„Nie noszę maseczki, bo to bez sensu. Nic nie daje, jest denerwujące i za drogie” - list do redakcji

Noszenie maseczki fot. Adobe Stock
„Noszę maskę tylko wtedy, gdy wchodzę do sklepu. Nie chcę, żeby ktoś się do mnie nie przyczepił, nie chcę dostać mandatu. Jeszcze tego mi brakuje" - pisze do nas jedna z czytelniczek. Zgadzacie się z nią?
/ 03.05.2020 14:45
Noszenie maseczki fot. Adobe Stock

Odkąd zostało wprowadzone obowiązkowe noszenie maseczek, wychodzenie na zakupy jest dla mnie koszmarem. A tak lubiłam to robić! Po pierwsze muszę codziennie o niej pamiętać - jeszcze żeby był do nich łatwy dostęp i nie kosztowały fortuny, to może byłoby z tym łatwiej - wrzuciłabym do każdej torebki po kilkanaście sztuk i miała zawsze pod ręką. 

Po drugie, jestem ciekawa, kto stosuje się do wszystkich zaleceń i wytycznych co do dezynfekowania masek - prać w wysokiej temperaturze albo co ciekawsze, wkładać na pół godziny do piekarnika. Moi znajomi nawet o tym nie słyszeli. 

Po trzecie, ludzie nie przestrzegają podstawowych zasad bezpieczeństwa - tłoczą się w kolejkach (ile razy musiałam już zwracać uwagę, żeby ktoś stojący za mną się odsunął), codziennie wychodzą na zakupy po kilka produktów, bo się lodów zachciało. Jaki jest sens używania masek, skoro ludzie i tak sami prowokują zarażenie?

Noszę maskę tylko wtedy, gdy wchodzę do sklepu. Nie chcę, żeby ktoś się do mnie nie przyczepił, nie chcę dostać mandatu. Jeszcze tego mi brakuje.

Czy to coś daje?

Niby koronawirus przenosi się drogą kropelkową podczas kaszlu i kichania, ale...

Byłam ostatnio na lokalnym bazarze. Stanowisk nie było dużo, tylko kilka z warzywami, owocami i kwiatami. Robiłam duże zakupy na cały tydzień - nie widziałam żadnego sprzedawcy w maseczce. A jeśli któryś ją miał, to była przesunięta na brodę, bo przecież inaczej nie sposób porozmawiać... Pomijam fakt, że na bazarze płaci się gotówką - ryzyko zarażenia chyba jest wtedy większe, niż gdyby ktoś miał na nas nakasłać?!

To tylko jedna z sytuacji którą widziałam. Podobnie było w sklepie ogrodniczym. Tłum ludzi, nikt nie przestrzega zasad, niby każdy w masce, ale źle założonej, bo tylko na usta. No ludzie, przecież równie dobrze możemy ich w ogóle nie nosić! A widzieliście kogoś z płynem antybakteryjnym?

Spacer w maseczce? Nie ma mowy...

Mieszkam w niewielkim mieście i często z rodziną chodzimy na spacery - gdzieś w końcu trzeba odetchnąć! Nie wyobrażam sobie chodzić wtedy w masce. Przecież ani to relaks, ani wygoda. No i ciągle przypomina o trwającym koszmarze. 

Chcę chociaż przez te kilkanaście minut pooddychać świeżym powietrzem. Czy ktoś ma prawo mi tego zabraniać? 

Jak mam zjeść na mieście?

Mimo że restauracje i bary są pozamykane, to przecież większość z nas ma w torebce jakąś wodę, batonika. Gdzieś przeczytałam, że obowiązuje zakaz jedzenia i picia w przestrzeni publicznej. A czy ktoś mówił o paleniu papierosów? Widzę to codziennie na ulicach...

Nie zamierzam się stosować do tych wszystkich zakazów. Przecież zmuszanie ludzi do chodzenia w maseczkach jest idiotyczne! I tak większość z nas robi to źle. Poza tym, skoro zostają otwarte galerie handlowe, to chyba nie jest aż tak źle?

Póki co, ja i moja rodzina mamy się świetnie. Nie zamierzam nic zmieniać, najwyraźniej moje podejście też się sprawdza.

Więcej listów od czytelniczek:

Redakcja poleca

REKLAMA