Anna Mucha: Zaskoczę cię. Wyobrażałam sobie.
– Jak?
Anna Mucha: Trochę inaczej, niż było. Wyobrażałam sobie, że będzie to piękna, romantyczna chwila, że jak się dowiem, to przygotuję niespodziankę dla swojego partnera, na przykład kupię malutkie buciki, przygotuję odpowiednią atmosferę, żeby wprowadzić go w temat…
– I powiesz mu, a on oszaleje?
Anna Mucha: Tak, i będziemy tak szaleć! I w zasadzie to się zgodziło z rzeczywistością.
– Nie zdążyłaś kupić bucików?
Anna Mucha: Nie. Ale zdążyłam oszaleć.
– Test Ci powiedział?
Anna Mucha: Test ciążowy to znak równania z rzeczywistością. Potem oczywiście robiłam kolejne testy, gdzieś tak przy szóstym zaczęłam…
– Wierzyć?
Anna Mucha: Wierzyć chyba jeszcze nie, zaczęłam myśleć, że to się może dziać naprawdę. Więc po szóstym zadzwoniłam do swojego lekarza.
– Z pytaniem, czy to w ogóle jest możliwe?
Anna Mucha: Lekarz mi powiedział, że jest zachwycony, wzruszony. A potem zadzwoniłam do przyjaciółki.
– To Marcel się dowiedział jako który?
Anna Mucha: Od razu! Był przy mnie. Ale jako pierwsza domyśliła się na planie „Prosto w serce” Agata Kulesza. Urósł mi biust, stał się pełniejszy i jędrniejszy. I na planie Kulesza mówi do mnie, cytuję: „Mucha, przecież to niemożliwe, żeby w twoim wieku tak cycki rosły…”. Odpowiedziałam: „Kulesza, daj spokój, zawsze miałam duży biust”. A ona dalej: „Nie, no Mucha… to jest niemożliwe! A może ty jesteś w ciąży?”. Spojrzała się na mnie i mówi: „E… nie, ty nie”, i wyszła z garderoby. No i wtedy wykonałam pierwszy telefon pod tytułem: „Kochanie, kup może test po drodze, jak będziesz wracał”.
– I co usłyszałaś w odpowiedzi?
Anna Mucha: „Oj, daj spokój”. Potem jeszcze parę razy biegał do apteki, za każdym razem kupując oczywiście test innej firmy, bo przecież tamten mógł się mylić! I tak wyglądała ta romantyczna chwila, gdzieś pomiędzy sprintem a toaletą.
– Ale oszalał?
Anna Mucha: Tak, spodziewam się też, że jeśli będzie dziewczynka, to oszaleje jeszcze bardziej.
– Czemu?
Anna Mucha: Są mężczyźni, którzy szaleją na punkcie dziewczynek.
– Ja to nawet rozumiem, ale… Jaka była Mucha, kiedy się dowiedziała, że jest w ciąży – przestraszona?
Anna Mucha: Przerażona!
– Czym? Nieuchronnością?
Anna Mucha: To chyba nie najlepsze określenie. Raczej to było poczucie jakiejś straty, końca życia… dwie obsikane kreski, które nagle podwójnie przekreślają twoje plany. Na wiadomość o ciąży ludzie mówią: „Zobaczysz, jak zmieni ci się życie!”. To brzmi jak przekleństwo. Albo: „O, teraz to się przekonasz!”. Takie słowa mnie paraliżowały.
– Dotąd lubiłaś zmieniać swoje życie.
Anna Mucha: Ale na swoich warunkach, a nagle się okazuje, że ktoś za mnie stawia warunki.
– Przerażenie jeszcze się tli?
Anna Mucha: Już nie. A pierwsze uczucie, jakie się pojawiło, to jakiś rodzaj szacunku.
– Wobec?
Anna Mucha: Młodszego modelu.
– Opisz ten szacunek.
Anna Mucha: Oj, Najsztub, wchodzimy w bardzo intymne szczegóły z mojego życia, jak ja to zniosę…
– Pilnujesz się, z tego, co słyszę, więc dobrze to zniesiesz, nie histeryzuj.
Anna Mucha: Pomyślałam sobie, że jeżeli ktoś mnie wybrał na matkę, to naprawdę musi być niezłym zawodnikiem.
– Myślę, że sporo mężczyzn chciałoby mieć z Tobą dziecko.
