To był zwykły 'żart '?

napisał/a: bez-nadziejny 2009-01-17 20:09
Uważnie czytając, to co Fragmo napisałaś, wydawałoby się, że cała ta sytuacja jest niezwykle zagmatwana. A może nie jest to aż tak skomplikowane, jak się wydaje? No bo przyjrzyjmy się faktom:

Zaczęło się od przyjaźni, po czym przyjaźń ewoluowała w kierunku głębszego uczucia. U Ciebie nastąpiło to szybciej. W pewnym momencie powiedziałaś "sprawdzam" i odsłoniłaś swoje uczucia. No i okazało się, że są one jednostronne. To zawsze jest trudna chwila, gdy się wyznaje miłość i słyszy, że druga strona nic nie czuje. Było to z jego strony szczere, ale niestety dla Ciebie bolesne i masz teraz uraz przed ponownym okazaniem uczuć.

Z dalszej części Twojej historii wygląda na to, że i on dotarł to takiego etapu, kiedy uczucia zrobiły się głębsze niż przyjaźń. Próbował Ci to przekazać, choć zabrakło mu odwagi, żeby wyraźnie Ci to powiedzieć. Z drugiej strony musi mieć świadomość, że odrzucił wcześniej Twoje uczucie i brakuje mu pewności, że czujesz coś jeszcze. To też nie jest łatwa sytuacja. Być może sondowanie Twoich uczuć nie dało mu większych nadziei i stąd ochłodzenie w waszych kontaktach? Też nie rozumiem zakończenia, ale może zrobiłaś coś, co odebrało mu nadzieję? Może już nie chce tego co było, bo chciałby czegoś więcej. Myśli jednak, że nie ma na to szans?

Może więc wszystko jest dużo prostsza niż na to wygląda? Ty kochasz, ale drugi raz już nie odsłonisz swoich uczuć. Czekasz żeby tym razem on to zrobił. On być może też się zakochał, ale po tym jak odrzucił Twoje uczucie nie potrafi Ci o tym powiedzieć.

Nie wiem co Ci doradzić. Może jednak warto mimo wszystko szczerze porozmawiać? Wiem, że bardzo trudno będzie Ci jeszcze raz powiedzieć "sprawdzam" i odsłonić uczucia, ale rezygnacja to żadne rozwiązanie.

Wierzę, że wszystko się jeszcze ułoży.
napisał/a: Fragma_88 2009-01-17 23:03
Na początek, bardzo Wam wszystkim dziękuję. Wasze wypowiedzi rzuciły na tą sytuację zupełnie inne światło. Wchodząc teraz na forum chciałam napisać o tym co postanowiłam. A mianowicie po długich przemyśleniach, miałam na to dużo, naprawdę dużo czasu bo nie mogłam zasnąć, stwierdziłam że nie chcę już walczyć. Dość mam już tych wszystkich uczuć, tego że mój humor zależy od niego. Gdy tylko nam się nie układa staję się markotna, nie potrafię się niczym cieszyć. Nie chcę tak żyć, to zaszło już stanowczo za daleko, nie zniosę gdy jeszcze raz wspomni o jakiejś dziewczynie, niezależnie od tego czy koleżance, sąsiadce... to wszystko sprawia, że nie chce mi się żyć.

Rozmawialiśmy dzisiaj, krótko mówiąc rozmowa się nie kleiła. Na pierwszy rzut widać, że coś jest nie tak jak być powinno. Nigdy nie mieliśmy takich problemów. To chyba nas przerosło. On wyznał mi, że źle mu po naszej ostatniej kłótni. Ja nawet nie wiedziałam co na to odpowiedzieć. Może to dziwne, ale boję się z nim rozmawiać:/ zupełnie jakbym robiła podświadomie wszystko co w mojej mocy żeby już się nie zbliżać do niego. Chyba ciągle czuję do niego żal, że nagle bez słowa przerwał to co przez ten krótki okres tak nas do siebie zbliżało. W gruncie rzeczy miałam ochotę wysłać mu buziaka, przytulić i powiedzieć że go uwielbiam i nie ma nawet myśleć o tej naszej sprzeczce bo to mało ważne i już nie istotne. Ale rozsądek, jakaś ukrywana duma zwyciężyła. To była krótka rozmowa... ważyłam każde słowo, raniło mnie to jak cierń i czułam, że jego też w pewien sposób zasmucam ale... to była chyba taka maska, nie chciałam się rozkleić, mówić o tym co czuję, powiedzieć otwarcie tak jak to zwykle robiłam "Wiesz, jest mi smutno, bo to i tamto.", "Przepraszam, nie chciałam. Ale wciąż czuję że coś jest nie tak."

