Utrudnienia w ruchu Warszawa

metro fot. Fotolia
Warszawa, Metro Rondo Daszyńskiego. 8 rano, sam szczyt. Pan z ochrony zamyka bramki i mówi, że dziś metro nie pojedzie. Dlaczego? Nikt nic nie wie. Na ulicy pełno policji. Korki niemiłosierne. Słychać coś o... wybuchu. W narodzie lęk i trwoga.
metro fot. Fotolia

Doniesienia o zamachach terrorystycznych wywołują w nas lęk i panikę, ale to co zobaczyłam dziś, przeszło moje oczekiwania. Gdy w pośpiechu ludzie zaczęli opuszczać stację metra, nie dało się nie czuć tej nerwówki w powietrzu. Prawda jest taka, że około 8 mało kto wiedział, co się w Warszawie wydarzyło i dlaczego metro zostało zamknięte. Niemniej, policja na ulicy, dźwięk syren i nieprzeciętne korki świadczyły, że jest coś na rzeczy (coś raczej złego, niż dobrego).

Reakcja Warszawiaków

Zamknięcie metra to przede wszystkim poważne utrudnienia na drodze. To dlatego autobusy i tramwaje były wypchane po brzegi, a atmosfera robiła się jeszcze bardziej gorąca (nie tylko przez wysoką temperaturę). Autobusem linii 171 jechałam jakieś 30 minut. W ciagu tego czasu słyszałam ponad 10 rozmów telefonicznych. Wszystkie wyglądały mniej więcej tak:

"Hej! Spóźnię się do pracy. Chyba był jakiś wybuch. Ewakuowali nas z metra. BOMBA!" 

Nie będę udawać bohaterki, bo sama też się trochę bałam, ale nie podejrzewałam zamachu (przynajmniej dopóki nikt tego oficjalnie nie ogłosi) Ale słysząc te wszystkie telefoniczne rozmowy innych pasażerów, strach się nasilał, bo działała tu psychologia tłumu. Co się wydarzyło na prawdę? Na budowie Mennica Legacy Tower na Woli znaleziono niewybuch. To dlatego druga linia metra została zamknięta. 

Jedno jest pewne: Warszawiacy (Polacy?) się boją. Dziś widziałam to na własne oczy. Ich twarze, niepokój, stres, lek i chaos. Boimy się metra, imigrantów, terrorystów... Sami napędzamy machinę strachu. 

Redakcja poleca

REKLAMA