Zostawiła mnie po ponad 6 latach

napisał/a: Zakk 2008-07-19 20:34
witajcie !
Nigdy bym nie pomyślał że trafię na "takie" forum o miłościach a jednak.
Okazuje się że jednak nie jestem tak twardy jak myślałem, potrzebuję podzielić się z kimś moim bólem, a Wy jesteście dla mnie anonimowi, więc tutaj będzie mi najłatwiej, niestety.

Poznaliśmy się w 2002 roku, przed jej maturą. Byliśmy w tym samym wieku, miłość uderzyła w nas jak szalona. Ona zdała maturę i wyjechała na studia do Krakowa. Ja czekałem jeszcze rok, zdałem również maturę (chodziłem do technikum 5-letniego, nie kiblowałem,żeby nie było i pojechałem za nią do Krakowa - również na studia. Przez całe studia byliśmy praktycznie nierozłączni, ale tylko przez ostatni rok mieszkaliśmy razem. Wcześniej uważaliśmy że jesteśmy za młodzi na wspólne mieszkanie, jednak akurat to mało istotne. Było wspaniale, przez cały ten okres - miłość przez duże M, chociaż stany bywały różne.
Ale już gdzieś od trzeciego roku studiów ona zaczęła na mnie naciskać ze sprawami typu zaręczyny - ślub. Jednak odbywało się to na zasadzie luźnych rozmów, aczkolwiek wiem że ona traktowała to poważnie. Odwlekałem to, bo co ja mogłem zrobić - 21letni student na utrzymaniu rodziców. Ledwo starczało mi na życie w tym Krakowie, rodzice nigdy nie dawali mi więcej niż powinni, chociaż mogliby. Mieli taki system wychowania i już.
W czasie studiów byłem również 3 razy w pracy w Anglii - wypady po 5 miesięcy gdzie ona zostawała w Polsce a ja byłem tam - i przetrwaliśmy to.
Studia skończyły się, wróciliśmy do domu. Oboje znaleźliśmy pracę, ona kupiła mieszkanie. Był początek 2008. Od tego czasu nasze uczucie zaczęło przygasać. Ona wciąż naciskała na zaręczyny, ale jakby mniej. Ja to odwlekałem. Również mniej się widywaliśmy - praca dość stresująca, płatna ale zajmująca więcej czasu. Nasze spotkania były nie za częste ( 1-2 razy w tygodniu). Jeżeli chodzi o seks to też było go jakby wcale, praktycznie jak już to tylko z mojej inicjatywy, nigdy z jej, chociaż wiem że było jej dobrze. W czerwcu rozchorowałem się, nie widzieliśmy się ponad 2 tygodnie. Gdy się z nią spotkałem, powiedziała że miała dość czasu aby przemyśleć pewne sprawy, że potrzebuje czasu, bo nie jest pewna co do mnie czuje. Poczułem jakby mnie walnęła młotem w głowę ale powiedziałem OK - jeżeli chcesz czasu - to masz go. Dałem jej spokój przez miesiąc, chociaż bardzo tęskniłem, ale nie chciałem jej naciskać. A tu 15 lipca przychodzi sms, że to koniec, że jest ktoś inny itp.
Próbowałem skontaktować się z nią na wszelkie sposoby, nie odbierała telefonów. Pojechałem do niej ale nie wpuściła mnie. Pojechałem więc następnego dnia, złapałem ją przed praca i chciałem porozmawiać, ale nie chciała ze mną gadać. Powiedziała że to już koniec, że mam ją przestać nachodzić i napastować.
W ciągu miesiąca stała się całkiem inną osobą - zmiana o 180st - zimna, wyrachowaną, jakby bez uczuć. Pałała wręcz złością do mnie, agresją. Jak to możliwe ? Przypuszczam że może pomogły jej w tym niektóre koleżanki - po powrocie ze studiów odnowiła kontakt z kilkoma takimi "francami", co to po każdej dyskotece mają innego faceta w łóżku.
Jest w tym i moja wina - przestałem się starać, adorować ją. Były wspólne wypady, wyjazdy, ale to tak jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi, a nie parą. Czasem zamiast z nią wolałem spotkać się z kumplami. Poprostu przestałem się starać, byłem jej zbyt pewny.
Teraz byłbym w stanie zaręczyć się z nią chociażby dziś, a ślub wziąć w najbliższym możliwym terminie. Nie dała mi szansy by jej to powiedzieć więc napisałem jej to. Prosiłem żeby w ramach odpowiedzi napisała chociaż sms tak/nie ( bo w ogóle nie odpowiada na jakiekolwiek formy kontaktu) więc napisała krótkiego, ale jakże treściwego smsa o treści "NIE".
Byliśmy ze sobą 6,5 roku, ciągle mi mówiła że mnie kocha, że jest już moją żoną, że jestem na nią skazany itp. A tu nagle odwraca się totalnie. Nawet nie chce ze mną porozmawiać.

