Prosba o takie małe konsultacje problemu.

napisał/a: gregor1983 2007-11-08 10:45
Czesc, mam problem z ktorym nie potrafie sobie poradzic. Chodzi o moja narzeczona. Ostatnio strasznie chlodna sie zrobila, stwarza wrazenie obojetnej, ze wszystko jej jedno. Zaczelem wnikac co sie dzieje, martwilem sie juz ze chce zakonczyc nasz zwiazek, ze chce zrezygnowac. Udalo mi sie do niej dotrzec i powiedziala mi ze ma pewna obawe. Chodzi o to ze ja nie chodze do kosciola. Jestem ochrzczony itp ale zwyczajnie w swiecie nie kreci mnie chodzenie do kosciola. Raczej nie wierze. Ona skolei jest wierzaca i wiara ma dla niej duze znaczenie. Szanuje to ale dla niej to stanowi problem. Dlatego ze ja nie chodze. Inne ma wyobrazenie do do przyszlosci. Chcialaby zeby kiedys ze swoja rodzina, z mezem dziecmi chodzila do kosciola itp. Nie mam pojecia co robic.

Zaczelo sie od tego ze wpadlem na pomysl zeby pojsc na kurs przedmalzenski, bo bez tego nie bedzie slubu koscielnego. To uniosla sie duma ze ja nie chodze do kosciola wiec czemu taka wage do tego kursu nagle przywiazuje. Zle nie chcialem. Chcialem jej dac sygnal ze chce slubu koscielnego. Czesciowo dla niej, ale nie widze w tym nic zlego. Dla mnie osobiscie najwazniejsz jest to ze siebie kochamy od wszystkiego innego. Ona Tak jakby stawia mnie przed takim faktem niedokonanym bo powiedziala jasno ze nie wyobraza sobie zycia z kims kto nie chodzi do kosciola. Ale nie powiedziala wprost ze to koniec. Nie mam pojecia wiec czego ona ode mnie oczekuje. A sytuacja jest powazna bo praktycznie nie ma dla mnie teraz czasu, jak juz jest to w ogole strasznie chlodna jest i widac na odleglosc ze cos ja tam boli. Chce ja zrozumiec, dlaczego tak reaguje poniewaz najzwyczajniej w swiecie zalezy mi na niej. Prosze o to zebyscie napisali co Ty o tym sadzicie.
napisał/a: ~gość 2007-11-08 11:17
gregor1983
Moim zdaniem to troszeczke zalatuje to szantażem emocjonalnym. ale nie to jest tu najwazniejsze.

Po pierwsze: dla kobiety bardzo ważne są zasady jakimi chce sie kierowac w zyciu i jej wyobrazenie co do przyszłej rodziny. W momencie kiedy juz jest zareczona, to chce (może czasem podswiadomie) przeniesc pewne reguły i zasady wychowania i zycia w rodzinie ze swojego domu rodzinnego, bo z tym sie jej kojarzy własnie związek rodzina.

Jest to po prostu naturalne i owiedzione psychologicznie.

Wierze ze jestescie zgrana para i sie kochacie. Nie wiem jak długo jestescie razem, ale skoro sie zdecydowaliście na tak powazny krok jakim jest małzeństwo, to napewno nie pochopnie.

Moze zatem spróbuj jej wytłumaczyć, ze przecierz jesli ktos nie wierzy, czy nie praktykuje to nie znaczy wcale że jest zły albo że sie nie nadaje na ojca czy męża.

Udowodnij jej to, ze wiara i praktykowanie nie swiadzcy o tym czy ktos jest "dobrym człowiekiem"

To takie moje myśli na teraz:)
napisał/a: gregor1983 2007-11-08 11:22
Jestesmy ze soba od 3 lat, pol roku temu sie zareczylismy. Ona ma takie swoje dni w ktorych stanowi to dla niej problem, jak ma dobre dni jest do rany przyloz
napisał/a: Asior 2007-11-08 11:23
hmmm mam nadzieje, że ten ,,kościół" to nie podłoże czegoś gorszego..
Porozmawiaj z nią, powiedz że chcesz iść na te nauki dla niej.
Ludzie potrafią sie zmienić dla drugiego człowieka, może spróbuj od czasu do czasu pójść z nią do kościoła. Postoisz godzine, a zobaczysz ile jej dasz jej szczęścia:)
Msza 1 godzina, na tace 2zł, szczescie w oczach narzeczonej - bezcenne
napisał/a: ~gość 2007-11-08 11:29
REWELACJA

Asior napisal(a):
Msza 1 godzina, na tace 2zł, szczescie w oczach narzeczonej - bezcenne


Nie od dzis wiadomo, ze kobieta zmienna jest. Ale moze ona naprawe sama nie wie czego chce.
Dziwne, że nie przeszkadzalo jej to przez te 3 lata. A może boi sie opini swojej rodziny na twój temat?

