Potraktował mnie jak zwierzątko...

napisał/a: albatrosss(ona) 2007-05-06 09:56
najlepej znaleść sobie nową miłość a o nim zapomnisz , ale bo i nie .... Zajmiejsz się nowym chłopakiem i nie będziesz tak myśleć o poprzednim
coś o tym wiem ...
napisał/a: Murzynka 2007-05-06 15:32
Wiecie co, już mi lepiej.Nie bede tutaj oszukiwać, ze swietnie sie czuje i tętnie zyciem, jednak widac sporo przemianę w nastawieniu do calej sprawy. Więcej zalet niż wad tego rozstania, także dobrze sie stalo-tak mówi rozsądek, a serce nie sluga...
Niektórzy piszą, ze trzeba zabic klina w miejsce starej miłosci i szybko znalesc kogos innego- tylko jak to zrobic? Napisac sobie na czole: jestem wolna, kto mnie pokocha?
Nie da sie nic na siłe, nic od razu. Czasem bywaja lepsze dni, czasem gorsze, kiedy myśle o tym co było, rozgrzebuję rany. To juz prawie 2 miesiące, zero odzewu. Oczywiscie ja milczę, chyba by mi ręka odpadła jakbym pierwsza do niego zadzwoniła lub wysłała smsa. Wykreśliłam tego człowieka ze swojego życia i uważam ze to najlepsza metoda na wyleczenie.Czasem jeszcze kieruje mną żądza zemsty, trochę dramatyzuję, sama siebie nakręcam i histeryzuję, chciałabym zeby kiedyś zrozumiał jak beznadziejnie sie zachował, jak cenną osobę stracił, żeby zapukał do moich drzwi, ale żeby było już za pozno. Nie rozumiem jak można totalnie się przestac interesować kimś, kto kiedyś był bliski jego sercu, nie wiedziec co się ze mną dzieje, czy zyje, tak z dnia na dzień przestać o mnie myślec. Nie rozumiem tego i pewnie nigdy już nie zrozumiem, zresztą powoli zaczynam mieć to za przeproszeniem"gdzieś". Czas leczy rany, poważnie. Jakas rysa na sercu już na zawsze pozostanie, jednak na szczęscie jestem daleka od uogólniania, ze wszyscy faceci są tacy sami. Nigdy tak nie myślałam. Teraz pozostaje mi tylko zając się sobą, rozwijac się, a co ma byc to będzie. Pozdrawiam wszystkich, dziekuję za słowa otuchy i przemowienie mi do rozsądku. Bardzo pomogło, ale do wszystkiego trzeba tez dojrzeć samemu.
napisał/a: Daria1 2007-05-06 18:27
Murzynka napisal(a):Niektórzy piszą, ze trzeba zabic klina w miejsce starej miłosci i szybko znalesc kogos innego- tylko jak to zrobic? Napisac sobie na czole: jestem wolna, kto mnie pokocha?

no wlasnie na sile nie mozna nikogo znalezc, to samo przyjdzie. Ciesze sie, ze juz jest lepiej, a z czasem bedzie jeszcze lepiej. Pozdrawiam
napisał/a: noemi4 2007-05-06 22:02
też się baaaardzo cieszę że jest już lepiej i że podchodzisz do sprawy tak rozsądnie, naprawdę miło mi to słyszeć powodzenia Ci życzę, zajmij się sobą a miłość przyjdzie sama, buziaki
napisał/a: Belay 2007-05-07 12:18
Cieszę się, że jest Ci lepiej. Dziękuję również za zaufanie. Mam nadzieję, że wszystko w końcu się poukłada
napisał/a: MaLeŃka 2007-05-07 17:34
Po przeczytaniu tego postu szczerze zapłakałam ...
heh może los chciał żebym weszła na tą stronkę i to przeczytała ... :)

