Znak prawdziwego pokoju - felieton katoliczki

Przekażmy sobie znak pokoju fot. materiały prasowe
Tęczowa bransoletka i różaniec. Co mają wspólnego? Pojawiły się niedawno na plakatach. Dłonie splecione w geście pojednania. Napis głosi: "Przekażmy sobie znak pokoju". O co chodzi? Podobno o promocję pojednania katolików z osobami żyjącymi w związkach homoseksualnych. Portale zagrzmiały. Katolickie potępiają kampanię, większość pozostałych bije brawo. Zgłupiałam.
Lidia Góralewicz / 21.09.2016 12:38
Przekażmy sobie znak pokoju fot. materiały prasowe

Każdy, kto bywa w kościele, zna słowa: „Przekażcie sobie znak pokoju”. Wierni wykonują wówczas gest skinienia głową lub podania dłoni do sąsiada z lewej i prawej strony, każdemu z nich mówiąc: „Pokój z Tobą”. Chodzi o zaznaczenie wspólnoty w Kościele. Niektórzy upatrują w tym również gestu wybaczenia. I może dobrze… szczególnie, gdy fochnięta żona, stoi obok męża w kościele. Jest okazja, żeby się uśmiechnąć. Przekreślić, co było złe. Sama korzystam.  

Tym razem gest ten użyto w innym celu. O przekazanie znaku pokoju proszą działacze LGBT. Wtórują im w tym osoby podające się za katolików, które chwilę potem udowadniają, że z nauką Kościoła jest im nie po drodze. Przyznam szczerze, nie mam pojęcia o co chodzi. Skoro nie noszę tęczowej opaski, zapewne mnie dotyczy ta druga dłoń, z oplecionym różańcem na nadgarstku. Abstrahując od tego, gdzie nosi się różaniec, zastanawiam się czemu ktoś mnie zachęca do gestów, które dla osób wierzących są naturalne? Bo jeśli ktoś ma z tym problem… To faktycznie jest problem!

Ja nie mam. Mogę Cię Drogi Geju, Droga Lesbijko (jeśli prosicie, żeby tak Was nazywać) uściskać. Mogę Cię przyjąć w gościnę. Pomogę, jeśli tylko będę umiała. Co jeszcze mogę zrobić, żeby wesprzeć? Mogę wszystko! Ba! Nie tylko mogę, ale muszę nawet. Jeśli chcę żyć zgodnie z własnymi przekonaniami. Uczy o tym papież Franciszek, biskupi, Ewangelia. I to jest mój pokój.

Czemu więc kampania? Czy dla promowania oczywistości? Oglądam kolejne filmiki na stronie www.znakpokoju.com i przecieram oczy ze zdumienia. Okazuje się, że ja, katoliczka obrażam… obmawiam… nie uznaję człowieczeństwa osoby homoseksualnej! Oczy mi się robią szerokie jak spodki. Osoby LGBT uważają się wykluczone z Kościoła. Ale jakim cudem? Czy ktoś im odmówił wstępu? Zatrzasnął drzwi? Poprosił o opuszczenie świątyni? Wciąż mam przed oczami te manifestacyjnie wniesione, tęczowe flagi ze Światowych Dni Młodzieży. Czy przepędzono je z Brzegów? Nie. Osoby dźwigające kolorowe sztandary dostały błogosławieństwo od Papieża. Przekazano im znak pokoju. Może nawet, któraś z nich nocowała w moim domu? Nie wnikam. 

Eureka! Dopiero po chwili to do mnie dociera. Nie chodzi o pojednanie! Okazuje się, że osoby homoseksualne chcą unieważnić nauczanie Kościoła. Usunąć zapisy o grzechu. Przekreślić niewygodne fragmenty Ewangelii. Dostać ślub (najlepiej kościelny). I to wszystko pod "katolickim" szyldem. W wyciągniętej ręce, upatrują nie gestu pojednania, a akceptacji. A przecież znak pokoju, to nie topór, pod którym mam zgodzić się na warunki drugiej strony.   

I ja się nie godzę.
Ooo! Wtedy nie mogę nazwać się katoliczką! Jak to, katoliczka dłoni nie poda? Podam! Podawałam i podam każdemu. Tylko, czy Ty Droga/Drogi Homoseksualisto chwycisz mą dłoń, gdy ja nie przyklasnę Twoim wyborom? Nie zgodzę się na kreślenie po Katechizmie? Gdy w głosowaniu nad związkami jednopłciowymi będę na nie? Nie będę się godzić na podręczniki LGBT w szkołach? Wyjaśnię dokładnie dzieciom, jakie jest stanowisko Kościoła w tej sprawie. Trudne jest. Rozumiem nawet to, że nie pojmujesz.   

Przykro mi…
Możesz się na mnie gniewać. Możesz nazwać fanatyczką, homofobką i innymi epitetami. Obiecuję Ci, że nie będę wtrącać się w Twoje życie. Układaj je, jak chcesz i z kim chcesz. Chcesz chodzić do kościoła? Może się tam spotkamy… Nie chcesz chodzić. Twój wybór. Nie mnie oceniać, nie mnie potępiać. 

Więc, czy i Ty mógłbyś uszanować mój światopogląd? 

Nie rozumiesz mnie? Ja też Cię nie rozumiem! I czy w tym niezrozumieniu, wyciągniesz do mnie rękę? Dopiero wówczas to będzie znak prawdziwego pokoju. Bo znak pokoju jest wtedy, gdy dobrze sobie życzymy, mimo że kompletnie inaczej myślimy. Nie chowamy w sobie urazy, czy gniewu.
Pokój z Tobą!

Polecamy też: 
Telewizyjna szmatka - pierwszy felieton Lidii Góralewicz
Komentarze Filipa Chajzera, Hanny Samson, Anny Kowalczyk, Roszczeniowej Trzydziestki, Joanny Mroczkowskiej

O co chodzi w kampanii społecznej "Przekażmy sobie znak pokoju"

Redakcja poleca

REKLAMA