- Na twoją ostatnią płytę trzeba było czekać aż trzy lata. Nie spieszyłaś się.
Katarzyna Cerekwicka: Trzyletnia przerwa wynikła z tego, że długo do tej płyty dojrzewałam i nie chciałam tworzyć jej w pośpiechu. Potrzebowałam też po poprzedniej chwili oddechu. Poza tym miałam na głowie studia i pracę magisterską, kupiłam też mieszkanie, które samo się nie urządzi (śmiech).
- Wieloletni kredyt?
Katarzyna Cerekwicka: Niestety. Wyrok brzmi: 30 lat. Ale raz się żyje. Tyle lat tułałam się z miejsca na miejsce, wynajmowałam mieszkania, aż w końcu stwierdziłam, że nie ma to żadnego sensu. Ten zakup jest spełnieniem mojego największego życiowego marzenia. Teraz co najwyżej będę marzyć o szybszym spłaceniu kredytu.
- Jesteś uważana za artystkę, która śpiewa piosenki tylko dla kobiet. Przeszkadza ci taka szufladka?
Katarzyna Cerekwicka: Nie, bo nie wyobrażam sobie faceta, który mógłby słuchać piosenek o rozdartym sercu. Mężczyźni nie zrozumieją moich tekstów. Taka już ich natura. Należę do półki „babskie granie”, a więc stawiam na uczucia i romantyzm.
- Zdarza ci się za to na tych facetów ponarzekać w tekstach.
Katarzyna Cerekwicka: Kiedyś robiłam to częściej. Jak mi coś leżało na wątrobie, musiałam to wyśpiewać. Teraz wiem, że w każdej sytuacji warto dostrzec coś pozytywnego. Nie chcę nikogo dołować. Moje teksty są dziś bardziej optymistyczne.
- Ty też jesteś optymistką?
Katarzyna Cerekwicka: Raczej realistką. Dzięki temu przeżywam mniej rozczarowań.
- A gdy już się ono przytrafi?
Katarzyna Cerekwicka: Staram się niczego nie rozpamiętywać. Lepiej patrzeć w przyszłość. Może i coś się kończy, ale i coś przecież zaczyna. Kto wie, czy nie o wiele piękniejszego? Wolę przez jakiś czas być szczęśliwą singielką, niż szukać faceta na siłę.
- Jak sobie radzisz z chandrą?
Katarzyna Cerekwicka: Pomagają mi czekolada, ciastka, dobra kawa z przyjaciółmi oraz relaksujące masaże.
- A jak reagujesz na komplementy?
Katarzyna Cerekwicka: Z nieufnością.
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
- Ale, gdy jakiś artysta, którego lubię i cenię, wypowiada się pozytywnie o mojej muzyce czy śpiewie, dodaje mi to pewności siebie.
Na co dzień ci jej brakuje?
Katarzyna Cerekwicka: Akurat nie, bo zawsze byłam pewna siebie i wiedziałam, czego chcę. Wynika to być może też z tego, że choć skończyłam liceum, przez 2 lata chodziłam do męskiej szkoły – technikum samochodowego.
- A jakim byłaś dzieckiem?
Katarzyna Cerekwicka: Takim na wpół nieobecnym. Żyłam w swoim świecie, którego motorem napędowym już wtedy była muzyka. Chodziłam do podstawowej szkoły muzycznej w Koszalinie, grałam na flecie i fortepianie. Byłam bardzo romantyczna.
- Rodzice cię wspierali w tej pasji?
Katarzyna Cerekwicka: Bardzo, choć dbali też, bym miała normalne beztroskie dzieciństwo. Dom rodzinny wspominam jako miejsce niezwykle ciepłe i przyjazne, dające poczucie bezpieczeństwa. Wyniosłam z niego wiele wartości, niekiedy dość konserwatywnych, których warto się jednak w życiu trzymać.
- Domyślam się, że w branży muzycznej nie jest to łatwe…
Katarzyna Cerekwicka: Zanim do niej trafiłam, faktycznie bałam się trochę tego całego środowiska. Tyle się słyszało o narkotykach, alkoholu, zdradach i romansach. Tymczasem jeśli ktoś nie jest uległy i potrafi się trzymać swoich ideałów, nic tak naprawdę mu nie grozi. Moi rodzice bardzo dbali, bym o swoich ideałach nie zapominała. Być może w moich związkach nie za bardzo mi wychodzi, bo szukam ideału – takiego faceta, jakim jest mój ojciec, dbającego o rodzinę, broniącego zasad i wartości, w które wierzy.
- Masz czasem wrażenie, że jako osoba popularna wielu mężczyzn onieśmielasz?
Katarzyna Cerekwicka: Niestety tak. Od razu stawiają barierę. Myślą, że skoro coś osiągnęłam, to pewnie zadzieram nosa i mam ogromne oczekiwania i wymagania. Na śniadanie żądam truskawek z szampanem, a na obiad trufli (śmiech). Tymczasem większość znanych mi artystek to normalne kobiety. Po przyjściu do domu zmywają makijaż, wkładają kapcie, robią sobie kanapkę i siadają przed telewizorem. Sama nigdy nie miałam w sobie niczego z trzpiotki, która się tylko uśmiecha i nie wie, co powiedzieć. Nie potrafię wdzięczyć się i mizdrzyć jak kokietka. Muszę coś poczuć, by się taką kobietą stać. Ale tylko dla kogoś jedynego, wyjątkowego.
- Jesteś za relacjami partnerskimi, czy to jednak mężczyzna powinien rządzić?
Katarzyna Cerekwicka: Z doświadczenia wiem, że związki partnerskie funkcjonują lepiej. Trzeba się nawzajem uzupełniać. Ludzie powinni się nie tylko kochać, lecz także lubić.
Paweł Piotrowicz / Pani Domu