Rozstanie i zakochanie.

napisał/a: eska1 2008-04-30 07:42
Wcześniej występowałam pod innym nickiem, ale nie mogę przypomnieć sobie hasła.. Próbowałam i próbowałam.. Mail zmieniający nie dotarł, więc po kilku dniach postanowiłam założyć nowe konto.. Jednak nie o tym chciałam pisać..
Moja historia jest bardzo zawiła.. Wszystko zaczęło się w styczniu 2005 roku. W klubie spotkałam pewnego przystojnego chłopaka, w którym od pierwszej chwili się zauroczyłam.. Nie wierzyłam w to, że i on się mną zainteresował.. Zaczęliśmy się spotykać, ja fruwałam nad ziemią. Byłam taka szczęśliwa.. To był mój pierwszy związek. Wcześniej zdarzało się tylko tak, że ktoś coś do mnie czuł, ale ja niestety nie. Teraz było inaczej.. Wszystkiego mi się chciało. Wielka radość niosła mnie przez życie. Nic nie zdołało mnie zatrzymać.. Wszystkiemu dawałam radę. Wierzyłam, że mogę zbawić świat.. Mogłam góry przenosić.. Problemy zaczęły się szybko, bo po 4 miesiącach naszego bycia. Wyjechałam na Boże Ciało do domu, a on mnie zdradził.. Nie odzywał się do mnie, nie odpowiadał na smsy.. Ja siedziałam w domu i płakałam.. Wróciłam spotkaliśmy się. On płakał. Błagał o wybaczenie, o powrót. Byłam załamana. Nie jadłam i tylko ciągle ryczałam.. Schudłam strasznie, stałam się wrakiem człowieka.. Świat mi się zawalił (wtedy tak myślałam), bo przecież osoba, którą pierwszy raz pokochałam w tak ogromny sposób mnie zdradziła i okłamała.. Nie mogłam sobie z tym poradzić.. Wróciłam. Wybaczyłam. Nie potrafiłam bez Niego żyć. Przez pierwsze dwa lata były rozstania i powroty. Nie działo się nic konkretnego, po prostu w pewnych momentach nie dawaliśmy rady.. P. miał ochotę być wolnym człowiekiem, ja tego nie rozumiałam. Miałam inny model związku. Nie potrafiłam więc zrozumieć tego, że ciągle siedzi przed komputerem - po pracy (informatyk) ciągle coś robił przy komp., bo przecież "ma zaległości". Że chce sam wychodzić na spotkania z naszymi wspólnymi znajomymi.. Po dwóch latach zaręczyliśmy się. Wtedy nieco się zmieniło. Zaczęliśmy żyć sobą i dla siebie. Byłam wtedy taka szczęśliwa. Uwierzyłam w to, że może się udać. Że jesteśmy jednością.. Że nic ani nikt nas nie rozdzieli..
Z czasem stało się tak, że to tylko ja wychodziłam z naszym psem, że to tylko ja sprzątałam, że tylko ja robiłam pranie, gotowałam.. Mimo tego, że on wcześniej też zajmował się domem, pomagał mi. W listopadzie zaczęłam mieć wątpliwości tego wszystkiego. Obowiązki, atmosfera w domu zaczęła mnie przerastać.. Mieszkaliśmy razem, a ja marzyłam żeby wracał z pracy jak ja śpię, żebym nie musiała go oglądać i słuchać kolejnego marudzenia, czy krzyku. Nie było dnia, żeby się na mnie nie darł. Za cokolwiek.. W grudniu moja Mama poszła do szpitala-wylew. Załamałam się.. Jest dla mnie bardzo ważna. To moja najlepsze przyjaciółka.. Nie miałam wtedy wsparcia. To ja musiałam zadzwonić do jego przyjaciela z prośbą o zaopiekowanie się psem na cały dzień, bo "no przecież też go znasz". Tak się złożyło, że psiak był chory na mocną grypę i nie mógł siedzieć w domu sam 9h, bo był na to zwyczajnie za słaby.. W każdej chwili mogło przyjść pogorszenie. Zadzwoniłam.. Poprosiłam. M. przyjechał po 15min. Odwiózł mnie na dworzec, bo oczywiście P. stwierdził, że po co on się będzie fatygował skoro M. już przyjechał. Wtedy nie wytrzymałam na dworcu. Rozryczałam się po wyjściu z auta. M. nie wiedział jak zareagować.. Uniosłam lekko rękę i powiedziałam, żeby nic nie mówił.. Żeby odjechał, a ja sobie spokojnie poradzę.. Odjechał. Napisał mi smsa, odpowiedziałam. Już wtedy wiedziałam, że odejdę od P. Gdy opiekowałam się Mamą P. do mnie dzwonił i wyrzucał mi, że nie mam dla niego czasu, że jest dla mnie nieważny, bo ciągle w szpitalu siedzę.. Zamknęłam się w sobie..
