Stagnacja w zwiazku

napisał/a: Honey1 2007-06-23 13:18
Jestem w stałym związku z chłopakiem, który był moim pierwszym partnerem. Jeszcze nie mieszkamy razem, prowadzimy b intensywne zycie i czesto brakuje nam czasu na intymnosc. Jednak jak sie kochamy zawsze mam nadzieje na ekspozje namietnosci etc, najczesciej jednak nasz seks jest byle jaki. Wiem,ze moj chłopak mnie kocha, widzi,ze jestem nieisatysfakcjonowana, a ja boje się ze się zniechęci przez moje rosnace wymagania i nasze stosunki beda coraz bardziej nastawione na "efekty" i pozbawione spontanicznosci. Jak wyrbnąc z takiej stagnacji?
napisał/a: ona3 2007-06-23 16:08
hmm..zaproponowalabym kamasutre...ogladajcie obrazki, czytajcie opisy, moze byc bardzo fajna zabawa, nie tylko przegladajac ksiazke, ale wcielajac nauki w praktyke, polecam
napisał/a: Wariat 2007-06-23 22:21
tzreba sobie zyciem urozmaicac...
napisał/a: rozczarowany 2008-06-24 01:59
Witam Was,

Opowiem, Wam może trochę ku przestrodze, może trochę z nadzieją na jakąś sensowną poradę. Może ktoś napisze coś co doda mi odwagi do podjęcia jakiejś decyzji.
Parą jesteśmy już prawie 8 lat. Jak to w związkach bywa bywało z nami różnie. Zdarzały się ostre kłótnie, rozstania, powroty... W tym naszym związku przeżyliśmy jeden naprawdę duży kryzys. Z grubsza rzecz ujmując moja partnerka w bardzo trudnym dla mnie okresie przestała się zupełnie mną interesować za to zainteresowała się kolegą ze studiów. Gdyby nie wsparcie ze strony przyjaciół to marnie bym skończył. Kryzys jednak minął i po nim jakoś nasz związek odżył. Nie minęło zbyt wiele czasu i byliśmy już mężem i żoną. Dziś jesteśmy 2,5 roku po ślubie.

Do rzeczy bo piszę to nie przypadkowo w tym dziale.

Przed ślubem nie mieszkaliśmy razem. Mimo to prawie każdy wieczór spędzaliśmy razem. Uczyliśmy się wspólnie seksu i sprawiało nam to ogromną radość. Wykorzystywaliśmy każdą chwilę aby być razem jak najdłużej. Dziewczyna moja zażywała pigułki, lub kleiła plastry anty tak więc szaleliśmy ile się dało. Nie mogliśmy się doczekać kiedy będziemy mieszkać razem. Obiecywaliśmy sobie szalone przygody w łóżku...

Kiedy po ślubie zamieszkaliśmy razem w ciągu zaledwie kilku miesięcy okazało się, że z szalonych planów nici. Moja partnerka traciła totalnie zainteresowanie seksem. Podróż poślubna to była masakra. Praktycznie zero seksu. Wtedy jeszcze miałem nadzieję, że to tylko chwilowe, że przejdzie. Kiedy rozmawialiśmy czemu nie ma ochoty na seks. Zawsze mówiła, że to nie prawda, że ona ma ochotę... itp... tylko, że tego seksu nie było.

Żona odstawiła antykoncepcje hormonalną i to niby miało jej przywrócić ochotę na seks. Niestety nie poskutkowało. Kochaliśmy się coraz rzadziej. Bywało tak, że nie kochaliśmy się ponad miesiąc. Średnio to tak 2-3 razy w miesiącu. Starałem się jak mogłem aby te resztki seksu były jak najlepsze, żeby chciała więcej częściej. Nic to.

Największy szok przeżyłem gdy dowiedziałem się od mojej żony, że ona jest ze swojego życia seksualnego bardzo zadowolona! Nie mogłem tego pojąć, bo ja uważam, że jest ono totalną tragedią.

Efekt jest taki, że po 2,5 roku moje frustracje osiągnęły taki poziom, że jest mi wszystko jedno. Teraz to i ja nie potrzebuje seksu z moją żoną. Równocześnie moja żona ma abstrakcyjne podejście do kwestii technicznych. Zupełnie nie wiem skąd to się u niej wzięło bo dawniej zachowywała się zupełnie inaczej. Kiedy już ma ochotę lub poczucie obowiązku nakazuje to chce abym ją, kochał, pieprzył, lizał itd... sama od siebie nie daje wiele. Jakby sam fakt, że pozwala się ze sobą kochać miał wystarczyć. Nie tak wyglądał dawniej nasz seks.

