zdradził mnie......

napisał/a: monika254 2007-04-24 19:33
do ada28: doskonale cie rozumiem wiem ze to bardzo ciezkie podjac taka decyzje ja tez zawsze wierzylam mojemu mezowi mialam do niego ogromne zaufanie a on mnie zawiodl i zastanawiam czy warto dac szanse komus kto mial gdzies moje uczucia zdradzajac mnie okazal brak szacunku do mojej osoby u mnie do zdrady dochodzi jeszcze jego nieodpowiednie zachowanie w stosunku do mojej osoby wiele razy plakalam i czulam sie nieszczesliwa teraz kiedy mnie zdradzil powinno mi byc latwiej z nim sie rozstac a mimo to nie moge
napisał/a: aga071 2007-04-24 23:14
do madziulek36. wiesz, jak czytam to co piszesz, to łzy kapia na kalwiature. U mnie jest podobnie. mąż popija sobie codziennie piwko-dwa, czasem wiecej. O jakiegos buziaka, musze prosic, o sexie juz nie wspomne. kiedys kochalam mimo wszystko, dzis tylko go szanuje, jest dobrym mężem i ojcem.ale miłość sie wypaliła. widok pijanego faceta jest odrażający. dla mnie podwojnie, bo ojciec był alkoholikiem.
zawsze sobie powtarzałam, ze wole zeby mnie zdradzil, zakochal sie, przezył jakąś chwile uniesienia, niż pił. picie to najgorsze co moze być dla mnie. nie ma żadnego sensu, nic kompletnie. a nad emocjami czasem trudno zapnować. to jest wytłumaczalne. ale upicie sie?jak wytłumaczyc to, że ktoś woli sie napic, niż przytulić do kogoś, którego powiedzmy kocha??

zdradzilam po 10 latach. zakochalam sie, ale tamten powiedzial,ze jednak sie pomylil, ze to nie to...a ja chcialam zmienic dla niego swoje zycie.
dzis mysle, że ludzie powinni dobierac sie temperamentami, to wtedy nie byłoby tylu zdradzanych, zranionych, rozczarowanych...
tkwie w związku z facetem, którego od kilku lat juz nie kocham. czy to ma sens??przecież mam tylko jedno życie!!

