TOKSYCZNY ZWIĄZEK, DZIECKO I MASA PROBLEMÓW - CO DALEJ?

napisał/a: kmd3 2009-04-13 14:32

WITAM WSZYSTKICH!
Jestem tutaj nowa,ale nie bez przypadku piszę coś od siebie.Dotąd przyglądałam się waszym wpisom, teraz sama potrzebuję pomocy. Jest tak,jak w temacie. Widzę,że trwam w toksycznym związku. Sprawa nie jest jednak taka prosta, bo jesteśmy małżeństwem z 5-letnim stażem i...4letnim synkiem...I mieszkamy za granicą. W tej chwili trwają kolejne nasze ciche dni. Są święta a my oboje,jak dzieci. Mąż pochodzi z rodziny patologicznej, wiedziałam,ze mogą byc problemy w przyszłości,ale naiwnie wierzyłam, że wszystko można zmienic, tym bardziej,że tradycyjnie na początku było jak w bajce między nami... (wiem,brzmię naiwnie). Od trzech lat praktycznie nie ma między nami porozumienia, z małymi przerwami. Łączyły nas głębokie problemy i najlepsze,ze właśnie z nich wychodzimy i nagle okazuje się,że jestem głupia, prosta, nie umiem gotowac a na dodatek najgorsza ze mnie matka i żona. O wyzwiskach pod swoim adresem nie wspomnę. Te wyzwiska i kłótnie o nic zdarzały się już wcześniej ale teraz tak to przybrało na sile,ze nie mogę już tego zniesc. Dodatkowo mąż zyje ponad stan trwoniąc nasze pieniądze, w końcu zaczęłam odkładac drobne kwoty aż uzbierała mi się spora kwota. Będę to robiła nadal,aby byc niezalezną. Co jeszcze mogę napisac - jego toksycznośc polega na tym,że odwraca moje słowa, wpiera mi wciąż,ze białe jest czarne itd, zarzuca mi rzeczy, których nigdy nie zrobiłam, wkłada mi w usta słowa, których nie wypowiedzialam, i jeszcze mnie wysyła na leczenie. Czasami czuję,ze zwariuję.Nie chce mi się nic robic, nie chce mi się nawet wstac z łóżka. Wszystko,co robię, robię automatycznie i tylko dla dziecka. Odebrał mi chęc do zycia. Zmieniam się, gdy jego nie ma obok - np jak wyjeżdzam do Polski na tydzien-dwa. Udaje mi się trzymac jak wtedy,zanim się to zaczęło - jestem wtedy sobą, przebojową, pewną siebie dziewczyną. Pytacie w końcu o co chodzi. Otóż wynajęlismy razem mieszkanie i umowa kończy się za pół roku. Wtedy mam plan, aby odejśc. Powiedziałam mu,aby odszedl, spytalam wprost dlaczego tak się mnie trzyma, skoro mu ze mną źle. Odpowiedział tylko 'przestan, nie żartuj sobie'...
Ostatnio awantury są o wszystko, o pierdołę. Ja też napewno popełniam wiele błędów, o części z nich wiem, z części nawet sobie nie zdaję sprawy z pewnością... W każdym razie chcę się od tego uwolnic, czuję,ze wtedy będę wolna, że wtedy odżyję. Zastanawiam się,co przez te pół roku? Co będzie z dzieckiem. Mały jest bardzo za tatą, bardzo go kocha... Ja już nie czuję miłości, nie czuję nic, prócz żalu, nie ufam mu.... Pomożecie? Najchętniej uciekła bym już dziś. Pewnie to trochę wszystko chaotyczne, jeśli ktoś moze odpisac to pomóżcie proszę. Duszę się.
napisał/a: Misia7 2009-04-13 14:48
kmd3, oj i co tu napisać. Ciężka sprawa, dlatego, że macie dziecko. Może spróbuj namówić męża żebyście poszli do jakiejś poradni małżeńskiej. Usiądz z nim i porozmawiaj. Powiedz, że ci, źle, że nie czujesz się szczęśliwa. Może jak opowiesz mu jak sie czujesz, otworzą mu sie oczy i coś do niego dotrze. Nic nie tracisz na takiej rozmowie, a przynajmniej kiedyś będziesz wiedziała, że zrobiłaś wszystko co mogłaś, żeby ratować związek. Nie wiem czemu na początku byliście szczęśliwi, a po tem sie to nagle zespuło. Może to dało by odpowiedz co się stało i czemu jest teraz między wami tak źle.
Ja nie chcę cie namawiać na bycie z mężem na siłę, ale chcę ci uświadomośc, że warto coś jeszcze zrobić, dlatego, że jesteście małżeństwem i macie dziecko. Mogę ci powiedzieć jak czuje sie dziecko, których rodzice sie rozwiedli bo sama jestem takim dzieckiem i jest to najgorsze co mnie w życiu spotkało.
