Wybaczyć zdradę?

napisał/a: palika 2006-09-05 21:26
Dziekuje Asiu . Wierze,naprawde wierze ze zrozumial.Zreszta dopiero teraz czuje jak bardzo mnie kocha....I powiem Wam szczerze,ze teraz jestem tak szczesliwa jak juz dawno nie bylam...Az boje sie ze zaraz sie wszystko zepsuje
napisał/a: ami1 2006-09-05 21:29
Na pewno nie
napisał/a: Klusia 2006-09-06 01:41
Przeczytałam, jestem w szoku, zrozumiałam, i powiem,że postąpiłabym tak samo (tak myślę), choć w innych okolicznościach (gdybym nie była w ciąży)nie mogłabym żyć z kimś do kogo już raz zdążyłam stracić zaufanie, musiałoby minąć morze czasu...
Palika jesteś naprawdę dzielną i mądrą kobietą i twoja połówka nie zdaje sobie sprawy jakie szczęście go spotkalo że ma Ciebie i dzidziusia.
napisał/a: palika 2006-09-06 21:36
Kluszeczko nawet nie wiesz jak sie wzruszylam czytajac twoje slowa .
Mam nadzieje ze N. to zrozumial,bo dopiero teraz czuje jak mocno mnie kocha.
napisał/a: Klusia 2006-09-08 02:15
Palika, jestesmy z Tobą, w razie jakby "facet kiedyś podskakiwał" damy mu popalić ;) :588: trzymaj się dzielnie i wierzę, że każdy człowiek dorasta i dojrzewa do odpowiedzialności, myślę że u Niego właśnie tak jest, dziecko zmienia mężczyznę w prawdziwe źródło miłości. Buziaki!
napisał/a: samsam 2006-09-08 07:32
"dziecko zmienia mężczyznę w prawdziwe źródło miłości" - piękne słowa, ale nie do końca się z nimi zgadzam.
napisał/a: Belay 2006-09-17 13:41
Mój poprzedni związek był dziwny. Zawsze mówiłam, że są dwa rodzaje zdrady (podobnie jak sylwia): ta jednorazowa, fizyczna i druga, której chyba bym nie zniosła - prowadzenie podwójnego życia.

Mój poprzedni facet mnie zdradził. Był o mnie zawsze cholernie zazdrosny i bał się, że gdy gdzieś wyjadę to go zdradzę. Powiedziałam mu wówczas, że każdy mierzy ludzi własną miarą. Mówiłam też, że gdybym chciała go zdradzić, mogłabym to zrobić pod Jego mieszkaniem, a On by o tym nie wiedział. Bo taka jest prawda.

Kilka dni później zdradził mnie. Niemal pod moim mieszkaniem. Ze znaną mi doskonale osobą. Nie wiem czy powiedział mi o tym bo bał się, że doniosą mi o tym inni, czy po prostu chciał być ze mną szczery.

Miałam mieszane uczucia, ale wybaczyłam mu to. Dość szybko zapomniałam o całym zajściu i wszystko wróciło do normy. Bolało bardzo, ale tłumaczyłam to sobie nadmiernym spożyciem alkoholu, sprzyjającą sytuacją i takie tam...

Pół roku później, gdy między nami nie najlepiej się układało, wyjechałam z koleżanką do Zielonej Góry. Możecie mnie potępiać, możecie mówić, że jestem zła i zepsuta, ale zrobiłam to. Zdradziłam Go, zupełnie przypadkowo ze znajomym, którego dotychczas znałam wyłącznie z internetu, a który na spotkaniu zrobił na mnie ogromne wrażenie.

Niczego nie planowałam. Po prostu się stało i już. Bardzo tego żałowałam. Nie mogłam sobie tego darować. Rwałam włosy z głowy, byłam na siebie wściekła, chciało mi się ryczeć.

Po powrocie do domu, o wszystkim mu opowiedziałam. Nie uwierzył. Mimo swojej podejrzeliwości, pierwszy raz w życiu powiedział, że mi ufa i nie wierzy bym to zrobiła. Nie wiedziałam jak mam go przekonać, że to prawda. Nie zrobiłam tego z zemsty, nawet o tym nie myślałam. Miałam jednak ogromne wyrzuty sumienia. Zresztą do dziś je mam.

Kiedyś mogłam sobie mówić, że nigdy nie zdradzę swojego mężczyzny. Ale to było tylko przypuszczenie. W sytuacji, gdy wiem już, że bardziej boli własna zdrada niż zdrada kochanego faceta - śmiało mogę powiedzieć, że nigdy tego nie zrobię. Zbyt wiele nerwów i przepłakanych nocy mnie to kosztowało.

Wiem jak to jest być zdradzonym i wiem jak to jest, gdy się zdradza. Po tamtym związku, sama przed sobą przyznałam: teraz jesteś gotowa na prawdziwy związek.