GRATULUJE TOBIE DECYZJI I ŻYCZĘ DUŻO SZCZĘŚCIA I RADOŚCI.
napisał/a: faga 2007-04-25 09:51
do monika 25...wlasnie slucham piosenki Kukulskiej i jest tam fajny tekst
"ty wiesz co potrafi los gdy chce zrobic nam na zlosc..
jakmoze zaskoczyc bol gdy bliski ktos zawodzi...
...to nic ze oczy pelne lez, i tak nadejdzie nowy dzien.."
dziewczyny, wydaje mi sie ze ze jeslli jest sila i widac ze cos sie zmieni to probe mozna podjac ale jesli schemat ma sie powtarzac to szkoda czasu...szkoda nas i naszego uczucia, naszego zycia..ja pomyslalam ze jeden raz mozna sprobowac ale na na sile....
pozdrawiam cieplo...
napisał/a: mordziasta 2007-04-25 20:13
niespełna tydzien temu przypadkiem dwiedzialam sie ze mój mąż mnie zdradza - pomyslałam - to nie moze byc prawda! teraz zbieram dowody i chce byc swiadoma tego co zrobił przed slubem bylismy 9 lat, po slubie jestesmy 7 miesiecy - zdradził mnie po pół roku szok targają mną emocje, bo myslałam że jestem jedna jedyna - chciałam z nim spedzic reszte życia a tu sie okazuje ze w wieku 25 lat czeka mnie rozwód... przykre ale prawdziwe
napisał/a: nadzieja3 2007-04-25 20:58
hej:)
Wiesz.. kiedy przeczytałam to o czym napisałaś to tak jakbym czytała o sobie... bylam z chlopakiem dwa lata, wszystko było okej, planowalismy wspolne zycie... mowilismy sobie jak bardzo sie kochamy. byla taki czas kiedy ciagle sie klocilismy, ale bylam pewna ze to minie. staralismy sie zeby sie juz nei klocic, zeby wszystko bylo dobrze, ale to chyab tylko ja sie staralam. zdradzil mnie ale dowiedzialam sie dopiero po dlugim czasie... wszyscy jego no i juz moi znajomi mowili ze wszystko bedzie dobrze, ze wydaje mi sie ze cos jest nie tak ale ja czulam zze nie jest dobrze. pytalam sie go a on zaprzeczal, mowil ze jak ja moge mu nie ufac... ja powiedzialam ok ufam ci, przepraszam ze zwatpilam,ale ciagle czulam straszny bol kiedy pomyslalam o tej dziewczynie on mowil ze nie czuje tego co kiedys, ja si spytalam jak to? przeciez niedawno mowiles mi jak bardzo mnie kochasz i ze nie wyobrazasz sobie zycia beze mnie:( mielismy sobie dacv troche czasu.. ale kiedy bylam na dyskottece zobaczylam go jak sie caluje z ta dziewczyna..:( poczulam straszny bol..:( chcialm sie zabic.. i tak naprawde jestem tu dzieki moim przyjaciolom. on byl z ta dziewczyna chyba z 2 miesiace... strasznie wtedy cierpialam, nic nie jadlam schudlam chyba z 15 kg, no ale to nie wazne... po 2,5 miesiacach on postanowil wrocic do mnie. powiedzial, ze moze to zabrzmi dziwnie ale chyba tego bylo potrzeba zeby zrozumiec jak bardzo mnie kocha i jak bardzo jestem dla niego wazna. dzis jestesmy razem... postanowilam mu zaufac. widze jak bardzo sie stara, kiedy sie klocimy zaraz mnie przeprasza i mowi ze nie chce mnie stracic... wczesnie mowil tej dziewczynnie ( bo znam ja z widzenia) ze ze mna juz nie ejst ze sie nie ukladalo...
wiesz powiem Ci szczerze, Twoj maz zachowal sie podobnie jak moj Dawid... z tym ze Wy juz byliscie malzenstwem a my jeszcze nie... i w zaden sposob nikt nie zasluguje na usprawiedliwienie.. ale mysle ze potrzebuje kopa, takiego cholernego kopa zeby zozumiec co zrobil i jak sie zachowal. faceci sa dziwni i nie czuja tak jak my,,, my kobiety myslimy inaczej i czujemy w inny sposob. ale niech poczuje ze naprawde zrobil zle... tym bardziej po slubie... po obietnicy Bogu ze bedziecie sie kochac... moze to teraz zabrzmi jakbym chciala go bronic ale tak nie jest,... w zaden sposob nie ebde bronila ludzi, ktorzy zdradzaja osoby ktore sa im bliskie... ale wydaje mi sie ze kazdy zasluguje na szanse ta jedna szanse! napewno zrozumie, amoze juz zrozumial kto jest dla niego najwazniejszy. wiem ze duzo ludzi tu pisze i moja odpoiwiedz do Twojego postu potraktujesz jak kazda inna ale poprostu chcialam to napisac:) pewnie zdania nbie sa ulozone najlepiej... ale pisalam prosto z serca.
Pozdrawiam Cie serdecznie i mam nadzieje ze ulozy sie tak... jakbys tego praagnęła:) papa
napisał/a: faga 2007-04-26 11:30
do nadzieja: dzieki za slowa otuchy..wiesz sma chcialabym dac szanse naszemu zwiazkowi ale to nie takie proste..powiedziec jest mi nawet latwo tylko poza slowami nie ma nic..wiesz czuje straszny bezsens...sama czuje sie bezsensowna..to wszystko co robialam dla nas co dawalam z siebie to uczucue ktorym obdarzylam druga osobe to wszystko stracilo na wadze...wiem ze mozna wybaczyc ale pierwsze trzeba sie samemu z tym uporac...kiedy przypominam sobie o tym w jaki sposob to zrobil to czuje obrzydzenie...czuje ze to wszystko co budowalismy bylo niewazne bylo klamstwem....slub tak jak piszesz przed Bogiem ..ale dla niego nie mialo to chyba wiekszego znaczenia a to mnie przy nim trzyma...bo jest to dla mnie duza wartoscia...i pewnie bdyby nie to to nie bylo by juz sladu po nas naszym zwiazku..jestem w patowej sytuacji..nie chce isc na latwizne i wybierac prostsze rozwiazanie- rezygnujac ale nie wiem czy dam rade...moi rodzice dali mi dobry przyklad - sa ze soba lat ponad 30 i zyja zgodnie..
na poczatku czulam sie lepiej , zmobilizowalam sie do rozsadnego myslenia, teraz dopada mnie beznadzieja mojej sytuacji...
pozdrawiam bardzo serdecznie...
napisał/a: Bad~Girl~22 2007-04-26 11:43
Wg mnie nie rozwod,ale separacja to najlepsze wyjscie i tak w ogole popieram Cię! Nie warto dzielic reszty zycia z taką osobą.
Trzymaj sie ciepło!
napisał/a: Belay 2007-05-11 10:56
Aaa, wypowiadałam się na temat zdrady tyle razy, że już nie chce mi się powtarzać. Jak widzę czy słyszę, że osoba zdradzająca winę zrzuca na tę trzecią/tego trzeciego zamiast na swojego partnera.