Dziś wiem, że nie zanosi się, aby coś zmieniło się na lepsze. Czemu mam się godzić aby już zawsze:
- tylko wtedy kiedy ona chce,
- tylko tak jak ona chce,
- jeżeli seks oralny to tylko ja jej nigdy ona mi,
- ona może odmawiać seksu zawsze a ja nigdy,

Nie wiem co mam dalej robić. Nie wyobrażam sobie dalszego życia w taki sposób. Czuję, że coraz bardziej oddalam się od mojej żony. Jestem na nią zły. Nie dlatego, że nie chce ale dlatego, że obiecywała coś innego a daje coś zupełnie innego winą za wszystko obarcza mnie.
napisał/a: brunette 2008-06-24 10:43
rozczarowany, faktycznie sprawa wygląda nieciekawie.. wiesz co bym zrobiła na Twoim miejscu..? Pokazała jej tego posta. Może zareagować złością, że wypisujesz takie rzeczy w internecie, ale przemyśli to i owo.
A jak jest w waszym życiu codziennym? tzn pomijając seks, układa się tam?
napisał/a: sorrow 2008-06-24 11:54
rozczarowany, twój temat rzeczywiście zahacza o seks, ale właściwie powinien byc w dziale związki. Tak uważam, bo wasz seks jest tylko pochodną innych problemów, czy sytuacji, która jest obecnie między wami. Wytłumaczeń może być kilka i może wszystkie po trochu są prawdziwe. Po pierwsze wasze charaktery, czy temperamenty. Prawdopodobnie się różnią i stąd taka rozbieżność w potrzebach. Wiem, że kiedyś było inaczej, ale wasza wzajemna fascynacja już dawno znikła, a to mogło wtedy bardzo podsycać jej ochotę na seks. Teraz jesteś "zwyczajny", kiedyś "fascynujący". Druga sprawa to tryb życia jaki utrzymujecie. Właściwie nie piszesz nic na ten temat. Pamiętaj jednak, że praca potrafi człowieka zupełnie "odseksić". Ochota znika, a w jej miejsce upragniony odpoczynek. Człowiek zajęty cały czas (fizycznie, czy psychicznie) nie bładzi myślami wokół seksu i wieczorem jak się spotykacie trudno mu się przestawić. Dlatego młodym chłopakom się radzi intensywne uprawianie sportu, żeby odwrócić ich myśli od seksu :). Inna rzecz to wasz staż. Osiem lat to nie jest mało. Jak już wspomniałem ta fascynacja, która działała sama z siebie już nie istnieje. Miłość (równiez ta fizyczna) wymaga czasem pewnego wysiłku, rozbudzania, podsycania. Twoja żona tego nie czuje, więc też się nie stara. Kiedyś musiała się starać o to, żebyś z nią był, ale teraz nie musi... po prostu osiadła na laurach. Jest jeszcze jedna rzecz, która mi przychodzi do głowy, ale trochę kontrowersyjna i pewnie wielu się ze mną nie zgodzi. Taka nadmierna dbałość o nią, żeby jej było dobrze, żeby przezywa orgazmi, gry wstępne, itd. - czyli seks z nastawieniem na jej przyjemność powoduje, że ona staje się "rozleniwiona". To ty ją przyzwyczajasz do takiego trybu, a ona nie robi nic i mówi tylko, że ją satysfakcjonuje. W pewnym sensie przestajesz być dla niej typowym mężczyzną. Gdyby (odpukać) spotkała na swojej drodze takiego przystojnego gościa i z jakichś względów się z nim kochała, a on po prostu dążyłby do tego, żeby zaspokoić swoje żądze, to... pewnie by się jej podobało. To ona by się starała, żeby mu było dobrze. Nie chcę ci tu nic sugerować, ale w pewnym sensie jej powinno zależeć na tym, żeby ci w waszym związku było tez dobrze... włączając w to sferę seksu.