Nie uważam by ludzie koniecznie musieli próbować jak to jest. Jednak jeśli komuś się trafiło, powinien to sobie przemyśleć. Niech to będzie życiowa lekcja, która w przyszłości pozwoli Wam zapobiec podobnym sytuacjom.
napisał/a: samsam 2006-09-17 18:01
Lekcja bardzo dobra.
Doskonale Cię rozumię, choć nigdy nie byłam w podobnej sytuacji. wiem, że gdybym to ja zdradziła, to czułabym się podle, bardzo źle. Nie wiem, czy kiedykolwiek bym to sobie wybaczyła.
napisał/a: ~gość 2006-10-30 19:56
Mam taki problem. Bylam w zwiazku 8 lat , wakacje spedzilam w USA z moim chlopakiem i tam dowiedzialam sie (rodzice do mnie zadzwonili, bo dowiedzieli sie od znajomej) ze przed wyjazdem przez pol roku jezdzil do kobiety 33 lata po rozwodzie z 13 letnim dzieckiem..Nie podejrezwalam go, poniewaz kazdy weekend spedzal ze mna, kupowal prezenty , zawsze mial dla mnie czas..Jedna rzezcz mnie nurtowala, poniewaz czesto mial wyciszony telefon jak ze mna byl, ale tlumaczyl to tym ze zaraz koledzy beda dzwonic i przeszkadzac i ciagnac go na imprezy ,a ten czas jest dla nas..Przyznal sie, jak mu powiedzialam ze cos wiem , chcialam to od niego wyciagnac. Ja studiowalam w Krakowie, wiec z nia widzial sie w tygodniu , z tego co wiem nie za czesto, ale jednak..On twierdzi, ze spotykali sie u niej w domu na kawe , ona tez tak twierdzi , ze to zwykla znajomosc byla , kolegom gadal ze dobrez mu sie z nia gadalo, ona tez tak mowila...Przyznal sie tylko, ze raz tam poszedl pijany w nocy po imprezie u kolegi i mial zamiar sie z nia przezspac myslal o tym ,ale nie nadawal sie do niczego, pamieta ze w kuchni sie calowali a potem tylko tyle ze sie obudzil w jej lozku rano i bez slowa wyszedl...Na drugi dzien odezwal sie do niej , zadzwonil, ze nie moga kontynuowac tej znajomosci , poniewaz ma kogos z kim jest dlugo i zabrnal za daleko i wyrzuty sumienia go gryza..Ja nie winie tej kobiety, bo ona o mnie nie wiedziala dlugo , zakochala sie w nim i powiedziala ze miala wobec niego inne plany liczyla na cos wiecej..Potem wiem ze miesiac przezd wylotem dzwonila za nim i nie dawala mu spokoju...A jak bylam w USA to moi rodzice dowiedzieli sie od znajomej, ze on mnie oszukiwal..A ta znajoma byla jej ciotka, Mysle, ze ta kobieta chciala zebym ja wiedziala, bo chciala sie na nim zemscic i zlozylo sie tak ze jak dowiedziala sie jak ja sie nazywam to okazalo sie ze jej ciotka nas zna...Zerwalam z nim znajomosc...Moi rodzice wiedza.
Jego matka tez wie, dzwonila do niej nawet..Ta kobieta jej powiedziala, ze ludzie zrobia z igly widly, ze spotykali sie u niej w domu pogadac, ze ona ma dziecko, jej syn zawsze byl
Ja wiem jedno nie zawsze sie dobrze miedzy nami ukladalo jak zaczelismy sie spotykac osiem lat temu , zrywalismy on mial inne dziewczyny oszukiwal mnie ale myslalam ze to grzechy mlodosci( 17 lat mial)..A potem bylo super, ale nie mam pewnosci co robil jak ja bylam na studiach, przynajmniej nigdy nie odczulam tego ze nie mial dla mnie czasu, ze cos jest nie tak dopoki nie zdarzyla sie ta sytuacja..Wiem ze on stara sie przedstawic jak najbardziej korzystna dla siebie wersje, nawet jesli to prawda to i tak mnie to boli..Choc z boku i w oczach ludzi ich znajomosc wygladala jednoznzcznie...Minelo juz troche czasu, wiem ze on sie zamknal w sobie siedzi w domu, zapisal sie na zajecia dodatkowe zaczal drugie studia zeby wypelnic pustke.Ze bardzo zaluje i cierpi, nie ma kontaktu ze znajomymi imprezy sie skonczyly...Zona jego kolegi powiedziala mi ze to nie ten facet, jak obcy dla nich..Mam pytanie czy w zyciu czlowieka ktory mial ciagle zle sklonnosci moze nastapic taka przemiana , ze zacznie dostrzegac co jest wazne , ze zycie mu da taka nauczke, ze wyciagnie wnioski ze swojego dotychczasowego postepowania???On naprawde bardzo cierpi , wiem to , pisze do mnie , jak rozmawial ze mna to plakal za kazdym razem...Rzucil palenie, skonczyl z imprezami , zakonczyl niezdrowe znajomosci.Nie udaje. , nigdy tak niczego nie przezywal, to nie tylko moja subiektywna opinia...Mial zawsze super poczucie humoru....Tylko jedno mnie zastanawia, dlaczego jak to robil nie mial wyrzutow sumienia(moze mial na koniec) a przejal sie tym jak wyszlo na jaw...Ja odeszlam, ale obawiam sie ze jak tak dalej bedzie , to kiedys zaryzykuje i dam mu ta ostatnia szanse za pol roku , rok.....Bo gdybym go zobaczyla z inna lub wiedziala ,ze olewa sprawe, byloby to dla mnie latwiejsze, czas leczy rany....Ja jako katoliczka wiem, ze jesli czlowiek bardzo zaluje , odpokutuje i zmienia diametralnie swoje zycie, to Bog mu wybacza widzac jego skruche....Ale obawiam sie ze jak kiedykolwiek wrocilabym do niego, on moglby to powtorzyc i boje sie ryzykowac , mam nadzieje ze czas uleczy rany , ale wiem ze tych 8 lat nie da sie wymazac od razu...I chce zobaczyc co bedzie dalej, jaka bedzie jego postawa...Prosze o porade!!!! Czy jakas sytuacja jest w stanie tak potrzasnac czlowiekeim, zeby sie wreszcie opamietal( on ma 24 lata)...?????
P.S
Przepraszam za dlugi list ale musialam to wyrzucic z siebie
napisał/a: Anetka1 2006-10-30 20:39
AB napisal(a):Tylko jedno mnie zastanawia, dlaczego jak to robil nie mial wyrzutow sumienia(moze mial na koniec) a przejal sie tym jak wyszlo na jaw...