A moze jest jeszce inna przyczyna?
Postaraj sie dac z siebie tyle ile możesz skoro to dla niej takie ważne. ale nie przesadzaj w drugą strone , bo uzna to za nieszcere. Daj z siebie NAPRAWDE TYLE ILE MOŻESZ IJASNO POSTA GRANICE.
Wiem z własnego doświadczenia ( a raczej obserwacji moich rodziców), ile "kościół" moze napsuc w związku, jeśli jeden z partnerów jest bliski dewocji.
Myslę, że twojej dziewczynie to nie grozi skoro zalezy jej tylko na "przykładnym chdzeniu do kościoła". Ale nalezy byc bardzo delikatnym w tych sprawach i nie przeginac w zadną stronę.
napisał/a: gregor1983 2007-11-08 11:29
Wpadlem juz na ten pomysl. Kilka razy probowalem isc z nia do kosciola nigdy nie sie to nie udalo. Wczoraj jak z nia rozmawialem powiedziala ze jakbym chcial faktycznie sic do kosciola poszedlbym sam:P Nie chce zebym to robil dla niej. W swoim rodzinnym domu zawsze obchodzilismy swieta, jak wszyscy:) swieta na ktorych bylo np na Wigilie po 35 osob! Nie mam nic do tego zeby i kiedys w swoim domu je obchodzic. czasem sie zastanawiam czemu akurat ja mam taki stosunek do wiaru. Dla mnie to troszke bujda. Ale nie to jest najwazniejsze. Nie jestem przeciwko choc nie jestem za:P calkowita neutralnosc i poelna tolerancja. Ona chce ze mnie nagle wierzacego zrobic:p to dopiero obludne:P
napisał/a: sorrow 2007-11-08 11:36
gregor1983 napisal(a):Dla mnie osobiscie najwazniejsz jest to ze siebie kochamy od wszystkiego innego.

I tu leży klucz do zrozumienia. Dziewczyna, który ma wyjść za mąż rozpatruje wiele innych czynników niż tylko zakochanie. To, że się kochacie to dobry początek. Dziewczyna na pewno jednak zwraca uwagę na wiele innych aspektów przyszłego życia (na niektóre z nich podświadomie). Czy potencjalnie będziesz dobrym ojcem, czy jestes solidny i znajdzie w tobie oparcie, czy jesteś w stanie utrzymać rodzinę na sensownym poziomie, itd. Jeśli jest wierząca, to pewnie myśli jeszcze o tym, czy beziesz ją wsperał w religijnym wychowaniu dzieci, czy będziesz chodził do kościoła co niedzielę i w święta z nią i dziećmi, czy w trakcie rodzinnych spotkań nie będzie dochodziło to jakichś głupich dyskusji i awantur z powodu twojego innego podejścia do religii i pewnie wiele innych rzeczy bym znalazł. Wbrew pozorom to JEST ważne... decydujesz o całym dalszym życiu i to, że akurat teraz jesteście zakochani nie jest tu elementem decydującym. Tak więc myślę, że ona po prostu jest przybita potencjalnymi trudnościami, które się pojawią nie mówiąc już o tym, że pewnie czysto po ludzku chciałaby, żebyś dzielił z nią jej wiarę.

