pracoholizm ?

napisał/a: kriss999 2008-07-05 13:47
Czuje ze mój związek się rozwali .. , jak czegoś nie zrobię ..tylko co mam robić ? .Nie mam przyjaciół , rodzeństwa ..nikogo z kim mógłbym o tym pogadać ,dlatego pisze na forum ..może to ja jestem problemem a tego nie dostrzegam .

Poznaliśmy się u niej w pracy , była fajna ..uśmiechnięta ..a jednak coś mi nie pasowało –gdzieś tam przebijał smutek .Jak się okazało była dość brutalnie potraktowana przez los , praca tez dawała jej się w kość . Zainteresowałem się nią jako osobą ..bez żadnych tam myśli o niej w kategoriach partnerki ..przychodziłem , pomagałem czasem finansowo.. wyciągnąłem z dołka …byłem zawsze gdy mnie potrzebowała .Myślę ze narodziła się z tego przyjaźń ..która później przerodziła się w uczucie. Pomogłem jej znaleźć lepszą pracę , taką o jakiej marzyła ..żeby chodziła tam z radością ..pracowała mniej godzin i z bardziej kulturalnymi ludźmi , miała więcej uśmiechu i czasu dla mnie . Na początku było wspaniale , z czasem zaczynała żyć coraz bardziej pracą ..zaczęły się pierwsze przytyczki do mnie ze nic nie robię ze swoim życiem – ze nie mam ambicji ,że niechlujnie się ubieram ..opowiadanie o pracownikach jacy to wspaniali ludzie jak bardzo jej imponują ..wiedzą no i jak wiele tam zarabiają .Jakoś tak zadzierała nosa ..w nowej pracy , kontakty z biznesmenami , dyrektorami firm ..ogólnie inny świat , pieniędzy , drogich samochodów ..umów na grubą kasę . Zmieniła się ..stała się silna ..inna ,nieprzystępna ..już jakoś mniej rozmawiamy o uczuciach ..ciągle tylko mówi o pracy ..totalnie się z nią utożsamiła .Czasu ma mało bo ciągle zmęczona …nie dba o zdrowie , nie je śniadań …pije dużo kawy i pali .
Wcale nie ukrywam że jestem troszkę leniem ,i lubię iść na łatwiznę  , moja praca jest taka ze pracuję kilka godzin dziennie ..i wyciągam tyle ze mi starcza .Przed jej poznaniem długo byłem sam , po załamaniu z poprzedniego związku ..nie miałem ochoty się wiązać …zaniedbałem się ,zardzewiałem w wielu sprawach . Jednak po jej uszczypkach pod moim adresem zacząłem się starać ,myśleć nad tym ..bardziej o siebie dbać , znalazłem drugą pracę dosyć fajną .. bo akurat sezonowo mi nie szło w dotychczasowej , do wczoraj chodziłem na przyuczenie . Do wczoraj bo zdecydowała się na przeniesienie do innego oddziału firmy w większym mieście , nie chce jechać beze mnie ..wiec co miałem robić ?,nie chcę jej ograniczać , zawsze jej dobro było na pierwszym miejscu .Jadę tam i ja ,chociaz cholernie mi się niechce …będę musiał zacząć tam od zera . Mam straszne obawy związane z tym ..próbowałem z nią o tym rozmawiać o swoich odczuciach ..wyrzuca mi ze szukam dziury w całym , że się boję ..jestem tchórzem i nie mam woli walki  . Ale to nie jest tak do końca ..dziele się z nią swoimi obawami bo nie mam nikogo innego , potrzebuje jej wsparcia …a tego jest trochę mało . Jestem typem ze jak w sercu spokój …to i główka lepiej pracuje . Boję się ze tam zejdę na dalszy plan , ze już zupełnie wszystko się rozleci …ona jeszcze bardziej zacznie się wywyższać ..zarobki będzie mieć pewnie 3x wyższe niż ja . Że kompletnie oddalimy się od siebie , chodzę smutny od kilku dni ..sytuacja jest napięta ..nie okazuje mi uczuć jak dawniej …a ja się zadręczam pytaniami . Staram się żeby nie było po mnie nic widać ..bo przecież ona nie toleruje słabeuszy ..imponują jej ludzie silni i przedsiębiorczy . Może przesadzam z tym wszystkim .Wiem że mnie kocha ..ale dlaczego jestem nieszczęśliwy w tym układzie ?.
