toksyczny związek czy zespół Aspergera

napisał/a: jowzie 2009-04-15 14:11
Czytałam juz wiele na temat ZA podejzewajac, ze wlasnie zyje z taka osoba...jednak nie mam pewnosci, a moze po prostu mialam pecha trafic na kogos takiego i teraz ciezko jest sie z tego wszystkiego wykrecic. Moze on jest po prostu toksycznym człowiekiem, a mi nie pozostało nic innego jak pogodzic sie z sytuacja albo podjąc z nim kolejna walke.
W skrócie:
oboje mamy 29 lat, prawie dwiletnie dziecko, od roku mieszkamy osobno (efekt ciaglych konfliktow itd..) Widujemy sie prawie codziennie i wykanczamy mieszkanie chcac sprobowac wszystkiego od nowa......ale juz watpie czy sie uda.
Zaczynam: Marek jest człowiekiem wykształconym, niezle zarabiajacym, powierzchwonych znajomosci (ale tylko w pracy) wiele , przetrwały 2 znajomosci z czasow LO, ktore ograniczaja sie do spotkań raz do roku.
Kłopoty:
- na kazdym kroku chce udowodnić, że nie mam racji. Co mu nie wyjdzie (wkecenie śrubki) to moja wina. Za wszytsko co złe obwinia mnie, mowi ze na niczym sie nie znam, ogolnie jestem beznadziejna (koncze doktorat wiec sie chyba na czyms znam, do cholery!)
- jak napisze, ze kocha to tylko w SMSie i jak jest na kolacji firmowej i troche wstawiony,
- płacz, złośc dziecka (zwlaszcza w miejscach publicznych) doporowadza go do zdenerwoania i uwag pod moja osoba typu:"nie widzisz, zrób coś lub nawet nie umiesz dziecka upilnowac" itd...
- od roku nie mieszka z nami tylko u rodziców (których traktuje jak słuzacych, matka pomiata) a nadal daje uwagi, że nie umiem dziecku maści rozmarowac na plecach,
- jesli dziecko ma katar, to na pewno ja albo rodzice (oczywiscie moi) "coś zrobilismy"
- jesli dziecko płacze, słysze "placze bo mu z wami zle"
- teraz urzadzamy mieszkanie i nie mogac sie doczekac, chcialam wziac sprawy w swoje rece, co uruchomiło lawine awantur o wszystko, chce miec na wszytsko wpływ, z niczego nie jest zadowolony, nie szanuje nikgo prócz szefa (co mu płaci)
- wszytskich uważa za skonczonych idiotów, nierobów itd...
- jest podejrzliwy do kazdego (jego myslenie to: jesli ktos chce pomoc, to na pewno bedzie chciał cos w zamian)
- na spotkaniach ze znajomymi albo z rodziną nie mowi NIC (chyba ze to jest jego rodzina, czyli mama tata i babcia , wszyscy zle sie czuja w jego towarzystwie, nie potrafi rozmawiac o niczym, tylko o pracy, ewentualnie o dziecku,
- na uwagi ze jest aspoleczny, mowi ze ma w d.... znajomosci
- moze podpowiem, ze jego brat (tez człowiek "inny") swoja złosc odreagowuje niszcząc swoje ciuchy (ma ponad 30lat!), jego żona równiez podejrzewa chorobe psychiczną (na pytanie żony dot. pieniedzy mowi ze nie jej sprawa i pokazuje goły tyłek!!!! ratunku-aż wyc się chce!!!). Mimo ze obaj maja stanowiska dyr i zarabiają dobrze, relacje partnerskie doprowadzaja nas (mnie i żone brata) jedynie do łez, pogorszenia stanu zdrowia i depresji, Jest to dla nas jedynie udręka.
Rodzice ich ciagle bronia i mowią, ze mamy nie zwracac uwage na nich, bo oni po prostu tacy są. A ja sie pytam JACY?????
