Proszę o wsparcie. Porzucił mnie narzeczony :(

napisał/a: zlosnica1 2007-09-25 08:33
Nie wiem jak to mam napisać. Na razie za bardzo to jeszcze przeżywam, szukam wsparcia, pocieszenia…
Poznaliśmy się, gdy ja byłam samotną mamą z dwójką dzieci. Zrażoną do miłości, mężczyzn, nieufną, twardą, zamkniętą w sobie. On stopniowo pokazywał mi, że można mu zaufać, walczył o nas, o naszą miłość. Pokochałam, zaufałam, zaręczyliśmy się. Dzieci również go pokochały, mówią do niego: „Tato”. Planowaliśmy wspólną przyszłość. Nie ukrywam, że w tym związku wiele było też złego – ja, nie zawsze umiałam zapomnieć o mojej złej przeszłości, o lękach, obawach, wywoływałam awantury. – On na każdym kroku udowadniał mi, że z Nim będzie inaczej, że mogę mu powierzyć swoje serce i duszę. Myślałam, że wszystko jest dobrze, kochałam i czułam się kochana. Spędzaliśmy razem wspólnie czas, tworzyliśmy udaną, kochającą się rodzinę. W połowie roku udało mi się podjąć pracę, niestety okazało się, że jest to praca ze wszech miar zła i toksyczna. Skończyło się załamaniem nerwowym. Zamknęłam się wtedy w sobie, moje myśli zostały zupełnie opanowane przez pracę. Nie umiałam się z tego otrząsnąć. Kiedy chciałam porozmawiać o tym z Nim, słyszałam: a ty znów o tym samym. W końcu zrezygnowałam z pracy, podjęłam leczenie nerwów, zaczęłam szukać innej pracy. Nie zauważyłam, że w tym czasie, on stał się milczący, rozdrażniony, zamyślony. Kiedy chciałam z nim o tym pogadać, mówił, że ma chwilowego dołka i wszystko jest w porządku.
Potem przez przypadek znalazłam jego maile do innych kobiet. Okazało się, że zwierza im się, korespondują w nocy z sobą, żali im się na nasz nieszczęśliwy związek.
Dowiedziałam się z tych maili, że on nie wie, czy mnie kocha, że chętnie nauczy się grać na gitarze i napisze piosenkę specjalnie dla jednej z tych pań, że spędził najgorszy urlop w swoim życiu ( a spędził go z nami ). Martwił się, gdy za długo mu nie odpisywały, tęsknił za nimi, one za nim… Było tam zresztą więcej innych rzeczy, ( z naszego wspólnego życia), o których już nie chcę pisać. Zdenerwowałam się, powiedziałam co o tym myślę. Wybuchła awantura. Ja w złości zapytałam, czy gdyby brakło mu w domu seksu, to też poszukałby go gdzie indziej? On powiedział, że robię z niego dziwkarza.
Jednak po wielu rozmowach, postanowiliśmy zacząć od nowa. On kazał mi przeczytać na spokojnie te maile, bo jak mówił nie ma w nich nic, co byłoby zdradą. Chciałam, ale okazało się, że zmienił hasło do poczty, potem mi je podał, ale w międzyczasie wykasował całą zawartość. Wybuchła kolejna awantura, oczywiście z mojej strony. On się spakował i chciał się wyprowadzić. Klęczałam przed nim na kolanach i błagałam, by tego nie robił. On mi powiedział, że zostanie, ale jak mu zrobię loda… Załamałam się. Mimo, że zaraz powiedział, że to był tylko żart z jego strony… Przez kilka dni było dobrze, przynajmniej ja to tak czułam, a potem On po raz kolejny chciał się wyprowadzić. Powiedział, że nie wie czy mnie kocha, że raczej nie chce już być ze mną, że będzie odwiedzał dzieci. Znowu klęczałam z płaczem przed nim i błagałam… Został. Zdecydowaliśmy, że damy naszemu związkowi jeszcze jedną szansę, że będziemy więcej z sobą rozmawiać, więcej czasu spędzać wspólnie. To było tydzień temu…
Dostałam od niego kwiaty, w ramach nowego początku, kupił nawet sprzęt do odtwarzania filmów, abyśmy mogli wspólnie obejrzeć coś z dziećmi, byliśmy razem na wywiadówkach u dzieci, kiedy długo nie wracałam z pracy, wysyłał mi sms, z zapytaniem co się dzieje, bo jemu jest smutno samemu w domu i tęskni. Inicjował współżycie seksualne, dbał o dzieci, ugotował wspólny obiad niedzielny.
Wczoraj mi powiedział, że to jednak nie ma sensu, bo on już naprawdę mnie nie kocha. Pozostał mu tylko sentyment, chciałby być moim przyjacielem, spotykać się z dziećmi, kiedy się wyprowadzi, a ja będę chciała się z nim zobaczyć, mam zaraz mu zadzwonić, dać znać, a on przyjdzie. Posiedzimy, pospacerujemy, pogadamy, spędzimy wspólnie czas… Zawsze mnie przytuli, pocałuje, ale nie widzi już nas razem, jako związku.
Powiem, że szczerze mnie to zaskoczyło. Poprosiłam, aby dał mi czas do końca miesiąca, bo muszę się z tym oswoić. Potem po prostu wyszłam z domu, bo musiałam jakoś odreagować. On przyszedł po mnie do mojego ojca, wracaliśmy razem, upierał się, ze chce iść ze mną za rękę, przytulić mnie. Kiedy kładliśmy się spać, chciałam iść spać osobno, on się oburzył.
Nic z tego nie rozumiem. Nie wiem co mam robić. To wszystko całkowicie mnie załamało. Na razie nie jestem w stanie rozsądnie myśleć. Z mojej strony jestem gotowa mu wszystko co złe wybaczyć. Moje uczucia do niego są silne, kocham go dalej tak samo, jak na początku związku. Chciałam walczyć o ten związek, ale nie wiem czy to ma jeszcze jakieś szanse powodzenia. Nie wiem czy on tego chce. Z tego co mówi, na chwilę obecną on nie wierzy w nas, nie widzi mnie już jako kobiety swojego życia. Mówi, że zawsze będzie mnie kochał, bo byłam jego pierwszą, prawdziwą miłością, że nie chce już z nikim innym układać sobie życia, nie chce już nikogo kochać. Mimo tego, że on jest ode mnie młodszy o 7 lat, nigdy tego nie odczułam. Zawsze podziwiałam jego rozsądek, odpowiedzialność, dojrzałość. Dlatego teraz nie potrafię tego zrozumieć… Byliśmy z sobą dwa lata, wiele nas łączyło, mieliśmy wiele wspólnych zainteresowań, pasji, oboje czuliśmy, że jesteśmy bliskimi duszami, czytaliśmy sobie w myślach.
Nie wiem… Naprawdę nic już z tego nie rozumiem i nie wiem… Nie umiem tak po prostu wykreślić go z mojego serca i mysli, tak po prostu przekreślić tych dwóch lat.
napisał/a: Kinia 2007-09-25 08:48
Złośnico ja myślę, że to naprawdę nie ma sensu, przykro mi.
Czego go błagałaś na kolanach? Powaliło mnie to, masz do niego większy szacunek niż do siebie?
Musisz się z tym oswoić, to piszę nie jest miła, ale taka jest prawda Kochana
napisał/a: Patka2 2007-09-25 09:20
Kobieto szanuj się.
On Toba bardzo umiejetnie manipuluje, a Ty sie poddałaś temu wszystkiemu.

