strach o ukochanego

napisał/a: Marusia 2006-10-30 20:49
Nie wiem, jakie można znaleźć wyjście... Może niech ci obieca, że będzie jeździł motorem wolno i ostrożnie (łatwo mi się pisze ;) ), a jeśli będzie chciał czasami "poszaleć" z kumplami, to niech wybiorą sobie do tego jakieś bezpieczne miejsce (ślepą uliczkę, jakiś zamknięty odcinek drogi, czy ja wiem, gdzie by to jeszcze mogło być?)
napisał/a: Kinia 2006-10-30 21:31
Moj facet pracuje na kopalni zjezdza pod ziemie i w sumie codziennie sie naraza ale taka ma prace i przez jakis czas sie o niego balam ale teraz juz nie i mi z tym lepiej, ale wiem tez ze ktoregos dnia moze sie cos stac i moze juz nie wrocic... Angelaxxx musisz sie do tego zdystansowac i uwiezyc ze jezdzi bezpiecznie i sie nie naraza. Jak ma sie cos stac to sie stanie ale wcale nie musi sie to stac jak bedzie jechal motorem. Malo sie slyszy wypadkow nawet kiedys byl wypadek ze ludzie stojacy na przystanku zgineli
napisał/a: Anetka1 2006-10-30 22:09
Dokładnie Kinia, nie można za bardzo panikować... bo za niedługo okaże się że najlepiej to z domu nie wychodzić... Niech każdy z nas uważa na siebie i zwraca uwagę na innych, a na pewno będzie nam się lepiej żyło :)
napisał/a: ami1 2006-10-31 14:08
Zgadzam się z tobą Anetka tylko szkoda, że nie wszyscy o tym pamiętają
Anetka napisal(a):i zwraca uwagę na innych, a na pewno będzie nam się lepiej żyło :)
napisał/a: jente8 2006-12-07 16:54
Kinia napisal(a):Moj facet pracuje na kopalni zjezdza pod ziemie i w sumie codziennie sie naraza ale taka ma prace i przez jakis czas sie o niego balam ale teraz juz nie i mi z tym lepiej, ale wiem tez ze ktoregos dnia moze sie cos stac i moze juz nie wrocic...


U mnie tak samo. Na samym początku się nie bałam - mój tata jest górnikiem i przez ponad 20 lat codziennie zjeżdżał pod ziemię. Zawsze wracał. Strach o Ukochanego przyszedł dopiero w momencie, kiedy na kopalni Halemba zdarzył się wypadek. Kiedy pierwszy raz usłyszałam o tej tragedii, nie wiedziałam, na jakiej kopalni do niej doszło. A moje Kochanie było w tym czasie w pracy. Do momentu, kiedy usłyszałam "Halemba", czułam się strasznie. Oczywiście, że później też nie było mi wesoło, ale poczułam ulgę, że to nie tam... I dlatego nie chcę, żeby moje Kochanie pracowało na kopalni - nie dłużej, niż jest to konieczne do końca umowy. Pewnie, że:

Kinia napisal(a):Jak ma sie cos stac to sie stanie


I że kogoś może zabić choćby cegła, która spadnie mu na głowę, gdy będzie szedł ulicą. I że więcej ludzi ginie w wypadkach drogowych. Albo na budowach. Albo w jeszcze innych miejscach pracy. Ale w większości tych wypadków nie ginie za jednym razem tak wiele osób (więc prawdopodobieństwo jest - przynajmniej pozornie - mniejsze), a poza tym, skoro nie da się uniknąć niektórych typów ryzyka, bo np. podróżowanie samochodem jest nieuniknione, to wolę, żeby przynajmniej w pracy mój Skarb nie narażał się niepotrzebnie na dodatkowe ryzyko. Jeśli tylko jest taka możliwość... bo jeśli nie ma, to trzeba się z takim ryzykiem pogodzić.
napisał/a: dark_salve 2006-12-08 03:30
Motory mi się podobają, ale jakbym miał być posiadaczem dwukołowca to tylko Chopera albo Harleya. Kiedyś się częściej mówiła o motorzystach "dawca nerek"... teraz może rzeczywiście jeżdżą ostrożniej.