Spróbuj powalczyć o ten związek. Przecież kiedyś łączyła was miłość, bo inaczej nie bralibyście ślubu. Musicie ja tylko odnaleśc na nowo w sobie.
napisał/a: kmd3 2009-04-13 15:02
Dziękuję MISIA - to rzeczywiście prawda, co napisałaś. Jednak widzisz bycie z kimś,ktor stara sięciebie poniżyc i szuka sposobu,by wciąż odwracac twoje słowa, atakowac, obrażac ciebie i szantażowac nie jest łatwe i nie należy do przyjemności. WIesz ja wielokrotnie próbowałam, nie ma jednak w ogóle o czym rozmawiac, bo mąż twierdzi,ze to ja wymyślam,ja tworzę problem. Hmmm on go nie ma, dlatego,że nie zauważa, że mnie rani,sprawia mi przykrosc. Dlaczego więc ratowac to? Widzisz, napisałam, ze ja nic nie czuję. Sprawdzałam wielokrotnie. On nie wie chyba co to jest miłośc - pięknie mówi, otumani każdego nabierze na swoje piękne słowa. Misia, gdybyś dzisiaj nas odwiedziła nie uwierzyłabyś w to,co mówię. On nawet przy znajomych miesza mnie z błotem. I jeszcze jedno - to samo Misia robił jego ojciec z jego matką, z tym,że matka miała problemy z alkoholem itd... Ja przeciwnie, zadnych nałogów i jestem bardzo wymagająca od siebie,wiec dom prowadzony jest wzorowo. Nie wiem więc czy dla dziecka lepsze jest patrzenie na życie rodziców obok siebie i poniżanie wiecznie jednego przez drugiego,czy bycie pomiędzy rodzicami, któzy może bez siebie będą szczęśliwsi? WIesz, ja już decyzję podjełam, jak pisałam, jestem nowa na forum, ale gościem byłam częstym, stąd miałąm zbyt dużo nawet czasu na próby,przemyślenia, deyzje itd... Szkoda małego,ale co robic? Co jeszcze więcej mogę zrobic?
napisał/a: shacka 2009-04-13 15:16
Wspolczuje, tyle moge napisac na poczatek. Z pewnoscia gdybyscie nie mieli dziecka, odeszlabys juz dawno, a On zapewne blagalby o wybaczenie, mowilby ze siezmieni i ze bedzie jak w bajce. Tak jak napisala Misia, powinniscie isc do jakiejs poradni, moze Twoj maz potrzebuje psychologa, chociaz mezczyzne ciezko naklonic na cos takiego, oni uwazaja ze ze wszystkim mozna sobie poradzic samemu, chociaz wcale tak nie jest. Musisz z Nim powaznie porozmawiac, powiedziec co czuje, co Cie boli, co sie dzieje z Toba, jak bardzo to przezywasz. Moze musicie odpoczac od siebie, zrobic sobie przerwe? Jest z rodziny patologicznej, to tez moze miec wplyw na to, jakim jest czlowiekiem. Nie mozesz tez trwac w toksycznym malzenstwie 'tylko 'ze wzgledu na dziecko, wlasnie powinnas mysles o maluchu i o jego dobrze, tak jak i Twoim. Na pewno po 5 latach malzenstwa ciezko byloby sie rozstac, wziasc rozwod, ale moze to bylby poczatek nowego, lepszego zycia. Zycie jest podłe, mezczyzni je tylko upodlaja, nie mowie ze wszyscy no ale... musisz powaznie przemyslec wszystko i naparwde zadecydowac co dla Ciebie lepsze. Mysl o sobie. Nie pozwol sobie by odbieral Ci checi do zycia, na pewno jestes dobra i matka i gospodynia domu, walczysz o to co jest. Nie mozesz sobie pozwolizc na wyzwiska, szantarze, szanuj sie jesli poniza Cie w towarzystwie znajomych to juz wogole cios po nizej pasa.
napisał/a: Luti 2009-04-13 18:26
Cóż.. jak sama napisałaś - już postanowiłaś i tylko czekasz na odpowiedni moment. Moim zdaniem odpowiednia chwila to właśnie ta, w której podjęłaś decyzję, że odejdziesz. Nie widzę sensu, aby czekać kolejne pół roku.
Sama wiesz najlepiej ile zrobiłaś dla tego związku i jestem przekonana, że taka decyzja nie nie została przemyślana wcześniej bardzo dokładnie, dlatego nie będę Ci pisała o jakiś poradniach czy rozmowach. Zakładam, że zrobiłaś już wszystko co mogłaś. Czasami przychodzi po prostu moment, kiedy się wie, że więcej już się nie jest w stanie poświęcić. Rozumiem to.
Dziecko przyzwyczai się do nowej sytuacji.. na szczęście jest jeszcze małe. A Ty musisz dbać zarówno o jego jak i swoje szczęście, więc jeśli już nie widzisz innego rozwiązania, to popieram Cię w zupełności.
