Proszę o poradę...

napisał/a: Flamenco 2008-01-13 18:48
Witam wszystkich,
Chciałbym prosić o radę w sytuacji, którą opiszę poniżej.
Wszystko zaczęło się 3 miesiące temu, gdy pewnego dnia na przerwie w zajęciach podszedłem do bardzo atrakcyjnej, młodej studentki. Podobała mi się od pierwszego dnia na uczelni, gdy wypatrzyłem ją z tumu całej rzeszy ludzi. Dla łatwiejszej identyfikacji tejże studentki przyjmę oznaczenie D. Nie wchodząc w szczegóły tej rozmowy i moich prób uzyskania numeru kom lub gg udało się. Zaczęliśmy się spotykać co weekend na uczelni, gdyż jest to system zaoczny, a dodatkowym utrudnieniem jest to, że jesteśmy z rożnych miast oddalonych od siebie o 50 km. Mimo wszystko jestem jednak człowiekiem, którego bardzo trudno zniechęcić. Więc co weekend ją odprowadzam na przystanki, zapraszam w wolnych chwilach do restauracji lub na spacer. Gdy trafi się jakiś wolny dzień, to zwykle staram się go zorganizować np. jadąc do niej lub wyjeżdżając w góry na jeden dzień z D. Jest to małe nakreślenie tła.
Problem leży jednak w innej materii. Od samego początku nie szukałem przygody. Jestem osobą która chce zbudować trwały związek. Mam dość zabawy uczuciami, jednodniowymi przygodami itp. Powiedziałem jej o tym, aby uniknąć jakichkolwiek niedomówień. D także na którymś spotkaniu powiedziała, że nie szuka przygód, gdyż wielu mężczyzn już ją zraniło. Dało mi to pewną nadzieję. I tą nadzieją, czy może łaską żywię sie do dziś. Każda propozycja spotkań, spędzania wolnych chwil ze sobą, telefony wychodzą z mojej strony. Powiem szczerze, sam nie wiem dlaczego się tak bardzo angażuje. Chyba dlatego, że bardzo długo szukałem kobiety o takich cechach jakie ona posiada. Dogadujemy się, mamy mnóstwo wspólnych zainteresowań, tematów. A jednak... Wciąż czuję, że tylko ja chcę tych spotkań. Nigdy nie ma inicjatywy z jej strony. Zawsze po spotkaniach jest dziękuje i idzie do domu.
Tutaj proszę o radę. Czy moje zachowanie może być traktowane jak zapewnianie dobrej rozrywki na czas spędzony w mieście gdzie mieści się uczelnia, a po tym jestem tylko nikim? D ciągle mówi, że przez te wydarzenia z przeszłości bardzo ciężko jest się jej otworzyć do facetów, i szczerze mówiąc jej się nie dziwie. Jestem typem faceta, który pragnie obdarzyć kobietę wsparciem, uczuciem i być dla niej tarczą. Ale co z tego, skoro wszystkich facetów w tych czasach traktuje się z góry jak niewyżytych samców myślących o jednym. Z mojej strony D dostaje zapewnienia, o których piszę, nie zrobiłem nic wbrew jej woli, niczego nie ponaglam,a jednak czuje się jak zabawka ... Nie wiem czy jest to wynik mojego przewrażliwienia, czy może po prostu jestem wykorzystywany. Co mam dalej robić, aby pewnego pięknego dnia nie dowiedzieć się, że to wszystko nie miało sensu. Nie chcę być zdany tylko na łaskę jej zgody czy nie zgody na spotkanie, chciałbym partnerstwa. Zainteresowania moją osobą z jej strony. Na czas obecny D nic nie wykazuje.
napisał/a: MonikaDaria 2008-01-13 18:58
Ja bym poczekała i walczyła bo to wyglada na początek czegoś fajnego :)

Co do dziewczyny to powiem jako przedstawicielka tej płci... Czasem kobiety nie chcą się narzucać, czasem brakuje im fantazji... może stąd jej "neutralność" może rzeczywiście jest ostrożna. Wiesz to że ty ją zapewnisz może nie znaczyć jeszcze tak wiele żeby tą pewność miała tym bardziej że została skrzywdzona. 3 miesiące to dla zranionej kobiety niewiele, zapewniam cię.
Musisz być wytrwały, więcej rozmawiajcie, pytaj czego by chciała, spróbuj ją wciągnąć w organizację waszego wspólnego czasu, niech ona też ma na to wpływ, może akurat wykaże troszke inicjatywy.