Często "ta trzecia" osoba nie ma zielonego pojęcia o związku tej, która zdradza. Czasem sama tkwi w nieudanym związku i jest jej wszystko jedno, z kim się w danej chwili wiąże. Gdybym miała komuś dać "w mordę" to oberwałby facet, który mnie zdradził, a nie kobieta, z którą to zrobił...

Nie uważam, żeby winna była zawsze osoba zdradzająca - wiem jak to wygląda z obu stron (byłam zdradzona i zdradziłam) i wina zawsze leży po środku - czy nam się to podoba, czy nie.
napisał/a: Ania221 2007-05-12 21:28
na 10 małżeństw 8 się rozwodzi.....80% mężczyzn zdradza swoje kobiety.....tych 20% nie starczy dla nas wszystkich...więc zobaczcie ile z nas będzie cierpieć...a ile poprostu nie wiedzieć...nie wiem co o tym wszystkim myśleć....można stracić wiarę...ja kiedyś wierzyłam, ale teraz stoję na największym skrzyżowaniu w moim życiu...i nie potrafię podjąć decyzji...serce chce w prawo...rozum w lewo....
napisał/a: Xmen 2007-05-12 23:04
"Byliśmy 4(5,6 i więcej) lata razem i zdradził mnie 2 miesiace po slubie..."
Moim zdaniem tak dlugi zwiazek, szczegolnie bez mieszkania razem,
jest juz jakos wypalony...przpuszczam ze zdradzanie trwalo
juz od jakiegos czasu, tylko zamieszkanie razem pozowolio to odkryc.
Lub facet nagle orientuje sie co znaczy malzenstwo na ktore zgodzil
sie na prosbe partnerki lub naciski rodzin. Po 2 miesiacach
budzi sie zaobraczkowany i probuje wykonac chocby najglupszy "akt wolnosci".

Pozowole sobie, też sie niezgodzić, że wina zawsze lezy po srodku,
rzadko bo rzadko, ale zdarza sie w przypadku facetów,
ze mowiac obcesowo "niczego im nie brakuje" a i tak zdradzaja,
i zdradzana kobieta nijak nie jest temu winna.