napisał/a: sorrow 2008-07-05 18:30
Zacznijmy od tego, że twój post nic nie ma wspólnego z pracoholizmem :) ... to tak na marginesie. Wiesz... wszystko zależy od tego jak ona to robi. Jeśli te uwagi do ciebie padają w sposób delikatny, czasem w żartach, to znaczy, że próbuje cię jakoś motywować. Może ona tez widzi, że "zardzewiałeś". Jeśli jednak robi to tak na zimno jak piszesz, to ciężka sprawa. Ona wskoczyła w inny świat... w świat wiecznie uśmiechniętych, energicznych ludzi. Widzi ich odartych z codzienności, w najlepszym świetle. Oni opowiadają o wakacjach za granicą, o imprezach, o samochodach. Może im zazdrości, że umawiąją się na jakieś spotkania... jak pomyśli, że miałaby z tobą pójść, to się zastanawia, czy ty tam pasujesz. Widocznie jej środowisko jest tak inne, że ma wątpliwości i chciałaby cię "dopasować". Tak to niestety nie zadziała, bo człowiek raczej powinien w swoim środowisku żyć, a jeśli ma się zmieniać to z własnej woli. To jest niebezpieczna dla was sytuacja, bo jeśli nie wskoczysz w jej "ramki", to ona prędzej, czy później znajdzie sobie kogoś innego... może na chwilę, może na stałe. To jest jej nowe życie, a ty (przykro mi) nic w nim nie znaczysz. Nie masz na nia wpływu, ale oni tak... twoje rady są śmieszne, ale ich opinie bardzo ważne. Piszesz, że kocha. To dobrze, bo masz szansę jeszcze coś zrobić. Jeśli będziesz czekał, to prawdopodobnie źle sie skończy.

Chciałbym ci jeszcze powiedzieć, że wygląda jakbyś się jej trochę "uczepił". Nie denerwuj się, zaraz wytłumaczę o co mi chodzi :). W związku ważne jest, żeby każdy miał jakies swoje, własne życie... zajęcia, zainteresowanie, itd. Wtedy masz szansę zainteresować tą drugą osobę i tworzy się taka harmonia w waszych wspólnych zajęciach. W sytuacji, kiedy to ona ma swoje życie, a ty ani przyjaciół, ani zainteresowań, ani (prawie) pracy, to oboje żyjecie jej życiem. W waszym związku brakuje po prostu ciebie. W waszym związku główną atrakcją jest podziwianie jej, pomaganie jej, rozmawianie o niej. Tu powinienes trochę popracować. Ona musi mieć kogo kochać i ty taką osobę powinieneś jej dać. Wtedy praca nie będzie dla niej wszystkim, bo będziesz też ty i ona będzie się starać mieć czas na wszystko. Trzymaj się i powodzenia! :)
napisał/a: tajemnicza1_19 2008-07-09 13:40
wyciagnales ja z depresji, znalazles satysfakcjonujaca prace i ona poczula sie szczesliwa.to bardzo dobrze. stala sie pewniejsza siebie, bardziej dowartosciowana ale znalazla sie w innym kregu ludzi- ludzi jej zdaniem lepszych .wszyscy tam maja duze ambicje, wiekszosc z nich dominuje. i mysle ze ona rowniez chce dominowac. sam pzyznales ze ona nie lubi slabeuszy- chce zebys ty tez sie rozwijal, mial jakies cele w zyciu. i nie chodzi jej pewnie o to zebys sie ciagle jej podoporzadkowywal ale mial swoje zdanie... jesli naprawde Cie kocha zrozumie ze chcesz byc soba. nie rob nic na sile. jesli podoba Ci sie tam gdzie pracujesz, pracuj tam dalej. ale staraj sie byc silny, meski tak zeby miala w Tobie oparcie. moze ona tego wlasnie szuka. zacznij do tego podchodzic z wiekszym dystansem, nie staraj sie obwiniac za to co sie dzieje jezeli czasami jest gorzej... ja mam wlasnie czasami takie sytuacje kiedy wszyscy mi mowia ze to nie moja wina a ja zauroczona kims stwierdzam ze to moze ja jakis blad popelnilam. nie popelniaj takiego bledu. i przede wszystkim badz soba. jesli nie zaakceptuje cie takim jaki jestes zrozum to i pozwol jej odejsc. lepdze to niz zycie w toksycznym zwiazku i martwienia sie o kazda godzine, minute i ciagle pytajac siebie jak bedzie wygladal kolejny dzien i co z znow zrobilem nie tak.
