Problem

napisał/a: ~gość 2007-05-23 13:57
Jestem z X. od prawie dwóch i pół lat. Poznaliśmy się w liceum, ja miałam problemy w domu, on problemy z nauką, więc pomagałam mu się przygotowywać do lekcji i w ten sposób coraz rzadziej opuszczałam nielubiany przeze mnie dom. Na początku mieliśmy straszliwe problemy z moją rodziną: oni nie akceptowali X., zamykali mnie w domu nie chcąc dopuścić do spotkania itp. itd. Jakoś się wszystko poukładało, mimo, że teraz nie mogę stwierdzić, że w domu jest dobrze. Natomiast dom X. był dla mnie ogromnym oparciem, ponieważ był zupełnie inny niż mój. Rozmawiałam z mamą X. tak jak nigdy z moją i ogólnie czułam u X., że rodzina się kocha. Do dzisiaj dom X traktuję jakoś inaczej i chociaż, że nie mogę nazwać go swoim domem czuję się tam o wiele lepiej niż tu gdzie mieszkam. Na początku związku moje spotkania z X. były zawsze bardzo punktualne i zajmowaliśmy się tylko sobą. Później X. zaczął pomagać trochę w domu, więc nasze spotkania zostały troszkę ograniczone, ale rozumiałam to. Z czasem X. zaczęto traktować jak pracownika, który jest na każde zawołanie szefa, a kiedy On mówił, że nie może w czymśtam pomóc, bo jest już umówiony, zbywano Go tekstem w stylu "to się przemów". Zdarzało się, że przebywając z X. w mieście na zakupach bądź będąc w jakiejś miłej knajpce, dzwonił telefon od jego mamy, żeby przyjechał jak najszybciej, bo trzeba coś wykonać. Jakoże nie traktowałam X. jako zwykłego chłopaka, z którym mogę zerwać w chwili, gdy mnie zdenerwuje, ale planowałam z Nim wspólną przyszłość (mimo, że jesteśmy bardzo młodzi), zdarzenia owe zaczęły mi coraz bardziej ciążyć. W obecnej chwili wszystko się pogłębia, np. dziś dostaliśmy samochód od ojca X. i mieliśmy go do dyspozycji. Zaplanowaliśmy, że zrobimy jakieś małe zakupy na dzień matki a później zjemy razem obiad. Oczywiście w trakcie plany uległy zmianom, bo mój Ukochany jest potrzebny do jakiejś pracy. Żaliłam się X, że nie mam już po prostu na to siły, na co on odpowiadał, że także jest mu ciężko, ale musimy jakoś dotrwać do chwili, kiedy zamieszkamy razem, bo wtedy wszystko na pewno się skończy. Ja jednak coraz bardziej w to wątpię a czekanie na ww. chwilę, napawa mnie coraz bardziej pesymistycznymi myślami. Nie chcę rozstawać się z X., bo bardzo Go kocham, ale sprawa, którą opisałam jest dla mnie tak bardzo uciążliwa, że sama nie wiem, co o tym myśleć. Coraz częściej zdarza mi się posprzeczać z "przyszłą teściową" czego nie cierpię, bo strasznie przypomina mi to kłótnie z mojego domu (ale nie umiem milczeć, kiedy ktoś przestawia moje życie do góry nogami), coraz częściej zaczynam zadawać sobie pytanie, dlaczego mój Ukochany nie może po prostu odmówić rodzinie oraz zaczynam szczerze wątpić nie w to, że będę z Nim szczęśliwa, ale w to, że Razem będziemy szczęśliwi. Napiszcie co o tym sądzicie. Może macie jakieś rady dla mnie? :(
napisał/a: Patka2 2007-05-23 14:03
Czy Twój chłopak próbował o tym porozmawiać z mamą??
Czy te sprawy są naprawde takie ważne że nie może mama poczekać godzinki lub dwóch az wrucicie??
napisał/a: ~gość 2007-05-23 14:12
Rozmawiał z mamą i z ojcem na ten temat, czasami odkładali sprawy na późniejszy czas, ale częściej mama się denerwowała i już. Z tego też powodu kłócę się często z X. o jego mamę, ale on uważa, że nie znam jej tak jak on i na pewno mama nie ma nic przeciwko mnie i w ogóle jest w porządku
napisał/a: Patka2 2007-05-23 14:15
Niby jest wporządku ale jednak wkurza Cie ta cała sytuacja.
Jeżeli jest to cos ważnego to rozumiem że jedzie mamie pomóc.
Ale to chyba Twój chłopak powinien wiedziec co jest ważniejsze w danym momencie, wydaje mi sie że to on powinien ta sprawę jakoś rozwiązać. Powiedz mu co czujesz io popros żeby w czasie kiedy z Toba spędza czas , nie biegł za każdym razem do mamy jak go o cos poprosi.
napisał/a: asia1983foczka 2007-05-23 14:18
Hmmm troszkę dziwne, ale czasami tak bywa, mojej dobrej koleżanki chłopak miał podobnie.Ojciec był OK ale jego mama okazała się niezłym ziółkiem.Zamieszkali razem w domku jednorodzinnym będąc jeszcze parą, wyremontowali kuchnie, kącik dla siebie.I nagle jego mama zaczęła zachowywać się podobnie jak w Twoim przypadku.Do tego doszło że moja kumpelka postanowiła wyjechać stamtąd na tydzień do swojej rodziny do innego miasta.Po jakimś czasie wyprowadzili sie do kawalerki, na początku było ciężko wiadomo bo to są ludzie 23 letni, ale 2 miesiące temu byłam na ich ślubie wyobraź sobie:) Sytuacja na tyle sie zmieniła, że jego mama zrozumiała w końcu i teraz namawia ich sama do powrotu do domu.A czy on jest jedynakiem? Bo bardzo często taka przypadłość zdarza sie właśnie im.Jednak ja wychodzę z założenia że każdy facet powinien mieć na tyle jaj ażeby w końcu przeciwstawić się swojej mamie, niezależnie od tego jak jest do niej przywiązany, bo w końcu to z Tobą ma rodziną zakładać a nie z nią:)A ona musi sie pogodzić z tym że wszystkie dzieci w pewnym wieku odchodzą i znajdują przynajmniej czasami ważniejsze priorytety aniżeli zachcianka mamusi:)
napisał/a: ~gość 2007-05-23 14:24
Właśnie najgorsze jest to, że X nie jest jedynakiem. Ma starszego brata i młodszą siostrę. Tyle że oni jak powiedzą "nie" no to nie, bo siostrzyczka jest przecież młodsza i nie może się przemęczać a brat jest już dorosły (dla mnie to on zachowuje się jak dzieciak, ale to szczegół). Czasami chciałabym po prostu wygarnąć wszystko rodzicom X, ale boję się, że przez to nie będą chcieli mnie znać. Moim zdaniem, rodzice Ukochanego traktują Nasz związek jako nic poważnego i dlatego wychodzą takie rzeczy. Wkurza mnie to potwornie i wydaje mi się, że mojemu X. są na rękę takie nagłe "rozstania" ze mną :(

