6 rzeczy, które wybaczasz matce, gdy sama zostajesz matką

mama i dorosła córka w ogrodzie fot. Fotolia
„Zostań matką, to zrozumiesz” mawiały nasze matki. Czasem mówiły: „jeszcze zobaczysz jak to jest”. I proszę, miały rację. Macierzyństwo to najlepszy egzamin z wybaczania. Trudno go nie zdać.
/ 25.05.2017 17:12
mama i dorosła córka w ogrodzie fot. Fotolia

Jest taki moment w życiu każdej kobiety, gdy za większość swoich niepowodzeń obwinia matkę. Nie umiem kochać, bo ona to, mam niskie poczucie własnej wartości, bo ona tamto.

Wybaczając matce, uczymy się wybaczać innym ludziom. To ważna umiejętność, żeby cieszyć się życiem...

Dr Olgierd Benedyktowicz, psycholog i psychoterapeuta codziennie przyjmuje kobiety, które źródło swoich problemów widzą w relacji z matką. Często powtarza: ten moment jest ważny, pod warunkiem, że na końcu uwolnimy się od tego oskarżania, uniezależnimy i weźmiemy życie w swoje ręce.

Zobaczymy też w matce człowieka, przebaczymy jej i spróbujemy zrozumieć. Kiedy najłatwiej kobiecie zrozumieć matkę? Podobno wtedy, gdy sama zostaje matką. I w ciągu kolejnych kilku, kilkunastu lat rozumie, że wcale nie tak łatwo nią być. Czy to zawsze działa? Nie. Są kobiety, które wtedy jeszcze silniej czują żal. Ale jednak wiele z nas przebacza wtedy swojej matce:

Nadopiekuńczość

Nadmierną troskę, telefony, mówienie, że mamy się z kimś nie przyjaźnić, analizowanie naszych potencjalnych chłopaków. I nawet jeśli wciąż nie rozumiemy zachowania, rozumiemy te obawy i wiemy z czego wynikały: z miłości i troski.

Moja znajoma nienawidziła matki za to, że każe jej wracać przed 22.00 do domu, teraz sama nie śpi do momentu, kiedy jej córka nie wróci z kina, czy randki.

Brak czasu

- Miałam pięć lat, gdy prosiłam mamę: „pouczysz mnie jeździć na rowerku?”. „Zaraz” odpowiadała. A zaraz nie nadchodziło. Na rowerze nauczyłam się jeździć sama” - wspomina 36- letnia Magda. I dodaje: - Nauczyłam moich synów jeździć na rowerze, ale nieraz zdarzyło mi się powiedzieć „zaraz”. Bo jestem samotną matką, bo muszę pracować, zarobić na dom. I nie zawsze mam czas, żeby akurat teraz zagrać w „Pięć sekund” czy „Monopoly”.

Dzięki macierzyństwu doceniłam mamę. Zrozumiałam, że nie miała czasu, bo chciała zapewnić mi to, co miały moje koleżanki; fajne ciuchy i wakacje.

Niecierpliwość

Znacie to? Wracacie z pracy, załatwiłyście tam miliard rzeczy, po drodze do domu zrobiłyście zakupy na tydzień do przodu. Marzycie tylko o jednym: świętym spokoju. A tu ups, o świętym spokoju możecie śnić. „Mamo, pouczysz się ze mną angielskiego? Zrobisz kurczaka z rodzynkami” – prosi syn. Córka w tym czasie ciągnie cię do pokoju, żebyś zobaczyła nową budowlę, ubrania lalek, rysunki. Cokolwiek. Przy dwudziestej prośbie o herbatę, jabłuszko, dokładkę, pomoc zaczynasz burczeć albo drzeć się, jak opętana. Po ataku masz ochotę zapaść się pod ziemię: to naprawdę ja? Kobieta, która miała być oazą cierpliwości? A co z cierpliwością do niejarzenia matematyki, nieodkładanie rzeczy na miejsce i zadawaniu wciąż tych samych pytań? Wyparowała. Bo jesteś zmęczona. Tak, jak kiedyś bywała twoja matka.

Nieuważność

Patrzmy punkt wyżej. Czasem, gdy mamy milion zadań trudno być zawsze uważnym.

Jej problemy w życiu osobistym, które wpływały na ciebie

- Zawsze mówiłam: „nie wybaczę matce, że nie odeszła od ojca. A ja dorastałam w domu pełnym napięcia i kłótni. Ze mną będzie inaczej” – wspomina Karolina. - A potem zakochałam się w facecie, który wybuchał równie często, jak mój tata. Urodziłam córkę, syna i… nasz dom zamieniał się czasem w pole walki. Walczyłam o związek, bo kocham męża. On twierdzi, że kocha nas. Ale nie jest to spokojne życie. Czasem myślę: zafundowałam dzieciom to samo. Jednocześnie dziś rozumiem, że moi rodzice się kochali, kłótnia dla dziecka jest końcem świata, dla małżeństwa czasem tylko wyładowaniem. Podobnie jest z rozstaniami, cierpieniem, bólem. Obiecujemy, że oszczędzimy tego dziecku, a potem okazuje się, że wcale nie potrafimy tego zrobić.

Mimo że jesteśmy matkami i naszym obowiązkiem jest chronić najbliższą osobę. Ale, gdy dorastamy, rozumiemy też, że nie wszystko zależy od nas, każdy popełnia błędy, a dobre chęci nie zawsze wystarczą.

Słabość i perfekcjonizm

Niektóre córki nie znosiły w matkach słabości, inne perfekcjonizmu. Gdy same zostajemy matkami rozumiemy, że w jakimś sensie to są dwie strony tego samego medalu. Bo nie wiadomo co gorsze, matka, która ciśnie i nieustannie żąda sukcesów, czy matka, którą musimy się opiekować. Z żadną nie czujemy się bezpieczne, żadna nie jest do końca szczęśliwa sama ze sobą. Jeśli zauważamy te cechy dziś w sobie, rozumiemy z czego wynikają. Nie mają uderzyć w dziecko, są tylko wynikiem naszych ograniczeń. - To było straszne, gdy wyrwało mi się kiedyś stałe pytanie mojej matki: a co dostali z klasówki inni? A dlaczego nie piątka? - opowiada Sylwia, 40- latka, szefowa dużej korporacji - Zobaczyłam minę mojego syna. „Nie porównuj mnie z innymi” rzucił. A ja zobaczyłam, że cisnę, bo wydaje mi się, że życie to rywalizacja, że ważna jest wiedza, mnóstwo ułatwia. Dokładnie tak samo myślała moja matka. Ja, dzięki psychologicznym książkom, terapii, mogę się uczyć, że to tylko przekonania, że wzorowi uczniowie mają potem w życiu łatwiej. Ale gdzie miała się tego uczyć moja mama?

Czego nie wybaczamy? Braku miłości. Tylko, gdy zostajemy matkami często rozumiemy, że to wcale nie o brak miłości chodziło, ale o tysiące ograniczeń i słabości, które brak miłości przypominały.

Polceamy: „Czy tu musi być taki syf?” Jak matki potrafią psuć życie dorosłym córkom i jak to zmienić radzi... dorosła córka

Redakcja poleca

REKLAMA