Może też tak być, że przy tobie czuje się wspaniale, czuje się wreszcie kobietą, która nie musi o niczym myśleć, niczym się martwić bo ma przy boku super faceta z fantazją, który dba o żar ich związku.
Ja mam tak ze swoim mężczyzną, czasem nawet w myślach mi czyta na co mam akurat ochotę, dba o mnie i wciąż mnie czymś zaskakuje. Co prawda jesteśmy już na tym etapie że ja tez sie staram, ale do tego właśnie trzeba dojść. Daj jej czas i nie poddawaj się póki co.

Życzę ci/wam wszystkiego najlepszego
napisał/a: sorrow 2008-01-13 19:28
Flamenco, być może jeszcze między wami na to za wcześnie, ale mam wrażenie, że lepsza komunikacja (szczere rozmowy) by wam pomogła. RObisz dużo od siebie, masz jakieś oczekiwania... ale skąd ona ma o tym wiedzieć? Nie każdy ma to wbudowane w siebie. Wyobraź sobie ją jak opowiada swoim kolezankom: wiecie, poznałam takiego fajnego faceta na studiach... bardzo miłe chwile razem spędzamy... on jest taki opiekuńczy i zaradny... wypełnia cały mój czas wolny, kiedy wyjeżdżam na uczelnię... zawsze potrafi wymyśleć coś interesującego... on to chyba uwielbia, więc mu się nawet nie próbuję wcinac w jego plany. No i co? Jak wy się macie dogadać, jeśli ona tak to wszystko pojmuje?
napisał/a: Flamenco 2008-01-13 20:37
Chciałbym dopisać sprostowanie. Między mną a nią, było już bardzo dużo rozmów szczerych. Były rozmowy o tym czym jest dla nas związek, czego byśmy od siebie oczekiwali. Zresztą tak się składa, że ona wie wszystko czego ja bym chciał, wie jakie mam ku niej zamiary. Ona najwidoczniej się na to wszystko zgadza, a ja dostałem tylko jedną odpowiedź, na wszystkie moje rozmowy z nią. Jestem dla niej potencjalnym partnerem, ale bardzo długo mi nie zaufa.
Na pierwszy rzut oka wszystko jest klarowne, natomiast ja ciągle mówię o konkretach, a ona ciągle wypowiedzi typu: "zależy...", "może...", "rób jak uważasz". Czuję się jak by mi tylko zależało.
Macie rację, że bardzo mało czasu minęło, przecież to na razie 3 i pół miesiąca. Ale po takim okresie czasu chciał bym chociaż iskierkę zainteresowania. Gdy przed Świętami napisałem do niej ostatniego smsa, to po 8 dniach dostałem znak od niej o treści: "Czemu się nie odzywasz". Wszystko jest takie jakby na siłę... Może to właśnie ja za duże myślę? Może tylko czas i czyny są w stanie określić co będzie dalej... Natomiast chciałbym się czuć potrzebny. Zresztą w ostatnim moim związku to od początku moja partnerka dawała z siebie wszystko i dlatego może tak razi mnie ten brak nawet zainteresowania.
napisał/a: MonikaDaria 2008-01-13 20:55
Może ta partnerka nie jest jeszcze tak zakochana, może naprawdę ma problem z tym aby tobie zaufać. Dlaczego zamiast o nią dbać i walczyć doszukujesz się błędów czy braku zainteresowania z jej strony?

Możliwe że twoje starania a przede wszystkim cierpliwość zostaną wkońcu docenione a miłość odwzajemniona. To może trwać wiele miesięcy i to ty sam musisz sobie odpowiedzieć czy wytrzymasz, czy chcesz z nią być i czy warto walczyć, poświęcać się.