Anna Mucha: Nie mówię o mężczyźnie! Mówię o dziecku, które się na mnie zdecydowało! Więc szacunek… To będzie silna postać.
Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>
– Czyli jednak osoba, a nie zarodek?
Anna Mucha: Nie, bez przesady, natura wcale głupio tego nie wymyśliła.
– Czyli?
Anna Mucha: Podpuszczasz mnie?
– Chcę się tylko dowiedzieć. Znałem Twoje ostre wypowiedzi feministyczne.
Anna Mucha: Zarodek. Nie histeryzujmy i nie przesadzajmy. Osoba się pojawiła z czasem, jak usłyszałam bicie serca, jak poczułam pierwsze ruchy. Ale wracając do uczuć, to na początku było coś innego.
– Co?
Anna Mucha: Poczekaj, szukam odpowiedniego słowa, jestem w ciąży, więc muszę poszukać… Pojawiło się poczucie winy. Myślałam, że to jest nie fair, że ja mogę mieć dziecko, a wcale tego akurat w tym momencie nie planowałam, a jest cała masa kobiet, która się histerycznie stara i nie może go mieć!
– Ile dni poświęciłaś na te rozmyślania?
Anna Mucha: Tego też natura głupio nie wymyśliła. Poszłam spać, a jak się obudziłam, to wymiotowałam, i tak przez trzy miesiące, więc na myślenie było mniej czasu. Ale mój świat stanął w miejscu.
– Twoi pracodawcy przeklęli Cię?
Anna Mucha: Usłyszałam od producentki, która się zajmuje finansami: „No, to zaoszczędzimy na dziecku i na ciąży”, i od drugiego producenta: „No to, Mucha, będziesz pracowała do samego końca”. W sumie chyba nie mieli powodu do narzekania, skoro ta wiadomość wywindowała TVN do rangi najchętniej cytowanego źródła w newsach w kategorii rozrywki. Chyba dostali piękną szansę do wykorzystania.
– W serialu Twoja bohaterka miała zajść w ciążę?
Anna Mucha: Tak.
– Czy ta popularność, którą miałaś i wcześniej, ale teraz związana z brzuchem w ciąży, zaczęła Ci przeszkadzać?
Anna Mucha: Nie, wręcz przeciwnie, zaczęłam odkrywać kobiety, a one mnie.
– W jaki sposób?
Anna Mucha: Zaczęły się do mnie uśmiechać, zaczęły się przede mną otwierać, opowiadać mi o swoich doświadczeniach, zaczęły mnie zupełnie inaczej, ciepło traktować.
– Bo przestałaś być pyskatą rywalką w szpilach?
Anna Mucha: Przestałam być rywalką.
– Myślisz, że to minie, jak urodzisz i wciągniesz brzuch?
Anna Mucha: Podobno mija w momencie, kiedy dziecko jest już na tyle duże, że zaczyna przyprowadzać kolegów do domu. Czekam na te chwile.
– Co Ci się najbardziej podoba w ciąży?
Anna Mucha: Że nie trzeba wciągać brzucha na sesjach. I że do tej pory byłam „gruba i brzydka”, i nagle jestem „piękna i błogosławiona”.
– A co najbardziej w niej się nie podoba?
Anna Mucha: Pierwsze trzy miesiące.
– Czemu?
Anna Mucha: Jak wymiotujesz z Anglikiem w bramie, w Krakowie, i on się na ciebie patrzy na zasadzie: „Polka, a jaka równa, jaka fajna dziewczyna – ta to dopiero ma weekend!”, to to mi się wcale nie podoba.
– I to potem przechodzi tak po prostu któregoś dnia?
Anna Mucha: W czwartym miesiącu.
– I co to zastępuje, bo musi być coś chyba dolegliwego dalej?
Anna Mucha: Nie ma, to znaczy nie w moim przypadku. Nie mogę tylko spać na brzuchu, ale nauczyłam się z tym żyć.
– A wcześniej spałaś…
Anna Mucha: Zawsze nago w Chanel No5…
– Teraz też?
Anna Mucha: Nic się nie zmieniło.
– Może wytnij sobie dziurę w materacu?
Anna Mucha: Podobno jest inny patent. Kładziesz sobie w łóżku koło ratunkowe i śpisz na tym kole. Ja nauczyłam się żyć i spać na boku, poza tym czuję się fantastycznie, jestem zdrowa, nic mnie nie boli. Trwaj, chwilo, jesteś piękna! Ćwiczę, dbam o siebie, mam masażystę, jestem w dobrych rękach kliniki beauty. Jedyne, co się zmieniło, to w tej chwili obsesyjnie dbam o siebie, smaruję się różnymi kremami, żeby potem nie było konsekwencji z „tego” wynikających.