Nie wiem co mam robić ? Dać spokój czy walczyć? Jak walczyć to jak ? Ona zdecydowanie chce żebym dał spokój, twierdzi że ją napastuję, że nie chce mnie widzieć i ze mną rozmawiać. Dlaczego zachowuje się aż tak skrajnie wobec mnie? Nie potrafię tego zrozumieć. Nigdy jej nie zdradziłem, nie skłamałem ani nie oszukałem. Zawsze byłem jej wierny, lojalny i trzymałem jej stronę, chociaż nie zawsze miała rację. Wiem że z jej strony było podobnie.
Dodam wręcz że nasz związek był zbyt dobry - nigdy się nie kłóciliśmy, zawsze różnice zdań każde z nas potrafiło odpowiedni zargumentować, zawsze potrafiliśmy dojść do porozumienia, w każdej kwestii. Byliśmy jak dwie połówki, które idealnie do siebie pasowały, przynajmniej w moim odczuciu. Oboje bez nałogów, ze zdrowym i normalnym podejściem do życia. Było wręcz za dobrze.
Jeżeli chodzi o jej rodziców to też raczej mnie lubili, a przynajmniej takie miałem wrażenie.Zawsze mili , sympatyczni, nigdy nie dali mi odczuć że mają do mnie jakis negatywny stosunek. Jeszcze na początku czerwca byliśmy na weselu jej kuzynki i było super.

Nie wiem czy coś poradzicie czy nie, chciałem poprostu podzielić się swoim smutkiem.

Pozdrawiam
Zakk
napisał/a: T-omek 2008-07-19 21:24
Niestety kolego ale w tej sytuacji chodzi najprawdopodobniej o osobe trzecia . Skoro teraz Ci nie daję żadnych szans na powrót to musisz to przeczekać, pewnie bedą to najcięższe chwile w Twoim życiu ale nie masz innego wyjścia. Jeżeli to tylko zauroczenie to jest szansa, że się zejdziecie ale nie możesz ją nachodzić i stosować jakiegokolwiek nacisku. Prawda jest taka, że bedąc z nią miałes swoje 5 minut, jeśli Cie nadal kocha to wróci ...
napisał/a: Zakk 2008-07-20 14:25
nie mogę tylko zrozumieć dlaczego z dnia na dzień zerwała ze mną totalnie kontakt ?
Fakt, może przestałem się starać, może to przygasło, ale nie zrobiłem nic takiego, po czym takie zachowanie z jej strony byłoby dla mnie zrozumiałe - nie zdradziłem jej, nie oszukałem, nie okłamałem.
Nawet jeżeli ma kogoś innego, to dlaczego nie chce mi o tym powiedzieć, a jedynie napisała to w smsie ( niejako wymusiłem to od niej ale nie jestem pewien czy to prawda), jak i napisała że to już koniec. Czy tak się zachowują dorośli ludzie, którzy byli z sobą tyle czasu i byli razem szczęśliwi ? Przecież jeszcze nie tak dawno mi mówiła jak bardzo mnie kocha, że zakochała się we mnie na nowo itp.Dlaczego teraz nie chce ze mną chociaż na dosłownie 2 minuty porozmawiać ? Czy taka jest strategia rozstawania się ? Przecież jeżeli już musieliśmy się rozstać to mogła to zrobić w zgodzie.
Napewno się jeszcze nieraz spotkamy - na mieście, w klubie czy gdziekolwiek. I co wtedy ? Mam odwrócić głowę i udawać że jej nie znam? zwyczajnie nie potrafię się zachowywać w ten sposób, dla mnie to zachowanie na poziomie 13latków.
Cała ta sytuacja jest dla mnie totalnie nie pojęta, a z drugiej strony śmieszna i głupia, bo przez te 6 lat nie poznałem jej z tej strony. Wręcz chciałbym się zapytać CO JEJ NAGLE ODBIŁO ?
napisał/a: sorrow 2008-07-21 16:53
Zakk, takich rzeczy czasem nie da się zrozumieć, bo jak zajrzeć wgłąb ludzkiej psychiki? Prawdopodobnie to nie bylo z dnia na dzień. Być może ten trzeci był w jej życiu już od miesięcy... może tylko w marzeniach, a teraz pojawiła się okazja na rozwinięcie nowego związku. Patrząc na wasz staż i sytuację życiową ja bym powiedział, że dobiła was codzienność. Szkoła, studia to zazwyczaj bajka i taka zabawa w dorosłe związki. Zaczęliście pracę, pierwsze zakochanie dawno minęło, czas się skurczył... a wy nie podjęliście żadnych kroków, żeby temu przeciwdziałać. Nie myśl, że spotkało cię coś niezwykłego... podejrzewam, że mieścicie się w największej grupie w społeczeństwie. O tyle dobrze, że stało się to jeszcze przed ślubem (to jedyny pozytywny efekt twojego ociągania się z zaręczynami).