Co do tych odpowiedzi to ja bym się nie przejmowała. Mój ukochany też jeszcze mówi: czas pokaże, zobaczymy co nam los przyniesie, mamy czas, może kiedyś... Ja jakoś nie rezygnuję i nie uważam tego za coś nadzwyczajnego, bo to świadczy o jego dojrzałości o tym że chce być pewny nie tylko mnie ale i siebie.
napisał/a: Flamenco 2008-05-27 11:18
Witam wszystkich.
Historia którą pokrótce streszczę jest dosyć świeża. Wszystko ma miejsce przez ostatnie 8 miesięcy. Poznałem w październiku pewną kobietę na studiach. W dawnych postach pisałem o problemach z poznaniem jej i naszym wczesnym związku. Sytuacja jednak wyglądała tak, że po burzliwych 2 miesiącach byliśmy ze sobą. Nie było lekko zważywszy,że ona była z innego miasta oddalonego o 40 km, ja pracowałem w takich godz., że nie byłem w stanie do niej jechać po pracy, więc zostawały nam weekendy lub wolne moje dni. I tak ze sobą byliśmy 4 miesiące. wszystko układało się naprawdę dobrze. Oboje wierzyliśmy, że nie marnujemy czasu, akceptowaliśmy się nawzajem, lubiliśmy spędzać ze sobą czas i rozmawiać przez telefon po 2 godziny dziennie. Jednak w marcu po długim święcie, gdy nie mogliśmy się spotkać, z mojej winy, zaczął się mój wewnętrzny koszmar.
Pojechałem do niej po tym święcie i dowiedziałem się na spotkaniu, że jednak nic z Tego nie będzie, jej minęło zauroczenie moją osobą i ona nie chce tego dłużej ciągnąć. Jeszcze długo tego dnia próbowałem z nią rozmawiać, dlaczego, co się stało, że nagle tak zmieniła zdanie. Nie uzyskałem odpowiedzi. Były problemy o których nie wiedziałem i się nie dowiedziałem. Na zakończenie usłyszałem tylko od niej, że jestem dla niej naprawdę bardzo ważną osobą i nie chce zrywać tej znajomości. Niosąc ogromny żal i rozdarcie serca wyjechałem od niej i napisałem jej myśląc, że podejmuje prawdziwą męską decyzję, że kończę tą znajomość bo nie mam siły na nią patrzeć jak na przyjaciółkę.
Następne 2 miesiące niosły wiele burzliwych emocji. Dzwonić czy nie, pojechać czy nie? Wszyscy znajomi mówili, daj sobie spokój, zrobiłeś wszystko właściwie, tylko ona nie jest Ciebie warta. Jednak moje serce mówiło inaczej i dalej mówi. Ona z tych poznanych dotychczas kobiet jest tą naprawdę wartą walki. Przy niej serce biło mi 2 razy szybciej i każda chwila z nią spędzona niosła tyle radości. Więc tydzień temu napisałem sms-a, żebyśmy się spotkali. Stało się to w weekend ostatni.
Dowiedziałem sie od niej na spotkaniu, że wiele rzeczy za moją sprawą w jej życiu bardzo się poprawiło. Wszystkie sugestie, które jej podrzucałem w czasie naszego związku, nagle zaczęły sie jej spełniać i popoprawiać samopoczucie. Usłyszałem także, że z tym bagażem doświadczeń jaki ma teraz, na pewno nasz związek toczyły by sie w inną stronę, chyba lepszą. Zrozumiała, że za mało mówiła o swoich potrzebach, problemach, później mając pretensje, że nie potrafię spełnić jej oczekiwań. Usłyszałem także, że ona nigdy nie szukała i nie szuka faceta, co wprawiło mnie trochę w osłupienie. Dlaczego w takim razie ze mną probowała być?
Moja prośba o skomentowanie mojej rozterki jest następująca. Czuje do niej bardzo dużą więź i darze jej osobę dużym uczuciem, za to ile wniosła radości do mojego życia. Zastanawiam się czy podjąć walką lub próbę ponownej szansy dla nas. Czy uderzyć do niej z propozycją spróbowania jeszcze raz. Po tym wszystkim i tych wszystkich przemyśleniach. Czy może jest to złe rozwiązanie i powinienem o niej jak najszybciej zapomnieć, bo nie ma to sensu i jak mówi stare porzekadło: "Nie wchodzi się 2 razy do tej samej rzeki". Chciałem tylko zaznaczyć, że tak tęsknota i myśli są mało produktywne w moim życiu. Nie mogę się skupić na pracy i nauce, ciągle chodzę rozbity i nie wiem tak naprawdę jak wziąć swoje życie w garść:/
napisał/a: accenti 2008-05-27 12:00
Flamenco jak czytalem Twoja historie, czulem się jakbym czytal o sobie, u mnie podobnie bylo cudownie i nagle z dnia na dzien sie skonczylo (tak jak u Ciebie po tych swietach), tak samo stwierdzila, żę chce ze mna utrzymywac kontakt bo jestem dla niej kimś bardzo bliskim i że ona chyba nie nadaje się do związku i chyba chce być sama i tak samo nie wiem co dalej robić.
napisał/a: ~gość 2008-05-27 18:44
Dużo jest wątków, że ona nie wie, faceci ją zranili, nie wie czy zaufa, a może po prostu sie tobą bawi ?
Może z nudów odpowiada jej twoje towarzystwo a jak pozna jakiegoś przystojniaka to powie ci "nara" ?
Ty się angażujesz a ona może tylko sie bawi, miej to na uwadze i postaraj się przemyśleć to na chłodno, wiem że łatwo sie mówi, ale po co masz sie rozczarować, pozdro