własnie najgorsze jest to , że dużo osób docenia coś lub kogoś jak to straci...a właśnie żeby sobie uświadomić jak bardzo nam na kimś zalezy czasami wystarczy sobie uświadomić że można tą osobę stracić....
AB napisal(a):Czy jakas sytuacja jest w stanie tak potrzasnac czlowiekeim, zeby sie wreszcie opamietal( on ma 24 lata)...?????


Ja myślę że Twój facet już się opamiętał, świadczyć o tym może jego zachowanie i opinie znajomych...Jednak ja wolę nie doradzać w takich sprawach... Zawsze wydaje mi się że bym nie wybaczyła, ale tak na prawdę nie będąc w takiej sytuacji nigdy trudno jest to racjonalnie określić swoje postępowanie...
Wiem że 8 lat to bardzo dużo wspólnie spędzonego czasu i wiele wspaniałych chwil - sama jestemw związku z takim stażem :) dlatego wiem że ciężko Ci będzie zapomnieć, bo za dużo macie wspólnych wspomnień... Proponuję nie działać pochopnie, nie podejmować żadnych szybkich decyzji, poczekać na rozwój wypadków, aż sprawa się jakoś sama wyklaruje...Nic nie przyśpieszać...

AB napisal(a):Przepraszam za dlugi list ale musialam to wyrzucic z siebie


Nie masz za co przepraszać... Jesteśmy tutaj po to żeby sobie wzajemnie pomagać...:)
napisał/a: ami1 2006-10-31 14:26
Ja zgadzam się jak najbardziej z Anetką. Łącznie z tym aby decyzji nie podejmować szybko i pochopnie. Rzeczywiście dla niego był szok pozytywny, skoro się zmienił. Ale myslę, że to co zrobił wymaga dłuższego zastanowienia. Zgadzam sie w 100% z Anetką, także nie będę się powtarzać.
AB napisal(a):Czy jakas sytuacja jest w stanie tak potrzasnac czlowiekeim, zeby sie wreszcie opamietal

Myślę, że tak.
napisał/a: palika 2006-10-31 15:18
Ja jestem jak najbardziej za wybaczeniem .Tak,jak juz wczesniej opisalam swoja sytuacje,gdybym nie wybaczyla mojemu narzeczonemu to pewnie do konca zycia tego bym zalowala.LAtwo nigdy nie jest,ale trzeba dac sobie odpowiednio duzo czasu zeby wreszcie popatrzec z dystansem na to co sie stalo i odpowiedziec sobie na pytanie,czy rzeczywiscie potarfimy wybaczyc...Moj N. od czasu,kiedy to sie wydarzylo zmienil sie o 360'.Chyba musialo sie to wydarzyc,aby opamietal sie i uswiadomil sobie co jest dla niego najwazniejsze.I do tej pory dziekuje mi ze pozwolilam nam byc dalej razem bo bo nie wyobraza sobie zycia bez synka i mnie.
Inna sprawa jest kwestia pozniejszego zaufania.Do tej pory czasem,gdy ogarnia mnie zly nastroj zastanawiam czy aby to sie kiedys ponownie nie powtorzy...Ale z drugiek strony kto nie ryzykuje,ten nie wygrywa...Ja podjelam ryzyko i wygralam...moze to glupio zabrzmi,ale ta jego zdrada jeszcze bardziej scementowala nasz zwiazek,bardziej wydoroslelismy.