– Ale ich nie unikniesz, żadna kobieta w ciąży nie uniknie – z tego, co słyszałem – rozstępów.
Anna Mucha: Zobaczymy! Rozmawiałam z położną na temat różnych takich dolegliwości i położna – mówiąc o nich – powiedziała, że „zawsze możesz zatkać uszy i zrobić tak: »blylylylyly!«” (tutaj Mucha zasłoniła uszy i wydawała ustami i wystającym z nich językiem dźwięki zagłuszające). Jeżeli pytasz mnie o rozstępy albo inne drobiazgi, to robię „bly…!” i nie ma tematu. To jest raz, a dwa… Nie wiem, czy słyszałeś o tym, że kobiety przy porodach mają możliwość przeżycia superorgazmu?
– Słyszałem.
Anna Mucha: I ja mam zamiar się o tym przekonać! Więc co ty mi tutaj o jakichś rozstępach, kiedy ja mam w perspektywie najpiękniejszy orgazm?!
– Tylko się od niego nie uzależnij, bo będzie rzadko.
Anna Mucha: Spotykam się z opiniami, że ponieważ się tak wspaniale czuję, nic mi nie dolega, a ciąża nie jest chorobą, to powinnam się zająć tylko i wyłącznie robieniem dzieci Mów do mnie: „dzieciorobie”.
– Dzieciorobie, ale taki orgazm będzie rzadko, raz na rok może. Ale do tej pory miewałaś orgazmy?
Anna Mucha: Zmierzamy w niewłaściwym kierunku, porzućmy to.
– A takie tematy jak depresja poporodowa?
Anna Mucha: Blylyly! (i uszy zasłonięte).
– Po co są dzieci?
Anna Mucha: Jeszcze na to pytanie nie umiem odpowiedzieć.
– A już myślisz o dziecka rozwoju, edukacji, rezerwujesz miejsce w szkołach?
Anna Mucha: Mam silne przekonanie i poczucie, że to będzie…
– Geniusz.
Anna Mucha: Nie, choć oczywiście będzie najpiękniejsze, najmądrzejsze itd., itd. Zauważ, że cały czas nie znam płci. Świadomie się na to zdecydowałam. Natomiast jestem przekonana, że to będzie człowiek, któremu ciężko będzie coś narzucić.
– A tatuś jeszcze szaleje?
Anna Mucha: Przeprowadzasz wywiad ze mną czy z tatusiem?
– Więc, mamusiu, ubranek jeszcze nie możesz kupować, bo nie znasz płci.
Anna Mucha: Przecież nie będę kupowała ani różowych, ani błękitnych.
– Dlaczego chcesz unieszczęśliwić dziecko? To podstawowe kolory identyfikacji kulturowej.
Anna Mucha: Poczekam, jak już osiągnie wiek nieszczęsnego pójścia do przedszkola, i niech dopiero w przedszkolu okaże się, czy ten różowy albo błękitny jest najbardziej pożądanym kolorem. Do tego czasu postaram się dziecko uchronić przed fatalnymi wyborami, będę za nie decydowała. Znalazłam sklep, który, po pierwsze, nie jest słodko-pierdzący, po drugie, spełnia moje estetyczne kryteria. Koniec końców, najgorsza opcja będzie taka, że wyrośnie na ekoterrorystkę, wegankę. I wtedy trzeba będzie się rozstać. Ale teraz żadnych pastelowych różów, błękitów czy infantylnych zdrobnień.
– Masz nadzieję, że się ustrzeżesz od robienia „tiu, tiu, tiu, malusi”?
Anna Mucha: Taką mam nadzieję.
– Odbiorą Ci dziecko, przed sądem zezna trzech świadków, że nie zdrabniasz, i państwo Ci je zabierze!
Anna Mucha: I jeszcze chodzę w szpilkach!
– O!
Anna Mucha: Czy ty sobie zdajesz sprawę z tego, jak bardzo nasze społeczeństwo, i zresztą nie tylko nasze, jest nafaszerowane przesądami na temat ciąży?!
– Na przykład?
