O tym, jak to się stało, że jedna promocja rozwaliła system.
Dziki tłum, panie przy kasach uwijają się jak mrówki. Ochrona czujnie nie traci koncentracji i spogląda na każdą z kamer. Klienci masowo wchodzą i wychodzą, chwytają kosmetyki z półek, testery, pełnowartościowe produkty. Przepychają się, niemal wyrywają z rąk produkty żeby chociaż pomacać kolorowy lakier do paznokci czy szminkę. Oto sceny z Rossmanna. Nie wierzyłam, dopóki nie zobaczyłam. A wszystko to dzięki genialnemu zagraniu drogerii i aplikacji na telefon.
Piątkowe popołudnie, wchodzę dzielnie do jednego z warszawskich Rossmannów i czuję, jak w powietrzu unosi zapach potu, perfum i irytacji. Omiatam wzrokiem kasy - nie jest najgorzej, około 10 osób w kolejce. Patrzę na szafy z kosmetykami - blade światło spoziera z półek częściowo już opróżnionych. Drugi dzień promocji i już pustki?
„Czy dostanę odcień 01 tego korektora?” - dochodzi do mnie kobiecy głos. Ekspedientka, ciągnąca wózek i rozkładająca towar przeszukuje z zapałem szuflady. Wyciąga egzemplarz, po czym dziewczyna zdejmuje plombę i zaczyna się malować korektorem. Nie był to tester, tylko pełnowartościowy produkt. Spojrzała w lusterko, odłożyła na półkę. Na pewno przecież ktoś inny kupi, a skoro ze zniżką, to i fakt, że produkt był otwarty, przecierpi, prawda? Zaniemówiłam.
Wzięłam trzy kosmetyki, na których mi zależało i zajęło mi to pięć minut. Poszło sprawnie. Stanęłam w kolejce z dość marną garstką łupów. Patrzyłam, jak kasjerki uwijają się i pakują kosmetyki proponując jeszcze kremy w promocji czy dezodoranty. Nie pozostało mi nic, tylko się przyglądać i cierpliwie czekać. - Razem będzie 37,79 zł. Czy ma pani aplikację Rossmann na telefon? - słyszę, jak kasjerka zwraca się do klientki przede mną. - Z tą aplikacją posiada pani zniżkę -55%.
I wtedy się zaczyna.
Sposób na wędkę
Patrzyłam, jak kobieta, na oko po 50-tce, podpytuje jak ściągnąć tę aplikację, żeby uzyskać dodatkowe 6 procent rabatu. A później kolejne, i kolejne, i kolejne rabaty, do których będzie miała dostęp do apki... Myślę sobie: czy warto robić zamieszanie o parę złotych? O jakieś 6 procent wyjściowej kwoty, czyli powiedzmy, że za kosmetyki powinna zapłacić w regularnej cenie jakieś 77 zł. Po większym upuście dzięki aplikacji zostanie jej w portfelu może 3 zł więcej. Jednak klientka nie wykonywała wtedy rachunków, tylko szybko ściągała aplikację. - Rabat jest udzielany przy zakupie 3 różnych produktów z różnych kategorii - mówi cierpliwie kasjerka. - Mogą to być szminka, puder, które pani wzięła i np. lakier do paznokci. Oczy zrobiły się jak pięć złotych, mrugnęła dwa razy i wypaliła: "to ja szybko jakiś wybiorę!".
A ja czekam dalej.
Wziuuum! Pani pobiegła prędko do szafy jednej z marek i chwyciła lakier. Przybiegła szczęśliwa, pokazała, że ściągnęła aplikację i zadowolona zapłaciła. Wyszła ze swoimi zakupami. Ba, dodatkowo jeszcze wzbogaciła się o lakier! I to 3 złote.
A potem kolejna klientka i kolejny raz odklepywana jak pacierz formułka „Czy ma pani aplikację Rossmann?”.
Rossmann zrobił coś niesamowitego
Wyszłam ze sklepu z mieszanymi uczuciami, ale i pod dużym wrażeniem. Rossmann to tak duża sieć, że o klientelę martwić się nie musi. Ale stworzył aplikację, którą trzeba było przecież jakoś opchnąć. Promocja była genialnym wabikiem.
Przeciętny klient słyszy, że może oszczędzić i traci dosłownie rozum. Już kilkadziesiąt godzin po jej wdrożeniu była najczęściej instalowaną w Polsce aplikacją. Utrzymuje się wciąż na pierwszym miejscu pod względem najczęściej pobieranych aplikacji i propozycji. Wystarczy screen. 500 tysięcy pobrań.
Pobierasz i otrzymujesz szereg kolejnych rabatów, dostęp do promocji dla „wybranych”, czyli klubowiczów. Wedle recenzji zamieszczanych m.in. na App Store, użytkownicy skarżą się na jej niepoprawne działanie, błędy i komunikaty o braku dostępu do sieci, kiedy w rzeczywistości ten problem nie istnieje. Ale w sumie po co działająca aplikacja, skoro samo jej posiadanie, zapewnia benefity?
Niemiecka sieć osiągnęła, co chciała, a i klient jest zadowolony. Zależało im na dotarciu do klientów, którzy korzystają ze smartfonów, i dla których zbieranie punktów na kartę jest już anachronizmem i niewygodą. Trafili w punkt. Tylko pogratulować.
Przestań mówić sobie, że jesteś za gruba czy za niska! Dlaczego tak trudno uwierzyć w siebie?