Misiac temu miałam identyczną sytuacje ...A może gorszą ...
Byłam z facetem 18scie miesiecy ... wszystko układało sie cudownie ...
Czułe poranki razem każda wolna chwila ... wakacje to już nie wspomne ...
Robił wszystko ... był pierwszym któremu tak naprawdę zaufałam i naprawdę pokochałam .. pokazał mi co to miłość i czułam ją z jego strony ...
Czułe słowa szeptane wieczorami,mocny uścisk zawsze .. i pomocna dłoń która zawsze była ... Mogłam na niego liczyć jak na nikogo innego.Byliśmy bardzo szczęśliwi ... (teraz wiem ze tak nie było) ...
Starałam się,dawałam całą siebie jak nigdy .. wiedziałam że to włąśnie ON jest miłością mojego życia,że to właśnie z nim chcę zbudować całą NASZĄ przyszłość z nikim innym ...
Był dla mnie wszystkim... Marzeniem,ideałem .. ukochaną osobą.
Wszystko było cudownie aż do stycznia kiedy pierwszy raz wyjechał w delegacje do Wawy ... dwa razy po 2tyg ale daliśmy radę ... w lutym mieli przenieść go na stałe do naszego miasta .. dziwiłam się czemu tak nie jest ale wmawiał mi że musi tam jeździć bo taka praca ... wierzyłam .. kiedy od marca zaczął wracać z delegacji bez torby z ciuchami zauważyłam że coś jest nie tak ... zapytałam .. odparł że zostawia w pracy ,zdziwiłam się ... wiem byłam głupia .. ale ufałam mu bezgranicznie ...
Dopiero na początku kwietnia "nasz" przyjaciel ... mój i jego ... nie wytrzymał ... zadzwonił do mnie pewnego wieczoru i powiedział że dłużej tak nie może że musi mi coś powiedzieć .. zdziwiłam się.
Powiedział "Twój Facet Cie oszukuje od Lutego Zdradza Cię.."
Zamarłam ... niedowierzałam ... Przecież jest na delegacjii i miał wrócić w piątek ... Tej nocy nie mogłam zasnąć .... Rano weszłam na komputer i nagle na GG dostałam linka ... linka ze zdjęciami mojego faceta i innej laski... wtedy zrozumiałam ze to prawda ...zadzwoniłam do mojego "ex" pamiętam to jak dziś ... może liczyłam na wyjaśnienia,na kolejne kłamstwo ...
Zapytałam - Co tam słychać w Wawie Kochanie?
-A wszystko w porządku tylko zmęczony jestem ...
-A kochasz mnie?
-Kochanie kocham Cię przecież wiesz najbardziej na świecie skąd takie pytanie?
-Jestes ze mna szczery?
_Kotku jestem jak najbardziej przecież wiesz.Wrócę za tydzień to porozmawiamy przytulę Cię i będzie już dobrze.
-A to samo mówisz tej drugiej ... ?
- .......
Cisza w słuchawce trwała 20sekund ... nie potrafił nic powiedzieć tylko wyłączył telefon ...
Po 18stu miesiącach nawet nie potrafił po tym zdarzeniu się odezwać ...wyjaśnić ...
Okazało się że prowadził dwa życia .. tydzień ze mną tydzień z nią ...

Na szczęście są ludzie którazy uświadomili mi parę spraw i jakoś się trzymam ale też nie jest łatwo ...
Tak że 3maj się mocno i pamiętaj że warte są te wspaniałe chwile ale nigdy nie wiemy co nas spotka ...
Pozdrawiam;*
napisał/a: noemi4 2007-05-07 19:37
oj, Maleńka, ja bym zrobiła wszystko żeby zdobyć namiary do tej drugiej i wyznać jej prawde... po co kolejna dziewczyna ma być oszukiwana
napisał/a: Murzynka 2007-05-07 23:08
Dziewczyny, tak sobie to wszystko czytam i czytam i dosłownie zaczynam dostrzegać u siebie syndromy jakiegoś zdziwaczenia. Nie chce gadać jak stara babcia, nie chce gadac jak ktos nawiedzony, ale czy nie wydaje Wam sie ze ten swiat poprostu wariuje? Ludzie są dla siebie tacy okrutni, ze to az trudno opisać słowami... Nie zdarzają się czesto osoby, ktore szczerze przejmują sie losem innych, wszyscy maja jakies zaślepki na oczach i kieruje nimi jakaś przedziwna chęć dązania do swoich celów po trupach. Przez moje rozstanie nasluchalam sie tyle dramatycznych historii innych ludzi, ze dziś wydaje mi się moj ból poprostu banałem. Nie uogólniam, w zadnym wypadku, nie wszyscy faceci są tacy sami, ale gdzie się nie obejrzę to coś się wali, coś sie kończy, ktoś cierpi własnie przez niedojrzałość, niezdecydowanie, jakieś niespełnione i niewyjasnione aspiracje facetów lub poprostu drugiej połowy. Zawsze bylam optymistką, kazdy czlowiek mial u mnie duzy kredyt zaufania, wierzyłam w istnienie ludzkich odruchów, uczuć, a dziś... pesymistką nie jestem, ale mocno stąpam po ziemi -trzeba sie rozglądac wkoło i 3 razy zastanowić, przetestować osobę której chce się zaufać. Przeraża mnie ta rzeczywistość.

