2046

Bardzo kochamy filmy Kar-Waia, ale nikt nie kocha ich tak jak on sam.
/ 16.03.2006 16:57
Nowy film Wong Kar-Waia nosi znamiona ciąży przenoszonej. Reżyser pieścił się z nim pięć lat (realizację przerwała na jakiś czas epidemia SARS). Najwyraźniej nie chciał się rozstać ze swoim ukochanym dzieckiem, w nadziei, że można je jeszcze ulepszyć. A lepsze, jak wiadomo, jest wrogiem dobrego.
W efekcie zbyt wiele znajdziemy w „2046” miejsc irytująco nudnych i pustych, powtórzeń i monotonnych lejtmotywów, zbędnych nawet mimo tego, że film traktuje o powtarzalności i monotonii pragnień. Podobną myśl wyraził Kar-Wai w swoim poprzednim dziele – „Spragnieni miłości” (wydanym właśnie na DVD), tam jednak ujął ją w prostą i klarowną formę quasi-buddyjskiej przypowieści.
W „2046” obiekty erotyczne zostały zmultiplikowane, a fabuła zdublowana. Oglądamy bowiem dwa filmy w jednym. Najpierw jest to science fiction o podróży do roku 2046, w którym można odzyskać wspomnienia. Okazuje się, że to tylko powieść tworzona przez pisarza Chowa (Tony Leung) w latach 60. w Hongkongu. Praca nad książką przeplata się ze wspomnieniami Chowa i jego obecnymi romansami. Cały zaś magnetyzm erotyczny skupiony jest wokół pokoju hotelowego numer 2046, w którym spotykali się bohaterowie „Spragnionych miłości”.
Zawiła fabuła potwierdza renomę Kar-Waia jako piewcy symulakrów, a nawet czyni z niego klon... inżyniera Mamonia z „Rejsu”. Tamten powiadał, że „lubi tylko te piosenki, które już słyszał”. Kar-Wai rozszerza tę sentencję: „Kochamy tylko to, co już znamy”. Nasze uczucia są bowiem skonstruowane z fragmentów wspomnień, zapamiętanych detali, zasłyszanych dźwięków, obejrzanych filmów, zafiksowanych w głowie obrazów. Na ich podobieństwo kształtujemy obiekt pożądania. Miłość rozgrywa się nie w czasie rzeczywistym, lecz w czasie wiecznie niedokonanym. Najbardziej bezpośrednia więź łączy pisarza z córką właściciela hotelu, dziewczyną, z którą nie ma romansu. Reszta kobiet to fantomy lub zgoła cyborgi, kolejne projekcje zakochanej (w sobie?) wyobraźni.
Kar-Wai potrafi pokazać wszystkie te „magdalenki” – kobiece twarze, kroje ich sukien, fryzury, także przedmioty i wnętrza hotelowe – ze zmysłową i głęboko melancholijną siłą. Ale ta sugestywna wizja zbyt mocno podszyta jest narcystycznym autoerotyzmem. My bardzo kochamy filmy Kar-Waia, ale nikt nie kocha ich tak jak on sam.

Bartosz Żurawiecki/ Przekrój

„2046”, reż. Wong Kar-Wai, Chiny/Francja/Niemcy/Hongkong 2004, Gutek Film