Tak tkwiłam od 6grudnia do 16lutego. Będąc w domu w lutym M. do mnie zadzwonił w walentynki. Śmiałam się strasznie, bo nie lubię tego "święta", a on nigdy wcześniej do mnie nie dzwonił. Dlatego też zdziwił mnie ten telefon. Dobrze wiedziałam, że jestem w M. zauroczona. Jego osobą. Znaliśmy się od ponad 3 lat. Często do nas przyjeżdżał. Spał. Dużo z nim rozmawiałam. Poznaliśmy się. Doradzałam w związkach. Bardzo się ze sobą zaprzyjaźniliśmy, choć na samym początku bardzo się nie lubiliśmy..
Gdy wróciłam z domu z P. zdecydowaliśmy, że się rozstajemy. Że nie ma po co kontynuować tej ciągłej walki, krzyku i łez.. Wtedy P. wyjechał na delegację na ponad tydz. Ja zaczęłam jeszcze częściej rozmawiać z M. przez gg. W sumie to od rana do nocy spędzaliśmy ze sobą czas. Oglądaliśmy filmy, słuchaliśmy muzyki, czytaliśmy, graliśmy. Wszystko przez komp. Po tygodniu zaczęliśmy jeździć z psiakiem na wybiegi, do lasu, na długie spacery za miasto.. Później ze znajomymi wspólnymi wychodzić do pubu..
Wyprowadziłam się szybko, bo tydzień po rozstaniu - trochę zajęło mi znalezienie stancji z psem. Udało się. Na parapetówie nie wytrzymałam. Wiadomo jak to po %, człowiek nieco bardziej otwarty. Podeszłam do M. i powiedziałam, że jeżeli jest tak jak mi się wydaje i on coś do mnie nadal czuje i chce być ze mną, żeby mnie teraz przytulił, ale jak się mylę, żeby nie zrobił kolejnego kroku i uznamy, że tej sytuacji nie było. Pociągnął mnie za rękę tak, że wylądowałam na jego kolanach. Bardzo mocno mnie przytulił.. Mi serce biło jak oszalałe. Poleciały łzy szczęścia.. Znajomi od dawna podejrzewali, że M. mnie bardzo lubi, a nawet bardziej niż powinien. P. też to widział. Ja również, ale udawałam ślepą. Tak było mi łatwiej to wszystko odrzucać.. Odkąd zwiększyliśmy dawkę rozmów ja też zaczęłam się w nim zakochiwać, ale byłam z P. Wiedziałam, że nigdy nie zostawię P. i nigdy go nie zdradzę. Po tym, jak się rozstaliśmy za obustronną zgodą wszystko zaczęło wyglądać inaczej.
Zaczęłam być z M. Jestem przeszczęśliwa..P. o niczym nie wie. Udawało nam się jakoś kryć przez te 2m-ce. Teraz M. nie ma. Ma taką pracę, że nie ma go 3m-ce i jest 3m-ce. Czasami nie ma go 2m-ce i jest 6m-cy. Strasznie za nim tęsknię.. P. się odzywa prosi o powrót, a ja się boję mu powiedzieć, że jestem z M. Boję się tego, żeby sobie nic nie zrobił.. Nie wrócę do niego za żadne skarby świata.. Byłam za bardzo "zagłuszana" w związku. Kochałam go i dlatego jakoś sobie to tłumaczyłam. Teraz widzę to wszystko inaczej. P. się przeraził, bo wydaje mu się, że jest "stary", że powinien myśleć o założeniu rodziny i tylko ze mną będzie mu cudownie.. On ma 28lat ja 23.
Potrzebowałam się wygadać.. Przepraszam, jeżeli wyszło tego za dużo..
Czy powinnam powiedzieć P. prawdę?
Czy to nie za szybko, żeby tę prawdę poznał?
Czy zrobiłam coś złego?
Teraz już wiem, że gdy kończy się związek można się prawdziwie w krótkim czasie zakochać. Pod jednym jednak warunkiem. Jak związek gaśnie jakiś dłuższy czas, a nie gdy rozstanie jest nagłe i zaskakujące..
napisał/a: ~gość 2008-04-30 08:34
eska napisal(a):Czy powinnam powiedzieć P. prawdę?