Chciałem cię jeszcze w pewnym sensie wyprowadzić z błędu odnośnie twojego pojęcia "dobrego partnera". Piszesz, że zdradziłeś, nie oszukałeś, nie okłamałeś... ale to są tylkorzeczy, których nie zrobiłeś. Czy jeśli ja nie zabijam, nie kradnę, nie kłamię, to jestem dobrym człowiekiem? Czy mąż, który nie pije, nie awanturuje się i nie bije jest dobrym mężem? Niestety nie. W swoim przyszłym związku musisz robić dobro, a nie nie robić zła, żeby zasłużyć na miano dobrego partnera.
napisał/a: Zakk 2008-07-21 17:50
nie twierdzę że byłem dobrym partnerem - gdybym był to bylibyśmy dalej razem.
nie byłem też chyba jednak taki zły - w końcu bylibyśmy tyle ze sobą ? w moim otoczeniu mało par było z sobą dłużej niż 2 lata, a my byliśmy razem przez duże "B" przez ten cały czas, to była miłość każdego dnia. Jeszcze wiosną mówiła mi po weekendowym wyjeździe że zakochała się we mnie na nowo. Ja naprawdę się starałem robić to "dobro", fakt że może przez ostatnie tygodnie mniej, ale starałem się. Wiem że było nam dobrze. Nawet jeżeli coś się zaczynało dziać to tak jak mówisz sorrow, wkradła się codzienność - praca, zmęczenie, życie.
Nie mogę zrozumieć dlaczego jednak tak szybko się poddała.
Nie ważne, i tak się nie dowiem póki mi nie powie, a na to się nie zanosi. Widać w dzisiejszych czasach to, co trudno powiedzieć, piszę się smsem - niech będzie.
Ona bywała strasznie uparta - czasem robiła coś maksymalnie wbrew sobie, totalnie bez sensu, tylko po to żeby np coś mi udowodnić, jaka np potrafi być twarda itp. Rzadko, ale za to na całego. Ale wiem że nie chciała tego. Co jeżeli teraz jest tak samo ? Ja dam spokój, a ona pierwsza się nie odezwie, bo takie już ma śmieszne czasem zagrywki, poświęci to co było w imię "zasad". Tzn mam nadzieję że tak jest, że to jednak nie ktoś inny, bo to stwierdzenie nijako wymusiłem na niej, wmawiając, że " i tak i tak przyjade i porozmawiamy".
Może uznała że ten związek stoi w miejscu i postanowiła go zakończyć za wszelką cenę, żeby dalej w nie brnąć. Ale ja wiem że właśnie teraz to wszystko ruszyłoby do przodu.
Zawiła sprawa.
Co więc powinienem zrobić?
Odpuścić, czekać, przeczekać ? Odezwać się za miesiąc czy dwa ? Czy pisać listy, smsy ( telefonu nie odbierze) mając nadzieję że je poczyta i "zmięknie" ? Czy totalnie dać spokój ?
Naprawdę przez te kilka tygodni dorosłem, zrozumiałem kilka rzeczy. Chciałbym ją przekonać, aby ostatni raz mi zaufała i dała ostatnią szansę - przecież nigdy nie zawiodłem jej zaufania.

