Dlaczego jest tyle fajnych samotnych kobiet i tak mało równie fajnych samotnych facetów?

Samotna kobieta w górach fot. Kalisa Veer/Unsplash
„Mam rodzinę, syna, mamę, mam przyjaciół, psa, kota, ugruntowaną pozycję zawodową, ale brakuje mi zadeklarowanej, codziennej miłości. Nie ma obok mnie człowieka, na którym mogłabym polegać. Od czasu do czasu z kimś się spotykam, ale to mi nie daje wewnętrznego spokoju ani poczucia bezpieczeństwa. A tego bardzo mi brakuje. Mam cudownych przyjaciół, chociaż oni nie są w stanie zastąpić tego wyjątkowego rodzaju relacji z drugim człowiekiem, tej bliskości, jaką daje związek między kochankami. Pod tymi przejmującymi słowami Kayah podpisuje się wiele kobiet, wiele moich koleżanek, którym rozpadły się związki, a szans na nową miłość brak…
Redaktorki Polki.pl / 11.09.2017 10:53
Samotna kobieta w górach fot. Kalisa Veer/Unsplash

Niedawno spotkałam się z dwiema koleżankami. Mądre, zadbane 40-latki. Z udanymi karierami, pasjami, interesujące. Jedna singielka bez dzieciaka, druga po trudnym rozwodzie, z kilkuletnim dzieckiem. Sączymy wino, gadamy o życiu, zeszło na facetów. Obie długo już same, podpytuję zatem o randki i mężczyzn, czy się rozgadają, czy odpuściły temat. Obie jak jeden (nomen omen) mąż powiedziały: „Daj spokój”.

Za gruba, za stara, za jakaś - przeprośmy chory świat, że przestajemy mieć 20 lat, idealne ciało i twarz. I że nie zamykamy się w piwnicy

Żadna z nich nie czeka już na nową miłość, na partnera, na błysk w oku drugiej osoby, na dzielenie się odpowiedzialnością, troskami i radością. Tak jak Kayah mają kochające rodziny, przyjaciół. Jeżdżą na wakacje z dzieckiem lub z koleżankami. Lub same. Tak jak Kayah buntują się przeciw presji, aby koniecznie wiązać się z kimś lub trwać w toksycznych związkach za wszelką cenę. I tak jak wiele  życiowo zaradnych i doświadczonych kobiet wiedzą, że lepiej nie być z nikim niż być z byle kim. Nawet jeśli ceną za to jest samotność.

Samotność trochę z musu, trochę z wyboru. Dlaczego tak trudno kogoś poznać, gdy z przodu pojawia się „4” lub „5”? Przyczyn jest wiele. I nie chodzi wcale o to, że kobieta po 40-ce jest gorszym towarem na rynku matrymonialnym. 40-latki mają nieco inne wymagania i nieco inne potrzeby niż 20 lat wcześniej. I wiedzą, czego chcą, a na pewno - czego nie chcą. Czy to dlatego dokucza im (ale i nieco młodszym koleżankom także) permanentny brak mężczyzn w okolicy? Dojrzałych emocjonalnie, odpowiedzialnych, otwartych. „Nie mamy pojęcia, gdzie się podziali interesujący mężczyźni” - mówią moje koleżanki singielki. „I gdzie ich szukać”.

