Prawo było pomysłem moich rodziców. Tata miał dużą firmę w branży obuwniczej, mama zajmowała się aranżacją wnętrz. W naszym domu zawsze były pieniądze, a oni uważali, że ja również powinienem się w życiu ustawić. Tak naprawdę marzyłem o karierze fotografa, zrobiłem nawet kilka kursów w tym kierunku. Trudno jednak było im wytłumaczyć, zwłaszcza tacie, że to nie hobby, a zajęcie, z którego też można mieć pieniądze. Uznałem, że dla świętego spokoju skończę studia, a potem spróbuję szczęścia ze zdjęciami. Jeśli nie wyjdzie, będę przecież mógł poszukać czegoś w zawodzie.
Jednym z niewielu plusów studiowania prawa okazała się Marysia. Oczarowała mnie już na samym początku. Była zupełnie inna niż te wszystkie rozchichotane, głośne dziewczyny. Skromna, poukładana, skupiona na nauce. W dodatku ładna, choć wcale nie używała w nadmiarze tych wszystkich specyfików do makijażu. Musiałem ją bliżej poznać. Po prostu nie widziałem innego wyjścia.
„Najważniejsze, żebyś ty był szczęśliwy”
Z początku naszej znajomości Marysia zdawała się nie dowierzać, że zwróciłem na nią uwagę. Jak przyznała, podobno wszystkie dziewczyny z roku były mną zainteresowane. Właściwie średnio mi to schlebiało. Wiedziałem przecież, że to wcale nie ze względu na moją osobowość ani nawet wygląd, tylko z powodu kasy moich rodziców.
Marysia nie rozumiała, dlaczego postanowiłem zbliżyć się akurat do niej. Nie pochodziła przecież z zamożnej rodziny. Jej ojciec pracował na kasie w markecie, a matka w barze szybkiej obsługi. Próbowałem jej tłumaczyć, że dla mnie to nie ma znaczenia, że interesuje mnie ona, a nie to, gdzie mieszka ani co robią jej rodzice. Mimo to wciąż zdawała się nie dowierzać.
Kiedy po miesiącu znajomości postanowiłem zaprosić ją do nas do domu, na obiad, trochę się krępowała. Uważała, że moi rodzice na pewno jej nie zaakceptują.
– Jesteś dla mnie ważna, Marysiu – powiedziałem jej wtedy, zdobywając się na odwagę. – I chciałbym bardzo, żeby było z tego coś więcej.
– Ja też – przyznała cicho, choć unikała mojego wzroku.
– Więc pozwól mi przedstawić cię rodzicom – nalegałem. – Zobaczysz, że się nie zawiedziesz.
Marysia dała się namówić i w jedną z niedziel przyszła do nas na obiad. Atmosfera przy stole była swobodna, a i moja dziewczyna wkrótce nieco się ośmieliła. Rodzice nie dawali jej odczuć, że czymkolwiek się od siebie różnimy. Chętnie wypytywali ją o rodzinę, plany na przyszłość, zainteresowania. Choć czasami ich ciekawość była irytująca, Marysi najwyraźniej to odpowiadało.
Kiedy wyszła, postanowiłem z nimi porozmawiać. Co tu kryć – byłem ciekawy ich opinii na jej temat. W duchu natomiast liczyłem na to, że ją polubili i chętnie będą ją widzieć u mojego boku.
– I jak? – rzuciłem trochę spięty. – Urocza jest, prawda?
Tata coś tam mruknął i pokiwał głową.
– Ale polubiliście ją, tak? – dociekałem, wiedząc, że on akurat nigdy nie był zbyt wylewny.
Mama uśmiechnęła się do mnie i położyła mi dłoń na ramieniu.
– Kochanie, najważniejsze jest to, co wy do siebie czujecie – stwierdziła. – Jeśli ona cię uszczęśliwia, to pokochamy ją tak samo, jak ty. Możesz być pewien.
Franek zasiał we mnie ziarno wątpliwości
Wszystko między nami układało się tak dobrze, więc szybko uznałem, że powinienem to popchnąć naprzód. Niewiele brakowało, a moja mama i Marysia zostałyby najlepszymi przyjaciółkami, choć za najdoskonalszą pomoc w gotowaniu mama uznała jej siostrę, Martę. Obie były teraz częstymi gośćmi w naszym domu i trzeba przyznać, że nawet tata trochę się ożywiał, gdy Marta, poproszona przez Marysię, zaczynała coś opowiadać.
W końcu, przy którymś ze wspólnych obiadów zebrałem się na odwagę i zadałem Marysi to najważniejsze pytanie. Choć była bardzo zdumiona, prędko się zgodziła. Ja natomiast nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście, bo ta niezwykła dziewczyna już wkrótce miała zostać moją żoną.
Dni mijały, a ja utwierdzałem się w przekonaniu, że moje życie to prawdziwa bajka. Marysia co prawda miała teraz mniej czasu, bo zaczęła pracę na pół etatu w barze, ale i tak wszystko wokół mnie cieszyło. Zresztą, gdy jej nie było, bardzo często wpadała do mnie jej siostra. W sumie też się zaprzyjaźniliśmy i znaleźliśmy sporo wspólnych tematów.
