Jak zapewne wiecie, Michał Wiśniewski uwielbia wystawne przyjęcia organizowane najlepiej pod dużą publikę. Zwłaszcza śluby - w końcu Mandarynie zafundował ślub w lodowej kaplicy, kolejnej żonie w Las Vegas... Cóż, ma gest i wysublimowany gust, trzeba to uszanować.
Jednak Dominice Tajner-Idzik tak szaleńcza i kosztowna impreza chyba zbytnio się nie podoba (a może po prostu dba o finanse?). Dlatego w wywiadzie dla magazynu "Twoje Imperium" zdradza trochę szczegółów z planowanej imprezy.
"Na razie jesteśmy po zaręczynach, a pobierzemy się dopiero po ukazaniu się nowej płyty Ich Troje. Czyli najwcześniej wiosną przyszłego roku. Nie chcielibyśmy bowiem być posądzeni o to, że wykorzystujemy nasze wesele do promocji tego krążka. Najważniejsze jest to, że chcemy być ze sobą, stworzyć normalną rodzinę.
A cała towarzysząca temu otoczka nie ma znaczenia. Dlatego równie dobrze może być huczne wesele, ale raczej w góralskich stylu jak i skromne przyjęcie.
Zobaczymy, co wymyśli Michał. Chcielibyśmy pobrać się w obrządku protestanckim, bo takiego Michał jest wyznania. Jeśli chodzi o dzieci, to nic nie planujemy, ale jeśli los napisze nam taki scenariusz to z pewnością będziemy szczęśliwi."
Cóż, radykalnie nie skreśla pomysłu o hucznej imprezie, ale najwyraźniej będzie dążyć do skromniejszej uroczystości. Gratulujemy trzeźwego podejścia do życia!
Zobacz też: Karolak nie chce się wiązać
