Ludzie nie kochają cipek. Mężowie nie kochają „dobrych” żonek. Choć, oczywiście, chętnie zjedzą trzydaniowy obiad i ucieszą się, że żonka wzięła trójkę dzieci na spacer i ZNÓW nic nie powiedziała. I tak mu grzecznie sprzątnie i ogarnie wszystko. Dzieci „nie szanują” uległych matek. Matek nie stawiających granic, którym można wejść na głowę. Już nie mówiąc o tym, że nie czują się z tym bezpiecznie. Szefowie nie kochają pracownic, które przemykają z nosem wbitym w ziemię i boją się odezwać. Przyjaciółki nie szanują kobiet, dla których są tylko lustrem, w którym przeglądają się tylko, żeby poczuć się lepsze. Przestańmy być takie miłe. Bo z bycia miłą nie rodzi się nic. Rodzi się tylko frustracja. Gniew i złość.
„Za niepolubioną cipką prawie zawsze stoi jakiś buc”.
Miła rodzi się raczej w despotycznym domu. Ktoś nie nauczył jej, że mówienie „nie” jest podstawowym prawem człowieka. Nie chcę tego zjeść, nie chcę tego założyć, nie pójdę, nie zrobię. NIE!!! Miła mogła być córką Miłej. Mama uczyła: Tak nie wypada, tak nie można. Bo to naprawdę wstyd, gdy dziewczynka jest niegrzeczna. Trzeba być kulturalnym się uśmiechać. Więc mila jest kulturalna nawet, gdy jej srają na głowie. Miła mogła być też córką despotycznego ojca. Karana za własne zdanie, bo tata chciał mieć grzeczną dziewczynkę. Miła mogła, w zasadzie, urodzić się w każdym domu. Sedno jest jedno - nikt jej nie nauczył, że jest ważna. Bo nie wypada czuć się ważną, a człowiek nie powinien być egocentrykiem.
„Proszę ustąpić tej pani, ona jest w ciąży!” Komu ustępować w autobusie, a komu na pewno nie!
Miła ma w zasadzie same porażki. Bo nie umie powiedzieć „nie” i wywalić telefonu w kosmos. Bo nie umie powiedzieć „nie” mamie, która czeka z ciastem w niedzielę. W zasadzie nic nie umie, bo ciągle jest miła. Nawet dla:
- nieznośnej sąsiadki
- ciotki, która pyta: „dlaczego nie wyszłaś za mąż”
- opiekunki swojego dziecka, która mówi: „ależ późno wróciła pani do domu”
- taty, który strofuje: „znów nie załatwiłaś”
- męża, który mówi: „serioooo, nie zdążyłaś?”
- szefa, który rozwalił się przy biurku i używa tylko fraz: „bo ja tak uważam” „tak ma być”.
Miła, naprawdę nie mówi, co myśli. Jej zdanie ląduje gdzieś na dnie innych zdań. Bo miła głównie koncentruje się na tym, że musi być miła, każdy ma się dobrze czuć. I seriooooo, nie wiesz jak to jest być miłą jeśli nie pamiętasz wszystkich problemów koleżanek, nie odpowiadasz na każdy mail i wiecznie nie stresujesz się tym, czy inni są zadowoleni.
Jak kończy swój żywot miła? Baaa, zwykle dostaje depresji. Bo jest doprawdy męczące, gdy musisz ciągle się uśmiechać, i ciągle nie wiesz kim jesteś. I ciągle nie chcesz urazić innych. I tak tego nie chcesz, że wciąż urażasz SIEBIE. SIEBIE. Boższ, miła nawet nie wie co to znaczy „siebie”.
Miła któregoś dnia rozumie, że musi zostać Zołzą. Oj tam, oj tam Zołzą, po prostu kobietą świadomą własnych emocji. Laską, która mówi:
- Sorry, nie będę tak pracować
- Sorry, nie będę się TAK z tobą przyjaźnić, bo o mnie nie dbasz
- Sorry, nie będę z tobą w związku, bo nieustannie czuję się oceniana i przypomnij mi, właściwie, kiedy powiedziałeś mi coś dobrego?
Generalnie; sorry, ale nie. Teraz jestem Ja i Ja też czuję.
Jak zacząć być ZOŁZĄ?
