Znajomy z internetu - czy to miłość?

napisał/a: blue_sky 2009-03-03 12:11
Dzis powracam na forum..ze swoistym problem w sprawie wyjazdu a raczej przyjazdu mojego ,,znajomego".Bowiem pare dni temu bez skonsultowa nia z rodzina ktora akuratnie w tym momencie uzyczyla by mu pomocy w sprawie kasy,oswiadczyl mi iz przyjedzie za dwa miesiace...konkretniej to ja wpadlam na ten pomysl by bylo szybciej..coz tu opowiadac planowalo sie i nie wyszlo po tym jak byl pewien ze mu pozycza...jak wiadomo nie porzycza,..co wiecej uznano go za wariata.A wiec pozostal na terminie odroczonym na za 7 miesiecy w zawieszeniu na rok,ostatecznie.W miedzy czasie oczywiscie przeczuwalam co sie zbliza jednak on byl pewein ze wyszstko bedzie dobrze i z pozyczeniem kasy nie bedzie problemu.W kazdym razie dwa dni temu keidy to wracalam z pracy do domu..zaczelam sie zastanawiac co ja tu konkretnie robie tak daleko??po angielsku nawet w miare nieldugo dostane certyfiakt teraz za tydzien z biznesu powiem rowniez ze prace mam do kitu.pozatym czuje ze sie tu nie nadaje...nie wiem...czuje sie nieswojo jak to poza ojczyzna..chcoiaz nie wiedzialam ze keidykolwiek to przyznam.Jednak problem tkwi w tym ze ja postanowilam w zwiazku z okolicznosciami, (z tym ze poraz setny dochodze do wniosku ze nic mnie tu nie czeka i On nie przyjedzie tak szybko jak mysalalm i ze to nie ma sensu jelsi on ma dorba parce a ja jestem ze swojeej niezadowolona i do tego mam sie tu nameczyc wydac tlye kasy ),skorzystac z okazji i poleciec ..wrocic do Polski na bilecie powrotnym bowiem kupilam bilet w dwie sttrony lecac do tego pieknego jak wyszscy mysla kontynentu.Nic mylnego nie jest tak pieknie ale to tez zalzey od czlowieka.Ale wybaczcie schodze z tematu.Schody zaczynaja sie tu:Oswiadczylam rodzicom,a konkretniej tacie ktory ma trzezwe spojrzenie na wiele spraw ale jeden feler polega na tym ze ejstem jego corka.w.iadomo jak sie traktuje corki....oswidczylam ze pragne wyjechac za dwa miesiace...zamieszkac z Nim i prowadzic zycie o ktorym zawsze marzylam,pracowac w biurze...itd.chyba wiecie co mam na mysli..wspolne zycie odpowiedzialne ;]Moj ojciec oczywiscie wie o calej sytuacji o Nim i pwoiedzial ze to dlaetgo ze On nie moze przyjechac za dwa miesiace..ja posuwam sie do tego kroku.Otoz powiem wam ze sama nie wiem.I w tym caly szkopul potrzebuje jakkolwiek rady od kogos obustronnego.Bowiem pragne wyjazdu ale nie wiem czy jest sens poczekac czy chcoby udowodnic cos ojciu bo nie chche pozostac z nim w sporze.Zwykle sie nie radze obcych osob, ale to forum zaczelo mi byc bliskie.Tak wiec..do ukonczenia dyplomu zostalo mi 6 miesiecy, a moj ojciec postawil warunki pojedziesz jesli: ukonczysz dyplom,bedziesz mieskzac u babci ktora wynjamuje mieskzania bowiem ma nadzieje ze babcia przepisze w spadku dom i bedziesz placic za wszytsko jak obca ososba,,skoro chce byc samodzielna,pojde na studia,bede pracowac,ale nie moge z nim mieszkac bo jak powiedzial jestem, za molda w innym wypadku jesli sie nei zgodze pogniewa sie i pozostaniemy do smierci wrogami.No coz nie wiem jak mam postapic bo jakos czuje ze nie pasuje tutaj zeby lepeij wrocic nie chcce tez poswiecac pracy mojego ze tak to nazwe ,,przyszlego"bo nie chce zeby sie meczyl.Pozatym lepeij mi bybylo w Polsce..jezyk ,dobrze zdany dyplom wkrotce bo moge sie postarac o przyspieszenie kursu,certyfikat.Jedynie problem twki w tym ze moj ojciec uwaza ze robie to pod wplywem ,,Jego"ale ja sama nie weim...moze ktos mi doradzi jak to wyglada???Bo mnie sie wydaje ze to poprostu tak sie zlozylo.I nie wiem co robic tak moge wrocic do Polski ostatecznie za dwa no trzy miesiace..uzbierac kase,jak ise przyspieszy dyplom to i dyplom zlaiczyc.Ale ja tak bardzo chce z ,,Nim" mieszkac i nie wim co mam zrobic.Takze jesli mozna to serdecznie prosze o jakakolwiek rade,czy warto sie przeciwstawic tacie,czy udowodnic mu ze jest sie odpowiedzialnym??co w jego znaczeniu darzenie do tego co bym chciala miec w Poslce ale to robota na dwa.czy moze zgodzic sie na jego warunki??Poczekac jak ukoncze dyplom i reszta mieszkanie z babcia oczywiscie w odzielnym pokoju przeze mnie wynajetym itd.jak powyzej.??Nie mam pojecia..jestem zahukana przez wystzsko przez to ze ejstem mloda,ze niecierpliwa,strasznie za nim tesknie,to co do niego czuje..a jaest to silne chcooiaz znamy sie przez internet zawsze duzo czasuze soba spedzalismy..ale moi rodizce tego nie rozumieja i mowia ze walnelo mi cos na mozg wierzac mu i wogole byc zakochanym..I wybaczcie za taka dluga wypowiedz..musialam poniewaz nie wiedzielibyscie na czym rzecz polega.;]Licze na pomoc...Do napisania.;]
napisał/a: ~gość 2009-03-03 13:13
Moim zdaniem zrób tak: najpierw ukończ dyplom, jak się da radę to przyśpieszyć to super.Wróć do Polski, zamieszkaj u babci, przedstaw rodzicom chłopaka, zaręczcie się i ślub, zamieszkacie razem, albo zaręczcie się, zamieszkajcie razem, ślub. Kolejność dowolna. Rodzice będą zadowoleni, że naukę stawiasz na pierwszym miejscu a jak jeszcze dodasz,że Twój chłopak Cię namówił, że najpierw nauka a potem przyjemności to będą zachwyceni Zanim z nim zamieszkasz to koniecznie przedstawienie go rodzicom i zbudowanie między nimi dobrych relacji. Jak go polubią, a raczej na pewno skoro to miłośc Twojego życia, to już nie będą się o Ciebie tak martwili
napisał/a: blue_sky 2009-03-03 13:17
No tak wysztsko pieknie tlyko jak ja to zrobie kiedy oni sa za granica??
napisał/a: ~gość 2009-03-03 18:37
Hm... przyjęłam, że Ty jesteś w Australii i się tam uczysz, a Twoi rodzice, chłopak i babcia w Polsce ?
napisał/a: przemek0810 2009-03-03 20:27
1. Ile czasu zajmie zrobienie tego "przyspieszonego" dyplomu?
2. Znajdziesz pracę teraz w Polsce?