Czasem ciezko to nazwac wina...raczej niedopatrzeniem...
Choby jak w Twoim wypadku zignorowanie wyraznego sygnalu
o niedopasowaniu seksualnym...
Wiekoszsc ludzi w dobrej wierze zadeklaruje, że da rade,
ale to znaczy, ze wklada w to jakas prace, wysilek,
byc moze nawet chetnie (przynajmniej na poczatku),
ale zycie jest zyciem...potrafi tak przygniesc, ze nikt
juz nie bedzie mial sily ani ochoty wykonywac zadnego
dodatkowego wysilku.
Z tego co rozumiem, chcecie by małzenstwo bylo szczesliwe az do konca,
ignorowanie wszelkich zgrzytów, ktore w zwiazku moga nie przeszkadzac,
w malzenstwie moga stac sie poczatkiem piekla.
Gdy pojawiaja sie proza zycia, dzieci, czesto brak sily na obchodzenie
siebie na palcach, przymykanie oczu itp.
Porzucice tez naiwna wiare, ze on sie dla Was zmieni lub
ze Wy swoja miloscia go zmienicie, chocby nie wiem jaka byla wielka.
To sie moze skonczyc tym ze po 20 latach walki, zaczniecie szukac
winy w sobie, ze nie udalo sie Wam go zmienic.
Jezeli cos zgrzyta nie obawiajacie sie przerywac takich wieloletnich zwiazkow,
zanim staniecie sie autorkami takiego wątku lub podobnego.
napisał/a: faga 2007-05-13 17:10
Xmen, ten przypadek nie trwal od jakiegos czasu....trwal w czasie jednego konkretnego wyjazdu w konktretnym miejcsu...co do tego czy byly inne przypadki-informacji nie mam, aczkolwiek główny bohater mojej historii twierdzi , ze innych przypadków nie było; zamieszkanie razem nie bylo tym, co pomoglo to odkryc....do naszego małzeństwa nie doszło przez to, że juz długo się ze sobą spotykaliśmy i "należało sformalizować związek" i ja na to nalegałam, wywierałam nacisk.... nie, tak nie było....planowalismy slub po studiach...po czym on zaproponowal wczesniej...rozmawialismy o "naszych zgrzytach"...powiedzialm jakie znaczenie ma dla mnie slub koscielny i jesli on tak nie mysli to mozemy zostac przy cywilnym lub jeszcze odsunac to...i wyszlo z tego wielkie GÓWNO!
napisał/a: Xmen 2007-05-13 19:06
Chciałem napisać bardziej ogólnie, wyszło chyba osobiście,
ale chyba nie ma tego złego...teraz wiem więcej, a Ty sie chyba nie pogniewalas ;)
Obiecuje, ze w wolnej chwili przeczytam całość i uzupenie wiedze.

Niestety po raz pierwszy się człowiek żeni tylko raz, nie ma jak
tego sprobować, i niestety wiele osób jest w cięzkim szoku,
po obu stronach, nie wszyscy potrafia sie z tym pogodzić.

Dlatego pomysł z rozdzieleniem koscielnego i cywilnego,
uwazam za bardzo cenny, pozwala sytuacji sie wyklarowac nieco,
czemu naciskal na oba nie wiem, moze presja jego rodziny
(o której mogłaś nie wiedziec, a moze i Twojej za Twoimi plecami).
A moze sie zmienil, moze dotychczas byl przekonany,
ze nie ma powodzenia, ze spotkalo go szczescie ze go chcesz,
ale odkrył, ze jednak powodzenie jest i mu sie zmienil system wartosci.

Moze zbyt metnie ale pisalem wlasnie, ze rozmowa rozmowa,
a zycie zyciem...

Tak sobie mysle jeszcze, ze gdyby mozna bylo malzenstwa sprobowac
to moze rozwodow bylo by mniej, ale chyba szybko bysmy wygineli ;)