Nie piszesz nic, czy na ile szczerze rozmawialiście na ten temat. Jeśli te rozmowy były i nic nie dały, to idźcie do psychologa. Zakładając wasze dobre chęci, to uzyskacie jakieś wskazówki jak sobie z tym radzić. Jeśli jednak jeszcze nie omówiliście tego dokładnie, to od tego powinniście zacząć. Musisz jej dac znać jak bardzo to na ciebie źle wpływa. Ważne jest żebyś podkreślił, że to nie jest zwykły brak seksu, ale że to ma ogromny wpływ na to co czujesz do niej. Może poczuje to lekkie zagrożenie i zda sobie sprawę, że może dużo stracić nie wkładając w to wszystko większego wysiłku.
napisał/a: rozczarowany 2008-06-24 15:16
Oczywiście... problem to nie tylko seks. Problemów życia codziennego nam nie brakuje. Ja pracuje dużo i równocześnie mam na głowie budowę naszego przyszłego domu. To wszystko wykańcza ale właśnie seks w związku dodawał mi sił i choć to głupio zabrzmi jakoś motywował. Kiedy tego nie ma najdrobniejsze problemy i zadry urastają do ogromnych rozmiarów i już nie jest tak łatwo się pogodzić.
8 lat stażu to może i dużo ale pewnie jeszcze ze 40 lat przed nami. Mi się moja żona fizycznie nie znudziła. Ma piękne ciało i szlag mnie trafia kiedy codziennie wieczorem oglądam je podczas wieczornej toalety... Jeżeli jaj jej się znudziłem to ok... nawet to zrozumie, tylko chciałbym to wiedzieć. Fascynacja na pewno minęła ale jej miejsce powinno zająć doświadczenie i brutalnie to ujmując lata praktyki. Może ja po porostu sobie wyimaginowałem, że moje małżeńskie życie seksualne będzie z biegiem lat coraz lepsze a nie coraz gorsze...
Pytasz czy rozmawiamy ze sobą na ten temat... Tak. Co jakiś czas rozmawiamy na ten temat. Zdażało się nawet mojej żonie przyznać, że faktycznie jest źle i że ma świadomość, że się to sypie. Bardzo szybko jednak o tym zapomina.
Mam wrażenie, że moja żona na tyle we mnie wierzy, że nie dopuszcza do siebie sytuacji kiedy to my mielibyśmy się rozstać. Choćby nie wiem jak było między nami źle to i tak będziemy razem... Myślę, że wyniosła to z domu...
Z psychologiem rozmawiałem na ten temat. Fakt rozmawiałem z nim ja sam ale jego zdaniem nie jesteśmy materiałem na terapię małżeńską. Jak już to indywidualna terapia.

pozdrawiam
napisał/a: Nemeth 2008-06-24 15:24
Dziwna sprawa, wygląda mi to na udawanie przez nią, że lubi seks, by po ślubie móc zachowywać się w sposób, jaki zawsze chciała, zgodny z jej rzeczywistym temperamentem...
Zmęczenie materiału może i owszem, ale tak nagle? Przed ślubem super w łóżku, a podczas podróży poślubnej totalne zero? Zima? No ni wiem...

Albo kogoś ma... Bo jak inaczej wytłumaczyć taką naglą zmianę!?
napisał/a: brunette 2008-06-24 15:40
Nemeth napisal(a):Albo kogoś ma... Bo jak inaczej wytłumaczyć taką naglą zmianę!?
Szczerze, to czytając Twojego posta pomyślalam tak samo. Ale pamiętraj ze to o niczym nie swiadczy, bo ani ja ani Nemeth nie znamy dokładnie Waszej sytuacji.
Jeśli cokolwiek się w sprawie ruszy, daj znać
napisał/a: rozczarowany 2008-06-24 16:26
Jestem prawie pewien, że nikogo nie ma. Ale ręki odrąbać to bym sobie nie dał. Nie szpieguje jej ale prawie zawsze wiem gdzie jest i co robi. Jednak nie wykluczone, że np. jest w kimś tam zakochana czy coś podobnego... Tylko.... równocześnie moja żonka często mówi mi, że bardzo mnie kocha... na swój sposób...

Jedyne rozsądne wytłumaczenie jakie mi się kołacze po głowie to, że moja żona faktycznie ma bardzo lichy temperamencik i małe potrzeby seksualne. Na tyle małe, że sama przed sobą nie potrafi się do tego przyznać i z tego te dziwne zachowania. Niby chce a jednak nie...
napisał/a: brunette 2008-06-24 16:45
A moze sproboj upichcić jakaś dobra kolacyjke, winko i klimacik. Potem pokaż jej jak może byc cudownie i jesli tylko zechce nawet codziennie, idzcie razem pod prysznic, bawcie się :)
napisał/a: rozczarowany 2008-06-24 17:02
Wierz mi, że to nie kwestia klimaciku... Jak ktoś nie che to go kolacyjka nie przekona. Dawniej kiedy moja żona chciała i chyba miała ochotę to bawiliśmy się razem bardzo dobrze i ciekawie w łóżku. Jestem pewien, że Ona wie, że może być cudowanie.

pozdrawiam