Skoro ta praca Cię nie satysfakconuje to lepiej sie nie męczyć, po co się zmuszać?
napisał/a: blue_sky 2009-03-03 23:37
My wsyzscy w Australii ale babcia wraca do Polski za trzy miesiace i ja prawdopodobnie z nia,bo jest na wakacjach ze sie tak wyraze.A rodzce normalnie jak ja pracuja.Fakt nie ma co sie meczyc.Wczoraj siedzialam nad tym myslalam i doszlam do wniosku ze wracam szkoda mi jego pracy pieniedzy po co ma sie chlopak meczyc..pozatym jak mam bilet powrotny.Tak to dobra decyzja a w Poslce jak to z robota we wszytskich jinnych krajach jak jest to sie ja ma.Tyle ze w Polsce mam znjomych mojego ,,przyszlego"i moze byc prosciej.;]Do tego moze poomoze mi ten australijski dyplom i certyfikat z biznesu.I babcia z ktora to gadalm powiedzial ze w konspiracji (jak to smiesznie brzmi az zenujace)ze nie powie tacie z mieszkamy u niej razem...no coz..jeszcze musze go zpaytac co on o tym mysli..nie hcce podejmowac sama Decyzji.Chociaz uwazam ze bedzie szczesliwy ;]Dzieki wielkie za pomoc.pozdrawiam;]

[ Dodano: 2009-03-14, 10:15 ]
Wiecie do czego doszłam ostatnio??Do tego że kobiety czyli również siebie obwinię..są strasznie zmienne a jakie to musi być wkurzające..dla mnie samej to jest...może to dziwne ale jest.wkurza mnie to że z dnia na dzień mogę poczuć się źle..bo nie ma jego nie mogę się doczekać i to wsytsko ..załatwię mu bilet pomogę mu oczywiście nie..nie to bynajmniej mnie storfuje tylko to że czasem się tak cieszę i czuję się bezpiecznie bo myślę to już niedługo a czasem chce mi się płakać ilekroć pomyślę że on gdzieś tam jest a ja tu i razem a jakby oddzielnie.Nad cyzm się zastanawiam nad tym że niebezpieczne dla mnie robi się to że jestem zazadrosna o każdą dizewczynę która się udziela na jego profilu???to niedorzeczne..i to mnie strasznie denerwuje..bo nie potrafię tego odrzucić.Kiedy mi nie odpisuje ogarnia mnie panika..czy cos sie stało??nie tylko zaspał albo nie miał czasu albo sto innych pomysłów.kiedy czekam na niego i keidy to wsytzsko...Strassznie jest być kobietą ale facetem też nie jest prosto...tlyko wyobrazić sobie że gdybym mu to wystzsko wyrzuciła to chyba by dostał kręćka...od zawrotu spraw bo oczywiście nie chciałby abym tak się czuła.Ja wiem że on tęskni i to wyszztsko z czym czeka..by mi pwoeidzieć..może to te cholerne hormony...ale czy usprawiedliwam siebie..czy jego??nie wiem.Tak się boję że kiedyś to się skończy...uwielbiam mówić mu jak to go uwielbiam i jaki jest dla mnie ważny ..ale czasem ogarnia mnie strach że on się tym znudzi.Że mu przejdzie, chociaż zarzeka się że ciagle jest mu mnie mało.;]Jest we mnie w środku coś takiego co mówi mi jak bardzo coś do niego czuje i jak bardzo się boje że go stracę.Może ktoś mi wytłumaczy ja kto jest z tym znudzeniem sie faceta??bo mnie siw wydaje ze skoro sie do kogs cos czuje bardzo mocno...to chyba nie powinno sie soba znudzic..czy tak??