Życie po rozstaniu...

napisał/a: sorrow 2008-12-21 00:22
martus, wszystko to jak najbardziej naturalne przeżycia po zdradzie. Po prostu tak musi być i za wcześnie jeszcze pytać o "lek". Potraktuj to jak chorobę, którą musisz przeżyć. Swoje wycierpisz... ale przeżyjesz. Ile czasu trzeba? Zależy od człowieka... ten pierwszy, najgorszy okres to pewnie ze dwa, trzy miesiące. Potem na tyle odzyskasz kontrolę, że przynajmniej będziesz mógł coś próbować ze sobą zrobić, żeby się "wyleczyć". A leku na to nie znam. Mogę ci tylko powiedzieć co pomaga, a co przeszkadza. Pomaga na pewno zajęcie się innymi sprawami, które angażują bardzo twoje myśli, czasem pomaga wyjście do ludzi, niektórym pomaga związanie się z kimś innym. Przeszkadza oglądanie zdjęć, wydzwanianie, SMS-owanie, czekanie na odpowiedź, rozmyślanie, wspominanie. Tak jak napisałeś, dostałeś chociaż jedną dobrą rzecz w całej tej tragedii - wiedzę o samym sobie, w co przy zwykłych rozmowach nigdy byś nie uwierzył, ani nie zwrócił na to uwagi. Niestety najczęściej zmieniamy się tylko przy tragicznych sytuacjach.

Tak, czy inaczej (może nie zaznaczyłem tego wyraźnie) ból mija, ale zabiera to często miesiące, żeby nie pojawiła się przez tydzień w twoich myślach. Oczywiście masz duży wpływ na długość tego procesu... ale jeszcze nie teraz.
napisał/a: martus2 2008-12-21 01:49
Sorrow... nie obraź się, ale o jakich miesiacach Ty mówisz? ja juz w tej chwili nie mam ani jednej siły... wciąż zadaję sobie pytanie po co, żyć? Nie ma najmniejszej nadziei na to, że ona wróci, a to jest jedyne co mogłoby mnie w tej chwili odwrócić... to tak bardzo boli... i jest tak zimno...
napisał/a: Zakk 2008-12-21 11:54
Sorrow mówi o wielu miesiącach, podczas których rana powinna się zagoić, aczkolwiek blizna pozostanie, czasem nawet na zawsze.
martus, jakiejkolwiek odpowiedzi oczekujesz, znasz ją tak samo jak my. Widzisz że to zwykle jest standardowa procedura ; zajmij czymś swój czas, spotykaj się z ludźmi, znajdź sobie kogoś nowego. To nie zawsze są lekarstwa, czasem tylko znieczulacze, ale pewnie trochę pomagają. Przecież nikt Ci nie powie "zjedz to czy tamto" i Ci przejdzie.
Jak mówi Sorrow, wszystko zależy od człowieka, bo ludzie są różni i różnie przeżywają takie rzeczy.
Ale jeżeli naprawdę ją kochałeś i kochasz, to będzie bolało; długo.
napisał/a: ika116 2008-12-21 13:19
martus tak się ci tylko wydaje, że nie masz już siły, masz jej bardzo dużo i na pewno będzie lepiej. Na początek nie myśl wcale o dniu następnym, skup się tylko na tu i teraz. Teraz musisz zjeść, teraz musisz przygotować się do pracy, coś uporządkować itd.
Jeśli ciągle nachodzą cie myśli, że nie daz rady bez niej żyć, to wróć myślami do czasu, gdy jej nie znałeś, a życie równiez toczyło się pewnie dosyć przyjemnie.

Nie wiem czy warto się karmić jakimiś nadziejami, ale zawsze może być jeszcze taka opcja, że jej nie wyjdzie ten drugi związek, że kochanek nie będzie taki słodki jak sobie wyobraża i różowe okulary spadną z nosa. Wtedy może doceni twoją miłość i wspólnie przeżyte lata.
Trzymaj się.
napisał/a: paula22 2008-12-21 22:23
Łukasz111 to do mnie,ze prawidlowo? powiem wam wszystkim,ze chyba z tego sie nie wyleczymy, tylko troche zaleczymy bol, ale wytlumaczcie mi, wiekszosc z moich znajomych nie ma problemow uczuciowych...dlaczego nam sie to trafia?
napisał/a: Zakk 2008-12-21 23:18
wyleczymy się za jakiś czas, napewno.
Przecież nie da rady żyć z tym "czymś", co tak bardzo ściska w środku po całych dniach.
Za jakiś czas to co nowe zastąpi stare i chociaż napewno pozostaną wspomnienia, to nie będą tak bolesne jak obecnie, a będą tylko wspomnieniami, bez "koloru" i bez emocji.
napisał/a: sorrow 2008-12-21 23:27
martus napisal(a):Sorrow... nie obraź się, ale o jakich miesiacach Ty mówisz? ja juz w tej chwili nie mam ani jednej siły... wciąż zadaję sobie pytanie po co, żyć?