Maleńka, strasznie to smutne wszystko, nie będę pisac o wspołczuciu, bo to raczej nie w tym rzecz. Obydwie mamy przed sobą teraz wielka misję, misję specjalną;)Trzeba stanąc na nogi, wbijać sobie codziennie do głowy mantrę "dam sobie radę, dam sobie radę" - ja przygotowałam nawet takie karteczki malutkie z napisami że jestem wspanialą kobietą, ze dam sobie radę, porozklejałam, na kazde drzwiczki (od wewnątrz oczywiscie),powsadzałam w kazdą szufladę, zebym ciągle to miała przed oczyma i w to uwierzyła. Pamiętam pierwsze dni po rozstaniu, nie wspomnę o totalnej załamce, ale pamiętam słowa każdego: Czas leczy rany, zobaczysz, wszystko się ułoży, daj sobie tylko troszkę czasu. Wiem, brzmi tragicznie, zwlaszcza jak czlowiek jest roztrzęsiony a wszyscy ciągle to samo. Co oni wygadują, jaki czas, skoro kazdy dzien sie ciągnie bez niego jakby mijał rok-tak myślałam. Dziś- 07.05-niecałe 2 miesiące od tego incydentu myśle zupelnie inaczej -zgadzam się z tym, co wydawało mi się niemożliwe -czas robi swoje. Oczywiście -raz jest dobrze, raz gorzej, pewnie ze czasem dalej analizuję, myślę, kombinuję, sama siebie męczę tym wszystkim -to naturalne. Ale przychodzą tez fazy zobojętnienia, na chwile obecna nie wiem czy w ogole mi zalezy na tym, zeby jeszcze kiedykolwiek go spotkac, za przeproszeniem"wisi" mi co u niego...a kilka tyg wczesniej- wszystko bym oddała zeby wrócił.
Trzeba mocno uwierzyć w siebie, uwierzyc w to, ze wszystko ma swój cel, ze jest ktoś, kto czuwa nad naszym losem, że własnie w tak bolesny , ale jakże skuteczny sposób, udało się wyrwać z czegoś co wydawało nam sie byc rajem, a bylo beznadziejnością w porównaniu z tym, co nas czeka.
Nie bede tutaj sie juz tak rozwodzić, bo ze mnie ostatnio wielki filozof się zrobił. Jesli tylko bedziesz miała ochotę porozmawiać, chociazby przelac swoje mysli na klawiature i się nimi ze mną podzielić - zapraszam, z wielka chęcią bede ci towarzyszyć. (może w ogole caly ten moj monolog jest bez sensu, bo Ty sobie swietnie radzisz, ale jakby co-do usług -my kobiety musimy się trzymac razem!)
Pozdrawiam serdecznie i wybaczcie za tą filozoficzną treść.... miałam wenę :)
napisał/a: noemi4 2007-05-08 00:51
Nie Murzynko, nie sądzę żeby kiedyś ludzie byli ogólnie lepsi, może po prostu nasłuchałaś się historii podobnych do Twojej, bo każdy Cię w ten sposób chciał pocieszyć, że go też to spotkało a dał sobie radę, że nie jesteś z takim problemem sama Nie wiem cyz tak na pewno jest, ale mam wielką nadzieję że nie dziczejemy...
napisał/a: Murzynka 2007-05-12 13:23
A myślałam że juz jest tak dobrze... Dzis go widziałam, z okna autobusu. Siedzial w aucie, zadowolony, szczesliwi, ogolony, ostrzyżony, gadał przez telefon i byl taki roześmiany. Rozmawiał pewnie z nią, tą nową... Dzwonił, ze wlasnie jedzie do pracy... dzwonił do niej tak jak kiedys do mnie...

Nie mam siły.
napisał/a: wiolisia 2007-05-12 14:24
kurcze strasznie Ci współczuję nie ma ni c gorszego niz świadomość że nasz ukochany..........kocha inną
napisał/a: MaLeŃka 2007-05-12 14:45
Murzynka !! Dziękuję Ci bardzo za tyle podnoszących serduszko słów... Naprawde to bardzo cenie ...i dziękuję za propozycję napewno z niej skorzystam:* Ehh no niestety nie trzymam się za dobrze bo to dopiero misiąc i heh ... 6 dni .. śmieszne że to tak odliczam ... Ale sama nawet nie wiem czemu ... Niby tylko miesiąc dla innych aż ale też czuję delikatna poprawę chociaż w tym,że staram się żyć a nie na non stopie rozmyślać Dlaczego?Po co?Czy .. ?ehh ... Bo i tak sie tego nie dowiem .. No może kiedyś ...
Cieszę się też z tego że czuję się mocniejsza w tym,że kiedy wróciłby i powiedział "Chce do Ciebie wrócić ... " i tak dalej to teraz wiem,że na tym etapie na którym znajduję się obecnie powiedziałabym stanowczo NIE !! A jeszcze 2tyg temu przyjełabym go spowrotem do siebie ...
Ale teraz już nie ...zakończyłam ten etap swojego życia na dobre... Czasami jest tak że serce mówi co innego a rozum co innego .. ale nie zawsze można się kierowac tylko sercem bo to może sprowadzić na nas jeszcze więcej bólu ... ehh :( Mam nadzieje że czas naprawdę uleczy rany jeśli tylko będziemy mu w tym pomagać i wierzyć w to i wierzyć w Nas,bo nie można przeżyć życia poprzez pryzmat porażki... jeszcze pewnie przed nami wiele takich sytuacji i wiele innych ale trzeba dac radę ... Z tymi karteczkami to świetny pomysł !! Zrobię to samo:*

Pozdrawiam serdecznie Murzyneczka i całuję!! 3maj sie ciepło ;***