Filip Chajzer o strachu odczuwanym przez ludzi - felieton

Strach fot. Fotolia
Nie trzeba być psychiatrą, żeby zauważyć, że nasze bezpieczeństwo leży w rękach, którym nie powierzyłbym potrzymania na 30 sekund wielkanocnego jajka z wodą. A to wszystko w czasie kompletnej destabilizacji oswojonego porządku na planecie ziemia. Trump - kolejny nieobliczalny dziwak, Putin - facet, który bezpośrednio i realnie zagraża zdrowiu mojej mamy.
Filip Chajzer / 09.11.2016 08:15
Strach fot. Fotolia

Jak często dopada was strach? Nie taki okazjonalny, z kina, lunaparku czy nagłego hamowania przed nawalonym w trzy dupy królem baletu, któremu jezdnia pomyliła się w gorączce sobotniej nocy z parkietem modnego klubu. Mówię o strachu codziennym, powszednim, tak naturalnym, że aż niezauważalnym, aczkolwiek podświadomie ściskającym gardło.

Filip Chajzer: Bonusy od życia. Brać, kolekcjonować, doceniać

Zarabiamy i aspirujemy. Coraz wyżej i wyżej, równanie do średniej jest mało atrakcyjne. W szkole powtarzali przecież, że marzenia się spełniają. Trzeba wierzyć, do tego ciężko pracować a wszystko jest w zasięgu ręki. Sky is the limit.

Nie dodali jednego. Wszystko ma swoją cenę, bo im wyżej wlazłeś, tym mocniej i głębiej zaryjesz w błoto w razie ewentualnego potknięcia. Oczywiście codziennie minimalizujemy ryzyko upadku. Wypruwamy sobie żyły, określamy jasno cele, planujemy budżet. Z drugiej strony jest aspiracja.

Prywatna szkoła - pyk, dodatkowe zajęcia - pyk, raty za mieszkanie - pyk, kredyt na auto - pyk, planowane wakacje - pyk. Z każdym kolejnym "pyk" wirtualna pętla na szyi staje się coraz ciaśniejsza. Ciśnie w gardło strach powszedni, a to niestety nie koniec sumy wszystkich strachów. Nie wiem jak wy, ale ja na przykład boję się od dobrego roku włączać telewizor. Nie mam już siły klikać w nagłówki portali internetowych.

Jeśli skala absurdu przekracza tę z Monty Pytona (a ciągle nie jest to Monty Python, bo co do cholery jasnej genialny John Clees miałby robić w arbuzowym fotelu sejmu RP), to wiedz, że dzieje się coś złego.

Umówmy się, nie trzeba być wybitnym psychiatrą, żeby zauważyć, że bezpieczeństwo kraju, w którym żyję ja i moja rodzina leży w rękach, którym nie powierzyłbym potrzymania na 30 sekund wielkanocnego jajka z wodą. Nie oddałbym też jajka z niespodzianką. Ba, żadnego jajka. Co najwyżej zapas kolorowych pigułek z pewnej podwarszawskiej apteki.

Przeraża mnie to i jeszcze bardziej zaciska szyję niczym impuls z broni elektromagnetycznej testowanej na bogu ducha winnych mieszkańcach Legnicy. A to wszystko jeszcze na dokładkę w czasie kompletnej destabilizacji znanego i oswojonego porządku na planecie ziemia.

Trump - kolejny nieobliczalny dziwak, Clinton - ciotka, która nie ogarnęła, że arabska wiosna, którą tak ochoczo wspomagała, bardzo szybko zamieni się w europejską jesień, Putin - facet, który bezpośrednio i realnie zagraża zdrowiu mojej mamy.

Mama co najmniej 4 razy w miesiącu dzwoni przerażona i pyta, czy wojna wybuchnie w tym tygodniu, czy przyszłym. Co się... dzieje. A propos mamy, na deser dołożę jeszcze lęk o zdrowie. Nie swoje, umówmy się, złego diabli nie biorą, zdrowie najbliższych. Żeby żadna cholera nie dopadła z zaskoczenia.

Na kurtuazyjne pytanie "co u Ciebie?" zawsze odpowiadam tak samo - stara bida. Lepsza stara, oswojona, nawet z całym plecakiem strachu na barkach, niż nowa nieznana, gorsza.

To się nawet nazywa - Kainofobia, czyli strach przed nowością, ale lista lęków tak naprawdę nie ma końca i wiążę się z ze sporymi życiowymi utrudnieniami. Bo jak dorosły mężczyzna cierpiący na Kifofobię, czyli strach przed schylaniem się, ma sobie raz na sezon kupować buty na rzepy? Jeszcze zamkną biedaka za samotne spacery po Smyku.

Może być jednak jeszcze gorzej. Twój facet może zapaść na Eurotofobie, czyli strach przed kobiecą pochwą. Ty wtedy odwijasz się mu Aulofobią, a więc strachem przed instrumentami muzycznymi, które wyglądem mogą kojarzyć się z męskim członkiem, np. fletami albo wprost Fallofobią. To już raczej oczywiste - strach przed penisem i erekcją. Jak dobrze, że jestem normalny, bo czym, że jest w porównaniu moja Alliumfobia (strach przed czosnkiem), Arachibutyrofobia (lęk przed masłem orzechowym przyklejonym do podniebienia), Hadefobia (strach przed piekłem) i co chyba oczywiste Helmintofobia (strach przed robactwem zagnieżdżonym w ciele) - to musi być cholernie nieprzyjemne, szczególnie kiedy masło orzechowe skleiło ci na dokładkę mordę. Strach się bać.

Przeczytaj więcej komentarzy naszych autorów, m.in. Hanny Samson, Roszczeniowej Trzydziestki, Anny Kowalczyk!

Redakcja poleca

REKLAMA