Mikołaj dla dorosłych - felieton Roszczeniowej Trzydziestki

rysunek Roszczeniowej Trzydziestki fot. Roszczeniowa Trzydziestka
Uwaga – ten tekst zawiera treści nieodpowiednie dla dzieci. Mówię całkowicie poważnie. Pewne prawdy powinny zostać w ukryciu tak długo, jak się tylko da. Na przykład ta o świętym Mikołaju.
Roszczeniowa Trzydziestka / 19.12.2016 17:48
rysunek Roszczeniowej Trzydziestki fot. Roszczeniowa Trzydziestka

Ja to doskonale pamiętam. Wieczór wigilijny rozkręcał się według znanego i dobrego schematu. Opłatek, barszcz, dwanaście potraw, brzęczały sztućce, w tle sączyły się kolędy ze starego szpulowca, dorośli rozmawiali. Tylko jedno się nie zgadzało...

Choinki niebezpieczne dla... zdrowia!

W pewnej chwili usłyszałam jakiś szelest w przedpokoju, a potem – niby to z łazienki – wrócił dziadek. Połączyłam, po raz pierwszy w życiu, wszystkie fakty – szelest, dziadek, konspiracyjne spojrzenia. Przypomniałam sobie poprzednie lata. Odkryłam spisek. I zrozumiałam wszystko. To nie Mikołaj podkłada w przedpokoju te wszystkie niespodzianki. Ba! Prawda może być tylko jedna… Mikołaj nie istnieje.

I właściwie wtedy pierwszy raz poczułam się dorosła. Bo chyba świadomość, że nie ma jakiejś magii, która za ciebie spełni twoje wszystkie marzenia, poda ci je na tacy, czy raczej pięknie zapakowane w ozdobny papier, to właśnie pierwszy, poważny krok ku dojrzałości.

Oczywiście, Święty Mikołaj czasem by się przydał – i to tak bardzo! Przychodzą rachunki – pufff, coś szumi w kominie, słychać w dali dzwoneczki i nagle wszystko poopłacane, a na koncie nadal nie ubyło. Albo ta kiecka z wystawy nagle cudownie (i legalnie!) pojawia się u ciebie w szafie.

Prezenty to niegłupia rzecz. To naturalna rzecz (dają je sobie nawet zwierzątka). To pożyteczna rzecz. Ale rzadka i na pewno nie „spada z nieba”. Jednak żeby to zrozumieć, trzeba dorosnąć. I wiedzieć, że dorosły człowiek bierze sprawy we własne ręce.

Sprawdź, jak dobrze znasz świąteczne piosenki (Quiz!)

Pamiętam takie życzenia urodzinowe, od osoby, którą trochę górnolotnie nazywam mentorem – „Olga, spełniaj swoje marzenia!”. Mała zmiana czasownika i zasadnicza zmiana przekazu. Zamiast spełnienia marzeń, życzył mi, żebym wzięła sprawy we własne ręce. I słusznie. Każdy dorosły człowiek powinien przede wszystkim brać sprawy we własne ręce, nie zdając się na los, nie licząc na prezenty.

Kiedy ktoś mówi „jakbyś miała faceta to by ci kupił X”, miota mną jak szatan. Kiedy na fanpage’u Roszczeniowych 30 jakiś chambuc rzuca bezmyślnie, że wszystkie kobiety to materialistki i tylko myślą jak z faceta wyciągnąć kasę – to szlag mnie trafia. Łatka materialistek może i przylgnęła do nas w czasach, kiedy jedyną szansą na wzbogacenie się i rozwój, było małżeństwo. Tak, panowie – blokowaliście nam dostęp do wielu zawodów, do uczelni, do zaszczytów – zostało nam najczęściej grać w waszą grę i mimo to czasem wygrywać. Dziś jednak jeśli chcę coś sobie kupić – kupuję. Jeśli mnie nie stać, dorabiam po nocach, albo rezygnuję. Na tym polega dorosłość i niezależność. Kropka. Nie potrzeba nam świętego Mikołaja. Może i lepiej, że nie istnieje.

Cały czas jednak podkreślam tu, że chodzi o dorosłych. Nie o dzieci. Bo ta wolność brania spraw we własne ręce, ten fakt, że sami o siebie możemy zadbać, bez cudzej łaski – to także straszliwa odpowiedzialność. I spore ryzyko. To czasem też niemoc – kiedy wali się świat, a ciebie nie stać już na walkę ze złym losem. Dorosły na ogół (choć nie zawsze) to przepracuje. Ale dzieciaki? Im zdecydowanie lepiej oszczędzić tego losu. Niech jak najdłużej wierzą w Mikołaja. Niech jak najdłużej wierzą, że dobro może do nich przyjść ot tak. Niech jak najdłużej nie muszą się martwić, czy się uda.

Niech jak najdłużej dostają to, o czym marzą. Nawet jeśli tym czymś jest… odrobina jedzenia. I kolejny przeżyty dzień. Dlatego tak mocno jakiegoś czasu na Polki.pl promujemy działania UNICEF. Bo Mikołaja nie ma. Ale mogę być nim ja i możesz być nim Ty. Dla tych, którzy powinni jeszcze wierzyć w cuda. Jeśli nie UNICEF, to masz setki dobrych inicjatyw. Zawsze da się być dla kogoś Świętym od prezentów. A dzieciaki niech jak najdłużej nie znają prawdy. Jeszcze zdążą się rozczarować.

Polecamy: Ty też możesz być Mikołajem i zrobić prezent, który uratuje życie dziecka oraz Za co grudzień lubi Boska Matka?

Redakcja poleca

REKLAMA