Któregoś dnia wyszedłem do baru z Frankiem, moim najlepszym przyjacielem. Od zakończenia liceum widywaliśmy się dość rzadko – on poszedł na zarządzanie, wybrał inną uczelnię, zaczął pracę w hotelu i było mało okazji, żeby się spotkać. Mieliśmy więc co nadrabiać. Kiedy opowiedziałem mu o mojej narzeczonej, zaczął mi się przyglądać z uwagą.
– A nie przyszło ci do głowy, że ona też jest z tobą dla pieniędzy? – zapytał w końcu.
W pierwszym momencie się oburzyłem, no bo jak on w ogóle mógł tak sądzić. Potem przyszło lekkie zawahanie.
– Ona taka nie jest, Franek – przekonywałem go mimo to. – Jest skromna i…
– No właśnie – wszedł mi w słowo. – Skoro sam mówiłeś, że nie pochodzi z zamożnej rodziny, to twoja kasa byłaby dla niej prawdziwym wybawieniem.
– Przestań! – żachnąłem się. – To bardzo miła i szczera dziewczyna. Nie byłaby zdolna do czegoś takiego.
– Możliwe – przyznał. – Ale co ci właściwie szkodzi sprawdzić? Przekonaj się, czy gdybyś nie miał grosza przy duszy, też byłaby w ciebie tak samo zapatrzona.
Długo myślałem nad tym, co powiedział mi Franek. Ostatecznie doszedłem do wniosku, że wcale nie miał takiego złego pomysłu. W końcu mogłem się zdobyć na jeden jedyny, niewinny test. Potem wszystko bym Marysi wyjaśnił, a ona nie powinna się złościć. Tak, powinna przecież zrozumieć.
Zadzwoniłem do mojej narzeczonej i zapowiedziałem, że wpadnę do niej do domu, bo mam jej do powiedzenia coś bardzo ważnego. Na miejscu zastałem ją i Martę. Ich rodzice byli w pracy, więc nie miałem większej liczby świadków. Wtedy powiedziałem im, że pokłóciłem się z rodzicami i wyprowadziłem z domu. Co więcej, rzucam studia, by poświęcić się fotografii. Przekonałem je także, że tata dostał szału i zagroził odcięciem mnie od kasy.
Może będzie z tego coś więcej?
– Ale to przecież nic takiego – powiedziałem do oszołomionej Marysi z przekonaniem. – W końcu mamy siebie, prawda?
Coś tam wtedy przebąknęła. To Marta zaczęła mnie pocieszać, mówić, że na pewno sobie jakoś poradzę, bo jestem mądry i wiem, czego w życiu chcę. Trochę zdziwiony takim obrotem spraw wyszedłem, mówiąc, że muszę sobie znaleźć tymczasowe lokum.
Wieczorem zadzwoniłem do Marysi, a ona nie odebrała. Właściwie nie odebrała już żadnego telefonu ode mnie.
Dwa tygodnie później w naszym domu zjawiła się Marta. Była trochę zaskoczona, że wciąż mieszkam z rodzicami, a nasze relacje nie są nawet napięte. Jak się okazało, Marysia nie chciała o mnie słyszeć. Nazwała mnie głupim dzieciakiem, który roztrwonił wielkie pieniądze dla jakiejś głupiej fanaberii. Podobno nie miała czasu na takich niestabilnych głupców. Ona potrzebowała faceta z klasą. Nasze zaręczyny mogłem więc oficjalnie uznać za zerwane. Choć Marysia nie planowała się do mnie odzywać, Marta nie mogła się pogodzić z tym, jak jej siostra mnie potraktowała. Uznała, że powie mi o wszystkim i przeprosi. W jej imieniu.
Dziś od tamtych zdarzeń upłynęło pół roku. Wciąż utrzymuję kontakt z Martą. Okazała się świetną przyjaciółką, która rozumiała więcej niż podejrzewałem. Dowiedziała się o moim podstępie i choć go nie pochwalała, pojęła, dlaczego wprowadziłem go w życie. Obecnie jesteśmy ze sobą dość blisko. Chodzimy do kina, czasem na jakąś kolację czy szybką kawę. Moi rodzice też nie wyobrażają sobie, żeby miała nas nie odwiedzać, nawet jeśli jej siostra okazała się tak wyrachowaną osobą. Czasem nawet żałuję, że to nie ją poznałem jako pierwszą. A może z czasem będzie z tego coś więcej?
Czytaj także:
„Kobieta jak ze snów flirtuje ze mną na całego, a ja jestem skołowany. Nie mam wyglądu ani kasy, czy to jakiś zakład?”
„Ślub z Elizą był spełnieniem moich marzeń. Gdy wygadała koleżankom, że jest ze mną tylko dla kasy, musiałem się zemścić”
„Mąż ożenił się ze mną tylko dla kasy mojego taty. Gdy przepisałam na niego mieszkanie, przyprowadził mi kochankę”