Zwiazek a kasa

napisał/a: maxman 2008-12-04 09:33
Moi drodzy , jakie jest wasze zdanie na takie relacje w związku.
Jestem rozwiedziony, mam nastoletniego syna którego samotnie wychowuję.
Od paru lat jestem w nieformalnym związku .
Przyjmijmy że moja partnerka ma na imię Zosia.
Relacje finansowe w naszym związku są następujące: Zosia ma swoje pieniądze i ja swoje , ja opłacam mieszkanie i wszystkie media , utrzymuje samochód , płace za większość zakupów(nawet jej kosmetyki), pokrywam wydatki na mojego syna .
Taki stan rzeczy jest jeszcze do przeżycia, jako facet rozumiem że moją rolą jest ‘’upolować zwierzynę i przynieść do jaskini ’’ Ok.
Teraz najważniejsze.
Od ponad roku mieszkamy razem w mieszkaniu mojej partnerki , taka była jej propozycja.
Wypadki losowe zmusiły mnie do sprzedania mojego domu w którym przez parę lat razem mieszkaliśmy , Zosia , ja i mój syn.
Syn Zosi nie mieszka razem z nami, jest pełnoletni i mieszka z narzeczoną w innym mieście.
Między mną a moja partnerką bywało (i bywa)różnie , Zosia zwalała swoje zachowania na miejsce w którym mieszkała (czyli mój dom) twierdząc: że nie jest u siebie, że tu była inna kobieta itp.Teraz jest u siebie i jest bez zmian , doszedł problem mieszkania.
Przeprowadziliśmy się do mieszkania Zosi , które od paru lat stało puste i od dawna nie było remontowane. Przyprowadziłem fachowca żeby wydał opinie , stwierdził jednoznacznie konieczny jest remont i to solidny.
Przekazałem Zosi opinię , mieszkanie wymaga sporego remontu i że trzeba się zastanowić co robimy z tym fantem. Po tym jak to Zosi powiedziałem nastąpiła obraza majestatu. Cały czas powtarzała że mieszkanie jest bardzo ładne i że powinienem się cieszyć z tego że mam gdzie mieszkać a nie się czepiać .
Remont był potrzebny nadal , poza tym chciałem żeby żyło nam się przyjemniej i wygodniej w tym mieszkaniu.
Na pierwszy ogień poszły okna w całym mieszkaniu ,na własną rękę, na własny koszt wymieniłem wszystkie okna.
Zosia uznała że jest ok , będzie cieplej w dom.
Zaproponowałem remont pierwszego pokoju , stwierdziła że może i racja , można zrobić.
Dużo potrafię zrobić sam , czas gonił , fachowców brak , wiec wziąłem się sam do pracy i wydawania pieniędzy.
Zrobiłem pokój , kupiłem trochę mebli do mieszkania i zacząłem pytać co robimy dalej z łazienką , kuchnią które koniecznie wymagają remontu .Kupiłem nawet część płytek do łazienki , takie jak się jej podobały.
W międzyczasie wynikło parę większych i mniejszych kłótni gdzie dowiedziałem się że jak mi się nie podoba to mogę się wyprowadzić a to co zrobiłem to łaski nie robię przecież też tu mieszkam.
Tak , jak już trochę zrobiłem to mam się wyprowadzić !?
Zosia oświadczyła że to co zrobiłem to żadna łaska, zwróci mi kasę. Jej argumentem jest to że wynajmując mieszkanie musiał bym za nie płacić.
Te stwierdzenia dały mi dużo do myślenia i przystopowałem z remontami .Ale…
Nie dawały mi spokoju drzwi wejściowe do mieszkania , myślę sobie wymienię , tylko czemu ja mam za nie płacić.
Zaproponowałem zakup drzwi pół na pół , montaż w mojej gestii. Zosia niezbyt zadowolona dołożyła do drzwi ja zamontowałem i mamy drzwi. Tak zrobiliśmy z paroma innymi drobiazgami do domu ale zadowolona nie była i wypominała że musi się dokładać no i dowiedziałem się że co to ze mnie za facet jest że każe swojej partnerce dokładać do remontu.
Mieszkanie nadal czeka na solidny remont szczególnie kuchnia i łazienka.
Zaproponowałem Zosi że jeżeli jesteśmy razem i mamy być razem to może wpiszesz mnie do hipoteki na jakiś logicznych zasadach , a ja już będę te remonty robił. Długo nad tym myślała i odmówiła.
Pewnego razu zapytałem więc, ile ma kasy na remont kuchni bo to co jest w tej chwili ta lada moment się rozleci.
Bardzo się oburzyła i stwierdziła że inni faceci dbają i zabezpieczają swoje kobiety a nie zadają
żeby się dokładały do remontów , co z ciebie za facet!
Powiedziałem Zosi że mam obawy co do inwestowania samemu w remonty tego mieszkania bo nie jestem ani zameldowany ani tym bardziej właścicielem nie wspominając o zdarzających się wypadkach wyrzucania mnie z domu podczas kłótni. Odpowiedz brzmi wiesz że jestem uczciwa no i że inni faceci to …. Itd.
Czy powinienem o nic nie pytać i inwestować w mieszkanie bo ja tam mieszkam z synem!?
napisał/a: wafelek 2008-12-04 10:24
Na mój gust, to ona Cię zwyczajnie próbuje finansowo wykorzystać i bardziej ją interesują Twoje pieniądze niż Ty... Ale to moja prywatna opinia...
napisał/a: majka1988 2008-12-04 11:24
uważam że nie powinnineś remontować tego mieszkania na własny koszt...bo potem może być tak : super mieszkanko a Twoja Zosia Ci podziękuje i da czas do spakowania się... skoro zdarzają się wam dosyć burzliwe kłótnie a chyba nie chcesz wyjść z tego związku z pustką emocjonalną i dziurą w portfelu.
napisał/a: ~gość 2008-12-04 12:28
Mi też się wydaje, ze ona Cie wykorzystuje. Widać to gołym okiem. Dokpóki ona nie zrobi nic w tym kierunku, radziłabym nic nie robić. I tak już możesz duż o stracić.
napisał/a: eska1 2008-12-04 12:50
Nie podobają mi się jej argumenty oraz to, że podczas kłótni wyrzucała Ciebie z mieszkania. Moim zdaniem nie ma co się aż tak angażować w ten remont, bo to się różnie może skończyć. Skoro jesteście razem kilka lat, kochacie się, mieszkacie razem to dlaczego ona nie chce Cię zameldować? Nie potrafię tego zrozumieć, dla mnie to conajmniej podejrzana sprawa..
Radziłabym Ci odpuścić ten remont.. Jak na moje oko i tak sporo już zrobiłeś.
napisał/a: sorrow 2008-12-04 13:44
Mi z kolei wydaje się, że wszystkie te prace wykonałeś trochę na siłę. Nie widzę, żeby ona cię wykorzystywała w żaden sposób. Sam się pchałeś, ona nawet cię nie prosiła o żadne remonty. Rozumiem, że widziałes ich potrzebę, ale zrobiłeś to na własną rękę - ona w sensie finansowym nie jest ci nic winna. Tak to wygląda - ona niechętna na każdą zmianę, a ty i tak ładowałeś pieniądze w remonty.