Niestety ojcu trzeba zarzucic, ze nie nauczyl ich szacunku do matki. Jest dobra wtedy, jak zrobi sałatke, a jesli sie odezwie nieproszona usłyszy :"ze ma sie zamknąć".Do ojca (ktorego mowia ze kochaja) mowią "stary jestes i głupi", albo "czy cie juz popier...." a za chwile"tatus".
- wydaje sie byc niedojrzały, uposledzony wrecz emocjonalnie, obraza sie momentalnie i nie powie co sie dzieje? a ja nie umiem odgadywac w myslach,
- swoj zły nastroj odreagowuje na mnie (on jest zły wiec mi tez popsuje dzien),
- jak tatus przygotuje mu złe menu na obiad to powie "stary co za ***** zrobiłes"???? to nie jest normalne chyba????
- na Wigilie spoznił sie z dzieckiem, mowiac ze nie mam nic do gadania i przyjedzie kiedy bedzie mial ochote,
- ze wzgledu na zdrowie mojej mamy musze pomyslec o żłobku i co usłyszalam: " ze to moja mama pojdzie do domu starcow, ja do wiezenia, a dziecka nie wysle do tego ***** (żłobka)"
- przerywa rozmowe telefoniczna (rzuca słuchawką) jak nie jest zadowolony z jej przebiegu, a na dzień dobry mowi; "gdzie sie k.... podziewasz" - sama słodycz
- uzywa słów, których nie rozumie, nazywając innych SBekami, lub komunistami
- zarty pod swoim adresem odbiera dosłownie i obraza sie
- interpretuje wszystko "po swojemu" albo raczej "jak mu wygodnie"
- z nikim i z niczym sie nie liczy, kaze sie dostosowac
Jestem załamana bo mam wspaniałe dziecko, ale nie wytrzymam jesli za lat kilka bede słyszała to co jego ojciec mowi do matki. Nie wiem co robic, wiem ze gdyby nie dziecko dawno bym odeszła....teraz moze warto walczyc o rodzine, ale pytanie o jaką? Nie mam juz sił by ciagle walczyc o swoje, przeciez nie na tym polega zwiazek by pokazywac "czyje na wierzchu".
Proszę doradzcie cos, dziekuje!
napisał/a: ~gość 2009-04-15 14:20
ja bym odeszła. I Tobie i dziecku bedzie lepiej bez niego.
jowzie napisal(a):od roku nie mieszka z nami tylko u rodziców (których traktuje jak słuzacych, matka pomiata)
tyle mi wystarczy aby zakwalifikować tego typka do skończonych dupków. Niech sobie poszuka kogoś innego do pomiatania.
napisał/a: Nikita8 2009-04-15 14:24
Może postaw mu warunek - leczenie albo żegnaj? Trudno doradzać w takiej sytuacji. Zawsze taki był?
napisał/a: ~gość 2009-04-15 14:29
jowzie, on jest chory, albo wyslij go na przymusowe leczenie albo odejdź. On was zadręczy.
napisał/a: ~gość 2009-04-15 14:47
Matko święta, tu się nie ma nad czym zastanawiać, uciekaj gdzie pieprz rośnie :/ jeszcze w życiu nie spotkałam tak szalonego człowieka...
napisał/a: ~gość 2009-04-15 15:02
według mnie im prędzej odejdziesz tym lepiej.
napisał/a: niebieskooka3 2009-04-15 15:36
ja bym nie przekreślała tego związku, ale Twoim błędem i błędem jego rodziców jest nie zauważenie problemu, ponieważ on już dawno powinien być leczony. Jeśli to faktycznie jest zespół aspergera to http://pl.wikipedia.org/wiki/Zespół_Aspergera
napisał/a: ~gość 2009-04-15 15:44
Co za idiota !!!