Mówię raptem o kilku miesiącach... w porównaniu do kilkudziesięciu lat przyszłego życia... i to najprawdopodobniej życia szczęśliwego :). Ale rozumiem cię całkowicie, rozumiem ten ból i brak sił... rozumiem też, że takie gadanie niewiele do ciebie teraz trafia. Na tym właśnie ten stan, w którym jesteś polega, żebyś nie mógł logicznie myśleć, żeby odebrać ci nadzieję... jak pisałem - to choroba.

Poczytaj trochę forum i zobacz jak ludzie sobie radzą. Zazwyczaj to czysta improwizacja, ale pewne elementy są wspólne... te o których ci napisali przedmówcy. Chociaz z początku nie widać sensu ich stosowania, to dostrzega się go kiedy się spróbuje. Poradzisz sobie... zobaczysz... ja w każdym razie w to wierzę :). Trzymam za ciebie kciuki!
napisał/a: spord 2008-12-22 09:33
Od mojego rozstania minęło prawie 9 miesięcy. A ja tylko próbuje udawać że jest ok. A tak nie jest. To ja zerwałam, miałam dość szantażowania, zastraszania. Tylko co gorsza mam dziecko. Nie pytajcie jak to się stało bo nie wiem.. Ja tego nie chciałam on bardzo chciał. Po tym jak się dowiedziałam że będziemy mieli dziecko powiedział że się zmieni.. Ale to były tylko puste obietnice.. Zerwałam po tym jak uderzył mnie w brzuch...
Mój świat się zawalił... Zostałam sama, rodzice byli wściekli bo mam dopiero 18 lat. Teraz klasa maturalna.. Ja zostałam z tym sama.. On przychodzi raz na tydzień... Mówi żebym do niego wróciła, że się zmienił.. Ale ja nie chce.. Nienawidzę go.. Mam straszny uraz do mężczyzn... Boje się nawet głupiego przytulenia... Przy czym rodzice mi w tym nie pomagają.. Ciągle słyszę jakieś głupie docinki..
Mam dość... Nie mogę już.. To za dużo jak dla mnie...
napisał/a: Darek1985 2008-12-22 10:43
Martus
Życie po rozstaniu istnieje i będzie co raz lepiej. Rozumiem Twój ból. 3 miesiące temu gdy w zasadzie juz czteroletni związek się rozleciał bo w Niej sie uczucie wypaliło i poszukiwała juz czegoś lepszego świat tak samo się zawalił. Własciwie egzystowałem jak roślina. Mało jedzenia, mało spania, płacz jak u małego dziecka jedynie w pracy troche odżywałem bo ludzie byli. Dziś nie powiem, że jest różowo. Mamy ze soba kontakt. Ale już nie mam stanów depresyjnych jak wcześniej. Potrafię uśmiechać się ba znów jak kiedyś robić dowcipy. Choć wiem, że Jej gadanie, że chce zostać na jakiś czas samą było tylko chwilowoe. Bo wiem swoje, że za Nią jak nigdy latają faceci a Jej ego przy osiąga poziom wysoki co powoduje, że Jej woda sodowa uderza do głowy. A jeszcze kiedyś była to dziewczyna, która uważała dziewczyny robiące się za ksieżniczki jako jakieś kompleksy. A dziś? Dziś to samo robi. Ale czego nie robi środowisko w którym się otaczamy. To już nie ejst ta dziewczyna którą znałem aczkolwiek i tak Ją Kocham.
Coś Ci jeszcze powiem Martus. Dobrze, że szukasz odpowiedzi w sobie. Ja od tych 3 miesięcy w końcu tak na prawde poznaje siebie. Niedawno poznałem takiego chłopaka. Psycholog i niepełnosprawny. Człowiek który ze zdrowiem ma wiele problemów i również problemów osobistych, promieniowało od Niego tyle szczęścia, że by wystarczyło dla każdego. Porozmawiałem z Nim i wiele kwestii które były dla mnie nie zrozumiałe nagle stały się jasne. To jest prawda, że po takim ciosie miłosnym nie potrafimy siebie zaakceptować. Nie umiemy siebie kochać bo Nasze szczęście jest zależne od tej drugiej osoby a nie od Nas samych. Potrzeba czasu aby to zrozumieć ale jestem pewien, że nawet za rok z myśla o tych dzisiejszych problemach będziemy się uśmiechali bogatsi o nowe doświadczenia. Co Nas nie zabije to Nas wzmocni. To nie tylko słowa, uwierz :) Nie zawsze będzie od razu super. Dziś mnie chandra znów wzięła z myślą, że Ona prawdopodobnie ma kogoś lub próbuje z kimś być a jeszcze nie tak dawno mówiła "Kocham Cię". Musimy dać radę. Wierzę w Ciebie!