A może przerażał ją mój "sposób na życie" ? "żyj krótko i szybko" i ta druga, napisana u dołu. Nie palę, nie piję i nie ćpam, ale jestem uzależniony od adrenaliny. Bez niej usycham, i ona o tym dobrze widziała i bała się tego, chociaż sama uwielbiała jak puszczałem jej w słuchawkach Guns`n Roses i gnaliśmy autostrada na motorze. Pamiętam jak z wypiekami na twarzy i błyskiem w oczach mówiła mi, jak bardzo "czuje" się wtedy, że mogłaby tak ze mną jechać i do końca świata...Ale pamiętam też jej strach w oczach kiedy wyjeżdżałem sam poszaleć, kiedy zginęli nasi dwaj kumple...Ale gdybym z tego zrezygnował, poprostu bym umarł, wypalił się od środka. Może to też był powód, którego nie zrozumie niestety ten ,kto nie jeździ...
napisał/a: kasiica 2008-07-31 20:15
Uwazam, ze to co było miedzy wami to tej pory (czyli rozstania) bylo jak najbardziej prawdziwe i szczere. I ja wierze ze kiedy mowiła, ze cie kocha to mówiła to co czuje, i moze tyle razy to powtarzała, bo wierzyła i maiła nadzieje, ze ty cos z tym zrobisz. Ze sie jej oświadczysz, ożenisz sie znia. A ty nie zrobiłes nic! Uwazam ze najgorsze w takich zwiazkach to tkwic w jednym punkcie, ona oczekiwała czegoś innego, ty uwazałes ze macie jeszcze czas. A ona mogła sie wystraszyc, ze tak bedzie zawsze ze zawsze bedzie czas na podjecie tej jak dla Niej WAZNEJ decyzji. A gdy pojawił sie nawet na horyzoncie ktos kto sie nia zainteresował to poczula sie bardziej dowartosciowana. Ktos na nowo zabiegał, okazywał wieksze zainteresowanie niz ty. ja rozumiem,ze kochałes, ale moze ona własnie w tym momencie oczekiwała zebys ta miłosc okazal w taki a nie inny spsób. Moze pomyslala, ze skoro tak sie nad tym zastanawiasz i ze tyle zwlekasz to moze sie zastanawiasz nad waszym zwiazkiem, nad miloscia ktora was łaczy i nad tym czy to ona jest osoba z która moglbys spedzic całe zycie!
Moze sie wystraszyla, ze w koncu tak dlugo bedziesz sie zastanawial i zwlekal ze w koncu sie rozmyslisz i ona zostanie sama. A my kobiety boimy sie porzucenia, i moze ona z tej obawy postanowiła zostawic ciebie!
To moj punkt widzenia!
Jelsi kochasz naprawde to poczekaj, ale badz w pobliżu. Jelsi to prawdziwe uczucie i jesli ja tak naprawde kochasz, to przeczekaj na moment w ktorym bedziesz mogl z nia porozmawiac i powiedziec jej wszystko co czujesz. I ja bym postawila wszystko na jedna karte. Ale bym walczyla. Jesli wierzysz w milosc to walcz. Ale raz i pozadnie, zeby nie przegiac. Zeby nie stracic szacunku do siebie i zeby nie stracic wiary w milosc. Jesli masz z nia byc to bedziesz, a jesli nie to nie ma sensu naciskac a potem byc nieszczesliwym.
napisał/a: ~gość 2008-07-31 21:38
zgadzam się z poprzedniczką. Przykra sprawa, ale uważam, że niestety sporo jest w tym Twojej winy.6 lat bycia razem tak jak piszesz to ogromny szmat czasu, skoro jestescie po studiach i macie prace to zastanwiam sie dlaczego Ty zwlekales z zareczynami i slubem, skroo piszesz, ze ja kochasz??Jak dla mmnie to troszke dziwnie, takie czekanie, nie za bardzo wiem na co. Zwiazek tkwil najprawdopodbniej w martwym punkcie, ani w prawo ani w lewo. Dziewczyna pewnie sadzila, ze skoro nie cchesz sie oswiaadczysz ani nie masz w planach najblizszych slubu to sie wycofawala, aby najzwyczajniej nie tracic czasu na cos co byc moze nie ma zadnej przyszlosci....
jedno tylko mnie dziwi, ze Twoja dziewczyna milczy, ze nie daje Ci zadnej szansy na wytlumaczenie sie, na jakis krok z Twojej strony. Mimo tego, ze ja troche rozumiem, to zupelnie nie akceptuje takiej postawy zniekniecie bez slowa..Mysle, ze po tylu latah nalezy Ci sie jakies slowo wyjasnienia..dlaczego odeszla tak nagle..
napisał/a: krwawi 2008-08-04 04:31
Jak czytam ta historie to doslownie moje zycie sklonowane.

