Całe życie poświęciła ubogim. Odważna, bezkompromisowa. Zaprzecza wizerunkowi rozmodlonej, biernej wersji zakonnicy. Siostra Małgorzata Chmielewska zachęca do spędzenia Wielkanocy na pomaganiu innym, ale wielkim, zamiast, jak to określiła "ekstremalnej drogi krzyżowej".
Każdy dobry chrześcijanin powinien czuć się żołnierzem. W dobrym sensie. Albo sportowcem. Święty Paweł mówi: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem”.
Wielkanoc jest czasem zadumy połączonej z nadzieją: duchową, widzialną, kiedy jako przykładny katolik pójdziemy do kościoła na nabożeństwo, kiedy wyznamy nasze grzechy na spowiedzi. Wówczas panuje przekonanie - zrobiłem, co mogłem. Siostra Małgorzata Chmielewska namawia do ekstremalnie dobrych uczynków - róbmy coś dla innych, co ma wymiar duchowy i materialny. Dajmy swój czas i swoją pracę.
Wielki Piątek to drugi dzień Triduum Paschalnego. Jak powinien przeżywać go sumienny katolik?
Za przykład podaje popularne, skądinąd spośród wielu innych form wsparcia ubogich, proste niesienie pomocy:
- Łatwo jest dać jedzenie czy ubranie. To idzie szybko. Trudniej jest dać dach nad głową. Coraz trudniej. Dając ten dach trzeba go najpierw zbudować a potem dać siebie. Bo dom to także być z kimś. Na dobre i na złe. Tłumu chętnych nie ma.
Wielki Tydzień to jest real. On się dzieje tu i teraz. Zmartwychwstanie też może stać się na naszych oczach, kiedy pokonamy siebie i damy nadzieję bliźniemu. To jest dopiero ekstrema.
Siostra Chmielewska W Zochcinie Siostra Małgorzata Chmielewska zatrudniła bezrobotnych. Robione tam pyszne konfitury i elegancką bieliznę sprzedaje w warszawskim sklepie Skarby Prababuni przy Nowogrodzkiej 8. Wspólnota "Chleb Życia", którego jest przełożoną, daje schronienie tysiącom bezdomnych i tam zawsze można pomóc. Prawie 25 lat temu założyła dom dla kobiet, który miał być tymczasowym przystankiem dla potrzebujących, a do dziś dnia znajduje się i pracuje jednocześnie więcej osób, niż jest miejsc. Mają przysłowiowy dach nad głową.
Tradycje wielkanocne mają głęboki sens i symbolikę, choć wiele osób o tym już nie pamięta
- Generalnie to wierzę w Jezusa Chrystusa, który przyszedł po to, żeby świat pojednać. To możliwe, ale pod jednym warunkiem: zakaszemy rękawy i będziemy to robić. Każdy w ciszy, przed Panem Bogiem lub – jeśli Go nie wyznaje – przed lustrem, powinien zastanowić się, czemu ulega, komu służy. Codziennie w kaplicy modlimy się o jedność. Tym, co możemy uczynić, jest budowanie jedności tu, na naszym małym podwórku. Od tego się zaczyna. Od tego, co mówimy o żonie, mężu, sąsiedzie, szefie. O tych, którzy doprowadzają nas do szału - mówiła w jednym z wywiadów s. Małgorzata Chmielewska.
Co możesz zrobić dla innych?
Siostra Chmielewska proponuje i zachęca: może by tak zamiast "ekstremalnej Drogi Krzyżowej" - ekstremalnie dobre uczynki? - Parę godzin sprzątania w hospicjum, przebierania ton odzieży w magazynach jakiejś organizacji lub wizyta w domu dla ludzi starszych? Bardziej ekstremalnie jeszcze - pomoc uchodźcom w ich obozach? Twarzą w twarz z Krzyżem? - czytamy na deon.pl.
Jeśli nie stać nas na taki gest, zacznijmy od małych kroków. Zaprośmy osoby samotne na Święta. Zaproponujmy pomoc w rutynowych czynnościach, zawiążmy relacje, stwórzmy więzi. Podzielmy się "resztkami" po ucztowaniu - w każdym domu marnują się kilogramy jedzenia. Najprościej zrobić to tu:
Podzielmy się sobą, tak po prostu.