nic od niego nie dostałam; wszystko było prezentami od mojej rodziny albo pamiątkami po babci.

Wyszło na to, że jestem zamożna, i że można mnie zbyć jakimś ochłapem. W rezultacie na dzieci dostałam grosze. Sąd podzielił opinię, że mieszkanie z umeblowaniem jest wystarczającą rekompensatą za moje zmarnowane małżeństwo. Mój były wspaniałomyślnie się zobowiązał, że jeśli sytuacja materialna mu się poprawi, sam podwyższy alimenty. Więc musiałam sobie radzić sama…

Aśka donosiła mi o wszystkim

Nie śpieszyłam się do rozwodu. Mimo wszystko jeszcze go kochałam… No ale jak wytłumaczyć sercu, że ma nie boleć z żalu i nie bić mocno na widok mężczyzny, który jest ojcem dzieci, a kiedyś był całym światem? Chciałam z nim rozmawiać, tłumaczyć, że tak nie można postępować! Wierzyłam, że jeszcze mam na niego wpływ, że jeśli się postaram, potrafię zatrzymać zło, jakie się między nas wkradło.

„Przecież się kochaliśmy, byliśmy sobie bliscy – myślałam. – Niemożliwe, żeby to tak przepadło bez śladu”. Ale on nie chciał się spotkać, nie odbierał moich telefonów i wreszcie kiedyś, przez wspólnego kolegę zapowiedział, że jeżeli nie przestanę go dręczyć, założy sprawę o nękanie.

Dopiero wtedy zrozumiałam, że naprawdę wszystko skończone.

Musiałam się pozbierać i zacząć budować swój świat od nowa. Każdy, kto został sam po ciężkich przejściach, wie, jakie to trudne! Moja koleżanka pracowała z siostrą aktualnej miłości Darka, więc miałam o nich wiadomości z pierwszej ręki. Każde słowo mnie raniło, ale chciałam znać szczegóły i błagałam, żeby Aśka opowiadała mi z detalami, co się u nich dzieje. Byłam jak narkomanka…

Kiedyś Aśka wpadła do mnie jak bomba, krzycząc od progu, żebym siadała, bo się przewrócę.

– Jest sprawiedliwość na świecie! – oznajmiła zdyszana z emocji. – Zostałaś pomszczona, Marianko!

Okazało się, że ta małolata zostawiła mojego byłego na lodzie. Tuż przed porodem oświadczyła, że dziecko nie jest jego, i że ona kocha innego mężczyznę. Pokłócili się, bo tamten nie chciał być ojcem, ale teraz zmądrzał i już chce, więc ona odchodzi. Tylko z tamtym może być szczęśliwa, więc Darek niech spada!

– Spakowała manatki, i tyle ją widział – moja koleżanka aż się zachłystywała od tych nowin. – Teraz podobno siedzi sam i rozpacza. Dobrze mu, zdrajcy jednemu! Możesz triumfować!

Nie czułam żadnej radości. Było mi żal – jego, siebie, naszych dzieci i tego pobojowiska, na jakim wszyscy się teraz znaleźliśmy. „Dostał za swoje – myślałam. – Owszem, ale po co nam tyle wzajemnych krzywd i ciosów. Rany się w końcu zabliźnią, jednak blizny będą bolały długie lata, a dzieciaki nigdy tego nie zapomną”.

Wiedziałam, że mam rację. Przy ojcu były wystraszone i cichutkie, bo na nie warczał, a teraz jeszcze mocniej się schowały w sobie. Mogły psocić do woli, nie sprzątać, a one jakby na przekór – posmutniały, zlękły się czegoś, i tak siedziały jak dwa przerażone zające. Ich świat też się rozpadł. Postanowiłam niczego nie owijać w bawełnę. Dosyć kłamstw i przemilczania!

– Kochacie tatę? – zapytałam. – Chcecie, żeby do nas wrócił?

– Chcemy – zabrzmiał duet Stasia i Meli.

– Ale on już nas nie chce. Będzie miał nowe dziecko. Słyszeliśmy, jak rozmawiałaś z ciocią – przyznał synek.

– Nie podsłuchujcie, bo z tego zawsze wychodzą mylne informacje. Nie ma żadnego dziecka, tylko wy jesteście!

– To dlaczego tata odszedł? Przez nas?

– Nie, córeczko. Przez nikogo. Czasami dorośli muszą odpocząć od siebie.

– A teraz wróci? – pytała Mela.

– Nie wiem. Zapytam. Może wróci…

– A jeśli nie? – dopytywał Staś.

– Zaczekamy, aż za nami zatęskni. Dlatego pytam was, czy damy mu szansę?

Wtedy mój mały syn powiedział coś, co mnie prawie zwaliło z nóg!

– Sobie wszystkim damy szansę. My jemu, a on nam. Wtedy będzie dobrze…

I oboje rzucili mi się na szyję.

Mam zamiar pogadać z Darkiem. Opowiem mu o rozmowie z dziećmi. Mam nadzieję, że wspólnie się zastanowimy, jak połatać dach, który się nam zwalił na głowy. Jeśli cała rodzina się za coś bierze, to musi się udać. Uśmiecham się, bo wierzę, że jest między nami jeszcze miłość. Może trochę słabsza, poobijana, zawstydzona i niepewna swego, ale jest. Jeżeli ją odczyścimy i wykurujemy, damy radę!

Czytaj także:
„Byłam dla sąsiadki niej lepszą córką, niż rodzona. Dziewczyna oskarżyła mnie, że chcę wyłudzić od staruszki mieszkanie”
„Ludzie na wsi nie dają mi żyć, bo jestem singielką. Nawet ksiądz węszy sensację i wtrąca się w moje życie łóżkowe”
„Córka z radosnej nastolatki przemieniła się w apatyczną i przygaszoną. Odpowiedź znalazłam w pamiętniku”

Redakcja poleca

REKLAMA