I jak zrozumiałam chcesz wsparcia na ten ciężki okres i ja będę trzymała kciuki, aby wszystko poszło możliwie jak najmniej boleśnie.
napisał/a: kmd3 2009-04-13 20:51
Shacka bardzo dziękuję za wsparcie, jest mi to potrzebne bardziej niż kiedykolwiek. Chciałabym tutaj kogoś postawic obok nas, kto pokazałby mi własciwy obraz tego,co się dzieje. Wiem, że jego patologiczna rodzina i ta przeszłośc ma wpływ na to,co teraz,ale jednak nie daję rady już uzyc, prosic, pokazywac po raz piętnasty w danym tygodniu to samo. On w głębi duszy podejrzewam chce dobrze,ale z drugiej strony to zimno obiegające mnie kazdego dnia... I ta radosc gdy go nie ma obok... Zrobilam sobie setki testów, w sensie sprawdzałam samą siebie, ale naprawdę nie kocham go, to się wypaliło, generalnie on się wiele do tego przyczynił. Nie zwalam tego tylko na niego, mój ojciec jest toksyczny, więc z pewnością i ja coś odziedziczyłam, ale to już temat zamknięty...
tak,jak pisałąm shacka - rozmowa, poradnie to już nie to... Dziecko zaczyna naśladowac nasze zachowanie,zaczyna powtarzac slowa tatusia (chocby na spacerze dzisiejszym mowi do mnie 'ty wariatko'.... Plakac mi sie chcialo. W tej chwili nawet mąż podszedl tu i pyta, czy już mi przeszlo,a pół ranka to on na mnie wrzeszczał. Z kłótniami dodam,że odpusciłam. Nasze sprzeczki wyglądają tak,ze on wrzeszczy a potem gada i gada i gada z 15 minut a ja sie nie odzywam, albo wychodzę...... a potem takie właśnie teksty - czy juz mi przeszło... - nie nie mogę..


DO LUTI mogę napisac jedynie dziękuję. Przeczytałam i poczułam ulgę. Dokładnie tak jest - zrobiłam wszystko, o psychologu on ne chce nawet słyszec. Jedynie odejsc mogę dopiero za pół roku.Jestem zatrudniona w prywatnej firmie i mam średnie zarobki, nie stac mnie na zostawianie dziecka z opiekunkami i zresztą będą to angielki - mieszkamy w anglii. Od września mały idzie do szkoły, a tutaj szkoła, jak w PL jest dłuższa godzinowo,i będę mogła spokojnie pracowac i wtedy będzie OK. Ponadto mieszkamy razem i na nas oboje jest umowa o mieszkanie. Tak,jak mówię - ja już mu nie ufam i nie zaufam. Kurcze a mimo to ja się podle czuję,jakbym knułA ZA JEGO PLECAMI. nIEDAWNO KOLEŻANKA KTÓRA JEST U NAS CZĘSTYM GOŚCIEM POWIEDZIAŁA' JAKIM WY JESTEŚCIE FAJNYM MAŁZEŃSTWEM' JAK ON MUSI CIĘ KOCHAC....
PŁAKAC SIĘ CHCIAŁO..... POZDRAWIAM LUTI I DZIEKUJĘ ZA WSPARCIE.
napisał/a: Luti 2009-04-14 06:21
Wiesz.. myślę, że bardzo często tak właśnie jest, że ludzie z zewnątrz nie dostrzegają tego co się dzieje w związku. Czasami nawet nasi najbliżsi tego nie widzą (w sensie np. rodzice), a co dopiero znajomi. Takie opinie chyba po prostu należy starać się ignorować.. chociaż może to być trudne.
Ja rozumiem, że jesteś rozgoryczona i teraz Ci bardzo ciężko, ale wydaje mi się, że z biegiem upływu tych 6-ciu miesięcy zaczniesz być coraz bardziej spokojna.
Jeśli naprawdę masz wyrzuty sumienia z powodu tego "knucia za jego plecami", to możesz spróbować postawić wszystko na jedną kartę i uprzedzić go, że Ty już nie masz siły, jesteś nieszczęśliwa w tym związku i albo się coś zmieni albo odejdziesz. Tylko musisz się zastanowić jakim człowiekiem jest Twój mąż. Bo na jednego to podziała jak szklanka wody i będzie się znów starał (a wtedy może i jakieś cieplejsze uczucie wróci - już nie myślę nawet o miłości, nad którą znów musielibyście dużo pracować, ale chociaż jakieś koleżeńskie relacje), a na drugiego - wiadomo. Stwierdzi, że to ultimatum i poda Ci tylko rękę na pożegnanie. A przyznam, że w tym drugim przypadku, to nie ryzykowałabym, skoro jeszcze pół roku macie jednak razem mieszkać.