napisał/a: kriss999 2008-07-10 04:05
No własnie w tym rzecz ze się przeprowadzamy , musze porzucic wszystkie zajecia jakie mam w dotychczasowym miejscu – w nowym mieście nie mam szans robić tego co tutaj . Całe napięcie ostatnich tygodni dotyczyło tej całej przeprowadzki do innego miasta ..ktorej byłem niechętny . Kiedy próbowałem wytłumaczyć jej ze to bez sensu i może być bardzo ciężko –duze miasto –wysoki czynsz a my w sumie bez większej kasy –torpedowała to tym ze się boję , ze trzeba zaryzykować itp. . Nie chciałem żeby wogole nie jechać , tylko odłożyć to w czasie kiedy będzie bezpieczniej .Prosilem żeby wynegocjowała w pracy dobre warunki – a jeśli ich nie dostanie to niema sensu jechać . Po prostu jeśli jechać to jakoś rozsądnie , a nie decyzja z dnia na dzień . Ale nie było sensu gadać bo ona podjęła decyzje od razu podnieciła się tym strasznie , mówiła ze beze mnie nie jedzie ale to moze byla tylko formalnosc ..bo wiedziala ze niemam wyjscia i znajac mnie jaki bedzie finał , bo co zobić człowieku ? .Jak bym się nie zgodził to poźniej będzie przy każdej okazji wypominanie ..przy każdym miesiącu mniejszego jej obrotu …że tu się dusi ..tam mogła rozwinąć skrzydła -przy kazdym braku kasy ..ze tam mogla zarobic . W końcu czułbym się winny ze ją ograniczam . Wiec zgodziłem się jechać , w końcu to tylko 100 km od mojego miasta , na próbę na kilka miesięcy ..poźniej powrót ( takie są wstępne ustalenia).Pomyślałem a co tam ..przynajmniej pobedziemy troche razem nacieszymy się sobą .. zobaczymy jak sie zyje w wiekszym miescie ,teraz mieszkamy osobno . Ale wyszło na moje ..wczoraj mi to przyznała .. totalne niedopracowanie jej planu , wychodzi na to ze przez około 2 miesiące będziemy się tam męczyć – bo jest sezon ogórkowy ,zanim ja tam dostane jakas wypłate zanim u niej się ruszy – no co tu duzo gadac będziemy klepac biede i to ostrą , ale wszystkie decyzje w pracy podjete + rozpowiedziala znajmym ze jedzie i jakby to teraz wygladalo ? ..ona i kleska i porazka ? wstyd no nie .Zgodziła się na byle jakie warunki w pracy ..byle tylko jechać i coś się działo . Pozniej fakt jak przezyjemy ..moze być lepiej . Sam jestem ciekaw co z tego wyniknie . Może ten wspolny pobyt da mi jakieś światło na to czy damy rade ze sobą wytrzymać . Czuję ze jak już tam zapuści nieco korzenie ..bedzie chciała wiecej i wiecej …, być może kolejne jeszcze większe miasto ehhh . W pewnym momencie na pewno będę chciał wrócić , wtedy się postawię …i jeśli nie wróci ze mną to będzie definitywny koniec . Skoro ja potrafię wszystko rzucić dla niej …to ona tez powinna z czegos zrezygnowac dla mnie . Inaczej chyba to wszystko niema sensu . Nie mogę być przy niej i jednocześnie czuć się źle . Generalnie jak zgodziłem się jechac chodzi usmiechnieta i w dobrym humorze ..znow wygrała i jest po jej myśli ..szkoda tylko ze nie zauważa tego ze ja chodze przybity .Chociaz wie o co chodzi .