A co do kopalni... rok temu miałem wypadek, spadła mi na nogę rura o długości 6m, średnicy 40cm (fi 400), waga prawie 300kg (plastikowa z metalowymi kołnierzami). Na szczęście było to tylko mocne potłuczenie, miesiąc chorobowego. Po moim rozstaniu z ex-narzeczoną w pracy się niczym nie przejmowałem. Miałem dwie sytuacje w których skończyło się na głupich zadrapaniach, a w obydwóch przypadkach wszyscy mówili że w takich przypadkach to tylko śmierć... mi się udało... a mogło mnie dwa razy już w tym roku nie być. Od kiedy znów nie jestem sam, znowu zacząłem uważać na siebie, a sztygarowi swoje wolniejsze tempo pracy przełożyłem na bezpieczeństwo, mówiąc, że jak rzeczywiście będę za mało robił, to mnie zwolnią... ale jak widać robię, niech więc się mnie nie czepia. Uważać na siebie trzeba wszędzie, szczególnie trzeba to sobie wziąść do serca, gdy się ma rodzinę, kogoś kogo się kocha.
napisał/a: zezunia 2009-08-02 14:24
Ja o swego R. boje sie i to bardzo. Wprawdzie motoru nie ma ( jedynie skuter ), ale z historii jakie opowiadala mi Jego rodzina i niestety z jakis miesiac temu z wlasnej autopsji wiem, że R. lubi sobie czasami poszalec i niestety nie zawsze dobrze to sie konczy. Jak jeszcze nie byl ze mna to skasowal 3 samochody, kiedys w zimie jechalam z Nim do Jego siostry i nie wyrobilismy na zakrecie i zaliczylismy row ( na szczescie nic sie nie stalo ). Jednak to co przezywalam z miesiac temu bylo koszmarne. Mój R. wracał z pracy z drugiej zmiany, wtedy zawsze dzwonie do niego tak o 23 ( z pracy wychodzi o 22 ), ja do Niego dzwonie, a on mi w pierwszych słowach mówi, że miał wypadek, ale zebym sie nie martwila, bo nic sie mu nie stalo, powiedzial zebym zadzwonila pozniej, bo teraz jedzie na komisariat.

Czułam się strasznie, po skonczonej rozmowie poryczalam sie, z niecierpliwoscia czekalam by do Niego znowu zadzwonic i dowiedziec sie czegos wiecej. Okazalo sie, ze wpadl w poślizg i wjechal prosto na betonowy slup. Nastepnego dnia do Niego pojechalam, gdy zobaczylam samochod bylam w szoku, caly przod byl skasowany, samochod nie nadawal sie do jazdy, a na dodatek R. przyznal mi sie, ze jechal bez pasow ( !!! ), no myslalam, ze Go zabije za to.

Od tamtej pory Dzięki Bogu zwolnil, juz tak nie szaleje, zreszta byl na siebie wsciekly, ze mial ten wypadek, o zgrozo bardziej martwil sie o samochod niz o siebie. Byl podlamany, jednak po rozmowach ze mna, ze swoimi rozicami i z moimi w koncu dotarlo jakie mial szczescie w nieszczesciu.

Jednak czemu ja to wszystko pisze. Pytanie brzmialo czy boimi sie o ukochanych. Opowiedz jest prosta boje sie i to bardzo, szczegolnie po tym ostatnim wypadku. Teraz juz R. sie opamietal, ale wiem, ze gdyby mial motor to mogloby mu cos w glowce sie na chwilke poprzestawiac i moze chcialby sobie troche poszalec. Dla wlasnego i Jego dobra nie zgodze sie nigdy by mial motor, zreszta Jego rodzice tez by mieli wiele do powiedzenia na ten temat.