A może się zmieniłam? Może to wszystko moja wina? Nie wiem dlaczego pojawił się we mnie ten brak zaufania. Chwilami dosłownie mam ochotę jakoś mu dogryźć, żeby wiedział jak mi przykro, że tęsknię za tym jaki był. Ale z drugiej strony nie chcę go ranić... stwierdziłam, że najlepiej będzie to zakończyć, dać temu wszystkiemu spokój. Unikać kontaktu, jak to tylko możliwe starać się z nim nie rozmawiać... na siłę nie można nikogo zmusić do miłości. A gdyby kochał mnie to wszystko by nie było takie trudne, bylibyśmy teraz razem.

To moja wina, zbyt łatwo się zakochuję, przywiązuję o ludzi... to moja wielka wada, za którą wiele już razy przyszło mi płacić. Ludzie przychodzą i odchodzą, szaleństwem jest się do nich tak bardzo przywiązywać, szczególnie kiedy tak jak w tym przypadku nie wiążą z nami planów na życie. Poddaję się, to odpowiedni okres, mam teraz dużo pracy, nie będę miała być może czasu na przemyślenia, zastanawianie się jak mu się wiedzie, co robi, czy kogoś poznał, czy jest szczęśliwy, jak mu mijają Walentynki:/ ja jak widać nie jestem mu do niczego potrzebna, nie potrzebuje mnie, jest jak widać szczęśliwy beze mnie. A ja nie potrafię tak się łudzić, ciągle wierzyć w coś co nie ma szans. Wtedy, gdy spróbowałam i powiedziałam mu to otwwarcie... w pewnym sensie otrzymałam lekcję. Ale chyba nic mnie to nie nauczyło. To był znak, że z tego nigdy nic nie będzie. Zbyt mnie ta znajomość pochłonęła. Zdecydowanie zbyt poważnie wszystko traktowałam. I teraz za to płacę, ale mam nadzieję, że nie jest jeszcze za późno i dam radę uciec, ochłonąć i trochę chociaż zapomnieć. Oby.
napisał/a: ~gość 2009-01-17 23:20
Fragma_88 wiem że jest ci ciężko, ale wiem że będzie ci lepiej, może to brzmi jak ograny frazes ale czas leczy rany, a to że spróbowałaś to znaczy że potrafisz zaryzykować i walczyć o swoje szczęście, a że gościu okazał się mięczakiem to juz jego sprawa, może jeszcze nie teraz ale na pewno poznasz wartościowego faceta który doceni twoja wrażliwość, daj sobie trochę czasu, każdy z nas przeżył jakiś zawód, ale nie wolno się poddawać, czasami ta ukochana osoba pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie, głowa do góry dziewczyno, pozdrawiam cię
napisał/a: Fragma_88 2009-01-17 23:34
Romantyczny:P, nie chcę w sumie robić z siebie jakiejś sierotki, ale to muszę przyznać, ciężko jest przestać o nim myśleć. On nie jest mięczakiem, jest fantastyczny, tylko jak widać nie dla mnie... i chyba chciałabym w to wierzyć, że naprawdę będzie dobrze. Ale im więcej o tym myślę tym bardziej się zastanawiam czy dobrze robię. Tylko, nie ma innej opcji, nie mogę dalej tego ciągnąć. Skoro to już pewne i wiadomo, że ta miłość to coś więcej niż zwyczajne zauroczenie, bo trwa już bardzo długo. To znak, że jedynym wyjściem jest 'Wyjście Ewakuacyjne' i to powinnam się spieszyć, korzystać z tej chwili kiedy mam inne sprawy na głowie. Nasza przyjaźń chyba już jest skreślona, bo wiem już że nigdy nie będę patrzyła na niego bezpłciowo, to minęło. Dla mnie to facet, z krwi i kości, człowiek którego kocham. Dlatego, nie ma sensu tego ciągnąć, bo i tak ciągle bym wierzyła, może znów by mi się śnił. Może gdyby to nie zaszło tak daleko by było nam łatwiej się kontaktować. Ale to zaszło za daleko i z jego strony i z mojej, dlatego ta piękna czysta przyjaźń którą się cieszyliśmy już nigdy nie będzie taka jak przedtem. To koniec:/