Każdy związek to inwestycja - inwestycja uczuć, czasu, pieniędzy. Każdy z nich to tez ryzyko, że jak się rozpadnie to stracisz coś z tej inwestycji. Jedyna forma związku o jaką państwo dba to małżeństwo - wtedy następują podziały majątku i związane sprawy. Poza małżeństwem jesteś po prostu na lodzie. Być może nie jest to do końca prawda, bo mam wrażenie, że żyjąc w konkubinacie można z powództwem cywilnym wystąpić o jakąś rekompensatę jeśli włożyłeś pieniądze w mieszkanie. Nie jestem pewien, bo się nie znam.
napisał/a: Misiaq 2008-12-04 14:31
sorrow napisal(a):Nie widzę, żeby ona cię wykorzystywała w żaden sposób
Może nie do końca może tu byc mowa o wykorzystywaniu, ale widać, że partenrka maxman, oczekiwała od niego, ze to on z własnych pieniędzy bedzie dokonywał remontów:
maxman napisal(a):co to ze mnie za facet jest że każe swojej partnerce dokładać do remontu

maxman napisal(a):stwierdziła że inni faceci dbają i zabezpieczają swoje kobiety a nie zadają
żeby się dokładały do remontów

A po za tym:
maxman napisal(a):Zosia ma swoje pieniądze i ja swoje , ja opłacam mieszkanie i wszystkie media , utrzymuje samochód , płace za większość zakupów(nawet jej kosmetyki)

Cała sytuacja jest dla mnie o tyle dziwna, ze skoro kilka lat jesteście razem, nawet jeśli w komnkubinacie, a nie małżeństwie, to powinniscie wspólnie prowadzić gospodarstwo domowe i mieć po prostu wspólne pieniądze.
maxman, ,tak jak pisał sorrow, związek to inwestycja, również pieniędzy, ale nie może być tak, że inwestuje tylko jedna strona, w Twoim przypadku, tylko Ty
napisał/a: sorrow 2008-12-04 14:50
No nie wiem... ja nie widzę żadnego oczekiwania z jej strony... jedynie bierną akceptację "ulepszeń" w mieszkaniu za friko (dla niej). Może to jej taka cicha metoda wykorzystywania. W każdym razie powiedziała, że może mu zwrócić wszystkie pieniądze, więc chyba aż tak pazerna nie jest.