wcześniej czy później musisz mu powiedzieć, łatwiej byłoby Ci ukrywać to, gdyby się nie kontaktował, ale skoro piszesz, że chce powrotu, to jednak lepiej powiedzieć, chociaż wiem, że to trudne :/
eska napisal(a):Boję się tego, żeby sobie nic nie zrobił..

jakoś poprzeczytaniu Twojego posta, bardziej bałabym się, żeby Tobie nic nie zrobił...
eska napisal(a):Teraz już wiem, że gdy kończy się związek można się prawdziwie w krótkim czasie zakochać. Pod jednym jednak warunkiem. Jak związek gaśnie jakiś dłuższy czas, a nie gdy rozstanie jest nagłe i zaskakujące..

o tak, najświętsza prawda, miałam podobnie, w sumie 2 czy 3 tygodnie po zerwaniu z poprzednim chłopakiem (obustronnym w zgodzie) mieliśmy na przemyślenie, zastanowienie się, czy chcemy wracać. po tym czasie zerwaliśmy definitywnie, ja następnego dnia spotkałam się z kolegą i od tego spotkania z nim jestem ;) wcześniej przegadaliśmy tydzień na gg (po odnowieniu kontaktu) i wiedziałam czego się po nim spodziewać. Dlatego też uważam, że odpowiedź na pytanie
eska napisal(a):Czy zrobiłam coś złego?
brzmi nie, ponieważ nie zostawilaś P. dla M., rozstaliście się 'za porozumieniem stron'.
eska napisal(a):Czy to nie za szybko, żeby tę prawdę poznał?

mój były dowiedział się po niecałym tygodniu. Powiem szczerze, że trudniej było mi to powiedzieć koledze, który na coś liczył i nie wiem czy po części dla mnie (nie byłam głównym powodem napewno) nie zerwał ze swoją dziewczyną (byli ze sobą krótko i nijak do siebie nie pasowali). Pozdrawiam i głowa do gory :) :*
napisał/a: sorrow 2008-04-30 09:41
vanilla napisal(a):brzmi nie, ponieważ nie zostawilaś P. dla M., rozstaliście się 'za porozumieniem stron'.

Nie wiadomo jak to było do końca. eska w innym liście pisze, że M się jej oświadczył już dwa lata temu (praktycznie rok po poznaniu P) i że juz wtedy przytulali się po %. Z łatwiejszym zakochaniem się przy powoli dogorywającym związku to prawda. W tym jednak przypadku zadziałał dodatkowo stale towarzyszący wam, zawsze w pobliżu, z określonymi intencjami M... kropla drąży skałę.
napisał/a: eska1 2008-04-30 09:59
sorrow napisal(a):że juz wtedy przytulali się po %

On był pod wpływem %. Ja nie.. Wrócił z jakieś imprezy. Otwierałam mu drzwi od mieszkania. P. to wszystko widział i nie miał nic przeciwko, bo myślał, iż ma chwilę słabości i tyle.. Później śmiał się z M., że mu się coś pomyliło.. Byli przyjaciółmi ufał mu. Ja M. też, bo wiedziałam, że dopóki jestem z P. jestem bezpieczna..
Byłam wierna P. Nigdy nic nie zrobiłam za jego plecami.

vanilla, widzę, że mamy podobne spojrzenie na świat. Dziękuję za Twoją odpowiedź. :)
napisał/a: cynik 2008-04-30 11:07
eska napisal(a):Czy powinnam powiedzieć P. prawdę?


Tak powinnaś powiedzieć, bo i tak to prędzej czy później wyjdzie

eska napisal(a):Czy zrobiłam coś złego?


Z Twojej relacji (nie znamy relacji z drugiej strony) wynika, że zrobiłaś bardzo dobrze

eska napisal(a):Teraz już wiem, że gdy kończy się związek można się prawdziwie w krótkim czasie zakochać. Pod jednym jednak warunkiem. Jak związek gaśnie jakiś dłuższy czas, a nie gdy rozstanie jest nagłe i zaskakujące..


Na to nie ma reguły, ale w Twoim przypadku - całe szczęście, że tak się stało.