Dziękuję za słowa pocieszenia, to mnie zapewne chociaż trochę wzmocni. Pozdrawiam.
napisał/a: ~gość 2009-01-17 23:50
Fragma_88 napisal(a):On nie jest mięczakiem, jest fantastyczny, tylko jak widać nie dla mnie...


Wiem wiem żartowałem tylko

Wiesz może on nie jest gotowy na uczucie ? wiesz jak to jest z facetami, może musi dojrzeć do pewnych decyzji ... nie każdy facet docenia taką więź w związku .. taka prawdziwą bliskość dwóch osób, to że teraz się rozstajecie, nie oznacza że nigdy nie będziecie razem, z uczuciami różnie bywa ... na siłę nic nie zrobisz, może rzeczywiście najlepiej teraz ograniczyć kontakt bo z czasem mogło by być gorzej, dajcie sobie trochę czasu, znałem już historie że ludzie sie schodzili i po 10 latach, kto to wie co przyniesie jutro ...
napisał/a: bez-nadziejny 2009-01-19 00:58
Fragmo_88 jedno jest pewne - to se ne vrati. Wasze relacje wykroczyły poza przyjaźń i raczej nie ma szans, żeby było tak jak dawniej. W takich sytuacjach dochodzą do głosu uczucia i trudno wtedy rozmawiać o zwykłych codziennych sprawach. Może oboje czekacie na rozmowę o rzeczach naprawdę ważnych i dlatego zwykła rozmowa już się nie klei?

W każdym razie sytuacja jest patowa, a jej efektem - stan zawieszenia i niepewności. A to potrafi być frustrujące i bolesne, szczególnie kiedy się kocha. Chcesz, żeby było inaczej, ale nie potrafisz tego zmienić.

Wiem, że łatwo jest radzić - porozmawiaj, wyjaśnij. Ja w trochę podobnej sytuacji nie potrafiłem schować dumy w kieszeń i odsłonić się, więc się wycofałem. Tak jest na pewno łatwiej, ale do tej pory się zastanawiam, czy dobrze zrobiłem. Dlatego trzymam kciuki za Ciebie.
napisał/a: Fragma_88 2009-01-20 20:12
Wiecie co? Nie ma już o czym mówić;)

Całe szczęście to zaczyna po mnie spływać. Chyba nie ma czego żałować, nawet nigdy mnie nie pocałował. Taka miłość to mały pikuś, czuję że szybko zapomnę. W końcu... losu nie zmienię, czas wprowadzić w swoje dotychczasowe życie pewne zmiany i już. Jedno jest jednak pewne - dla naszego dobra likwiduję go z niego. Nie pasuje do tego świata, który chciałam zbudować wraz z nim. Odpływam swoją małą łódką i płynę w nieznane... w kierunku przeciwnym do tego, w jakim płynie jego łódka. I tak jest dobrze, czas w końcu powiedzieć sobie 'dość' ile to może trwać... zaczyna się już nudne robić.