Wspólnota majątkowa wszystko upraszcza, a kiedy finanse są oddzielne, to jak się dogadać? Z jednej strony "mężczyzna ze zdobyczą", a z drugiej obawa przed utratą pieniędzy. Z jej strony to też nieźle musiało wyglądać ta próba wpisania się na hipotekę. No co by to było gdyby majster w zamian za wyremontowanie mi mieszkania chciał, żebym go do hipoteki wpisał? Ona ma swoje racje (bo rzeczywiście musiałby płacić za wynajmowanie mieszkania, jeśłi nie sprzedałby swojego) i on ma swoje racje broniąc się przed utratą gotówki.

Może niech on jej płaci za wynajem i wtedy będzie mógł żądać remontu jeśli wszystko się w mieszkaniu wali. Wtedy ona korzystając z jego pieniędzy na pewno mu wszystko odnowi. Tak by było pomiędzy obcymi ludźmi.
napisał/a: Zakk 2008-12-04 23:16
a mnie niestety życie, chociaż dość krótkie jeszcze, nauczyło, że chyba nie do końca warto ślepo "inwestować w kobiety", jeżeli związek jest na "luźnej stopie" , tzn nie jest przypieczętowany żadnym aktem małżeńskim, a jedynie zapewnieniami i obietnicami, że "do końca i na zawsze"...
Wiadomo, można kupić jej piwo, kwiatek czy jakiś upominek...Ale ja ślepo pompowałem kasę w moją, kobietę; wyszła z tego przyjemna 4cyfrowa sumka jak tak z grubsza policzyłem ostatni rok....i co ? W plecy...
Ale teraz już jest inaczej, już jestem mądrzejszy Chociaż szczerze to bym w kogoś zainwestował chętnie, ale nie ma w kogo póki co
napisał/a: maxman 2008-12-05 15:08
Sorry że nie reagowałem na odpowiedzi , byłem zajęty.
Dzięki za dotychczasowe wypowiedzi , właściwie są zbieżne z moimi odczuciami.
Zależało mi bardzo na opinii Pań na ten temat.
To mój drugi związek i nie chciał bym zostać z ręką w przysłowiowym „nocniku” . Pierwszy w rezultacie kosztował mnie dużo zdrowia czasu i pieniędzy. Ale mam za to wspaniałego syna.
Zosia wydawała się oazą spokoju ciepła i bezinteresowności . Okazało się że to tylko pozory. Zdawałem sobie sprawę że nie ma ludzi idealnych, jednak po moich poprzednich przeżyciach liczyłem na odrobinę ciepła ogniska domowego.
Dobrze zdaję sobie sprawę że „Każdy związek to inwestycja - inwestycja uczuć, czasu, pieniędzy” tyle że, zaczyna mi najbardziej być żal czasu na związek w którym nie można dogadać się co do pieniędzy i innych przyziemnych spraw.
Pozwoliłem sobie zadać na forum pytanie o pieniądze , bo zacząłem się gubić w tym braku konsekwencji i ciągłych pretensjach Zosi.
W konsekwencji tych wszystkich remontowych i nie tylko zagrywek, zauważyłem że Zosia nie lubi podejmować ważnych decyzji (wymagać jak najbardziej) , a nóż trzeba będzie ponieś konsekwencje , nie cierpi słów krytyki , sama lubi wnikliwie kontrolować , oceniać i krytykować innych.
Nie uznaje słowa dziękuje a o pochwaleniu za „dobrą robotę” można zapomnieć.
Najlepsze jest to że, teoretycznie nie chce być uzależniona od drugiej osoby , co ZAZNACZA na każdym kroku. W praktyce jest zupełnie na odwrót tak jak wcześniej pisałem.
Jej twierdzenia typu: pracuję, zarabiam, dawałam sobie radę sama to i bez ciebie sobie dam- „rzuca mnie na glebę”.
Nie mam już 20 lat , chciałbym stabilizacji i jasnych zasad w związku , wspólnych celów.
Mieszkanie moim zdaniem jest takim wspólnym celem , mieszkanie do którego wraca się z przyjemnością , które jest ostoją w którym dobrze się czujemy.
Nic nie robiłem na siłę , wszystko starałem się omówić , najpierw nie mówiąc nic o wydatkach, potem proponując pokrycie kosztów 50/50.
Sorrow napisał „Z jej strony to też nieźle musiało wyglądać ta próba wpisania się na hipotekę. No co by to było gdyby majster w zamian za wyremontowanie mi mieszkania chciał, żebym go do hipoteki wpisał?”
No tak , tylko że my żyjemy razem , śpimy w jednym łóżku i wydaje mi się że nie jesteśmy obcy wobec siebie ,więc czy ja jestem „wezwanym do remontu majstrem”.
Wracając do majstra to on nie ma powodu wpisywać się na hipotekę(tak a pro po , chodziło mi o służebność)bo jemu za wykonaną robotę się płaci i to słono , no chyba że nie zapłacimy za usługę to w pewnych okolicznościach może się też wpisać.