Prosba o takie małe konsultacje problemu.

napisał/a: ~gość 2007-11-08 12:05
No to się okresl jasno, przed soba i przed nią. Może warto poszukac w sobie dopowiedzi czy aby przypadkiem to nie z lenistwa. A nawet jeśli z "naukowego punktu widzenia wierzysz, bo człowiekowi to potrzebne", no to jakoś to określ, a nie że olewka, bo tak, albo mi sie nie chce.
Bo tak to teraz jakby widac, że nawet jesli tak myślisz (a wiara jest chyba każdemu potrzebna- jakakolwiek, ale jest bardzo wazna), to możesz sprawiac wrażnie że w ogóle ci na tym nie zalęzy... a moze jej na tym bardzo zależy. I dla niej to jest bardzo ważne.



Truno tak doradzac, bo to bardzo złożony i głęboki problem. I jak sie kogoś nie zna o to cięzko coś powiedziec, żeby nie urazic, albo nie prezsadzić.
napisał/a: sorrow 2007-11-08 12:19
gregor1983 napisal(a):ALe bardziej patrze na nia z naukowego punktu wiedzenia bo po prostu czlowiekowi latwiej w cos wierzyc

Coś tu poplątałeś religię jako opium dla ludu z nauką . A jeśli chodzi o głęboki rozdźwięk pomiędzy nauką i religią to jest zwykły mit i stereotyp. Np. Papież nie ma problemu z akceptacją biblijnego stworzenia świata i jednocześnie naukowych teorii, które obecnie uznaje się za najbardziej prawdopodobne. Taki problem mają fanatycy w Stanach, którzy do szkoły chcieli wprowadzić dosłowną interpretację siedmiodniowego stworzenia świata. Znam wielu wysokiej klasy naukowców (kosmologów, matematyków, astronomów), którzy z paroma wyjątkami są wierzący... co więcej, im dłużej się zajmują nauką tym bardziej są przekonani o tym, że istnieje Coś.

gregor1983 napisal(a):Co do malzenstwa mieszanego nie ma potrzeby bo formalnie jestem wierzacy:P jak to mowia po prostu nie praktykujacy

Tu się mylisz. Jeśli pójdziesz do zwyczajnego ślubu, to będziesz musiał przedtem pójść do spowiedzi i komunii. W trakcie ślubu, będziesz musiał odwołać się do Boga i złożyć przysięgę. Z twoim obecnym nastawieniem byłaby to jedna wielka fikcja. Twoja przyszła żona wiedziałaby, że cały jej ślub jest po prostu nieważny, bo ani za grzechy nie żałowałeś szczerze, ani się nie nawróciłeś, a przysięga Bogu była tak samo ważna jak przysięganie na Kubusia Puchatka. Małżeństwa mieszane są jak najbardziej stosowane również w przypadku ślubu katolika z osobą ochrzczoną, niepraktykującą, czy niewierzącą. Obejmuje to zarówno sytuację, kiedy po prostu wyznajesz takie poglądy, jak i sytuację gdzie formalnie wystąpiłeś o wykluczenie z kościoła.
napisał/a: ~gość 2007-11-08 12:23
sorrow napisal(a): Obejmuje to zarówno sytuację, kiedy po prostu wyznajesz takie poglądy, jak i sytuację gdzie formalnie wystąpiłeś o wykluczenie z kościoła.


Byłbys wówczas zobowiązany przed swoją narzeczona jak i przed kosciołem w którym zostałes ochrzczony.
MUSIAŁBYS WYBRAĆ CO WIAZAŁOBY SIE Z EWENTUALNYM ODEJSCIEM OD WIARY KATOLICKIEJ.
JEST NAD CZYM MYSLEĆ.
napisał/a: arTemida 2007-11-08 14:56
Nie wiem na ile głęboka jest wiara Twojej narzeczonej ale wiem że taka sytuacja jest dla niej ciężka-chyba boi się powierzyć Tobie swoje życie, skoro nie ma w nim Boga.

