Wasza pomoc...

napisał/a: Artemis 2007-11-12 14:51
Witajcie, stworzyłem ten temat prosząc o rade, albo podsunięcie mi pomysłu, na rozwiązanie mego problemu. Aby konkretniej było wiadomo o co chodzi, przybliżę Wam sytuacje w jakiej się znalazłem… Jest to historia dosyć obszerna jednak naprawdę zależy mi na Waszej radzie:

Wszystko rozpoczęło się rok temu w wakacje. Kiedy to z pewnych źródeł dowiedziałem się, że spodobałem się pewnej dziewczynie. Początkowo nie zwracałem na Nią uwagę, czasami nawet zdarzyło mi śmiać z Niej, żartować – tak w negatywnym stopniu. Mimo to Ona dalej czekała, sam początkowo nie brałem Jej pod uwagę żeby być razem z Nią. Pod koniec wakacji często pisaliśmy na gadu, rozmawialiśmy, a nawet żartowaliśmy – tym razem już serdecznie – dopiero wtedy zauważyłem jakim byłem głupcem i idiotą wcześniej żartując i śmiejąc się z niej. Czas płynął rozpoczęła się 3cia klasa liceum, kontakty między nami polepszały się, aż pewnego listopadowego wieczoru umówiłem się z Nią na spacer co było dla Niej wielkim i miłym zaskoczeniem. Kiedy zobaczyłem jej radość dopiero uświadomiłem sobie jaki byłem kiedyś, chłodny i nie czuły. Postanowiłem dać sobie szanse aby być szczęśliwy – moje wcześniejsze przeżycia uświadomiły mi że nie warto walczyć o szczęście. Dopiero wtedy również zauważyłem że Ona w szkole bywa smutna i zamyślona. Nie wiedziałem o co chodzi, jednak kiedy jej było smutno to i mi jakoś nie było do śmiechu. Nadeszły święta Bożego Narodzenia w jej klasie obdarowywano się prezentami – tak się złożyło że jej najbliższa przyjaciółka była z facetem który był jednym z moich najlepszych kumpli z klasy – to właśnie ten kumpel i jego laska namawiali mnie cały czas abym był Nią… Postanowiłem zrobić jej niespodziane na święta, jej koleżanka kupowała jej złotą rybkę, mój kolega dołożył akwarium no wiec ja kupiłem jej drugą złota rybkę oraz zamek dla upiększenia akwarium. Podczas świat wszystko się rozkręciło, byliśmy razem coraz bliżej, zebrałem się na odwagę i zapytałem się jej czy nie chciała by być ze mną, odpowiedziała początkowo nie… no musze przyznać ze był to dla mnie cios. Po świętach zauważyła mnie jak byłem lekko zdołowany – zależało mi na niej ale uświadomiłem to sobie zbyt późno. Jej przyjaciółka przychodziła do mojego kumpla co przerwę a Ona wraz z nią. To wtedy mnie zauważyła, stan w jakim jestem, powiedziała wtedy abym się nie poddawał i dalej walczył o Nią, od razu skorzystałem z szansy, Ne trzeba mi było tego powtarzać. Teraz byłem jeszcze bliżej Niej, jednak ona sama nie wiedziała do końca – jak się okazało potem męczyło ją wspomnienie poprzedniej osoby tzn. była z innym kolesiem bardzo blisko ale ten wybrał inną. Ja miałem być następcą… Wracając do mej historii, pewnego razu przytuliła się tak, nazwę to „bardzo intymnie” do swego przyjaciela co mnie też zdenerwowało, puściły mi nerwy – nie potrzebnie, miała do tego prawo, jednak ja zareagował emocjonalnie nie potrzebnie. Zawsze starałem się być człowiekiem wolnym, bez nałogów, a przede wszystkim szczerym – tego samego dnia co przytulała się tak namiętnie ze swym przyjacielem, napisałem jej ze przypomina mi taką panią, która uprawia najstarszy zawód świata, to był błąd, który dopiero po kilku godzinach zauważyłem. Staram się być osobą bardzo aktywną przede wszystkim sportowo, grałem nawet profesjonalnie w piłkę nożną, lubiłem spotykać się z kumplami, właśnie po tym co jej powiedziałem celowo uderzyłem ręką o ścianę, kolejny błąd gdyż nie umiałem zapanować nad emocjami. Kolejnego dnia poleciałem kupić dla niej Jej ulubiony kwiat - białą Orchidee. Gdy Jej go wręczałem ukląkłem przed nią przeprosiłem za dotychczasowe przykrości jakich dostąpiła z mojej strony, była bardzo zaskoczona, widziałem wtedy w jej oczach łzę. Wybaczyła. Nadchodził czas studniówki – nie poszedłem jaka para z Nią, ale to było umówione – mieliśmy razem znajomego który chodził na naukę tańca towarzyskiego – ona uwielbiała tańczyć towarzysko, a ja co wcześniej wydawało mi się głupotą byłem gotowy iść z Nią nawet na kurs jak tylko zechce – Ten kumpel postanowił nas nauczyć tańczyć wtedy to poznałem inna dziewczynę, która też ponoć była zakochana, jednak dalej ja trwałem przy tej jedynej. Kilka dni potem koleżanka którą poznałem na nauce tańca powiedziała tej do której ja kręciłem, że jeżeli ta się nie weźmie za mnie to sprzątnie mnie Jej sprzed nosa. Dopiero teraz zauważyłem że jednak jej zależy na mnie – jak się dowiedziałem dalej dręczyło ją wspomnienie o tym do którego kiedyś kręciła. Kilka dni potem napisała że to nie ma sensu, bo nie potrafi się przełamać, nie zawahałem się… napisałem że będę na Nią zawsze czekał, słysząc to w jej oczach pojawiły się łzy – sama mi to napisała. Dni mijały. Dzień przed studniówką napisała mi, że wie iż ja chce się Jej zapytać o bycie razem, i stwierdziła że za szybko się oto pytam. To był dla mnie sygnał że pora przestać, matura zbliżała się dużymi krokami a ja nic się nie uczyłem – ja kręciłem jak mogłem aby była ze mną, jednak nie widziałem postępu. Na studniówce było zero reakcji z mojej strony, zauważyła to i sama podchodziła jednak ja sam znikałem, tylko ostatni taniec był najważniejszy dla mnie, zatańczyłem - spełniło się to o czym marzyłem. Kolejnego dnia zauważyła zmianę mojego zachowania na bardziej neutralny względem Jej, przeprosiła i powiedziała że chciałaby usłyszeć ode mnie to pytanie… poczekałem, chciałem aby opadły emocje – to był błąd, zapytałem się o to w Walentynki, za późno… - na dzień dobry przywitała mnie takim grymasem twarzy… że już wiedziałem co mnie czeka, zaryzykowałem , na darmo – pojawił się ponownie ten do którego kiedyś kręciła. I znowu ją omamił i zostawił, a ona dalej wierzyła… i tak jeszcze raz było. Rozmawiałem z jej przyjaciółką mówiłem co się dzieje, gdyż to jej najbardziej zależało bym ja był z nią. Znała ją jak siostrę i widziała we mnie osobę która zadba o nią. Jednak jak się okazało ona nic nie wiedziała. Oby dwie pokłóciły się, tylko przez to że ja chciałem aby jej przyjaciółka porozmawiała z nią o tym co się stało bo dla mnie brakowało pewnego elementu tej całej układanki dlaczego powiedziała mi nie, zrobił się burdel z tego. Minęło 5 miesięcy a one dalej się kłóciły, w końcu powiedziałem że skłóciłem je specjalnie – mając nadzieje ze to pomoże i że się pogodzą a wina poleci na mnie – ja i tak byłem już przegrany a miałem na sobie jeszcze brzemię tego że to ja zniszczyłem ich przyjaźń… I zniknąłem z życia publicznego w ogóle, stałem się widmem nie człowiekiem, dopiero wczoraj się dowiedziałem ze konflikt się rozrósł na większą skale, a pomimo to zauważyłem że istnieje szansa, że pojawiło się światełko nadziei. W listopadzie minie 9 miesięcy odkąd powiedziała mi nie…