Pozdrawiam i życzę szczęścia
napisał/a: eska1 2008-04-30 22:44
Macie rację powinnam powiedzieć.. Tym bardziej, że P.prosił mnie po rozstaniu, że jak będę z M. to żebym to ja mu o tym powiedziała..
Próbuję, ale jakoś nie potrafię. Dziś po napisaniu postu, odezwałam się do niego zaczęłam delikatnie rozmawiać na ten temat, ale profesjonalnie zmieniał temat, a ja stwierdziłam, że majówki psuć mu nie będę..
I teraz się zastanawiam.. Lepiej spotkać się i powiedzieć prosto w twarz? Może zachować się dziecinnie i wysłać smsa? Dlaczego napisałam "dziecinnie"? Uważam, że to za poważna sprawa, żeby pisać takie coś przez smsa, ale z drugiej strony, nie oszukując siebie, byłoby znacznie łatwiej.. Sama już nie wiem.. Boję się strasznie jego reakcji.. Wczoraj mi napisał na gg, że będzie się cieszył z mojej radości, z mojego szczęścia, ale o ile to nie będzie dzielone z M. i dzięki niemu, bo on (P.) by tego nie zniósł.. Że byłby to za wielki cios dla niego..
Eh.. i jak mam niby mu to powiedzieć..?
napisał/a: cynik 2008-04-30 23:49
napisal(a):Eh.. i jak mam niby mu to powiedzieć..?


Jeżeli nie jest psychopatą, który wyjmie nż i zrobi Ci krzywdę - to możesz powiedzieć prosto w twarz.

SMS odradzam

Możesz napisać do niego list /w ostateczności e-mail/.

Taka dyplomatyczna forma :)
napisał/a: ~gość 2008-05-01 11:43
u mnie osobiście odbyło się to przez gg :P tylko to też inna sytuacja była, bo tak jak pisałam, najpierw mieliśmy czas na przemyślenia i po tym czasie to były zerwał 'kategorycznie', przyznał, że dobrze mu się z kimś rozmawia i nie chce mnie w razie czego oszukiwać, tak, że tu była inna sytuacja, nie spotykaliśmy się też później (no jedynie w busie na uczelnię ale to sporadycznie), teraz każde jest z kimś innym i jest nam z tym dobrze.
napisał/a: eska1 2008-05-05 22:38
Powiedziałam wczoraj w nocy. Przyjechał do mnie, bo miał sen, że jestem z M. Nie potrafiłam z siebie niczego wydobyć. Jednak do czasu, jak mnie nie sprowokował. Później wszystko powiedziałam..
napisał/a: cynik 2008-05-05 23:57
eska napisal(a):Później wszystko powiedziałam..


i ... ?
napisał/a: eska1 2008-05-06 03:41
Dziwna była reakcja. W sumie to nawet do końca nie wiem jaka. Siedział spokojnie nie dając niczego po sobie poznać. Mi poleciały łzy.. Ciekły po policzkach i nie chciały przestać. Zapytał czy mnie przytulić, powiedziałam, że nie. Zapytał czy może zostać na noc, że będzie spał na dywanie. Po prostu chce , abym nie czuła się samotnie.. :O Powiedziałam, żeby wybił sobie to z głowy i co to w ogóle za pomysł. Powiedział, że będę płakała przez M. Powiedziałam, że to nic nowego, że miałam taką szkołę życia, że teraz to już dla mnie normalne.
Później opowiedział mi całą historię ze swoją byłą, z którą był 6 lat. Dowiedziałam się takich rzeczy, po których nie czułam się winna, po których już nie było mi go szkoda..
Dowiedziałam się, że jak wyjechałam w odwiedziny do rodziców ona u niego nocowała, a ja o tym nie wiedziałam i dowiedziałam się przed wczoraj po prawie 3 latach.. Niby do niczego nie doszło. Tylko wypili wino. Już wierzę, że on później spał grzecznie na materacu. Jakby tak było nie ukrywałby tego tyle czasu przede mną..
Teraz pozostaje mi tylko wierzyć w to, że jakoś sobie da radę i nie zrobi jakiegoś głupstwa.
napisał/a: cynik 2008-05-06 10:48
eska napisal(a):Teraz pozostaje mi tylko wierzyć w to, że jakoś sobie da radę i nie zrobi jakiegoś głupstwa


spokojna głowa... Takim to się nic nie stanie