Ludzie uważają, że zołza to egoistka, podła żona, matka, szefowa, pracownica. Serio? Ja sądzę raczej, że zołza to kobieta, która żyje w zgodzie za sobą. Osoba, która przestaje ciągle się, bać co pomyślą inni, jak zareagują, czy coś ich zaboli. Poza tym w rezultacie Miła wcale nie jest takim dobrym człowiekiem. Jest sfrustrowanym człowiekiem. Jak skończysz wreszcie z tą usłużnością?
6 rzeczy, których kobiety nie powinny robić innym kobietom. Pora na rachunek sumienia!
Po pierwsze: Zacznijmy od tego, że uległość MIŁEJ innych po prostu wkur***. Równie dobrze można sobie wypisać na czole: „Rób mnie w ch** non stop, a ja się tylko uśmiechnę”. Co robią inni? Oczywiście, robią w ch**. Z dziką satysfakcją. I z poczuciem: „ta to zawsze można poprzestawiać”. Więc przestań w końcu się podstawiać.
Po drugie: Powiedz „nie”. Ćwicz na drobiazgach. Całe życie mama mi powtarzała, że nie wypada odzywać się niegrzecznie do pań w sklepie. Nie wypada wybrzydzać. Nie wybrzydzałam więc. Lądowałam więc w domu nie z taką szynką, jak chciałam. Z kilogramem sera, którego wcale nie potrzebowałam, ale pani się nie chciało go wsadzać z powrotem do lodówki. A przecież NIE CHCIAŁAM być niegrzeczna. Nieważne komu mówisz: „nie”. Jeśli zrobisz to kulturalnie, jest okej. Zacznij od dziś: Nie, dziękuję za ten kawałek mięsa. Nie, naprawdę nie mogę podwieźć twojego syna. Nie, nie mogę z tobą rozmawiać o trzeciej w nocy, muszę iść spać.
Po trzecie: To na początku boli. Jest trudne. Ktoś się skrzywi, powie: „jesteś niemiła”. Bo z miłą każdy czuł się bezpiecznie. W końcu dlaczego mamy nie czuć się bezpiecznie z kimś, komu sramy na głowę? Miła po każdym: „nie” przeżywa katusze. Czy powinnam? Czy nie byłam niegrzeczna? Czy teraz on mnie znielubi? Czy tak postępują empatyczni ludzi?
Po czwarte: Naucz się puszczać ludzi i sytuacje. No sorry, nie porozmawiałaś z przyjaciółką o trzeciej, nie przejechałaś całego miasta, by pomóc mamie myć okna. Nie ugotowałaś obiadu dla rodziny, bo potwornie bolała cię głowa. Wreszcie się na kogoś wściekłaś i zachowałaś nieracjonalnie.
Uwierz, ludzie, dla których jesteśmy ważni zrozumieją nasze „nie”. Jeśli nie na początku, to chwilę później.
Bądź zołzą, nie bierz leków, miej przyjaciół. Jak przetrwać życiowe kryzysy?
Po piąte: Naucz się, że jesteś ważna. To ze sobą będziesz do końca życia, więc ważne jest twoje samopoczucie, twoje zdrowie, nerwy. Gdy demon w głowie powie ci: ‘ty wstrętna egoistko” pomyśl: nie jestem egoistką, dbam o najbliższą mi osobę: siebie.
Po szóste: Nie popadaj w skrajność. Znałam dawnych Miłych, którzy zamieniali się w Potworów. Najczęściej po przejściu kiepskiej terapii albo po przeczytaniu kilku psychologicznych książek. Na przykład on nie jadł bakłażana, w związku z tym przyszedł do znajomych i nawet nie usiadł do stołu: „Sorry, nienawidzę bakłażana” - powiedział. Czy to asertywność? Czy już złe wychowanie? Pewnie każdy uznałby inaczej. Ale jest cienka granica między świeżo odzyskaną wolnością, a rozdmuchanym ego. Szukaj złotego środka.
Po siódme (ostatnie): Jeśli my szanujemy siebie, inni też to robią. Banał, ale mega trudna umiejętność - szanowanie siebie. W tym nigdy nie ma gniewu, szamotaniny, wrogości. Ja mam granicę, ty je masz, ale mimo to możemy być razem blisko. Ale żeby dojść do tego etapu musimy pochować panią miła, która nieustannie wszystkim przytakuje. I wróci do domu z nowym czajnikiem, którego wcale nie chciała, mięsem, którego nie potrzebuje, czy dodatkową pracę.
Więcej ważnych tekstów o relacjach z innymi - polecamy!