Po wielkim smutku nadszedł chyba wreszcie czas na bunt... i dobrze, na to czekałam.
napisał/a: ~gość 2009-01-20 23:05
Fragma_88 spokojnie dziewczyno, będzie dobrze, zajmij się sobą, pomyśl czego chcesz, realizuj się, a facet dla ciebie na pewno gdzieś tam czeka czasami wystarczy zwolnić, zatrzymać się i na 100% jakiś rycerz na horyzoncie sie pojawi, przyjdzie lato, nowe znajomości, taka fajna myśląca dziewczyna na pewno nie spędzi wakacji sama, pozdrawiam i głowa do góry
napisał/a: Fragma_88 2009-01-23 11:04
Zgadza sięRomantyczny. Z tym aktualnie nie ma teraz problemu, mam mało czasu na myślenie o nim:) zresztą nawet nie wiem nad czym tu się zastanawiać. Kontakt zepsuł się już totalnie, chyba nawet kogoś poznał. W każdym razie spędza teraz czas pisząc gęsto z kimś innym. Wiecie co jest najciekawsze? Spływa to po mnie, zupełnie mnie to nie rani, nie czuję już nic. Zupełnie jakbym miała serce ze skały, takie o jakim zawsze marzyłam, nieczułe, niezbyt wrażliwe na to co sprawia ból;) może gdyby rozmawiał ze mną o tej dziewczynie, trochę by mnie to ugryzło. Ale jak on żyje w swoim świecie, ja w swoim i każde z nas ma swoje sprawy na głowie, nie kontaktujemy się to to wszystko jakoś się kręci. Nie piszę do niego bo nie chcę rozwijać tematu, nie wiem nawet o czym mogłabym z nim rozmawiać. Zaufanie jakie tyle czasu budowaliśmy nagle podupadło. Nie potrafiłabym już mu zdradzić jak mi minął dzień. A na pytanie co u mnie słychać znam tylko jedną odpowiedź 'W porządku' albo 'Jakoś leci'. Coś się we mnie zamknęło. To już nie jest to samo co było, nie wiem już nawet czy mogę nazywać go przyjacielem. W tej chwili staje się z każdym dniem coraz bardziej obcym człowiekiem. Nawet mniej o nim myślę, prawie wcale. Gdzieś tam w podświadomości czuję, że to nie jest już taka prawdziwa przyjaźń. On nie wie co się u mnie dzieje, nie wie co porabiam, jak mi się wiedzie, nie wykazuje zainteresowania. Ja nie piszę do niego, bo po co mam pisać skoro nic go nie interesuje? To strata czasu.

Jest dobrze tak jak jest, niech już tak zostanie:)
napisał/a: ~gość 2009-01-23 17:48
I bardzo dobrze Fragma_88 skup sie na sobie i tyle, zresztą po pierwszym "zauroczeniu" sama widzisz że twój diament ma rysy, już nie widzisz go takim jak kiedyś, po prostu jest zwykłym gościem ma wady, myślę że nie powinnaś mieć serca z lodu, po prostu staraj sie oceniać takie sytuacje "z boku" wiem że to trudne ale czasami trzeba oddzielić serce i umysł, też bym chciał żeby wszyscy byli szczerzy i otwarci ale są takie czasy jakie są i niestety nieraz pomimo uczuć trzeba zachować czujność, ale dobrze że sie ogarnęłaś, zuch dziewczyna
napisał/a: Fragma_88 2009-01-23 18:19
Właśnie tak Romantyczny:P, jest w moich oczach zwykłym gościem. Ten facet jakim był zanim to wszystko się tak skomplikowało już przestał istnieć. Jak narazie nie brakuje mi tego co było, ogarnęłam się jak to określiłeś. Mam nadzieję, że nawet w chwilach smutku będę o tym pamiętała i nie wymięknę przy pierwszej lepszej okazji, gdy mi coś o nim przypomni. Zadaję sobie czasem pytanie czy to naprawdę miłość. Z każdym dniem nabieram wątpliwości... chciałabym nauczyć się oceniać takie sytuacje z boku, podchodzić do nich z rezerwą, nie przyzwyczajać się tak do ludzi, rozumieć że nie każdy jest przyjacielem. Powoli się tego uczę, zbieram doświadczenia, być może to mnie czegoś nauczy. Dzięki za wsparcie, pozytywne słowa, za wszystko.