Cholera, sama nie wiem, czy wyrażam się jasno i czy mnie rozumiecie.
napisał/a: Patka2 2007-05-23 14:26
Ag(nieszk)a napisal(a):wydaje mi się, że mojemu X. są na rękę takie nagłe "rozstania" ze mną

czemu tak sądzisz?? dlatego że mamie nie odmawia??
napisał/a: ~gość 2007-05-23 14:36
Tak.

Starszy braciszek odmawia. Dlaczego mój Ukochany nie może tego zrobić?
Wiem, że X. stara się być w porządku wobec swoich rodziców, żeby w przyszłości móc na nich liczyć, jakby co, ale to już jest po prostu chore.
napisał/a: Kinia 2007-05-25 15:03
Wiesz rodzice mojego męża też zawsze wymagali od niego pomocy, tylko,że on jest najstarszy i ma 2 siostry i to też było dla mnie dużym problemem, bo zawsze całą sobotę spędzał na działce i im musiał pomagać, teraz też ciągle się pyta kiedy on przyjedzie na działkę mu pomóc. Jego rodzice zachowują się jak dzieci ciągle we wszystkim potrzebują pomocy. Tylko, że E. im dłużej nasz związek trwał tym m,niej jeździł na działkę i wszystko się zmieniło. U niego to wszystko - pomoc itd. wypływa z tego, że tak go wychowali i on ciągle się czuje w obowiązku im pomagać, bo go wychowali itd. Ja myślę, że naprawdę ta sytuacja się zmieni jak zamieszkacie razem, po prstu są tacy ludzie jak rodzice twojego chłopaka, że ciągle mają postawę roszczeniową, mnie też to bolało, ale niestety nie da się takich ludzi zmienić
napisał/a: ania854 2007-05-25 15:18
rodzice mojego narzeczonego tez czasem zachowuja sie tak jakby sami nie umieli zrobic niektórych rzeczy.tyle ze rzadko prosza go o pomoc,ale chyba tak mu namieszali w mózgu ze to on sam prosi zeby mógł im pomóc.to jakies chore.i ja wiem ze rodzicom trzeba pomagac,ale bez przesady.i ja nie uznaje takiego myslenia ze trzeba im sie odwięczac za wychowanie.jasne ze trzeba czasem pomóc,ale jestemy dorośli i jak zamieszkamy razem nie pozwole na cos takiego!!moim zdaniem niektórych facetów trzeba na siłe oderwac od mamusi!!!!!