Zdradziłam i zupełnie nie wiem co dalej..:((

napisał/a: marta1001 2009-04-01 10:22
sorrow napisal(a):Osoba, która zdradziła, a zdaje sobie całkowicie sprawę z tego co zrobiła i ma szczere postanowienie dołożyć wszelkich starań, żeby jej obecny związek rozkwitał powinna milczeć. Powinna jak Kmicic - zdrajca przybrać postać Babinicza, żeby inni zyli w nieświadomości i dali mu szansę na pełną rehabilitację. Gdyby po prostu przed nimi stanął to dałby im ten tak przez niektórych ceniony "wybór". Najprawdopodobniej by go pozbawili życia za zdradę i tyle (no bo jak raz zdradził, to pewnie jeszcze nie raz to zrobi). Jako Babinicz natomiast miał szansę na czynienie dobra... i o to w związku chodzi.


Sorrow,
czy to znaczy, że popierasz milczenie osoby, która zdradziła? że lepiej nie mówić, że by nie ranić bardziej? Że to MOŻE być pozytywne wyjście?
( no oczywiście poza ryzykiem, że zdradzony partner dowie się sam od kogoś innego).
Sorry, że drążę, ale wiecie że już się sama w tym pogubiłam...
napisał/a: sorrow 2009-04-01 12:05
marta100, ja osobiście tak uważam (z czego nic nie wynika... po prostu sugestia) jedynie pod pewnymi warunkami:
- Zdrada nastapiła przy obniżonej samokontroli i jasności myślenia. Obojętnie... alkohol, zauroczenie, czy cokolwiek innego zaburzającego prawidłowy obraz sytuacji. Można to zwalić na zwykłą słabość człowieka, ale uważam że są pewne sytuacje w których nie wszystko jest takie oczywiste.
- Po okresie zdradzania nastąpiło tzw. opadnięcie klapek z oczu, a w rezultacie ogromny żal odnośnie tego co się zrobiło. Jednocześnie "pewność", że już nigdy to się nie stanie.
- Obecny związek jest w miarę dobrej kondycji, tzn. nie stacza się po rózni pochyłej z powodu małżonka nie zdradzającego. Dodatkowym powodem za milczeniem w takim związku są dzieci.
- Szansa, że partner dowie się od kogoś innego są nikłe.
- Oprócz żalu osoba zdradzająca ma szczere chęci budować obecny związek, jest pewna swojej miłości, gotowa wytrwać w milczeniu, gotowa na poradzenie sobie z wyrzutami sumienia.

W takiej sytuacji uważam, że lepiej milczeć niż paplać byle się wygadać. Dajesz sobie realną szansę na "odpokutowanie". Dajesz szansę na wniesienie do związku maksimum dobra i pozytywnych uczuć. Po prostu nie przekreślam człowieka, który zdradził... uważam, że dalej jest zdolny do kochania i bycia ze swoim partnerem na całe życie. Obarczanie partnera wiedzą o tym co się stało jest czynnikiem wysoce niesprzyjającym w dalszej szczęsliwej wspólnej przysżlości. A tej przyszłości jest cała masa... zdrady najczęsciej występują ok 20, 30 roku życia... kolejne kilkadziesiąt wspólnych lat to wystarczający powód, żeby go przeżyć w miłości. Zdradzając kogoś wyrządzasz mu krzywdę... ale on jej nie odczuwa i nie cierpi. Dalej ma szansę cię kochać i ty masz taką samą szansę. Mówiąc mu o tym przywiązujesz mu kulę do nogi.

Podam ci jeden udramatyzowany przykład. Załóżmy, że jest dziewczyna spełniająca moje warunki... spiła się i wylądowała w łóżku z bardzo przystojnym i przekonującym gościem, którego widziała na oczy pierwszy raz. Po imprezie nie mogła uwierzyć jak woóle mogła do tego dopuścić... przecież tak bardzo kocha swojego męża, z którym ma malutkie dziecko... i on oczywiście też ją kocha nad życie. Z tego wszystkiego jadąc samochodem wali w drzewo, a w szpitalu traci pamięć z ostatniego miesiąca swojego życia (miało być dramatycznie, więc niech będzie jak w jakimś serialu :) ). Po wyjściu ze szpitala powoli wraca wszystko do normy... mijają kolejne lata. Małżeństwo szczęsliwe, dziecko rośnie, nowe w drodze. Pojawia się jednak koleżanka z imprezy... jedna z tych, co "prawda ją wyzwoli". Mówi jej, że w trakcie tej imprezy stało się co się stało. Co teraz powinna ta dziewczyna zrobić? Wszystko mężowi powiedzieć? Przeciez amnezja jej nie usprawiedliwia... wkońcu zrobiła to co zrobiła, a teraz juz nawet o tym wie. Ma teraz mu wetknąć nożyk w plecki i wlać w rozkwitający i szczęsliwy związek kupę błota? Pewnie, że może tak zrobić w imię szczerości i prawdy. Ja się pytam po co? Po to, żeby cos dobrego i pięknego zniszczyć jakimś plugastwem z przeszłości?

Jeśli czujesz, że do związku możesz wnieść o wiele więcej dobra niż tego zła, które miało miejsce to masz dużo większe szanse na to przemilczając ten smutny fakt i radząc sobie z nim sama.
napisał/a: ~gość 2009-04-01 12:19

Sorrow
- wracając do cytowanego przeze mnie kiedyś tu na forum podziału zdrady - Twój wywód jest trafny tylko co do zdrady przypadkowej ( typowej dla wyjazdów integracyjnych ), pozostałe rodzaje zdrad raczej nie nadają się do przemilczenia - trudno ukryć namiętne uczucie do kochanka, wieloletni romans, czy zdradę zaliczeniową ( bzykanie każdej kobiety, co na drzewo nie ucieka ).
napisał/a: dgw 2009-04-01 12:58
To przypomina mało zabawne w swojej treści powiedzenie "Że księdzu raz w roku wolno a że nie wie który to dzień ..."