W pracy? U moich znajomych w pracy akurat same kobiety lub wszyscy młodsi o 15-20 lat (takie branże). Ewentualnie zostają obcokrajowcy - ale oni są tu przelotem i jedynie, co mogą oferować, to krótki romans. OK, zależy, co kto lubi i potrzebuje.
Sporo młodsi? Cóż… „Na kilka nocy się zwykle nadają, na stały związek niekoniecznie”. Choć oczywiście są chlubne wyjątki. Ale akurat koleżanki cenią dojrzałe piękno ;)
Wśród znajomych? Wszyscy zajęci i dzieciaci lub zajęci. A jak nie zajęci to naprawdę nieźle pokręceni i z różnymi dyskwalifikującymi wyczynami na koncie.
Tinder? „Nieeeee, odpada” - koleżanki ponownie były jednogłośne. „Strata czasu, zmarnowane popołudnia na nic nie wnoszące spotkania z facetami, którzy oczekują przede wszystkim niezobowiązującego seksu albo sponsoringu” - mówi jedna z nich. „Albo żonaci” - dodaje druga.
„No ale Kaśka i Zośka mają facetów z Tindera i jedna w ciąży, druga za mąż wychodzi, obie szczęśliwe” - wyciągam asa z rękawa! „Tak. Obaj OBCOKRAJOWCY”. Fajnych Polaków tam NIE MA” - ripostuje pierwsza. „Poza tym obcokrajowcy, którzy zostaną w Polsce to też wyjątek, a ja mam dziecko w pierwszej klasie i mieszkanie we frankach na kredyt - nie ruszę się stąd na razie”.
Portale randkowe? Ponoć jeszcze gorzej niż na Tinderze. „Tam to można dopiero zboka spotkać”.
Gdy zapytałam o tradycyjne swatanie i agencje matrymonialne zabiły mnie śmiechem. No i więcej pomysłów nie miałam.

Pięćdziesięciolatka dała ogłoszenie matrymonialne na Facebooku. Jedni hejtują, inni podziwiają!

Przygnębiające. Po tym spotkaniu wyznanie Kayah w wywiadzie dla „Urody Życia” wydaje się być jeszcze bardziej przejmujące...
Kayah kupiła dom w Rio. I nie umiała się z tego cieszyć. Zapytana przez dziennikarkę, czy ciężko cieszyć się w pojedynkę, powiedziała:
„Zawsze tak miałam, kiedy widziałam czy słyszałam coś pięknego, mój pierwszy odruch to podzielić się tym z kimś dla mnie ważnym. (...)
Pamiętam, jak kilka lat temu kupiłam dom w Brazylii. Wyszłam na taras z kieliszkiem szampana, przed sobą miałam bajeczny widok. Cudowne okoliczności, żeby świętować, tylko zamiast uśmiechu pojawiły się łzy. Bo stałam tam sama”.
Tak jak wiele, wiele kobiet. Które świetnie sobie radzą w życiu, a jak sobie same z czymś nie radzą, to znajdują rozwiązanie - jak np. te dwie koleżanki od składania szafy mają pana Jacka, złotą rączkę, który wykonuje im drobne naprawy w domach. (I do tego jest sensownym facetem. „Niestety żonaty” - koleżanka uprzedziła moje pytanie).

Czy kobieta po 40-tce może się ubierać tak, jak chce?

„Znam wiele dziewczyn, kobiet, które są szczęśliwymi singielkami. Nie dyskutuję z tym, szanuję, ludzie mają różne potrzeby - ja akurat potrzebuję się do kogoś przytulić. I wtedy, kiedy życie daje w kość, i wtedy, kiedy widok z tarasu w Rio zapiera dech w piersi. Bez tego czuję się samotna. Na szczęście mam wielu cudownych przyjaciół, chociaż oni nie są w stanie zastąpić tego wyjątkowego rodzaju relacji z drugim człowiekiem, tej bliskości, jaką daje związek między kochankami” - pod tymi słowami Kayah mogę się dziś obiema rękami podpisać. Też nie umiem się cieszyć, nie dzieląc tej radości. A najlepsza przyjaciółka czy kochająca rodzina nie zapełni luki w emocjach, tego miejsca w głowie i w życiu przeznaczonego dla ukochanego mężczyzny. Można to skutecznie wypierać, zastępować, uczucia przenosić na inne osoby, chuć wygasić, zaspokajać romansami lub sportem. Ale chyba nie tędy droga... Choć - oczywiście - co kto lubi :)

Pamiętam, gdy lata temu, zrezygnowana, po kilku nieudanych związkach miałam naprawdę dość. Kupiłam kawalerkę pogodzona z wizją, że zjedzą mnie w niej szczury i że będę już zawsze sama. I nawet było mi z tym OK. A pół roku później poznałam mojego męża.

Macie podobne doświadczenia? A może zupełnie inne? Wiecie, gdzie poznać wartościowych mężczyzn? Piszcie! waszehistorie@polki.pl

Takiego męża życzymy każdej kobiecie. W zdrowiu i w chorobie...

Redakcja poleca

REKLAMA