Pokochałem ja na tyle że byłem w stanie rzucić swoja pasje – piłkę oraz rysunek – tak samo dzięki niej nastąpił postęp w moje grze oraz rysunku – zabrałem się za rysowanie portretów, jednak po tym wszystkim odebrało mi chęć i do gry jak i do rysunku. Zmieniła mnie, jak pisałem na początku byłem młodym cwaniakiem, dzięki Niej spojrzałem na świat inaczej, z uśmiechem i życzliwością. Mój problem polega na tym, że chce przeprosić za wszystko. Chciałbym prosić Was o opinie o tym co powinienem zrobić – bo zwykłe przepraszam nie wystarczyło. Wiem że kiedy mnie widzi, kiedy w spogląda na mnie, to widzę w jej oczach strach i ból. Dlatego nie chce pokazywać się Jej na oczy. Wiem że byłem idiota i nie kryje tego. 30 listopada ma urodziny, planuje kupić bukiet złożony z 18 róż oraz 1 orchidei umieszczonej po środku, dużą paczkę Merci, napisać kartkę z przeprosinami - doniesie do kumpel bo nie wiem nawet czy to przyjmie z moich rąk…. I nie wiem czy to dobry pomysł proszę pomóżcie. Do 30 listopada jeszcze daleko a dla Niej stać mnie naprawdę na wszystko. Naprawdę proszę o pomoc… Z góry dzięki Pozdrawiam!
napisał/a: Asior 2007-11-12 15:49
Uważam że to dobry pomysł, kto nie ryzykuje ten nie ma:)
Walcz o nią:) Nadzieja umiera ostatnia. Powodzenia.
napisał/a: sorrow 2007-11-12 16:12
Pamiętasz bajkę o żurawiu i czapli? "Chodzą wciąż tą samą drogą, ale pobrac się nie mogą" . Już kilka razy tak blisko byłeś, a zawsze jakaś głupota, lub brak zdecydowania wszystko zepsuła. Jeśli masz znowu okazję, to ruszaj z tymi kwiatami. Tylko poco kolegów angażować? Sam stań w jej drzwiach i powiedz co czujesz. Tylko tym razem jak będzie się wahać, to powiedz że się bez niej nie ruszysz . Dodaj duzo uśmiechu i radości, bo jak przyjdziesz zbolały to zabraknie ci sił, żeby ją do siebie przyciągnąć.