sorrow - masz racje z tym dopasowywaniem ..ale to jeszcze nie jest kulminacja . Czuje ze najgorsze dopiero nadejdzie . Teraz ostro się wziałem zeby zarobic jak najwiecej na ten wyjazd duzo pracuje i są jakies efekty - robie coś jestem juz w tym zwiazku i chyba jest troche lepiej . Ale kurcze ..ciezko to wszystko widze . To zwiazek z typy "razem ciezko bez siebie jeszcze gorzej"
napisał/a: tajemnicza1_19 2008-07-10 10:25
moim zdaniem ty za szybko jej ulegasz. ona o tym wie ze jej decyzje sa najwazniejze i nie mozna jej sie sprzeciwic. fakt- chce sie rozwijac ale nie musi tego robic czyims kosztem. poza tym ta decyzja byla podjeta tak szybko i spontanicznie ze mozna bylo przewidziec ze to do konca nie bedzie udany wyjazd. nie dziwie sie ze trudno bylo ci podjac ta decyzje.szczerze to i ja z dnia na dzien nie chcialabym porzucic wszystkiego na co zapracowalam.nie kazdy lubi zmiany. ona jest szczesliwa i cieszy sie ze sie zgodziles na ten wujazd tylko nie wiem czy bedzie potrafila to docenic. jesli tak to oczywiste ze cie kocha i bedzie robila wszystko zeby w jakis sposob sie odwdzieczyc. a jesli nie to tez jasna sprawa- oznacza to tkwicie w toksycznym zwiazku a ona jest jedynie do ciebie przywiazana. potrzebna tu jest szczera rozmowa. ty powinienes powiedziec czego oczekujesz, i co cie drazni. to trudna rozmowa ale to wszystko wyjasni. jeszcze zobaczysz co sie bedzie dzialo podczas tego wyjazdu. jak na razie to widze ze ty sie meczysz a ona sie tym nie przejmuje. moze tego nie widzi. ale po co tak sie meczyc. nie lepiej wszystko wyjazsnic?powodzenia
napisał/a: kriss999 2008-07-10 14:22
Teraz wiem ze ulegam zbyt często , dałem sie owinąć wokół palca ...powolutku małymi kroczkami . Gdy proboje się buntować , już mnie tak jakos zna ..mój kres ..ze drązy temat az nie wytrzymam i mowie kilka słow za duzo . Wtedy ona ma focha i czuję się winny , a gdy naprawde się pożremy i nie ustępuje boli ją głowa . Jak pisalem na poczatku nie dba o siebie ..ma nadcisnienie i anemie . Kiedys po powazniejszej sprzeczce zemdlała w pracy ..nie był to wynik sprzeczki lecz wielu czynnikow , jednak napewno tez podniosłem jej ciśnienie .Czulem sie wtedy strasznie winny .Juz sam niewiem jak postępować , sytuacja jest skomplikowana . Bardzo ją Kocham i wiem ze tez mnie kocha ..tylko kurcze dlaczego tak zawsze jest ze zeby sobie to uswiadomiła potrzebny jest jakis wstrząs .