Problem w związku i prośba o pomoc.

napisał/a: zakochany_86 2008-10-26 22:17
Witam,
Jestem z dziewczyną od 3 lat, nie raz bywało burzliwie, 2 razy nawet się rozchodziliśmy (na ok. 3 miesiące, raz zadecydowała ona, raz ja). Ostatnio odczuwam z jej strony taką oschłość... ona twierdzi że mnie kocha, ale nie odczuwa potrzeby bycia tak blisko jak tego oczekuję i nie wie ile to jeszcze potrwa (jak sobie policzę to wygląda to następująco... półtorej miesiąca oczekiwania na gorętsze okazanie uczuć, potem z tydzień dwa jest ok i potem znowu miesiąc półtorej nic, a na początku garnęła się do mnie bardzo często), teraz chciałaby po prostu żebym był i ją wspierał. Ja robiłem to do tej pory, ale w momencie gdy zobaczyłem, że mnie odpycha zacząłem się dołować. Mamy po 22 lata więc dziećmi już nie jesteśmy, wiele razem przeszliśmy. Sytuacja ta doprowadziła do tego, że od 3 tygodni się nie widzieliśmy. Raz, bo chciała "odetchnąć" mieć weekend dla siebie, drugi weekend, bo się skłóciliśmy w piątek właśnie w kwestii mojego poczucia odtrącania, a w ten weekend, bo jej źle i widzi, że się męczę. Nie chciała nawet rozmawiać przez telefon, ale urobiłem ją smsami na spotkanie jutro po pracy. Niestety ma taką pracę, że w tygodniu kończy 18-19, weekendy ma wolne, ale ostatnio nie wyszło z powodów wspomnianych wcześniej. Ja kończą pracę o 15, mieszkamy od siebie o 25 km mimo. że miejsca w których pracujemy znajdują się niedaleko (ze 2 km). Ona robi u siostry (jej siostra to psychiczny człowiek i tyran). Nie wychodzi z pracy wcześniej, bo zaraz ma awantury. Pracy również nie może zmienić do końca roku, bo musi spłacić samochód. Potem ewentualnie poszuka innej. Ta robota rzutuje negatywnie na nasz związek, bo nie dość że nie pozwala nam się widzieć to jeszcze ona jest ciągle taka zmęczona, właśnie bez życia, odpycha mnie a ja cierpię bo ją kocham i chciałbym żebyśmy byli ze sobą blisko, czule. Co mam zrobić ? Chciałbym, żeby nam się układało, tyle już razem przeszliśmy. Chyba przeczekam z tym do końca roku dopóki nie spłaci samochodu. Mam nadzieję, że jak zmieni pracę to się polepszy. Aha ona kończy tak późno ok. 3 miesiące w roku więc ten okres jest fatalny. Właśnie jak się rozchodziliśmy to zawsze w styczniu, pod koniec sezonu. :/ Też tam kiedyś pracowałem przez 3 miesiące w sezonie więc wiem, że praca tam to porażka. Pomóżcie mi cokolwiek mam zrobić żeby było lepiej ? Ja sam kończąc pracę o 15 pojechałbym do domu 20 km, zjadł i 2 godziny później już zmęczony musiałbym jechać 25 km żeby posiedzieć o tej 20 z godzinę dwie i jechać do domu na 23, a przed szóstą znów pobudka. Doszedłem do wniosku i jej ostatnio powiedziałem, że jakoś to zniosę i będę czekał od razu po mojej pracy na nią do tej 18 chociaż z raz w ciągu tygodnia, a weekendy spędzimy razem. Co ja mam zrobić ? dlaczego wszystko tak niekorzystnie się składa ehh. Doradźcie coś. Proszę. Chciałbym usłyszeć zdanie kogoś "z boku". Z góry dzięki za zainteresowanie.
napisał/a: sorrow 2008-10-26 23:29
Wiesz... mnóstwo ludzi ma takie godziny pracy, że nie dokładnie sobie odpowiadają. Małżeństwa często są zupełnie rozjechane jeśli chodzi o powroty z pracy. Tylko, że pomiędzy nimi, a wami jest znacząca różnica - wy ze sobą nie mieszkacie. To po prostu utrudnia sprawę... co więcej dzieli was jednak jakaś odległość, więc dodatkowo zabiera wam to czas.