zlosnica napisal(a):On mi powiedział, że zostanie, ale jak mu zrobię loda…

od razu facet dostałby odemnie po pysku za takie coś.
Sex ma byc przyjemnościa a nie jakims szantażem.
On wie że może teraz wszystko bo sobie na to pozwoliłaś, współczuje.
Jedynym ratunkiem jaki widzę to faceta zostawić.
napisał/a: zlosnica1 2007-09-26 18:44
Dzisiaj się wyprowadził... Nie wiem jak mam dalej żyć
napisał/a: mgla 2007-09-26 19:06
Żyj kochana - dla swoich dzieci. Musisz być silna dla nich.
napisał/a: zlosnica1 2007-09-26 23:37
Ale to tak ciężko. W jednej chwili zawalił mi się cały świat :( Dzieci dostały histerii:( Skończyło się na lekach uspokajających, bo musialam dzwonić po pogotowie :(
nie chce mi się już żyć :( nie wierze juz w przyszłość :(
napisał/a: Kinia 2007-09-27 00:08
Nie możesz się załamywać, w końcu masz dzieci dla których musisz pokonać swoje słabości.
Trzymam kciuki, nie daj się!
napisał/a: pati_87 2007-09-27 14:56
Ten facet nie jest ciebie wart!!!!!!!!! zobaczysz z czasem o nim zapomnisz, a póki co żyj dla dzieci to przecież cały Twój świat czas leczy rany, jeszcze spotkasz w swoim życiu mężczyznę z którym bedziesz szczęśliwa
napisał/a: Patka2 2007-09-27 15:16
spędzaj z dziećmi jak najwięcej czasu, róbcie wiele rzeczy wspólnie,
ból minie, nie załamuj się. Muisisz byc silna.
napisał/a: traumata 2007-09-27 16:11
zlosnica, przeczytałem uważnie to co napisałaś ,wynika z tego że panicznie boisz się być sama. A ten facet - sory ale tak nie postępuje prawdziwy mężczyzna. Tak postępują dzieci które bawią się w dorosłość i małżeństwo.
Masz swoje ukochane dzieci i to jest najważniejsze. Reszta sama się wyklaruje.
Trzymam kciuki

pozdrawiam
napisał/a: zlosnica1 2007-09-27 17:56
Samotności akurat się nie boję, bo mam co robić i to mnie nie przeraża. Po prostu kocham calym sercem i boli mnie to, ze zaufalam, pokochałam, a On tak po prostu sobie poszedł...
napisał/a: Luiza Assaf 2009-07-11 17:47
DO ZLOSNICY

Na trzy tygodnie przed ślubem narzeczony powiedzial mi NIE. W poniedzialek rano byliśmy w Urzędzie Stanu Cywilnego a wieczorem tego samego dnia powiedzial NIE!

Później jeszcze rozmawialiśmy, ale ogólnie można porównac to co ja przeżywam z tym, co Ty przezywalaś... i tez mlodszy jest...

Mówi, ze kocha, ze mu zalezy ale nie potrafi się określić, czy chce walczyć czy nie - ale ja wiem, że niechce.

W ciągu jednego dnia zmienil zdanie...

Serce mi pęka i nie wiem co myśleć i robić...

Napisz mi prosze, jak dalaś sobie z tym radę...jak ja mam żyć???