Problem na własne życzenie?

napisał/a: Karlik30 2016-09-18 11:39
Witam wszystkich na forum,

sam nie wiem czy bardziej piszę to żeby otrzymać pomocną odpowiedz czy po prostu wyrzucić z siebie...

Jestem z moją żona od 8 lat, razem jesteśmy od 10. Byliśmy młodzi, teraz jesteśmy zupełnie innymi ludzmi. Mamy syna którego kochamy całym sercem, staraliśmy się o niego, przeżywaliśmy razem każdy tydzień ciąży, przed nią było mnóstwo pięknych chwil, wakacje, wyjazdy, spacery, generalnie ostatnie 5 lat było coraz lepszych, teraz było już naprawdę super - pełna miłość, zaufanie, oczekiwanie powrotów do domu żeby zobaczyć rodzinę.
TYLKO:
Rok po ślubie zaczeło się między nami nie układać - nie staraliśmy się tak bardzo, powoli się oddalaliśmy. Pozwalałem jej chodzić na imprezy - ja ich nienawidziłem, ale do żony miałem pełne zaufanie, nawet do głowy by mi nie przyszło że coś mogłaby zrobić. Pozatym zawsze chodziła z przyjaciółką, albo też z moim przyjacielem, którem ufałem prawie tak jak jej.
Jakieś dwa lata po ślubie żona dostała w nocy jak spała smsa, potem drugiego - sprawdziłem, od kolegi... Przeczytałem całą korespondencje - pisali per żabko, misiu, o przytulaniu, że było miło, nic konkretnego, ale między wierszami wyczytałem więcej. Wtedy po kłótni twierdziła że do niego nie doszło, że byli przyjaciółmi, jak chciałem żeby się z nim nie spotykała, odmówiła - przeciesz są tylko znajomymi - pomogła tydzień później rozmowa z jej teściową (niesamowita kobieta, dała mi wtedy wsparcie i coś jej powiedziała co do niej przemówiło). Ja głupi do dziś żałuje że wtedy jej nie wyrzuciłem, ale chcialem jej wierzyć. Przeprosiła i jeszcze raz zapewniła że to nic takiego. A ja chciałem wierzyć że tak było. Niestety to wracało, w zasadzie przez 6lat tylko kilka kłótni było związanych z czymś innym, a kilkadziesiąt z tym. Bo czułem w głębi że mnie okłamuje, ale zawsze twardo zaprzeczała, patrzała mi w oczy i mówiła że nie może mi się przyznać do czegoś czego nie było... Aż w koncu pękła i przy którejś kłótni mi powiedziała, że z nim spała - że najpierw to było kilka rozmów przyz kawie, ale potem dwa razy byli w łóżku. Powiedziała mi przed wyjazdem na wakacje, na które pojechaliśmy, miałem łzy w oczach po drodze, i kilka dni po przyjaździe. Na wakacjach jakoś przeżyłem, 1000km od domu, trosk, uprawialiśmy dużo cudownego seksu...
Ale w domu myśle że ona chyba nie była kobietą którą pokochałem, wierną i uczciwą, tylko schowaną w jej cieniu, która teraz ją zastąpiła. Niepotrafię tego zrozumieć co się stało, że się puściła ani tego że przyznała się teraz jak zbudowała ze mną "szczęśliwą rodzinę". KU*WA 6LAT KŁAMSTWA! Tyle szczęścia na tym zbudowaliśmy.
Myślę co zrobić - znaleść tego typa i go dotkliwie pobić? Pewnie poczuje się lepiej, tymczasowo.
Może też zdradzić z panną na telefon? Niewiem czy pomoże, ale wiem że bez tej sytuacji nie potrafił bym tego niegdy zrobić, a boję się stracić szacunek sam dla siebie...
Zostać? Odejść? Od niej mógłbym odejść ale jak myśle o porankach, wieczorach, bez syna to płaczę...
Dzięki za wysłuchanie...
napisał/a: zapomniany 2017-03-21 09:12
Razem ale oddzielnie. Dzieci lepiej znosza jak rodzice zyja oddzielnie niz jak razem z ciaglymi klotniami. Jezeli uda Wam sie dogadac w sprawie dzielenia opieki nad dzieckiem to lepiej sie rozstac - inaczej oboje sie wykonczycie i jeszcze dziecku zepsujecie zycie. Sam musisz ocenic czy dasz rade tak zyc. Czy chcesz czekac az syn bedzie pelnoletni zeby odejsc? Czy uwazasz ze da sie taki zwiazek naprawic? Skoro klamie i kreci to czy kiedykolwiek bedziesz mogl w cokolwiek jej uwierzyc? Powodzenia!