Anna Mucha: Nie można nosić naszyjnika, bo dziecku się uwiąże pępowina wokół szyi i się udusi, nie można trzymać nogi na nodze, nie można malować paznokci, nie można jeść i pić wielu produktów, chodzić w szpilkach! A jak się przewrócisz albo przestraszysz, to nie daj Bóg, żeby się złapać za twarz, bo będzie miało plamę.
– Rozumiem, że się tym mało przejmujesz. Przewróciłaś się?
Anna Mucha: Nie.
– A jak z nogą na nogę?
Anna Mucha: Zakładam.
– Naszyjnik?
Anna Mucha: Jeśli jest taka potrzeba. Kobieta w ciąży w Polsce jest z jednej strony…
– Własnością społeczną.
Anna Mucha: To raz.
– „Nosi” naszego rodaka i dlatego jej brzuch nie należy tylko do niej – są takie opinie. Sama protestowałaś przeciwko takiemu traktowaniu kobiet.
Anna Mucha: I nadal protestuję. Ale jest jeszcze jeden aspekt, coś pomiędzy błogosławioną a inwalidką. Cenię fakt, że panie na koncercie George’a Michaela przepuściły mnie do toalety, ale z drugiej strony, ludzie przyglądają się, czy na pewno nie będę robić czegoś, co potencjalnie może zagrozić dziecku.
– Mucha, dzieciorobie, puszczamy Cię bez kolejki do toalety, ale jednak pod warunkiem, że dbasz o nasze wspólne dziecko, które jest Polakiem lub Polką, to tak działa. Urodzisz i siłą rzeczy wtedy znikniesz publicznie „z oczu”.
Anna Mucha: Ale nie „z języków”.
– Nie dodawaj sobie, będziesz tam krzyczeć lub przeżywać swój największy orgazm, a my będziemy zajęci czym innym. Kiedy powrócisz i znowu zajmiesz opinię publiczną?
Anna Mucha: Jestem na etapie montażu swojego dokumentalnego projektu wigilijnego, więc siłą rzeczy chciałabym go zaprezentować w okolicach świąt.
– Wtedy będziesz już po porodzie?
Anna Mucha: Po. Oczywiście chciałabym wrócić do pracy możliwie jak najszybciej, ale wtedy, kiedy będę czuła, że jest to odpowiedni moment.
– Dla Ciebie czy dla dziecka?
Anna Mucha: No i teraz chyba się pojawi po raz pierwszy liczba mnoga… Dla nas.
– A jak uznasz, że macierzyństwo to jest właściwie cały Twój świat…?
Anna Mucha: To będzie świadomy wybór. Oczywiście zakładam taką sytuację, że zostanę zalana wodospadem hormonów, ale na pewno kiedyś mi przejdzie. Poza tym chciałabym wychować samodzielnego człowieka, a nie kogoś, kto za wszelką cenę musi być 24 godziny na dobę uczepiony moich nogawek. Jak dobrze wychowam, to będzie miało 14 lat i po raz pierwszy ucieknie z domu. Moja wolność odzyskana już za 14 lat! A mówiąc serio – na pewno będę chciała wrócić do pracy, bo ją lubię, z wzajemnością.
– Słyszę, że ego nie zmalało…
Anna Mucha: Ha, ha, ha, jest z tym jeszcze gorzej… rozpuchło się.
– Coś Cię w sobie zaskakuje teraz?
Anna Mucha: Spokój, który mam.
– Łatwo było o histerię?
Anna Mucha: To był taki stan, powiedziałabym, permanentny, ale potem się okazało, że nie jestem w ciąży ani pierwsza, ani jedyna. Pojechaliśmy na wakacje na Bali, bo żyłam w przeświadczeniu, że to jest absolutny koniec, że są to ostatnie moje wakacje, więc muszą być z przytupem, muszę pojechać do Azji, musi być fantastycznie!
– Że życie się kończy?
Anna Mucha: Troszkę tak. Że teraz będę spędzała życie na bieganiu dookoła basenu, sprawdzając, czy się już utopiło, czy mam jeszcze trochę pobiegać… Kiedy wracaliśmy, na lotnisku zobaczyłam parę młodych ludzi, surferów z Francji, z dzieckiem w wózku. Dziecko spało. Podchodzę i pytam: „Jak to jest?”, nie doprecyzowałam, co. Ona powiedziała: „Nie, no super, dzieci podróżują za darmo”. Zaczęłam się śmiać. To cenna wiadomość, ale raczej chodzi mi o to, jak to jest podróżować z dzieckiem. Wtedy on wziął głęboki oddech i już, już miał odpowiedzieć, gdy ona go wyręczyła i mówi: „Jest fantastycznie, żadnego problemu, zależy, jak sobie ustawisz dziecko!”. To przemówiło do mnie optymistycznie, choć miałam jego minę gdzieś tam zarejestrowaną, ale zatykałam uszy i „blylylylyly!”. Lot był długi, ponad 20 godzin, parę razy w nocy się budziłam i patrzyłam na tę parę i widziałam, jak on karmił dziecko, przewijał, chodził z nim po pokładzie samolotu, usypiał je, bawił. Ona spała. To była jedna z piękniejszych nocy w moim życiu. Więc kiedy Champion się obudził…
– Marcel?
