Aplikacja Rossmann i promocje w drogerii - jak Polacy stracili rozum

kolejka w rossmannie fot. EL
Dantejskie sceny - krzyki, deptanie się, wyrywanie sobie produktów z rąk i zniszczony towar. To kadr z wojny? Nie - to tylko promocja w Rossmanie! A czy ty masz już aplikację Rossman? Nie? To sprawdź, czy w ogóle warto!
Redaktorki Polki.pl / 20.04.2018 10:03
kolejka w rossmannie fot. EL

O tym, jak to się stało, że jedna promocja rozwaliła system.

Dziki tłum, panie przy kasach uwijają się jak mrówki. Ochrona czujnie nie traci koncentracji i spogląda na każdą z kamer. Klienci masowo wchodzą i wychodzą, chwytają kosmetyki z półek, testery, pełnowartościowe produkty. Przepychają się, niemal wyrywają z rąk produkty żeby chociaż pomacać kolorowy lakier do paznokci czy szminkę. Oto sceny z Rossmanna. Nie wierzyłam, dopóki nie zobaczyłam. A wszystko to dzięki genialnemu zagraniu drogerii i aplikacji na telefon.

Piątkowe popołudnie, wchodzę dzielnie do jednego z warszawskich Rossmannów i czuję, jak w powietrzu unosi zapach potu, perfum i irytacji. Omiatam wzrokiem kasy - nie jest najgorzej, około 10 osób w kolejce. Patrzę na szafy z kosmetykami - blade światło spoziera z półek częściowo już opróżnionych. Drugi dzień promocji i już pustki?

„Czy dostanę odcień 01 tego korektora?” - dochodzi do mnie kobiecy głos. Ekspedientka, ciągnąca wózek i rozkładająca towar przeszukuje z zapałem szuflady. Wyciąga egzemplarz, po czym dziewczyna zdejmuje plombę i zaczyna się malować korektorem. Nie był to tester, tylko pełnowartościowy produkt. Spojrzała w lusterko, odłożyła na półkę. Na pewno przecież ktoś inny kupi, a skoro ze zniżką, to i fakt, że produkt był otwarty, przecierpi, prawda? Zaniemówiłam.

"Mieć tę mądrość i przestać tak marnować życie na głupoty" - poruszające słowa starszych kobiet do młodszych

Wzięłam trzy kosmetyki, na których mi zależało i zajęło mi to pięć minut. Poszło sprawnie. Stanęłam w kolejce z dość marną garstką łupów. Patrzyłam, jak kasjerki uwijają się i pakują kosmetyki proponując jeszcze kremy w promocji czy dezodoranty. Nie pozostało mi nic, tylko się przyglądać i cierpliwie czekać. - Razem będzie 37,79 zł. Czy ma pani aplikację Rossmann na telefon? - słyszę, jak kasjerka zwraca się do klientki przede mną. - Z tą aplikacją posiada pani zniżkę -55%.

I wtedy się zaczyna.

Sposób na wędkę

Patrzyłam, jak kobieta, na oko po 50-tce, podpytuje jak ściągnąć tę aplikację, żeby uzyskać dodatkowe 6 procent rabatu. A później kolejne, i kolejne, i kolejne rabaty, do których będzie miała dostęp do apki... Myślę sobie: czy warto robić zamieszanie o parę złotych? O jakieś 6 procent wyjściowej kwoty, czyli powiedzmy, że za kosmetyki powinna zapłacić w regularnej cenie jakieś 77 zł. Po większym upuście dzięki aplikacji zostanie jej w portfelu może 3 zł więcej. Jednak klientka nie wykonywała wtedy rachunków, tylko szybko ściągała aplikację. - Rabat jest udzielany przy zakupie 3 różnych produktów z różnych kategorii - mówi cierpliwie kasjerka. - Mogą to być szminka, puder, które pani wzięła i np. lakier do paznokci. Oczy zrobiły się jak pięć złotych, mrugnęła dwa razy i wypaliła: "to ja szybko jakiś wybiorę!".

A ja czekam dalej.

Wziuuum! Pani pobiegła prędko do szafy jednej z marek i chwyciła lakier. Przybiegła szczęśliwa, pokazała, że ściągnęła aplikację i zadowolona zapłaciła. Wyszła ze swoimi zakupami. Ba, dodatkowo jeszcze wzbogaciła się o lakier! I to 3 złote.

A potem kolejna klientka i kolejny raz odklepywana jak pacierz formułka „Czy ma pani aplikację Rossmann?”.

Rossmann zrobił coś niesamowitego

Wyszłam ze sklepu z mieszanymi uczuciami, ale i pod dużym wrażeniem. Rossmann to tak duża sieć, że o klientelę martwić się nie musi. Ale stworzył aplikację, którą trzeba było przecież jakoś opchnąć. Promocja była genialnym wabikiem.

Przeciętny klient słyszy, że może oszczędzić i traci dosłownie rozum. Już kilkadziesiąt godzin po jej wdrożeniu była najczęściej instalowaną w Polsce aplikacją. Utrzymuje się wciąż na pierwszym miejscu pod względem najczęściej pobieranych aplikacji i propozycji. Wystarczy screen. 500 tysięcy pobrań.



Pobierasz i otrzymujesz szereg kolejnych rabatów, dostęp do promocji dla „wybranych”, czyli klubowiczów. Wedle recenzji zamieszczanych m.in. na App Store, użytkownicy skarżą się na jej niepoprawne działanie, błędy i komunikaty o braku dostępu do sieci, kiedy w rzeczywistości ten problem nie istnieje. Ale w sumie po co działająca aplikacja, skoro samo jej posiadanie, zapewnia benefity?

Niemiecka sieć osiągnęła, co chciała, a i klient jest zadowolony. Zależało im na dotarciu do klientów, którzy korzystają ze smartfonów, i dla których zbieranie punktów na kartę jest już anachronizmem i niewygodą. Trafili w punkt. Tylko pogratulować.

Przestań mówić sobie, że jesteś za gruba czy za niska! Dlaczego tak trudno uwierzyć w siebie?

Redakcja poleca

REKLAMA