Twoja narzeczona być może liczyła, że gdy bedziecie razem twoje podejscie do wiary się zmieni.Może starała się swoim przykładem zachecic Cie do tego a teraz widzi że jesteście coraz bliżej ślubu a w tej kwesti nic nie drgneło.Może jest smutna że jej sie to nie udało, że zrobiła coś nie tak skoro nie przybliżyła Ci Boga.
boi się że nie będzie miała w Tobie oparcia jeśli chodzi o katolicki model życia tzn nie ma pewności czy bedziesz ją w tym wspierał, czy będziesz dla waszych dzieci wzorem do nasladowania w tej kwestii-smutny jest widok matki biegnącej co niedziele do kościoła gdy w tym czasie tata z dziecmi maja alternatywną rozrywke. To moim zdaniem rozbija jedność rodziny i Twoja narzeczona też zdaje sobie z tego sprawe.

Na pewno by chciała żebyś czuł w wierze to co ona czuje, żebys znalazł to co ja tam trzyma.

Dla osoby wierzacej ślub jest przede wszystkim przeżyciem duchowym. Twoja narzeczona może wątpić czy w tym momencie bedziesz odczuwał to co ona-czy bedziesz sobie zdawał sprawe z działania Duch Św., z tego że ten sakrament ma dać siłe do bycia razem aż do śmierci.

Na pewno wiem, że nie powinieneś iść na kurs dla niej-i tak jest wymagane żebyś to zrobił wiec bedziesz musiał tam być. Takim okazjonalnym chodzeniem możesz jej narobic niepotrzebnych złudzeń i nadzieii że dla Ciebie wiara nabrała nowego sensu i znaczenia.Jeśli chcesz chodzic do koscioła, próbuj na razie sam i jak zobaczysz że coś z tego może być, powiedz jej o tym.
sam sobie wyklaruj swoje podejście do Boga, wszystkie za i przeciw. Może zdecyduj się na rozmowe z jakimś mądrym (najlepiej poleconym) kapłanem, zakonnikiem. Zastanów się też czy byłbyś w stanie zmienić to w swoim życiu czy chciałbyć chodzić z waszymi dziecmi do kościoła, tak jak ona tego pragnie.

Skoro jestescie 3 lata razem i pokonaliscie w jakis kompromisowy sposób róznice, wynikające z waszych przekonań to walczcie dalej o siebie.
powodzenia
napisał/a: ~gość 2007-11-08 15:17
gregor1983, to zacnij chodzic doKosciola i problem z glowy..
napisał/a: arTemida 2007-11-08 15:33

Wątpie czy z głowy-takie rzeczy rzeba robić z przekonania a nie pod przymusem bo nie wytrzyma takiego napiecia i presji
napisał/a: ika116 2007-11-08 15:40
Wszystko to o czym piszecie może być prawdą, może dziewczyna rzeczywiście analizuje ewentualne wspólne przyszłe życie w wielu aspektach. Może naprawdę stwierdziła, że będzie jej przeszkadzał u męża brak szczerej wiary w Boga. Zastanawiam się jednak dlaczego dopiero teraz o tym mówi ( raczej jest to z niej wyciągane na siłę) a zaręczyny były pół roku temu. Dlaczego o tak ważnej sprawie nie mówi wprost, dlaczego nie próbuje wspólnie rozwiązać problemu, można przecież 'zorganizować' rozmowę z jakimś fajnym księdzem, można razem się pomodlić, można wspólnie czytać Biblię lub książki zachęcające do myślenia o wierze np. na początek 'E-maile z piekła',
Metoda małych kroczków przeważnie skutkuje i sądzę, że dziewczyna podjęłaby trud gdyby jej zależało, ale niestety intuicyjnie czuję, że tu cos nie gra :( Oczywiście chciałabym sie mylić i życzę Ci jak najlepiej, ale poproś ją o wielką szczerość w rozmowie.
Powodzenia :)

Ika
napisał/a: gregor1983 2007-11-08 17:02
a mial ktos z was kiedys podobna sytuacje i jak sobie poradziliscie wy
napisał/a: arTemida 2007-11-08 19:07
W przypadku mi znanej podobnej sytuacji chłopak juz w pierwszym roku związku polubił kościoł, zaczął do niego regularnie uczeszczać, spowiadac sie. Dziewczyna mu mówiła co jest dla niej ważne w życiu a jego zaczął fascynować ten świat(może i troche się bał jak to będzie gdy są tak skrajnie różni i czy nie doprowadzi to do rozstania) i się w niego wciągał. I wszyscy są szcześliwi.

Ale odraczam taki sposób jeśli nie masz przekonania do powaznego podejscia do wiary, dla tzw. "świętego spokoju"-zmęczysz się udawaniem kogoś kim nie jesteś, będziesz oszukiwał samego siebie i nic dobrego z tego nie przyjdzie.