Szkoda ze nei zauwazylas tego zanim pobraliscie sie , pewnei si eukrywal z tym :(
Jesli on nei wykaze checi zian uciekaj ! jesli nie zostaniesz tylko wrakiem psychicznym :(
Moze nei am zbyt doswiadczenia ze wzgledu na wiek ale zalecalbym totalne odejscie a dziecko zabiez ze soba, musisz udowodnic tylko jak on jest dla ciebei i dla dziecka, nei bedzie z ty chyba najwiekszych problemow, troche podzialaj w konspiracji a puzniej zadzialaj
POWODZENIA !!! trzymaj sie
napisał/a: ~gość 2009-04-15 19:47
jowzie napisal(a):wiem ze gdyby nie dziecko dawno bym odeszła

Dla dobra dziecka i swojego, jak najszybciej odejdź od niego. A najlepiej postaw mu warunek: będzie się leczył albo go zostawisz. Zobaczysz czy mu na was zależy, czy jest mu obojętne co się z wami stanie...
napisał/a: ~gość 2009-04-15 20:16
leczenie, leczenie... tylko jeśli to jest ten zespół i jest to to, co opisuje wyżej jedna z koleżanek, to patrząc na jego wiek nie wiem, czy da się to wyleczyć, przecież trudno nauczyć takiego, za przeproszeniem :P starego chłopa, jak budować i pielęgnować relacje z innymi ludźmi...
napisał/a: AgainstTheWorld 2009-04-15 21:14
Opowiedz jak było na poczatku, gdy się poznawaliście itd. Może to wcale nie jest żaden zespół, a poprostu taki charakterek. Poczuł się bardzo pewnie, Twoim panem, takim jakim jest w swoim domu i pomiata.
napisał/a: jowzie 2009-04-16 08:44
Dziekuje za wszystkie odpowiedzi, bardzo mocno. Odpowiadajac jak było na początku to powiem, ze normalnie, a na pewno lepiej. Sam mowil jak bardzo chce miec wzorową rodzinę (sam widział chyba niedoskonałości swojej), raczej było tak jak byc powinno. Decyzja podjęta o dziecku była świadoma świadoma, na jego przyjscie tez sie cieszylismy....ale 2 tygodnie po porodzie zaczela sie psuć. Ja stałam sie bardziej wymagająca, a on (moze jak typowy facet) nie potrafił zmienic swojego życia i rozumieć, ze teraz jest dziecko numerem 1. Zaczeły się ciągłe kłotnie, po drodze zgubilismy szacunek do siebie, az w dzień po skonczeniu roczku przez dziecko rozeszlismy się. Co do jego wad to widziałam, to samo ze stosunkiem do matki - jednak dopiero z czasem zrozumiałam, że to jest o wiele poważniejsza sprawa...A byc moze z czasem przestał uważać przy mnie na to jak mowi i do kogo. Teraz mamy kredyt mieszkaniowy, wiec on zakłada ze nie odejde bo nie dam rady sama (bo sie boje itd...) - troche moze i w tym racji. Ślubu naszczescie nie mamy (a pierscionek zareczynowy wyladował w karkówce:), wiec przynajmniej rozwodu nie bedzie trzeba załątwiac. Wczoraj usłyszałam, ze jak załatwie żłobek dziecku to on mnie zabije :) a za chwile przybiegł do mnie by porozmawiać o ułożeniu płytek w łazience, przy czym oczywiscie na moje uwagi odpierał:"ze nie mam mu pluć, i ze sie nie znam"....wiec dzień jak codzień....

[ Dodano: 2009-04-27, 15:27 ]
witajcie,
wczoraj byłam u psychologa, oczywiscie SAMA i powiedziała mi, ze nie ma szans ze ten uklad sie zmieni. Babka powiedziała, ze Marek (moj chłopak) jest typowym przykładem agresora i u 30-letniej osoby tego nie da sie wytepic. Powiedziala tez ze wiecznie bedzie walka. Zapytała mnie co on mi daje ze z nim jestem (szacunek?wsparcie?). Oczywiscie nic mi nie daje..... Wiec mam ratować siebie, bo moge sobie ulozyc zycie. A wszystko co trudne (sad o alimenty, o zniesienie prawa własnosci itd...) jest niczym w porownania do zycia z takim czlowiekiem...Czyli została pozbawiona złudzeń, ze wszystko jest do "ułożenia"..teraz mam działać.....
to tak w skrócie...