PS: Ja zawsze stosuje terapie muzyczną do wielu rzeczy. Muzyka jak i teksty to jedna z moich pasji. Dorwij najnowszą płytę Comy "Hipertrofia". Po tekstach dowiesz się dlaczego warto żyć mimo samotności :)
napisał/a: martus2 2008-12-22 11:50
Darek... ale ona mi właśnie tą płytę kupiła całkiem niedawno. Coś wam powiem panowie... i panie. Ja się teraz leczę internetowymi serwisami randkowymi i co?... Pomaga. Wczoraj właśnie się umówiłem na najbliższą niedziele. Tu nie chodzi o to, żeby cos miało z tego być, ale ja znów chce poczuć ten dreszczyk, skupić się na powiedzmy "dobrym wypadnięciu", zmusić się przez 2 godziny randki na gadanie o czymkolwiek innym, byle nie o tym co się wydarzyło. Nie twierdze, że nie jest to egoistyczne podejście, ale skutki negatywne są minimalne. Wiecie co jeszcze pomaga? Zamienniki. Nie powtarzajmy sobie jak ją kochaliśmy, mówmy raczej, że sie przyzwyczailiśmy do tego, że jest, a obwiniając siebie się nie oczerniajmy. Ja wiem, ja rozumiem, że u mnie dopiero kilkanaście dni minęło, a Wy się męczycie od miesięcy, ale co komu szkodzi zarejestrować się na takim serwisie? Wiecie jak jest fajnie jak ktoś Was tam zaczepia. Nie ma się co śmiać, tonący brzytwy się chwyta. Mi to ewidentnie pomaga, oczywiście nie wiem, czy to tylko chwilowe, czy długoterminowe, ale jest ok. Normalnie jem i śpię, uśmiecham się do ludzi. Kontraktów z klientami, które zawaliłem juz pewnie nie odzyskam, a mogyłby mi one pomóc w awansie, bo w końcu jest coś do udowodnienia, ale trudno.
Ale z tą płytą Darku to na prawdę zbieg okoliczności.
Będąc do końca szczerym to ja nie Twierdze, że nie ma bólu i tego wszystkiego, ale takie działania skutecznie to blokują. Wciąż nie wiem co będzie jak dojdzie do kolejnego z NIĄ spotkania (musimy dokonać jeszcze podziału mieszkania i rzeczy się w nim znajdujących). Na razie jednak wygląda to co raz lepiej
napisał/a: Darek1985 2008-12-22 12:18
I jak Ci sie podoba ta płyta? Gdy w zeszłą środę zacząłem słuchać a miałem znów depreche i się wsłuchałem to do dziś jestem postawiony na nogach plus ta rozmowa kumpla psychologa. A co do serwisów randkowych też jestem zarejestrowany na jednym ale na razie jestem w roli obserwatora ;) W sumie metoda tkzw. klin klinem sie sprawdza. Kto wie może ten kiln będzie ta jedyną? Ostatnio dostałem fajna radę od osoby starszej, że gdy kobieta odrzuca Twoją miłość nie chce od Ciebie szczęście bądź pewien, że jest wiele kobiet na tej planecie które potrzebują CIebie. Tego kwiatu jest pół światu :)

A co do przywyczajenia czasem Nam się wydaje, że to miłość a to tylko przyzwyczajenie. ALe jednak utrata tego "przywyczajenia" bywa bardzo bolesna

[ Dodano: 2008-12-22, 22:14 ]
No cóż własnie przed chwilą moje domysły się potwierdziły. Nie tak dawno zobaczyłem jej zdjęcie z tym drugim. Osobe którą poznała na gronie cztery dni temu teraz opisuje, że to bajka dla Niej. Dziwne to uczucie widząc zdjęcie Jej z innym a jeszcze nie tak dawno moje z Nią. Powiem szczerze nie wytrzymałem a sądziłęm, że już jestem twardy. To jest po poprostu szok...
napisał/a: Zakk 2008-12-22 22:25
dobrze że zaproponowałeś Come a nie np Feel i "anioła głos" Bo tego bym nie zniósł.
Płytke znam, całkiem fajna aczkolwiek ciężko mi akurat w niej cokolwiek "zidentyfikować" i do mnie nie przemawia, chociaż miłośnikiem brzmienia jestem od poczęcia ( podobno w jarocinie `82 ).
Bardziej od takich bóli uwalnia mnie np reggae, chmurka czegoś przyjemnego, nocny spacer z psem. Generalnie największe "ataki" mam wieczorami i w nocy więc biorę czasem psa i wychodzę na miasto, zwykle kogoś spotkam, siądę na piwku czy fajce, pogadam i jakoś się uspokaja. Jakikolwiek kontakt z ludźmi mi pomaga spoza otoczenia, staram się odsunąć od starego, "wspólnego" towarzystwa i niewielu zostało takich spoza towarzystwa no ale myśle że jakoś z czasem to będzie.
Niestety słowa innych do mnie totalnie nie docierają, przyjmuję tylko to co sam sobie wytłumaczę i wyjaśnię. Nie jest tego wiele i wciąż za mało ale mam wrażenie że jest jakiś progres w tym wszystkim , chociaż wciąż mi się wydaje jakby ta impreza skończyła się przedwczoraj...ale już nie wczoraj.
Serwis randkowy ? Czy ja wiem ? Jakoś narazie nie jestem do tego przekonany, ale zobaczymy, może za z czasem