Roznice? Ja bylem z laska ponad 5 lat. Jeszcze jestesmy w trakcie studiow. Zawsze bylismy razem, jednak ostatni rok ja studiowalem w innym miescie. Ostatnio strasznie naciskala na slub i zareczyny, a potem nagle juz mnie nie kocha, ze poznala chyba kogos innego. Probowalem zrobic wszystko, wyznawalem milosc, wrocilismy do siebie na troche, ale ona uznala ze to jednak nie ma sensu mimo ze wiedziala jak bardzo ja kocham i ze mam zamiary powazne.

Teraz nie odzywa sie do mnie, a ja do niej. Czasami sie widzimy, mamy duzo wspolnych rzeczy, znajomych. Traktuje ja mocno ozieble ale w glebi serca oddalbym zycie za nia i marze ze ona czuje to samo ale boi sie niekonsekwencji swojego dzialania.

Reszta to klon twojej sytuacji (kolezanki itp).
Kochala mnie nad zycie i moglismy wszystko! Przetrwalismy tyle smiesznych par i zwiazkow naszych znajomych, a my zawsze razem...a tu nagle jednak nie....

Kochala mnie na maxa. Wiem o tym. To nie moglo sie tak po prostu skonczyc!!!!!!!!!!!

Co robic?
napisał/a: Alucard 2008-08-04 08:56
Naciskała Cię na zaręczyny a potem już nie kocha hmm ciekawie czy nie w tym tkwi problem może ona po prostu bała się, że ją zostawisz i chciała bardzo sformalizować związek, jak Ty nie chciałeś tego to powiedziała, że Cię nie kocha, wolała Cię rzucić niż czekać aż Ty ją rzucisz...
Mam pytanie a jak ona zachowuję się w Twojej obecności?
napisał/a: krwawi 2008-08-04 10:38
Bardzo dziwnie, mowi mi czesc ale jest strasznie zmieszana.
napisał/a: Alucard 2008-08-04 12:31
Czyli jednak jakaś iskierka tego uczucia w Niej pozostała i tylko Ty powinieneś teraz spróbować rozpalić w Niej na nowo ogień waszej miłości, zapytasz się jak?
Nie powiem Ci bo jej nie znam i ciężko wybrać uniwersalny sposób na każdego...
napisał/a: krwawi 2008-08-04 13:05
Problem byl nastepujacy. Ja wyjechalem na studia do innego miasta i widywalismy sie zadziej. W miedzyczasie ona jezdzila na wycieczki grupowe, zgrywala sie z kolezankami. Po jakims czasie obrazila sie na mnie za jakas pierdołę i postanowila nie odzywac. Trwalo to moze 2 tygodnie i ja zmieklem i poszedlem do niej, zrobielm troche awanture, potem przepraszalem i troche sie ogolnie rozkleilem przed nia. Moze to byl moj blad? Pokazalem ze jestem slaby. Teraz pokazuje ze jestem mocny i sie nie dam. Nie wiem tylko do czego to mnie zaprowadzi ale trzymam fason.