Taka chyba cecha szczególna waszego związku. Co z tym zrobicie, to tylko od was zależy. Powinno zależec nie tylko tobie, ale również jej. Jeśli to rzeczywiście praca tak dołująco na nią działa, to możesz ją jeszcze trochę powspierać do końca roku. Jeśli ma takie problemy z pracą i siostrą, to tylko u ciebie może znaleźć jakies pocieszenie. Ma prawo byc zmęczona, ale twoje wysiłki nie powinny jej być obojętne. Szczerze mówiąc, to trudno coś więcej powiedzieć, bo nie napisałeś czy dużo o tym rozmawiacie, co ona myśli na ten temat... tyle, że się czasem kłócicie.
napisał/a: zakochany_86 2008-11-02 07:55
Wyszło tak, że w poniedziałek czekałem na nią 4 godziny w samochodzie (wiedziała o tym), jak się spotkaliśmy to dałem jej kwiatki (mimo że nie zasłużyła, ale jak to mówią g... się ustępuje), ciacho, poszliśmy na pizzę, pogadaliśmy, uśmiechała się, ja też, przytuliłem ją, powiedziałem, że co by nie było chcę żeby była obok. Ona z mieszanymi uczuciami, powiedziała, że mnie nadal kocha, ale nie wie jak to będzie i niczego nie obiecuje. Jeszcze następnego dnia pierwszy zadzwoniłem żeby pogadać. Potem przez 3 kolejne dni ona się już nie odzywa pierwsza. Nie będę się narzucał, sądziłem, że po 3 tygodniach nie widzenia się to coś da, zobaczy, że wychodzę z inicjatywą. Dlaczego przyjęła kwiaty, pozwoliła na siebie czekać i co lepsze czule pocałować skoro teraz siedzi cicho ? Uważacie że jest już nic nie warta ?

Rodzina mi mówi, że ona jest taka niepewna, wszystko ok a zaraz nie wiadomo o co jej chodzi, poza tym nerwowa. W gruncie rzeczy egoistka, bardzo mi zależało i wiele dla niej robiłem co było chwilami nie dostrzegane, a z czasem coraz mniej od niej dostawałem. Pewnie już nic z tego nie będzie, może to i lepiej. Co o tym sądzicie ?
napisał/a: ~gość 2008-11-02 23:28
zakochany_86 napisal(a):mimo że nie zasłużyła, ale jak to mówią g... się ustępuje
to mówi wszystko na temat Twojego stosunku do niej. Tu chyba jedynym rozwiązaniem jest rozstanie.
napisał/a: sorrow 2008-11-02 23:35
Rzeczywiście... osłupiałem widząc to jedno zdanie. Chyba musisz się dobrze zastanowić wybierając nick następnym razem.
napisał/a: zakochany_86 2008-11-02 23:44
Macie racje powinienem wybrać nick "zaślepiony" ale czy można być zaślepionym przez 3 lata mimo że się tyle wycierpiało, tyle poświęcało. Ponownie zaufało, a mimo to dostało znowu po tyłku. Ja po prostu nie mam siły. Jestem jak pole po bitwie, zdezelowany silnik, z serca już prawie nic nie zostało, mimo że nadal kocha... to, że człowiek w nerwach coś powie nie oznacza jeszcze, że ma wszystko gdzieś... ech ciężko.

aha tam pisząc g... chodziło mi o głupiego, żeby nie było wątpliwości... nie uważam że jest głupia, tylko bezmyślna w takich chwilach, gardzi tym co najważniejsze, pewnie okaże się że mogłem się z nią w ogóle nie wiązać :/

i nie życzę nikomu z was, żeby po 3 latach kiedy to człowiek zaczyna myśleć naprawdę poważnie o związku, żeby 2 tygodnie przed planowanymi zaręczynami wszystko wam się posypało, bo można ześwirować... nienawidzę życia :/