Anna Mucha: Tak. Spojrzałam na niego z wdzięcznością i powiedziałam: „Kochanie, jest nadzieja, będzie dobrze! Odwagi!”.
– Zaraz osoba się urodzi. Czy to znaczy, że to wtedy zaczyna się rodzina?
Anna Mucha: Czy VIVA! zniesie ten poziom filozoficznych zwierzeń?
– Wszyscy wszystko zrozumieją…
Anna Mucha: Podobno już będzie tak, że nie będę sama. Tak mi mówią.
– A Ty co myślisz?
Anna Mucha: Nie wiem, zobaczymy.
– Czyli na razie się przyglądasz?
Anna Mucha: Tak. Zmierzamy do końca, jednego pytania mi nie zadałeś.
– Którego?
Anna Mucha: Jaką będę matką?
– Przecież tego nie wiesz.
Anna Mucha: Ja nie wiem, ale jedna z gazet zrobiła ankietę: „Jaką matką będzie Mucha? Dobrą czy złą? Wyślij SMS-a”. Za to ja wiem, jaką nie chciałabym być. Nie będę matką nieomylną, octopusem, Zosią Samosią czy matką, która za wszelką cenę stara się uszczęśliwiać dziecko na siłę.
– A matką kłębkiem nerwów, że dziecku coś się stanie?
Anna Mucha: Mam nadzieję, że nie. Na razie lubię to, jak się we mnie rusza.
– Jak to się czuje? Opowiedz to mężczyźnie.
Anna Mucha: Jakbyś połknął żywego karpia w całości. Młode ma swoje pory, kiedy się rusza, i lubię te momenty, bo mi daje znać, że wszystko jest w porządku. Szczęśliwie omija wątrobę i nerki. Słyszałam o kobietach, które mają skopaną wątrobę, mnie tylko raz rączką przeleciało po nerce i nie było to przyjemne, ale dogadaliśmy się szybciutko.
– Rozmawiasz z młodą osobą?
Anna Mucha: Nie, bez przesady. Ale mamy pewne ustalenia już poczynione, na przykład dziecko musiało zrozumieć, że jeśli dziecko chce jeść, to mamusia musi pracować, i dlatego producent ostatnio spojrzał się na mnie i mówi: „Jak ty ładnie wyglądasz, nic się nie zmieniłaś na twarzy, ciało ci się nie zmieniło, pięknie wyglądasz”. Zaczęłam się śmiać i mówię: „Nie, Robert, nie »pięknie« – profesjonalnie”. Więc niewykluczone, biorąc pod uwagę współpracę, że się urodzi kolejne pokolenie pracoholika.
Rozmawiał Piotr Najsztub
Zdjęcia Marlena Bielińska
Stylizacja Jola Czaja
Asystentka stylistki Magda Smus
Makijaż Tomek Kocewiak
kosmetykami Lancôme: podkład Teint Miracle Compact 03, róż La Maison Lancôme, cienie Les Oeillades, mascara Hypnose Doll Eyes, szminka L’Absolu Nu 203
Fryzury Kacper Rączkowski/D’vision
Rekwizyty Piotr Czaja
Stylizacja paznokci Marzena Kanclerska/Nail Spa
Revlon 007 Sheer Blossom, Artdeco 92
Produkcja Ela Czaja
Anna Mucha dziękuje klinice La Perla za pomoc w utrzymaniu formy.
Rekwizyty do sesji udostępniły: Antonio & Co, CH Galeria Mokotów, ul. Wołoska 12; wózek – Inglesina z Włoch, model Classica, dystrybutor Miko sp. z o.o.; Niebieskie Migdały, ul. Mokotowska 61; Smyk, CH Galeria Mokotów, ul. Wołoska 12; STERNTALER, www.stokkids.pl.