Możesz jej dać znać, że jesteś gotowy do tzw. małżeństwa mieszanego (katolika praktykującego z niewierzącym). Wtedy i tak będziecie musieli pójść na kurs przedmałżeński. Jest jeszcze kilka innych różnic w stosunku do "normalnego" małżeństwa. Ona będzie musiała podpisać parę oświadczeń (że bierze na siebie obowiązek wychowania dzieci w wierze, itp) i podczas ślubu tez jest inaczej, bo ty nie będziesz musiał wypowiadać słów, które ci nie pasują (np. zdań, gdzie pojawia się Bóg). Widzisz już rodzącą się asymetrię? Juz w trakcie ślubu ona będzie miała odczucie, że jesteście ze sobą na innych warunkach. I to ją pewnie martwi. Tak juz na koniec to powiedz... czemu przestałeś chodzić? Czy to świadoma decyzja, czy jakoś tak wyszło i z czasem przestałeś wogóle? To ważna sprawa, bo jeśli z lenistwa i braku refleksji poziom wiary u ciebie spadł to zera, to może czas, żeby coś z tym zrobić? Może to dobra chwila... masz dużą motywację... pomyśl nad tym wszystkim, nad swoim życiem, czemu czujesz tak a nie inaczej... może urodzi się w tobie coś nowego co zapoczątkuje twój porót do wiary? Ale to tylko, jeśli masz te sprawy jeszcze nie przemyślane... szkoda tracić taką dziewczynę tylko dlatego, że "wiara mi wisi".
napisał/a: traumata 2007-11-08 11:38
gregor1983, porozmawiaj z nią szczerze ,ni stąd ni zowąd nagle nie pojawił się ten problem. Tyle czasu jesteście razem a tu nagle pod górkę? ,spytaj się jej dlaczego tak nagle i niech odpowie szczerze. Jeżeli to tylko ta sprawa to można ją załatwić normalnie
Asior napisal(a):hmmm mam nadzieje, że ten ,,kościół" to nie podłoże czegoś gorszego..
też o tym pomyślałem ............. może po prostu waha się cały czas
napisał/a: ~gość 2007-11-08 11:47
widać, że ona chce CIEBIE ZMIENIC.
nie ma innego wyjscia jak ytlumaczyc jej jasno i klrownie twój stosunek do "koscioła" czy do wiary.

Nie wiem i nie chce wypytywac, ale moze nalezałoby rozgraniczyc KOŚCIÓŁ I WIARĘ- bo dla mnie to troche dwie różne jednak rzeczy.
napisał/a: gregor1983 2007-11-08 11:53
nie spodziewalem sie ze tylu chetnych pomoc ludzi tutaj spotkam, dziekuje Wam:)

Sorrow duzo jest w tym co napisales. Mysle ze na zaradnosc itp zdalem juz egzamin. Glownie to ta wiara. Ja jestem ochrzczony i bierzmowany, ale wqiesz jak to z dziecmi, robia co im rodzice kaza, z czase po prostu z innej strony na wiare zaczelem patrzec. serio bym chcial ale po prostu nie potrafie uwierzyc. Czasem sobie nawet zadawalem pytanie czemu jestem gorszy bo nie moge uwierzyc itp.

Ona juz wczesniej mi wysylala sygnaly co do tej wiary. napewno jest troche tym rozerwana na dwoje bo z jednej strony mnie kocha a z drugiej to..
Dlatego staram sie ja zrozumiec i jakos wyjsc temu na przeciw.

Co do malzenstwa mieszanego nie ma potrzeby bo formalnie jestem wierzacy:P jak to mowia po prostu nie praktykujacy ani nic:P moze troszke inne wychowanie od niej i tyle. Poza tym czy to nie nonsens ze wiara moze dzielic? ale to nie wazne, nie pozwole na to zeby nas podzielila.

Poza tym wlasnie nie jestem zlym czlowiekiem, zyje uczciwie, nie jestem ani zawistny ani nikogo nie nawidze itp czy to nie powinno byc podstawowe kryterium? jakim kto jest czlowiekiem?

Napewno dzieki tym co tutaj czytambedzie mi latwiej porozmawiac z nia.Byc moze tego co ona mi nie powiedziala przeczytalem tutaj.
napisał/a: ~gość 2007-11-08 11:57
A tak w ogóle to zgadzam sie w 100% z sorrow .
Może to jest właśnie taki moment twojego zycia w którym musisz sie jasno okreslić. bo nie do końca to rozumiem. Z tego co piszesz wynika, ze jasno nie wyparłes sie Boga i raczej nie jestes na etapie "deptania krzyży"?
napisał/a: gregor1983 2007-11-08 12:01
no jasno nie, sam nie wiem czy wierze czy nie. jezeli krytykuje to kosciol jako instytucje co do wiary napewno dobrze jest w cos wierzyc. ALe bardziej patrze na nia z naukowego punktu wiedzenia bo po prostu czlowiekowi latwiej w cos wierzyc