Dodam jeszcze, że jakby się wasze losy nie potoczyły nie powinieneś rzucać swoich pasji. Miłość, która powoduje, że rezygnujesz z pasji jest miłością chorą i złą. Ta prawdziwa powinna cię tylko uskrzydlić do lepszej gry w piłkę, rysowania, czy grania na gitarze. No... chyba, że pasja to piwko z kumplami, ale zupełnie inny przypadek.
napisał/a: Artemis 2007-11-12 19:39
Co moge jeszcze dodać, jak trzeba było to nawet nauczyłem sie spiewać piosenki po włosku dla Niej ;) ale nie zaspiewałem bo... tak wyszło jakos... A co do pasji, to Ona dawała natchnienie do wszystkiego, była i jest dalej mą Muzą... Pisałem wczesniej że byłem bez nałogów, niestety to sie zmieniło, upadłem. I tak z dnia na dzień upadam coraz niżej, szukałem innych osób które mogłyby ją zastąpić, jednak bez skutku. Nie ma, szukałem wszędzie tam gdzie sie da. Jak pisałem stałem się widmem, cieniem tej osoby którą byłem. Był taki etap że nawet zamknąłem sie do w sobie. Nie wiem jak to zrobiłęm ale mi sie udało. Byłem naprawde w gorszym stanie, teraz jakos odnajduje droge na góre, jednak ścieżka ponownie prowadzi w jej strone.

Mówicie abym to załatwił sam, obiecałem sobie ze nie stane przed Nią oko w oko. Mój widok Ją rani, chyba że sama tego zapragnie. Pomimo że dalej Ją kocham i pragnę jej widoku - bo tylko na tyle moge liczyć - nie potrafiłbym stanać przed Nią. Coś w rodzaju bariery, lecz nie jestem do końca pewny jak zareaguje na mój widok. Tutaj też jest problem. Gdyż to moja osoba zrobiła z jej życia istne piekło mimo iż tego nie chciałem... :( Poprostu widocznie mam pecha...
napisał/a: sorrow 2007-11-12 19:59
Może ja nie umiem czytać, ale nie widzę nigdzie, żebyś komuś życie w piekło zamienił. Widze, że się mijaliście się kilka razy... raz ty chciałeś, raz ona chciała. Zero komunikacji i mnóstwo skrywanych emocji. To jest właśnie cały wasz problem - zamiast prostej drogi do celu, to jakiś oglądanie się za siebie, wymyślanie sobie co ona pomyśli jak zrobię tak, a co jak inaczej.

Ty już jej nie kochasz, tylko jakiś jej obraz w swojej głowie. Pewnie rozmawiasz z nią w myślach i dokładnie wiesz co pomyśli i co zrobi. Mimo tego, że ona (ta prawdziwa dziewczyna) może mieć zupełnie inne myśli. Nie można dawac jej znaków "naokrętkę" z nadzieją, że się czegoś domyśli. Musisz życie wziąć w swoje ręce i śmiało wyjaśnić z nią wszystko. Jeśli na prawdę nie chce cię znać to się po prostu od niej tego dowiesz - potem juz tylko musisz się zająć swoim życiem. A jeśli podświadomie pragnie w końcu byc z tobą to się na ciebie rzuci, jak będziesz tam stał z tymi kwiatami. Jak jej kwiaty przyniesie ktoś inny, to znowu się zacznie "a co on może myśleć i czemu te kwiaty?". A ty będziesz dalej sziedział kilka miesięcy marząc o kimś, kto istnieje tylko w twojej głowie. Pamiętaj... miłość ma miejsce tylko pomiędzy prawdziwymi ludźmi. Zacznijcie w końcu rozmawiać ze sobą wprost i bez domysłów.
napisał/a: Artemis 2007-11-12 22:17
Ehhh... to w takim razie nie pozostaje mi nic innego jak wziąść sie w garść i sam Jej to wręczyć. Może macie jeszcze jakies drobre rady dla mnie, każda pomoc sie przyda...
napisał/a: remi 16 2007-11-28 17:54
Sorrow Ci dobrze mówi...idz sam z kwiatami do niej bez posrednikow.Pewnie będziesz układał w głowie całe przemówienia,ale ja bym Ci proponował dać szanse tej chwili jak sie spotkacie i z serca parę miłych zdan powiedzieć a potem zobaczysz jaki efekt będzie