Zdrada jest zawsze zdradą i pewnie kopulowanie po pijaku to nie ta sam co romansowanie przez kilka miesięcy, ale ...


Co czyni największy uraz, oczywiście utrata zaufania. Poczucie że się zostało oszukanym. Już nie chodzi o te łapska które się zagalopują w intymne miejsca a tylko o to że ktoś bliski, jedyny, wyjątkowy wypiął na Ciebie cztery litery na jak długo ... chyba to nie jest tak istotne. Zrobił to i już.
napisał/a: ~gość 2009-04-01 22:01
sorrow napisal(a):
To już chyba tradycja na tym forum :) (...)


sorrow Daremny trud... Bez względu na to, co napiszę, zawsze będę ta ZŁA. Zrobiłam źle, myślę źle, piszę źle i nadal postępuje źle. Nieważne, ile jeszcze razy napiszę, jak bardzo się myliłam, że zrozumiałam swój błąd i staram się na tyle, na ile to możliwe go naprawić. Moje słowa, choćby i inni pisali to samo, jak chociażby zdanie na temat niewyznawania krzywdzącej prawdy w pewnych okolicznościach tak bardzo podobne do twojego, będą okazją do prywatnych wycieczek.


Skoro tak, to bardzo proszę ograniczyć się w tych wycieczkach do faktów, a nie tworzyć wyimaginowane obrazy moich występków. Nigdzie nie napisałam, że romansowałam. Napisałam, ze zdradziłam. Romansowanie w moim rozumieniu to czułe sms-y, mejle pełne uczucia, komplementów i tęsknoty, spotkania sam na sam, patrzenie sobie w oczy, trzymanie za rączkę, namiętność w końcowym efekcie i cały ten misternie skonstruowany plan, żeby nic się nie wydało. Nic takiego nie miało miejsca. Był jeden pocałunek, moje zakochanie, z którym nie potrafiłam sobie poradzić i jedna przypadkowa sytuacja sam na sam, z której skorzystaliśmy oboje, choć z różnych pobudek.

Nie wiem, co ja takiego zrobiłam niektórym z was, że nie potraficie przepuścić okazji i powstrzymać się od rzucenia kilku kąśliwych uwag, które nic nie wnoszą do dyskusji. Wyrażam swoje zdanie, jak wiele osób na tym forum. Tyle tylko, że mam na rękach zdradę i nie wypieram się jej. Cierpliwości, z czasem wszyscy zdrajcy stąd znikają. Na mnie też w końcu przyjdzie pora. Tylko jeszcze nie teraz.

nicość
, gdyby w moim małżeństwie była taka rozmowa, o jakiej piszesz, pewnie odpowiedziałabym zgodnie z prawdą na chwilę ówczesną. Masz rację, ze w takiej sytuacji, przy tak konkretnym pytaniu należała ci się szczera odpowiedź. W moim małżeństwie często słyszałam "nie chcę o tym teraz rozmawiać".

Chcę ci jeszcze napisać, ze w chwili, gdy wiesz, że małżonek zdradza/zdradził nie ma lepszych pytań, ani mądrzejszych odpowiedzi, które uchroniłyby cię przed dalszym upokorzeniem. Ta wiedza w niektórych wypadkach zagwarantuje ci dalszą wierność, ale w wielu nie, jeśli za nią nie idzie naprawdę szczery żal i chęć naprawy. Zdrada się powtarza po pewnym czasie. Mało takich historii na forum? Ta najbardziej znana chociażby...
napisał/a: Monini 2009-04-01 22:21
sorrow, oczywiscie pod tymi warunkami, ktore wymieniles zgoda... ale zazwyczaj ktoregos z warunkow brakuje.

A co do dyskusji... czasami bywa tak, ze czlowiek nie moze sie pohamowac, nad tym mozna ubolewac... ale druga sprawa to to, jaka jest sytuacja w zwiazku, bo jak jest dobrze, to chyba partnerzy wola ze soba spedzac kazdy czas... tak mi sie bynajmniej wydaje, a jak jest zle to sie szuka zapomnienia albo w kims innym, albo w alkoholu albo jeszcze innych roznych rzeczach... albo w kombinacjach

jesienna, reprezentujesz tu po prostu strone, ktora zdradzila... i dlatego takie komentarze.
Ja jestem po tej stronie, ktora nie zostala zdradzona ani nie zdradzila, dlatego mowie jak mowie, gdybym sie znalazla w takiej sytuacji, nie wiem, co bym zrobila, mam nadzieje, ze sie nie znajde i doloze do tego wszelkich staran.
Jesli chodzi o Ciebie, ja nie mam nic...

Aha, jesli chodzi o tych, co "niosa prawde", znam sytuacje, w ktorej brat faceta bedacego w zwiazku i jego kolega zaczeli go podpuszczac, ze nie da sie zdobyc dziewczyny... udowodnil im... i zaplacil za to duzo, aha oczywiscie umowili sie na wszelka tajemnice. I co? Kolega byl wierny, ale brat taki, ze przy najblizszej klotni wszystko powiedzial. Czasami nie mozna ludziom wierzyc, naprawde